Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone


Puszczę Amazońską znów rąbią na potęgę! Brazylijski rząd ujawnił najgorsze od lat dane na temat tempa wycinania pierwotnych lasów. Drzewa przegrywają z uprawami soi, której każdą ilość są gotowe kupić Europa i Chiny.

Choć w Brazylii bezrobocie rośnie, tamtejsi drwale nie narzekają na brak pracy. Dzięki ich działalności najwspanialsza puszcza na Ziemi zmniejszyła się w ciągu roku (od sierpnia 2003 r. do lipca 2004 r.) o 26 tys. km kw. Gdyby nasze drzewa wycinano z taką szybkością, po czterech latach w Polsce nie byłoby żadnego lasu.

Za dużo tego lasu?

Na wylesione tereny natychmiast wkraczają rolnicy. Tam, gdzie jeszcze wczoraj szumiały drzewa należące do tysięcy gatunków, dziś pasie się bydło. Za parę lat wysłużone pastwisko zostanie zastąpione przez plantacje soi – rośliny, która należy do głównych towarów eksportowych brazylijskiego rolnictwa. Dochody z jej sprzedaży w 2003 roku sięgnęły 8 mld dol. Zdaniem ekspertów będą nadal rosły, bo Brazylia ma doskonałe warunki do uprawy soi i wielu innych roślin. Niektóre z nich można zbierać nawet cztery razy w roku. To oczywiście zasługa ciepłego i wilgotnego klimatu, ale także efekt intensywnego nawożenia gleby.

Brazylia bez trudu mogłaby zostać jednym z głównych dostarczycieli żywności dla świata. Ma ku temu warunki i próbuje je wykorzystać. Jednak na drodze do realizacji marzenia o potędze stoi poważna przeszkoda: brak gruntów ornych. Zajmują one tylko kilka procent powierzchni kraju, podczas gdy lasy porastają połowę jego terytorium. Stąd presja brazylijskich rolników, by puszczy wyrwać przynajmniej część ziemi i zmienić ją w pola uprawne.

W pierwszej połowie lat 90. Brazylijczycy wycinali co roku przeciętnie 15 tys. km kw. lasów. Naukowcy ostrzegali, a działacze ekologiczni organizowali protest za protestem, lecz nic to nie dało. W roku 1995 – dotychczas najgorszym – z drzew ogołocono tereny o powierzchni 29 tys. km kw., czyli obszar wielkości województwa wielkopolskiego. Potem jednak nastały lata umiarkowanego trzebienia lasów. Wydawało się, że protesty trochę pomogły i Puszcza Amazońska najgorsze ma już za sobą. Złudzenia szybko prysły.

Jedna piąta wyrąbana

Ważniejsze okazały się potrzeby ekonomiczne kraju, który wkraczał w okres szybkiego wzrostu, stawiając na rozwój i unowocześnienie rolnictwa. Brazylia jest największym na świecie producentem trzciny cukrowej, kawy i pomarańczy, drugim producentem soi i mięsa drobiowego, trzecim – kukurydzy. W 2003 roku na sprzedaży płodów rolnych zarobiła 26 mld dol.

Pomógł jej boom na soję w Europie i Chinach, które są gotowe kupić każdą ilość tego towaru z przeznaczeniem głównie na paszę dla bydła. Część zarobionych pieniędzy jest natychmiast inwestowana przez brazylijskich rolników w zakładanie nowych plantacji.

Puszcza kurczy się przede wszystkim od południa. Z tego kierunku napływa największa rzesza osadników. Piły drwali znów pracują na pełnych obrotach.

Połowa zeszłorocznej wycinki przypadła na sąsiadujący z Boliwią stan Mato Grosso, który jest trzy razy większy od Polski i ma tylko kilka milionów mieszkańców. Obdarzony jest świetnymi warunkami do uprawy wielu roślin, lecz do niedawna był biedną, zacofaną prowincja. Dziś trwa tam ekspansja rolnictwa na skalę porównywalną z tą, która doprowadziła wieki temu do wylesienia Chin i Europy.

Intensywna wycinka pierwotnych lasów w dorzeczu Amazonki zaczęła się po drugiej wojnie światowej. W pół wieku wyrąbano jedną piątą puszczy zajmującej 4 mln km kw. Władze próbują z tym walczyć, założono kilkadziesiąt nowych rezerwatów, zwiększono liczbę strażników, satelity monitorują stan lasów. Jednak z drugiej strony sprzyjają rolnikom, wśród których prym wiodą wielcy plantatorzy soi.

Pół wycinamy, pół zostawiamy

W Mato Grosso takich baronów sojowych jest kilkudziesięciu. Jeden z nich Blairo Maggi został wybrany dwa lata temu na gubernatora stanu. Zaczynał 35 lat temu z pięcioma hektarami, dziś ma ich 60 tys. Należąca do jego rodziny firma Gruppo Maggi jest największym producentem soi na świecie.

Nowy gubernator, gdyby mógł, zamieniłby Mato Grosso w wielką plantację soi. Od czasu, gdy rządzi stanem, puszczę wycina się dwa razy intensywniej. Działacze organizacji ekologicznej Greenpeace nazywają go „królem wyrębów”.

Maggi zaprzecza jednak, by pozwalał na masowe karczowanie puszczy. Twierdzi, że większość ziem zajętych pod uprawy była porośnięta trawami i zaroślami. Owszem przyznaje, że na terenie jego stanu trwa również wyrąb lasów tropikalnych, lecz rolnikowi wolno wyciąć tylko połowę działki, którą kupi. – Dzięki temu nie zostają naruszone najcenniejsze fragmenty puszczy – tłumaczył niedawno dziennikowi „New York Times”. – Poza tym mówimy o obszarze wielkości połowy Europy, którego większość nigdy nie została tknięta przez człowieka. Naprawdę nie ma się o co martwić – stwierdził.

Przyrodnicy zgrzytają zębami, gdy słyszą takie słowa. Jeden z nich – holenderski ekolog Jan Maarten Dros – od lat prowadzi w centralnej Brazylii badania na zlecenie Światowego Funduszu na rzecz Przyrody. – Większej bzdury dawno nie słyszałem – mówi. – Po pierwsze, wielu rolników w ogóle nie przejmuje się tym przepisem, a władze lokalne przymykają na to oczy. Poza tym Puszcza Amazońska tworzy jeden spójny ekosystem, jeśli poszatkujemy ją na kawałki, wcześniej czy później umrze. I tak właśnie dzieje się w Mato Grosso.

Nowe plany gubernatora

Tymczasem Maggi przedstawia coraz to śmielsze plany – chce, by za dziesięć lat uprawy soi w stanie Mato Grosso był trzy razy większe. Zamierza też podwoić swoje włości. W zeszłym roku jego firmy zarobiły na handlu soją 600 mln dol. Europa chętnie ją kupuje, bo ta produkowana w Brazylii nie jest genetycznie modyfikowana. Między innymi dlatego europejskie banki szczodrze inwestują w brazylijskiego potentata. Uczestniczą również w realizacji jego najnowszego pomysłu – budowy asfaltowej drogi, która przetnie puszczę na długości 1600 km i połączy Mato Grosso z portem Santarém nad Amazonką.

Tą drogą pojadą w świat transporty brazylijskiej soi. Gubernator wie, co robi. Choć ceny soi ostatnio trochę spadły, długookresowe prognozy dla tego biznesu są bardzo dobre. Gorzej dla amazońskich lasów.

Źródło: Gazeta.pl, Andrzej Hołdys, 24.05.2005