Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Coraz częściej dziś mówi się, przy okazji zdrowego odżywiania, o tak zwanym sezonowym odżywianiu. A chodzi o oto, aby warzywa i owoce zjadać w tzw. naturalnym sezonie, czyli wtedy, gdy dojrzewają, a po tym okresie jeść tylko te, które w naturalny sposób dają się przechować.

Takie warzywa i owoce są optymalnie wyposażone przez Matkę Naturę we wszystko, co jest im niezbędne do optymalnego wzrostu i rozwoju. Tym samym i my, ludzie, konsumenci tych produktów spożywczych dostarczamy sobie najlepszych witamin, soli mineralnych i innych związków biologicznie czynnych oraz bezcennej energii witalnej. Takie warzywa i owoce nie wymagają rafinowania (oczyszczania), konserwowania, a także niepotrzebnego transportowania; je się to, co akurat dojrzewa i rośnie wokół nas.

Aby dokładnie uzmysłowić sobie powszechny bezsens niesezonowego spożywania warzyw i owoców posłużmy się przykładem warzywa, które powszechnie się u nas spożywa, ziemniaków. Termin sadzenia młodych ziemniaków zależy od przebiegu pogody wiosną, ale zazwyczaj sadzimy je w pierwszej i drugiej dekadzie kwietnia, wegetacja trwa od 60 do 70 dni, a więc zbiór następuje w połowie i pod koniec czerwca. Tymczasem od dwóch miesięcy (a mamy obecnie środek maja) rynek oferuje nam cała gamę młodych ziemniaków z Grecji, Włoch, Hiszpanii itd. Obecnie tzw. młode ziemniaki, mieszkaniec pięknego kraju nad Wisłą, może praktycznie kupić przez cały rok, jest to tylko kwestia ceny, jaką musi za nie zapłacić. Jednym słowem zatraca się dotychczasowy porządek rzeczy, w którym był czas przysłowiowego sadzenia i siania oraz czas zbierania, podobnie jak istnieje czas radości, ale i smutku, czas pracy i aktywności i czas odpoczynku. Jedni upatrują w tym niesamowity postęp i zwycięstwo człowieka nad krnąbrną i nieprzyjazną przyrodą, że ziemniaki i inne warzywa i owoce można jeść przez cały rok. Ale są też tacy, którzy zadają sobie pytanie. Jaki sens ma jedzenie młodych ziemniaków przez cały rok? Młody ziemniak dlatego jest synonimem wyszukanego smaku i radości z konsumpcji, ponieważ spożywa się go bardzo rzadko i w krótkim okresie czasu, i długo się na ten moment czeka. To dlatego tak wszyscy lubimy młode ziemniaki, bo bardzo rzadko doświadczamy smaku tego warzywa, tak jest to urządzone na tym świecie. W każdym innym przypadku będziemy mieli do czynienia z zepsuciem i wypaczeniem tego rytuału, który od kilkuset lat kształtuje nasza polską, oryginalną kuchnię smaków.

Całoroczny dostęp do młodych ziemniaków jest zaprzeczeniem samym w sobie, takie ziemniaki przestają, po prostu, być młode. Jest to wypaczenie naturalnego porządku rzeczy, które jest niepisanym, ale obowiązującym prawem Natury i tyczy się wszystkich żyjących istot na kuli ziemskiej. Młody ziemniak raduje i cieszy, bo mamy go rzadko i na krótko, a później trzeba na to unikatowe zjawisko czekać cały rok. On wzrasta w ściśle dla siebie określonych i specyficznych warunkach, na które składają się: opady deszczu, nasłonecznienie, długość dnia i nocy, dobowe temperatury i przede wszystkim jakość gleby w której ziemniaki egzystują. A efektem jest bulwa ziemniaczana, smaczna i długo oczekiwana.

Młode ziemniaki dostępne przez cały rok są prostą konsekwencją, ogólnie mówiąc, nadmiaru, jaki pojawia się w tzw. bogacących się społeczeństwach. Zapomina się jednak, że każdy nadmiar jest tak samo uciążliwy i niepożądany, jak chroniczny niedostatek. Droga środka, droga równowagi i harmonii jest drogą najlepszą i najdoskonalszą. Szczycenie się tym, że dziś na codzienny obiad jemy to, co kiedyś jedliśmy tylko w niedzielę jest jeszcze jednym nieporozumieniem i niezrozumieniem otaczającej nas rzeczywistości. Niedzielny obiad zawsze był dopełnienie żywienia całotygodniowego, które powinno być proste i niewyszukane, ale smaczne, kolorowe i dające radość ciału i duszy. Niedzielny obiad powinien być rodzinnym rytuałem, czasem radości z pogłębiania związków rodzinnych i ze spożywania potraw świeżych i smacznych i najlepiej pochodzenia roślinnego, ale także wystawnych, a nawet wykwintnych. Taki sposób tygodniowego odżywiania, czyli sześć dni skromnie, a jeden wykwintnie, zawsze dawał radość z życia, energię, zdrowie i szczupłą sylwetkę. Człowiek, który przez cały rok je to samo (i nie ważne czy na obiad wydaje 3 złote, czy 103) jest na najlepszej drodze do samozniszczenia swego organizmu. Klimat, pory roku, cykle miesięczne, a nawet tygodniowe i aktywność człowieka w pierwszej kolejności wyznaczają z żelazną konsekwencją to, co człowiek powinien zjadać.

Każdy, kto próbuje się świadomie, zdrowo i naturalnie odżywiać powinien szczególnie zainteresować się teorią odżywiania sezonowego. To, co rośnie w pobliżu nas i akurat teraz dojrzewa jest o niebo, a może nawet o dwa nieba lepsze, od tego, co rośnie hen daleko, za morzem. Żywność przywożona do naszego kraju zza gór, mórz i rzek jest do tego celu specjalnie przygotowywana, np. banany ścina się, gdy są jeszcze zielone, później moczy się je i kąpie w specjalnych wywarach, właściwie proces ich dojrzewania zachodzi sztucznie w betonowo-blaszanych magazynach. Podobny los spotyka wszystkie warzywa i owoce, które muszą przebyć długą drogę do klienta: chemizuje się je, woskuje, napromieniowuje, konserwuje itd., a wszystko to ma jeden cel – zysk, a nie nasze zdrowie.

A oto inne plusy spożywania sezonowego warzyw i owoców: jemy nie tylko zdrowo i naturalnie, ale i bardzo tanio, obalając tym samym mit, że zdrowo to musi być drogo. Spożywając warzywa i owoce sezonowe z upraw lokalnych – czynimy z takiego stylu życia prawdziwie niekończącą się przygodę. Kupując najdorodniejsze, pełne słońca, powietrza i kolorów poszczególnych pór roku warzywa i owoce, czynimy najwspanialszą inwestycję dla naszego ciała, umysłu i ducha. Jeżeli chcemy żyć zdrowo, weźmy sobie do serca te naturalne prawa i odżywiajmy się sezonowo.

Kazimierz Kłodawski
www.klodawski.pl
szkola@klodawski.pl

Nadesłał/a: Maksymilian