Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Unijne przepisy coraz bardziej ograniczają testy na zwierzętach. Wiele branż zmuszanych jest do poszukiwania metod alternatywnych i tańszych od dotychczasowych eksperymentów. W Unii już obowiązuje zakaz badania gotowych kosmetyków na zwierzętach.

Badania na zwierzętach są drogie. Szczur z dobrego laboratorium kosztuje około 100 złotych. Znacznie tańsze i mniej czasochłonne są testy przeprowadzane metodami alternatywnymi, np. na hodowlach tkanek. Jedna płytka z 60 studzienkami (zagłębieniami), w których zakłada się hodowlę, może zastąpić życie 60 zwierząt.

Za niespełna trzy lata nie będzie można testować w krajach Unii również substancji kosmetycznych. Z eksperymentów korzysta ponadto przemysł chemiczny, spożywczy, a także farmaceutyczny. W Europie powstała nawet specjalna organizacja ECOPA (European Consensus Platform for Alternatives), działająca na zasadzie non profit. Zrzesza przedstawicieli: przemysłu, nauki, rządu oraz organizacji ochrony zwierząt. Jej zadaniem jest koordynowanie działań na rzecz ograniczenia badań na zwierzętach i zastępowania ich metodami alternatywnymi.

Brak czasu i pieniędzy

Także w Polsce miało powstać stowarzyszenie będące odpowiednikiem ECOPA, a nawet jej członkiem. Zajmowałoby się również zbieraniem pieniędzy na rozwój badań alternatywnych (np. na hodowlach tkanek). Specjalny znaczek na kosmetykach miał gwarantować klientom, że część z tego, co wydadzą, zostanie przeznaczone na rozwój metod alternatywnych do testów na zwierzętach. Projektem wstępnie zainteresowani byli producenci kosmetyków, m.in. Irena Eris czy polska spółka międzynarodowego koncernu Procter & Gamble. Jednak stowarzyszenie nie może powstać. Na jego zebranie organizacyjne nie dotarli przedstawiciele rządu i co ciekawe… dwóch organizacji ochrony praw zwierząt.

Dariusz Śladowski, z Akademii Medycznej w Warszawie, tłumaczy, że zwiększone obowiązki w pracy uniemożliwiają mu zajęcie się tą inicjatywą. Jest toksykologiem, który od ponad 15 lat zajmuje się opracowywaniem metod alternatywnych, oraz członkiem rządowej Krajowej Komisji Etycznej do spraw Doświadczeń na Zwierzętach. Z kolei Renata Dębowska z Centrum Naukowo-Badawczego Dr Ireny Eris, nie ukrywa rozczarowania. – W listopadzie miało odbyć się spotkanie organizacyjne Polcopy (polski odpowiednik ECOPA – red). Przygotowany był projekt statutu. Mimo wcześniejszych deklaracji nie odezwali się przedstawiciele rządu i organizacji ochrony praw zwierząt – wyjaśnia.

Dariusz Śladowski uważa, że Polsce niezbędne jest krajowe centrum zajmujące się metodami alternatywnymi testów na zwierzętach. Powinno zająć się też zbieraniem funduszy. W Polsce nie ma żadnego programu, który przeznaczałby na ten cel konkretne pieniądze. W praktyce można tylko występować o granty do Komitetu Badań Naukowych. Badania te nie są jednak priorytetem. Na opracowanie metod alternatywnych wydaje się w Europie dziesiątki milionów euro. Prowadzone są przynajmniej trzy programy, o rocznych budżetach w wysokości około 10 mln euro każdy. Najwięcej na ten cel wydają Niemcy (ponad 20 mln euro). Sponsorem badań jest zarówno rząd, jak i prywatne fundacje.

Krajowe eksperymenty

Polacy podczas zakupów stosunkowo rzadko zwracają uwagę, czy dany produkt był testowany na zwierzętach. Z badań „Rzeczpospolitej” wynika, że interesuje się tym 15 procent dorosłych mieszkańców. Zaś ośmiu na dziesięciu nie zwraca uwagi. Reszta nie ma zdania. Eksperymenty na zwierzętach częściej obchodzą kobiety (20 proc. pozytywnych odpowiedzi) niż mężczyzn (10 proc.) oraz ludzi młodych. Wśród ostatnich odsetek tych, którym nie jest obojętny los zwierząt – dochodzi nawet do jednej trzeciej. Tymczasem w ubiegłym roku przeprowadzono w Polsce doświadczenia na ponad 420 tysiącach zwierząt. Co najmniej 90 placówek naukowych ma prawo do prowadzenia takich badań. Każde doświadczenie na zwierzętach musi uzyskać zgodę Komisji Etycznej do spraw Doświadczeń na Zwierzętach.

Najczęściej wykorzystywane są w Polsce myszy i ptaki, ale też na przykład owce (6982 zwierzęta), konie i osły (894), psy (285) i koty (98). Naukowcy zaznaczają, że powyższe statystyki obejmują też eksperymenty polegające na obserwacji zwierząt w ich naturalnym środowisku czy eksperymenty hodowlane polegające na odpowiednim doborze pasz.

Z kolei z raportu Komisji Europejskiej wynika, że rocznie dla doświadczeń w UE wykorzystywanych jest ponad 10 milionów zwierząt. W Unii Europejskiej najwięcej testów na zwierzętach przeprowadzanych jest na potrzeby nauk biomedycznych, ale w ten sposób badane są również nowe składniki kosmetyków, tzw. chemii gospodarczej, a nawet ulepszacze do żywności.

Aleksandra Biały

Źródło/foto: Rzeczpospolita, 02.08.2006

Przeczytaj też:

  • Testy na zwierzętach: biznes kontra etyka
  • Potępiamy… ale wciąż milczymy – testy na zwierzętach
  • Laboratoria czy cele tortur

  • Niepotrzebne cierpienie

    Nadesłał/a: Wegetarianie.pl