Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Ryby z niektórych rejonów Morza Bałtyckiego są skażone związkami chemicznymi produkowanymi przez przemysł, wynika z najnowszego raportu „Czysty Bałtyk w zasięgu REACH”, sporządzonego na zlecenie WWF, międzynarodowej organizacji ekologicznej. Według szacunków w latach 1980-90 wraz z rybami bałtyckimi trafiło na nasze stoły m.in. prawie 350 kg PCB, toksycznego związku wykorzystywanego do produkcji kondensatorów. Związek ten, jak wykazały badania, może wywoływać raka, zaburzać pracę mózgu, serca, nerek, układu odpornościowego i rozrodczego. Właśnie dlatego w 1995 roku Szwedzki Urząd ds. Żywności zalecił, aby kobiety w ciąży całkowicie wyeliminowały ze swojej diety bałtyckie śledzie i łososie.

Każdego dnia do Bałtyku trafiają ogromne ilości syntetycznych związków chemicznych, wykorzystywanych w produktach codziennego użytku. Większość z nich nie została nigdy przebadana pod kątem bezpieczeństwa dla zdrowia. Ze względu na uwarunkowania geograficzne, Morze Bałtyckie jest ekosystemem bardzo podatnym na skażenia. Zachodzi w nim bardzo mała wymiana wody, ponieważ Bałtyk jest połączony z Oceanem Atlantyckim tylko przez wąskie cieśniny. Oznacza to, że ta sama woda pozostaje w naszym morzu przez 25-30 lat, wraz ze wszystkimi zawartymi w niej zanieczyszczeniami. Dodatkowo sytuację pogarsza fakt, że Bałtyk jest morzem zimnym, co powoduje, że biodegradacja chemikaliów zachodzi w nim znacznie dłużej niż w cieplejszym środowisku. Dlatego też stężenia szkodliwych substancji są w nim znacznie większe niż w innych wodach świata. Na przykład skażenie śledzi polibromowanymi środkami zmniejszającymi palność (PBDE, stosowanymi przy produkcji sprzętu elektronicznego czy pianki poliuretanowej wykorzystywanej powszechnie w meblach i tapicerce) jest pięćdziesiąt razy większe w Morzu Bałtyckim niż w Atlantyku. Związki perfluorowane (szeroko stosowane w materiałach wodoodpornych, w niewchłaniających tłuszczu pudełkach na pizzę czy frytki, ubraniach, dywanach i teflonowych patelniach) podobnie jak PBDE znalezione zostały ostatnio w organizmach orłów bielików, nurzyków, troci wędrownych, łososi, dorszy, fląder, morświnów i fok. Okazuje się także, że w latach dziewięćdziesiątych znacznie wzrosło stężenie związków perfluorowanych w wątrobie orłów bielików żyjących w Polsce i Niemczech.

Prawo dziurawe jak rybacka sieć

Zdaniem Ireneusza Chojnackiego, dyrektora WWF Polska, obecne prawo Unii nie jest w stanie zapewnić ani nam, ani środowisku, w którym żyjemy wystarczającej ochrony. Raport „Czysty Bałtyk w zasięgu REACH” wskazuje, że nowe rozporządzenie Unii Europejskiej dotyczące kontroli substancji chemicznych mogłoby poprawić stan wód Bałtyku. Właśnie trwają prace nad stworzeniem nowego prawa Unii Europejskiej, które zapewniłoby lepszą ochronę przed toksycznymi substancjami. Zaproponowany projekt rozporządzenia REACH postuluje centralną rejestrację wszystkich związków chemicznych produkowanych w ilości większej niż tona rocznie, specjalistyczną ocenę ich bezpieczeństwa oraz zastępowanie substancji niebezpiecznych innymi, o mniejszym zagrożeniu, albo ich dokładny monitoring. Niestety, przemysł chemiczny stanowczo przeciwstawia się wprowadzeniu surowszej kontroli nad produkcją chemikaliów. Lobbyści wielkich koncernów prowadzą bezpardonową walkę, aby jak najbardziej osłabić REACH, tłumacząc to wysokimi kosztami. Tymczasem, jak szacuje Nordycka Rada Ministrów, skupiająca przedstawicieli rządów państw skandynawskich, koszt wprowadzenia tego rozporządzenia to jedynie 0,06 proc. rocznych dochodów branży chemicznej.

Lepiej, czyli gorzej

Pomimo że raport jest syntezą prawie 100 dokumentów agend Unii Europejskiej, konwencji HELCOM oraz publikacji naukowych, w tym polskich (m.in. badania prof. Jerzego Falandysza z Uniwersytetu Gdańskiego), przeszedł w naszym kraju bez większego echa. Morski Instytut Rybacki i Ministerstwo Rolnictwo i Rozwoju Wsi podały w wątpliwość przedstawione w nim dane. Stwierdzono, że problem zawartości w rybach szkodliwych substancji został wyolbrzymiony. Morski Instytut Rybacki w Gdyni, odnosząc się do raportu WWF, skupia się na grupach związków chemicznych, które sam monitoruje, takich jak np. kadm, ołów, pestycydy. Rzeczywiście odnotowano pewien postęp w redukcji zanieczyszczenia metalami ciężkimi czy pestycydami, co zaowocowało odrodzeniem się populacji ptaków drapieżnych (np. orła bielika) zamieszkujących wybrzeże Bałtyku. Ale organizmy żyjące w Bałtyku nadal są narażone na kontakt z ciągle nowymi chemikaliami. Ma to bardzo negatywny wpływ na ich zdrowie, a w efekcie na przetrwanie całych populacji. W ostatnich latach drastycznie spadła zdolność rozrodcza u foki szarej i obrączkowanej. Podobnie zaburzenia płodności wykazują takie gatunki jak: łosoś atlantycki, troć wędrowna czy dorsz. Wiele z tych organizmów cierpi na skutek zmian nowotworowych i osłabienia układu odpornościowego. Jest to wynikiem m.in. zatrucia Bałtyku związkami niemonitorowanymi, dla których poziomy skażenia nie zostały jeszcze określone. Są to np. bromoorganiczne substancje uniepalniające czy perfluorowane związki alifatyczne. Pomimo że chemikalia te mają właściwości bardzo podobne do toksycznego PCB, zgodnie z obowiązującymi przepisami ich zawartość w rybach nie jest monitorowana.

Na własne ryzyko

Morski Instytut Rybacki stwierdził jednak, że w 10 proc. przebadanych próbek pochodzących z ryb złowionych w polskiej strefie połowowej poziom trujących dioksyn przekraczał unijne normy. Z tego powodu skażone ryby bałtyckie poławiane przez Szwecję i Finlandię nie mogą być sprzedawane na rynki Unii Europejskiej. Pomimo skażenia ryby te mogą być sprzedawane na rynek wewnętrzny tych krajów, jednakże konsumenci są w sposób otwarty i przejrzysty uprzedzani o ryzyku związanym ze spożywaniem ryb oraz informowani o zalecanym poziomie konsumpcji, który pozwala to ryzyko zmniejszyć.

Dr Lucjan Szponar, z-ca dyrektora ds. Bezpieczeństwa Żywności i Żywienia, Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie:
– Ryby, głównie morskie, są niezastąpionym źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych omega 3, potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. Spożycie ryb dwa, trzy razy w tygodniu całkowicie zabezpiecza nas przed ich niedoborem. Niepokojące są doniesienia o obecności zanieczyszczeń substancjami szkodliwymi dla zdrowia w produktach morza. Myślę jednak, że zjedzenie porcji ryby raz w tygodniu przy obecnym poziomie zanieczyszczeń nie powinno stanowić zagrożenia dla zdrowia. Niedobory kwasów omega 3 można uzupełnić spożywaniem tranu lub poprzez przyjmowanie dostępnych w aptekach preparatów zawierających kwasy omega 3. Taka suplementacja zmniejsza ryzyko zachorowania wskutek obecności w mięsie ryb substancji szkodliwych dla zachowania zdrowia.

Źródło: Renata Krzyszkowska, Przewodnik Katolicki (07/2005)