Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Sztuka często szokuje, ucieka się do prowokacji i w ten sposób dobitniej trafia do odbiorcy. Jakie są granice wolności wypowiedzi artystycznej? Czy można nią usprawiedliwić akt zadawania cierpienia albo zabicia zwierzęcia? Czy da się to ocenić z etycznego punktu widzenia, czy też sztuka jest obszarem, który takim ocenom nie podlega?

Podczas zakończonych niedawno we Wrocławiu „Teatralnych Oskarów” została zaprezentowana sztuka „Wypadki: Zabić by zjeść”. W czasie przedstawienia hiszpański performer Rodrigo Garcia wbił szpikulec w żywego homara. – Aktor podwiesił na lince, na środku sceny żywego homara, do grzbietu przymocował mu czuły mikrofon dzięki czemu wszyscy słyszeliśmy bicie serca zwierzęcia. Słyszeliśmy jak przyśpiesza, jak słabnie, jak homar się boi! – relacjonuje Elżbieta Osowicz, dziennikarka Radia Wrocław, która złożyła do prokuratury doniesienie o znęcaniu się nad zwierzęciem.

Hiszpański aktor nie uważa, żeby torturował zwierzęta. Dzień po przedstawieniu sceny zabicia homara, wystawił kolejny spektakl, podczas którego wrzucał do akwarium chomiki syryjskie, które – jak łatwo się domyślić – nie potrafią pływać. Spektakl został przerwany przez przedstawiciela „Straży dla Zwierząt”, który wtargnął na scenę i uratował zwierzęta przed utopieniem.

Czemu miały służyć działania artysty? Garcia twierdzi, że w swoim spektaklu chciał pokazać, że zabijanie zwierząt jest nieodłączną częścią życia ludzi. Jego zdaniem przedstawienie z homarem posiada wysokie walory edukacyjne, bo „być może skłoni ludzi do rezygnacji z jedzenia mięsa”.

Można by przyznać rację artyście, gdy zwraca uwagę na fakt, że idąc do supermarketu i kupując przyrządzone już mięso, mało kto uzmysławia sobie w takim momencie, że gotowy produkt wkładany do koszyka to część żywego stworzenia, które żyło, potem zostało zabite i odpowiednio spreparowane. Myli się jednak mówiąc, że zabił homara bez zadawania zwierzęciu cierpienia. Naukowcy z Uniwersytetu w Belfaście, badający skorupiaki, udowodnili w niedawnych badaniach, że zwierzęta te są zdolne do odczuwania bólu. Mało tego – mają zdolność zapamiętywania doznanego w przeszłości cierpienia. W myśl tego, argument, że performance jest głosem w kwestii humanitarnego traktowania zwierząt można uznać za chybiony.

Dyrektor Instytutu im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu, Jarosław Fret, odnosi się krytycznie wobec nazywania takich spektakli widowiskami teatralnymi. Jego zdaniem, jeżeli zamiarem Garcii było rzeczywiście uwrażliwienie publiczności na problem złego traktowania zwierząt, to spektakl nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Przesłanie nie dotyka bowiem swoich prawdziwych adresatów, oburza tylko tych, którzy są wrażliwi na cierpienie zwierząt.

Z podobnym oburzeniem spotkała się praca dyplomowa Katarzyny Kozyry, zatytułowana „Piramida zwierząt”. Artystka stworzyła obiekt, na który składały się ustawione na sobie wypchane zwierzęta: koń, pies, kot i kogut. Piramidzie towarzyszyła projekcja drastycznego filmu z rzeźni, rejestrującego uśmiercanie konia. Skandal jaki wywołała praca Kozyry uwidoczniła zamierzony przez artystkę efekt, jakim było ukazanie hipokryzji człowieka, który znajduje uzasadnienie dla masowego zabijania zwierząt, natomiast oburza go widok kilku wypchanych zwierząt. Kozyra znalazła się pod ostrzałem mediów, a „Piramida zwierząt” rozpoczęła dyskusję na temat moralnych aspektów sztuki i określenia granic wolności ekspresji artystycznej.

Innym przykładem wykorzystywania zwierząt do celów sztuki jest wystawa, zaprezentowana dwa lata temu przez artystę z Kostaryki, Guillermo Vargasa. W ramach ekspozycji przywiązał on żywego, wychudzonego psa do liny w jednej z sal wystawowych. Niewinne zwierzę służyło jako eksponat sztuki Vargasa. Nikt z oglądających wystawę nie zaprotestował, choć pies nie miał nawet miski z wodą. Zdjęcia pokazują, jak ludzie przechadzają się wokół psa trzymając drinki. Według niektórych źródeł pies miał zdechnąć drugiego dnia trwania ekspozycji. Inne podają, ze zwierzę uciekło. Ostatecznie sprawa została nagłośniona przez media i odezwało się wiele głosów oburzenia sposobem potraktowania zwierzęcia przez Kostarykańczyka. On sam wówczas powiedział: „Reakcja ludzi pokazuje ich hipokryzję. Gdyby pies zdechł na ulicy nie zwróciliby na to uwagi „.

W przedstawieniach i scenach filmowych zjawisko zadawania cierpienia zwierzętom nie jest rzadkością. I nie dotyczy to tylko młodych reżyserów czy performerów, którzy uciekają się do jaskrawych form przekazu. Na potrzeby jednej ze scen filmu Andrzeja Wajdy „Popioły”, w przepaść zostaje zrzucony żywy koń. W filmie będącym ważnym dorobkiem polskiej kinematografii widzimy spadające zwierzę, które łamie nogi i uderza głową o skały.

W filmie „Man Behind the Sun” ma miejsce czterominutowa scenę, w której żywy kot jest zjadany przez setki wygłodniałych szczurów. „Wiem, że na Zachodzie ludzie kochają zwierzęta, ja również je lubię. Jednak dla mnie jako reżysera, ta scena ma znaczenie – od was zależy jego odkrycie” – uzasadniał realizację tej sceny reżyser filmu, T.F.Mous. Podczas kręcenia filmu „Flisacy” węgierska reżyserka Judith Elek poleciła posmarować łatwopalną substancją czternaście owiec, po czym filmowała palące się żywcem zwierzęta. Czy sztuka może usprawiedliwiać takie traktowanie zwierząt? We włoskim filmie „Cannibal Holocaust”, na potrzeby jednej ze scen aktor zabija prawdziwą małpę. Jakby tego było mało, scena musiała zostać powtórzona, w konsekwencji czego życie musiało poświęcić kolejne niewinne zwierzę. Za zabicie kilku zwierząt na potrzeby filmu reżyser Ruggero Deodato został pociągnięty do odpowiedzialności karnej, zaś projekcja filmu została zakazana w kilku krajach, ze względu na drastyczność tych scen.

Przykładów, gdzie zwierzęta płacą najwyższą cenę na potrzeby kinematografii jest mnóstwo. Czy twórcy filmowych obrazów musieli uciec się do poświęcenia życia prawdziwych zwierząt? Czy sztuka była w tym wypadku wystarczającym powodem, usprawiedliwiającym zadawanie cierpienia i zabijanie. Wydaje się, że dla widzów nie ma znaczenia, czy ogląda obraz śmierci prawdziwego zwierzęcia, czy też przygotowanego na potrzeby filmu manekina lub realistycznej makiety stada owiec. Technika filmowa dysponuje narzędziami obróbki komputerowej, które pozwalają na dalece realistyczne ukazywanie tego typu obrazów. Co zatem uzasadnia obraz z węgierskiego filmu „Álszent, w której oglądamy scenę utopienia żywego kota? Na filmie widać jak ręka mężczyzny przytrzymuje silnie młode zwierzę, które szarpie się, próbując się wydostać, po czym z braku powietrza poddaje się i dryfuje na dno. Jakimi przesłankami kierował się reżyser decydując się poświęcić bezbronne zwierzę? Trudno w takiej sytuacji dać wiarę, że zrealizowanie tego obrazu było niezbędne dla właściwej wymowy filmu.

Pojawiają się pytania o granice sztuki. Trudno na nie obiektywnie i jednoznacznie odpowiedzieć. Można spróbować ugryźć temat od strony prawnej – czy sceny znęcania się nad żywą istotą, obserwowane na ekranie i deskach teatralnych, są legalne? W Polsce pokazywanie takich scen reguluje Ustawa o ochronie zwierząt, która w art.17.6 mówi: ” Zabrania się propagowania lub upowszechniania drastycznych scen zabijania, zadawania cierpienia lub innej przemocy, ze strony człowieka, której ofiarami są zwierzęta, chyba że sceny te mają na celu napiętnowanie okrutnego zachowania wobec zwierząt.” W kolejnym artykule tejże Ustawy mowa o tym, że zwierzęta wykorzystywane w celach widowisk i filmów wymagają nadzoru państwowej służby weterynaryjnej.

W nieszczęsnym przedstawieniu we Wrocławiu artyści posiadali zgodę inspekcji weterynaryjnej na zabicie homara. Czy zatem można uznać, że działanie hiszpańskiego performera jest usprawiedliwione? Oczywiście nie, bo rzecz rozgrywa się o emocje widzów, subiektywny odbiór oparty o nasze poczucie estetyki, ocenę w kategoriach etycznych, a tego za pomocą prawa ocenić się nie da.

– Sztuka powinna mieć swoje etyczne granice. Zabijanie i torturowanie zwierząt w imię wolności artystycznej jest zwykłym sadyzmem i wynaturzeniem – czytamy na stronie internetowej Filipa Barche, inspektora ds. zwierząt, który na swoim koncie ma liczne interwencje w sprawach złego traktowania zwierząt, w tym ich zabijania ze szczególnym okrucieństwem. – Takie sprawy nie powinny nigdy mieć miejsca. Tego typu zachowania powinny być surowo karane i napiętnowane.

Uzyskanie prawnej zgody na wykorzystywanie zwierząt w przedstawieniach czy scenach filmowych, nie zmienia faktu, że praktyki zadawania bólu lub uśmiercania zwierząt budzą przede wszystkim ogromne kontrowersje. Takie sceny złoszczą i niepokoją widzów, bo używa się tych, którzy wyboru nie mają i nie mogą zaprotestować. I nie ma tu znaczenia, czy odbywa się to w imię sztuki, czy dotyczy jakiejkolwiek innej dziedziny życia, gdzie człowiek decyduje o życiu, cierpieniu i lęku zwierząt.

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl