Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Jak nas postrzegają nasi czworonożni pupile i co sobie o nas myślą?
Czy dla przeciętnego Mruczka człowiek to kelner przynoszący mu jedzenie? Czy to może członek stada, którym Burek musi się opiekować? Jak nas postrzegają nasi czworonożni pupile i co sobie o nas myślą?

– Domowy zwierzak jest w kiepskiej sytuacji. Mieszka pod jednym dachem z rodziną, która ma przyjaciół, pracę i całe mnóstwo różnych spraw na głowie. A pies czy kot nie ma nic innego do roboty, tylko całymi dniami kontempluje człowieka. Godzinami skupia się nad tym, jak go rozpracować – mówi dr Dorota Sumińska.
Ale zrozumieć istotę chodzącą na dwóch łapach, gdy samemu biega się na czterech, wcale nie jest łatwo. Różnią nas odmienne systemy społeczne i odmienne wartości. Andrzej Kłosiński, zajmujący się terapią zwierząt, dodaje, że zwierzęta muszą się nauczyć rozumieć człowieka, bo od prawidłowego rozpoznania jego odruchów – czy jest przyjaźnie, czy wrogo nastawiony – może zależeć ich życie. Dlatego to właśnie nasi pupile wydają się lepiej znać nas niż my ich. – Odczytywanie naszych stanów emocjonalnych przez zwierzęta bywa bardzo precyzyjne. Emitujemy wiele sygnałów, które są nieczytelne dla drugiego człowieka, ale łatwe do wyłapania przez zwierzęta. Np. kiedy jesteśmy zdenerwowani, wydzielamy zapach związany z hormonami stresu. Psy, które mają świetny węch, mogą na tej podstawie rozpoznać nastrój domownika.

Zwierzęta znakomicie odczytują mowę ciała.

Zwracają również uwagę na subtelne znaczenie, jakie niesie intonacja głosu, podczas gdy my jesteśmy skupieni na semantycznej wartości przekazu – twierdzi prof. Wojciech Pisula z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.
W dużej mierze wiedza na temat człowieka wynika z doświadczeń zwierząt. Kiedy kot widzi wyciągniętą walizkę, na podstawie wcześniejszych zdarzeń wyciąga słuszny wniosek, że wkrótce zostanie sam na włościach, a to z kolei oznacza odcięcie od dwunożnego grzejnika w łóżku, regularnego jedzenia i towarzystwa. – Kiedy zaczynam się pakować, mój kot ładuje się do walizki w nadziei, że zabiorę go ze sobą. A może chce mi przypomnieć, że mam wobec niego obowiązki? Tymczasem wyjazd to coś, „czego się kotu nie robi”. Kiedy widzi, że nic nie wskóra, demonstracyjnie obraża się – opowiada Małgorzata Makowiecka. Trudno zaprzeczyć, że zwierzęta mają coś w rodzaju szóstego zmysłu, który ułatwia im poruszanie się w ludzkim świecie. Większość właścicieli czworonogów ma w zanadrzu opowieść o tym, że ich pupil wykazał się ponadprzeciętnymi zdolnościami – wiedział, kiedy wraca pan, zanim ten zdążył zapukać do drzwi, czy wyczuł przybycie gościa na długo przed jego wizytą. – Mój pies zawsze odgadywał, kiedy zbliżamy się do domu po podróży. Potrafił przespać spokojnie kilka godzin na podłodze samochodu, a na ostatnim zakręcie zawsze się budził. Skąd wiedział, że za 300 m będziemy na miejscu? – dziwi się Maciej Świętochowski. Tego typu zdolności są różnie tłumaczone. – Bodźce, które dla nas nie są istotne, dla zwierząt mogą być różnicujące. Np. pewna nierówność na drodze – niewyczuwalna przez nas – dla zwierząt może być bardzo ważnym sygnałem. To tak jak z tsunami. Zwierzęta słyszały sygnały ostrzegawcze i znakomicie na nie zareagowały. Ludzie być może je odbierali, ale je zignorowali – podaje przykład prof. Pisula.
Andrzej Kłosiński podsuwa jeszcze inne wyjaśnienie: – Być może fale mózgowe zwierząt potrafią odbierać ludzkie biopole? Kiedyś przeprowadzono doświadczenie na królikach. Okazało się, że królicza matka wyczuwała, choć tego nie widziała, jak zabijano jej dzieci. Obserwowano wówczas zmianę jej fal mózgowych. Może zwierzęta łączy z ludźmi telepatia? Bardzo często popełniamy błędy wynikające z braku znajomości reguł rządzących światem zwierząt. Klasycznym przykładem jest wpatrywanie się w oczy zwierzęcia, co u ssaków jest sygnałem agresji. Zamęt w głowie pupila może wprowadzić nadawanie sprzecznych sygnałów – mówienie czułym głosem i jednoczesne grożenie palcem, by ostrzec psa przed zwędzeniem smakołyku ze stołu. Dlaczego raz pies może skakać po nogach pani, a drugi raz jest za to karany? Dla kobiety to jasne, ale skąd pies ma wiedzieć, że zależy to od kwestii tak subtelnej jak pończochy na nogach?

Konflikty najczęściej powoduje człowiek,

bo traktuje zwierzę przedmiotowo, jakby to była zabawka, której nie trzeba słuchać. Każdy właściciel chciałby, aby jego pupil nie obgryzał domowych sprzętów. Złości się, że pies nie dostrzega oczywistej różnicy pomiędzy patykiem a nogą zabytkowego krzesła. A przecież w świecie zwierząt nie ma czegoś takiego jak wartość materialna – dodaje dr Dorota Sumińska. Jeśli chcemy zapewnić zwierzęciu szczęśliwe życie, musimy ustalić właściwą hierarchię w domu, czyli w stadzie. Nie ma bardziej nieszczęśliwego psa od tego, który myśli, że jest szefem i który ma problem z utrzymaniem dyscypliny w stadzie. Na każdym kroku zderza się ze zbuntowanym członkiem stada, który podważa jego przywództwo. Raz – jak przystało na samca alfa – może wbiegać do domu pierwszy czy spać w łóżku, drugi raz przepędza się go jak najgorszego w stadzie. Raz dostaje jeść pierwszy, a reszta stada je później, czyli resztki po nim. Drugi raz czeka, aż najpierw najedzą się ci, których uznał za stojących niżej w hierarchii. Gdzie tu sens i logika? Zdaniem psa – nigdzie.
Ignorowanie punktu widzenia czworonogów prowadzi niekiedy do oskarżeń ich o cechy, które są im całkowicie obce. Koty od lat muszą się borykać z piętnem istot złośliwych i mściwych. Jednak błędem jest przypisywanie zwierzętom ludzkich emocji, i to wyższego rzędu, czyli zakładających umiejętność zaplanowania akcji odwetowej. – W świecie zwierząt nie ma takich pojęć jak zły czy dobry, litościwy czy mściwy. To są wymysły ludzi. Zły uczynek staje się zły dopiero wtedy, gdy zostanie ustalona moralność. Tylko jeden gatunek to zrobił – człowiek.

Zwierzęta nie bywają złe czy dobre, one po prostu są.

Na zło reagują w ten sposób, że kogoś się boją – przekonuje dr Sumińska. – Bywa, że gdy jednego dnia domownik przegoni kota, to drugiego dnia ma nasikane do butów. Ale trzeba pamiętać, że dla drapieżnika, jakim jest kot, znaczenie moczem terytorium ma ogromne znaczenie. Wpływa to na jego poczucie bezpieczeństwa. Kiedy kot wyczuwa zagrożenie, zaczyna kombinować: ja, kot, muszę oswoić lęk poprzez zaznaczenie moczem tego, co kojarzy się z zagrożeniem – opisuje dr Andrzej Kłosiński.
Niestety, to racjonalne – z punktu widzenia kota – działanie, nie znajduje zrozumienia u człowieka, co prowadzi do eskalacji konfliktu. Zirytowany człowiek daje winowajcy w skórę, co tylko zwiększa w nieszczęśniku poczucie zagrożenia i chęć oswojenia sytuacji. A robi to tak, jak mu każe głos natury, czyli obsikuje przedmioty naznaczone bytem agresora z dwa razy większą gorliwością.
Człowiek z pozycji wyprostowanej nie dostrzega, że jego postępowanie może wydawać się zwierzęciu kompletnie nielogiczne. John Fisher, autor książki „Okiem psa”, opisywał problem szczeniaka, któremu właścicielka wkładała nos w nieczystości, by w ten sposób oduczyć go załatwiania się w domu. „Pies z jej działań pojął tylko jedno – psia kupa, to coś w rodzaju fetysza dla ludzi. Wchodzą do pokoju, wyraźnie szukając tego, a kiedy już znajdą, wpadają w trans, krzycząc wielkim głosem zawsze te same słowa: Co to jest? (…)”.
A oto jak Jared Diamond („Trzeci szympans”) zrekonstruował psie poglądy na ludzki seks: „Ci obrzydliwi ludzie uprawiają seks zupełnie bez sensu! Moja Pani zachęca do kopulacji, nawet gdy wie, że nie może zajść w ciążę. A on wcale nie dba o to, że z jego wysiłków nie narodzą się młode! Utrzymywali stosunki nawet wówczas, gdy ona była w ciąży. Co gorsza, zamykają się przy tym w sypialni, zamiast robić to wśród przyjaciół jak każdy szanujący się pies!”.
Tylko czy aby na pewno zwierzę zachodzi w głowę, czy zachowanie pana jest racjonalne? Miejmy nadzieję, że nie.

Joanna Tańska

Źródło: Przegląd, nr 36 (347)

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl