Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Żywność modyfikowana genetycznie; błogosławieństwo czy zagrożenie?

Ziemniaki wielkości arbuza i do tego świecące w ciemnościach, nigdy nie psujące się pomidory czy odporne na choroby zboże – to tylko niektóre osiągnięcia współczesnej genetyki. Niestety, nadal nie wiadomo, czy to, co wydaje się błogosławieństwem, nie stanie się początkiem niespotykanej katastrofy. Zdania na ten temat są podzielone nawet wśród uczonych…

Pisma naukowe pełne są nowych doniesień o sukcesach biotechnologów. Kilka miesięcy temu hiszpańskim naukowcom udało się wyhodować drzewka cytrusowe, które owocują o 6 lat wcześniej niż zwykłe cytrusy. A wszystko dzięki wszczepieniu do ich genomu dwóch genów rzeżuchy, odpowiedzialnych za szybkie kwitnienie tej rośliny. Zmodyfikowane w ten sposób owoce charakteryzują się również większą wytrzymałością na zimno (może to oznaczać możliwość hodowania pomarańczy czy cytryn w warunkach polskich) i liczne wirusy. – Zamierzamy również stworzyć wcześniej owocujące ziemniaki – mówi Eva Farr, kierująca zespołem badawczym w Instytucie Maksa Plancka. – Dzięki tym ulepszeniom ziemniaki będą mogły wyprzeć ryż z diety krajów azjatyckich – dodaje Farr.

Lecznicze frytki

Ziemniaki od bardzo dawna znajdują się w centrum zainteresowania biotechnologów. Już kilka lat temu amerykańscy uczeni wyprodukowali zmodyfikowane genetycznie bulwy zawierające szczepionkę przeciw cholerze. Lecznicze właściwości mają zachowywać nawet po ugotowaniu. Oznacza to, że zamiast bolesnych zastrzyków będzie można podawać smaczne i pożywne szczepionki we frytkach (zmodyfikowanych tak, by wchłaniały mniej tłuszczu) czy ziemniaczanym purée. Ci, którzy nie przepadają za ziemniaczaną dietą, również nie mają powodów do zmartwień. Inny zespół badawczy wytwarza już bowiem chroniące przed cholerą banany. Dzięki rozpowszechnieniu takich owoców realne może się stać powstrzymanie pochłaniającej 5 milionów ofiar rocznie epidemii tej choroby w krajach Trzeciego Świata.

– Nie można jednak zapominać, że transgeniczne szczepiące rośliny są cały czas w sferze testów. Na razie badaliśmy skuteczność zmodyfikowanych ziemniaków tylko na myszach, które już po miesiącu karmienia stały się odporne na cholerę. Mam jednak nadzieję, że wkrótce metoda ta sprawdzi się również u ludzi – tłumaczył przed dwoma laty William Landridge z Uniwersytetu Loma Linda z Kalifornii.

Niestety, już kilka miesięcy później okazało się, że modyfikowane genetycznie ziemniaki mogą osłabiać układ odpornościowy karmionych nimi zwierząt, wywoływać u nich nowotwory oraz uszkadzać nerki, jelita, a nawet mózg. – Dotyczy to jednak bardzo długiego czasu – uspokaja profesor Arpada Pusztaja z Instytutu Rowetta w Aberdeen. Karmił myszy zmodyfikowaną żywnością przez 110 dni, co odpowiada 10 latom podobnej diety u ludzi. Dopiero potem dostrzegł negatywne skutki. Za opublikowanie tych badań uczony został jednak surowo ukarany przez władze swojego Instytutu. Ich wyniki zostały podważone, a on sam – wysłany na emeryturę.

Zboże jak słupy telegraficzne

Modyfikacje genetyczne to nie tylko tak spektakularne działania. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, nieustannie stykamy się z efektami działalności biotechnologów. Dzięki ich pracy na pola (a z nich na nasze stoły) trafiają zboża odporne na chwasty, niedostatek wody, wysoką lub niską temperaturę. Nierzadko są one również smaczniejsze (na przykład słodsze albo bez zbędnych pestek), wolniej się psują i wyglądają tak, jak wymagają tego surowe unijne przepisy.

Niebawem na rynki mogą również trafić zmodyfikowane genetycznie wędliny. Brytyjscy naukowcy zapewniają, że są już technicznie przygotowani do produkcji nowych typów bekonów i szynek, ale czekają jeszcze na wyniki badań dotyczących ich ewentualnych skutków ubocznych. Chińczycy nie mają takich skrupułów i od kilku lat sprzedają karpie-giganty. Nad wprowadzeniem do sklepów zmutowanych okoni, ostryg i łososi zastanawia się również Amerykański Urząd Żywności i Leków.

Powszechnie dostępne są już natomiast zmodyfikowana kukurydza czy soja (na 5 ton kukurydzy i soi na rynku europejskim 4 są zmodyfikowane) oraz uzyskiwane z nich produkty, na przykład oleje, syropy, mąki. Dodatki ze zmodyfikowanej kukurydzy znaleźć można również w płatkach, wytworach mlecznych, ciastkach, lodach, majonezach, słodzikach, czy nawet napojach bezalkoholowych. Sześćdziesiąt procent produktów w krajach Unii Europejskiej może zawierać elementy zmodyfikowane genetycznie.

Wszystko to skłania ekologów do bicia na alarm. – Nie wiadomo, jaki wpływ na zdrowie człowieka może mieć taka ilość genetycznie przerobionej papki. Nikt nie jest w stanie również przewidzieć, jakie skutki dla rolnictwa przyniosą modyfikowane rośliny. Może się bowiem okazać, że uodpornione na pestycydy czy choroby zboża przekażą swoje cechy chwastom – ostrzegają liczne organizacje ekologiczne.

Nie ma powodu do obaw?

Genetycy i biotechnolodzy odpowiadają, że nie ma powodów do obaw. – Na rynku nie pojawią się produkty niebezpieczne dla zdrowia. Naukowcy wiedzą, co zmieniają, i nigdy nie są to zmiany tak radykalne, by przekształcały owoce czy warzywa w trucizny – mówi Jean Pierre Prunier z Institute National de Recherche Agronomique. Zaufanie do zapewnień naukowców o nieszkodliwości genetycznie modyfikowanej żywności wyraźnie jednak spadło po wybuchu epidemii choroby szalonych krów. Zdaniem wielu Europejczyków, jest ona właśnie skutkiem błędów niepohamowanych naukowców i eksperymentów genetycznych.

Ten brak zaufania wykorzystują ekolodzy, którzy przypominają o pewnych brakach w naukowych badaniach dotyczących biotechnologii. – Do tej pory niemal nie prowadzono badań nad roślinami transgenicznymi. Nie wiadomo, czy na przykład ich geny nie mogą się rozsiewać za pośrednictwem pyłków. To zaś może doprowadzić do powstania niemal niezniszczalnych chwastów. Nie można też zapominać, że wprowadzając nowe geny, możemy zakłócić stabilność genetyczną rośliny – wywołując niepożądane i trudne do określenia skutki- zauważa Jean Marie Pelt z Europejskiego Instytutu Ekologii. Światowa Federacja Konsumentów wskazuje na przykład, że zmodyfikowane produkty mogą wywoływać reakcje alergiczne. Tak było z soją, do której dodano geny orzecha brazylijskiego.

Trudno również przewidzieć, jaki wpływ na całą przyrodę będą miały zmodyfikowane rośliny. Ewa Ligęza-Sieniarska ze Społecznego Instytutu Ekologicznego w specjalnym raporcie ostrzega na przykład przed możliwością wyniszczania słabszych, bo niezmodyfikowanych roślin przez ich zmutowanych kuzynów. Może się również okazać, że z pól znikną żywiące się zbożami owady, gdyż zmodyfikowane rośliny przestaną służyć im za pożywienie.

Dlatego w wielu krajach (również w Polsce) wprowadzono wymóg znakowania żywności modyfikowanej genetycznie oraz zaczęto prawnie ograniczać możliwości jej uprawiania. W ostatnich dwóch latach zmodyfikowaną kukurydzę uprawiano (w Europie) tylko we Francji i Niemczech. W pozostałych krajach Unii Europejskiej natomiast surowo zabroniono jakichkolwiek z nią eksperymentów. Od kilku lat w krajach tych toczy się również poważna dyskusja nad wyeliminowaniem z handlu mięsa zwierząt karmionych paszami powstałymi z takich produktów.

Obawy i nadzieje

Dzięki podpisanemu (przez 130 krajów – w tym Polskę) przed rokiem Protokołowi Bezpieczeństwa Biologicznego, państwa niechętne modyfikacjom mogą (a dokładnie – będą mogły za kilka lat, gdy protokół wejdzie w życie), bez naruszenia prawa handlowego zamknąć swoje granice przed takimi produktami, i to bez udowodnienia, że są one rzeczywiście szkodliwe dla zdrowia. Kraje, które podpisały tę umowę, muszą również zapewnić ścisłe oddzielenie roślin zmodyfikowanych i niezmodyfikowanych (zarówno na polach, w czasie zbiorów, jak i w przechowalniach). Sprawdzać to mają instytucje zależne od nabywcy towaru.

Nie można jednak zapominać, że nie wszystkie kraje świata podzielają obawy Europy. Stany Zjednoczone i Kanada od lat prowadzą badania biotechnologiczne i propagują je wśród innych państw. W lipcu ubiegłego roku Senat Stanów Zjednoczonych zainwestował ponad 300 milionów dolarów w reklamowanie produktów genetycznie zmodyfikowanych wśród polityków i rolników Europy Środkowowschodniej.

Wśród światowych potentatów w badaniach inżynierii genetycznej znajdują się również Chiny. – W tym kraju jest ponad 80 państwowych instytutów zajmujących się inżynierią genetyczną. To również jedyny kraj, który wprowadził już do sklepów ubrania ze zmodyfikowanej genetycznie bawełny – podkreśla Aleksandra Steinberg w miesięczniku Technology Review. Liderem badań genetycznych są również Indie. – Przy takiej liczbie mieszkańców rząd doszedł do wniosku, że bez zastosowania najnowszych technologii nie można wyżywić wszystkich – uważa Claude Faquet, szef międzynarodowego zespołu naukowców w Danforth Plant Science Center w St. Louis. Podobne stanowisko zajmują kraje Ameryki Łacińskiej, gdzie tego typu badania rozwijają się niezwykle dynamicznie.

Wszystko wskazuje więc na to, że Europa – jeśli nie chce znaleźć się na szarym końcu badań, które już teraz przynoszą miliardowe zyski – będzie musiała przezwyciężyć swoją (skądinąd uzasadnioną) niechęć i już teraz włączyć się do wyścigu biotechnologicznego. W przeciwnym razie za kilka lat zaleje nas nie kontrolowana przez niezależnych fachowców żywność z Chin, Argentyny czy Indii.

Podejmując jednak takie badania, trzeba mieć świadomość, że mogą one całkowicie zmienić nasze biologiczne otoczenie. A nawet otworzyć puszkę Pandory i doprowadzić do wielkiej katastrofy ekologicznej. Taka jest jednak cena wszelkiego technologicznego rozwoju.

Autor: Tomasz P. Terlikowski
„Nowe Państwo”, nr 38/ 2001.