kompletnie już się pogubiłam
mianowicie moja historia przedstawia się tak, że na początku tego roku przeszłam na wegetarianizm
wszystko fajnie i ładnie, ale złożyło sie tak że odrzucenie mięsa pokryło się z początkami ED
z początku unikałam jedzenia jak ognia (jedząc po 500kcal i nazywając to wszystko "zdrowym odżywianiem") i wszystkiego co ma cukier, doprowadziłam organizm do hipoglikemii , a w efekcie niepohamowanego apetytu na wszytko co słodkie(w ciagu godziny potrafiłam "upchnąć" w siebie po kilka drożdżówek i batonów, ciastka kupowłam na kilogramy), a wiec żeby nie przytyć wymiotowałam to co zjadłam
tak zaczęły sie kompulsy czyli "jak dużo możesz zjeśc w jak najkrótszym czasie" czyli np. w ciagu dwóch godzin bochem chleba z dodatkami, pół kilo makaronu, 2 paczki musli z mlekiem, i ogólne czyszczenie lodówki do tego momentu aż nie będę miała siły wstać, a jak sie trochę przetrawi to wszystko od początku - -na jedzenie szło mi wówczas po 50-70 zł dziennie nie licząc tego co było w domu
oczywiście mam uznała ze to wsytstko przez to że nie jjem mięsa, a ja chciałam wyjść z tego bagna więc nie widząc już nadzieji zaczęłam jeśc te nieszczęsne ryby
🙁 co prawda wróciłam do prawidłowej wagi ale nadal jadłam słodycze potem je zwracając
a teraz kiedy sytuacja już wróciła do normy (przynajmniej ze strony jadłospisu, dlatego to "wyjscie z choroby" w tytule jest w cudzysłowiu) znowu chciałam zrezygnować z ryb, ale mama kategorycznie się nie zgadza i mówi że nie pozwoli mi odrzucić mięasa znowu
próbowałam jej tłumaczyć, ze ten kawałek ryby nie uchroni mnie od ewentualnych nawrotów ED, bo to nie ma ze soba nic wspólnego, ale ona nie rozumie i ciągle powtarza że chyba nie chce znowu przez to przechodzić
źle się czuję jedząc mięso i nie odpowiada mi obecna sytuacja
tłumaczę tłumaczę i nic, a wszyscy lekarze u których byłam w tym czasie (pediatra,ginekolog,dietetyk, a nawet psycholog)mówią że odrzucenie mięsa jest zdrowe i dobre dla organizmu
może ktos prechodził przez coś podobnego lub wie jak wytłumaczyć rodzicom, że sa to dwie oddzielne sprawy? ja już nie wiem jakim jezykiem przemawiać, bo wszystko "jak grochem o ścianę"
wiem ze temat o którym pisałam z początku przyjemny nie jest i niektóre osoby moga sobie nie życzyć czytania takich rzeczy, więc jeśli to temat nie na to forum lub treśc kogoś razi proszę o usunięcie !
[edytowane 23/7/2007 przez martyna3]
Nie wiem, co Ci doradzić. Przykro, że Twoja mama nie rozumie, że ED nie ma nic wspólnego z wegetarianizmem, że to choroba... Najlepiej, gdyby jej to wytłumaczył ktoś kompetentny, ale też nie wiem, kto, bo lekarze często tkwią w takich samych średniowiecznych schematach...
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
przykre...
tez cos o tym wiem (ja mam anoreksje i moze cos z ortoreksji)
nie zgodze sie, ze wegetarianizm nie mial nic do ED - przynajmniej nie do konca
sama napisalas, ze przejscie na wegetarianizm 'pokrylo sie z poczatkani ED'
moge powiedziec ze swojego doswiadczenia, ze ja z pewnoscia przeszlam na weganizm, zeby jakos ladnie wytlumaczyc zawezenie swojego jadlospisu i tym samym nie byc niejako zmuszana do jedzenie duzej ilisci, lub produktow ktore sa 'niedrowe' albo 'kaloryczne'
moze tez tak sie oszukujesz...?
ale teraz, z perspektywy jestem juz swiadoma tego i moge powiedziec, ze nawet jesli wtedy wybor weganizmu mial tylko taki cel to jest on czyms dobrym co mi zostanie moze z mejej choroby...
zrozum tez swoja mame - boi sie, ze znou zaczeniesz ograniczac jadlospis i mniej jesc.
"wszyscy lekarze u których byłam w tym czasie (pediatra,ginekolog,dietetyk, a nawet psycholog)mówią że odrzucenie mięsa jest zdrowe i dobre dla organizmu"
Na pewno problem nie tkwi w odzywianiu tylko w Tobie samej. Skoro piszesz ze bylas u psychologa to dobry psycholog powinien wiedziec jakie podloze maja Twoje zaburzenia. Moze bylas u zlego psychologa. Najczesciej nasze zaburzenia sa zwiazane z jakimis przezyciami ktore blokuja nasze naturalne odczuwanie rzeczywistosci.
Osobiscie bym radzil porozmawiac z dobrym psychologiem.
Tylko zycie poswiecone innym warte jest przezycia....
Obłudna, chodzi mi raczej o to, że wegetarianizm nie jest PRZYCZYNĄ choroby i jedzenie mięsa nie uleczy nikogo z ED.
A co do psychologów - nawet najlepszy psycholog nie jest w stanie wyciągnąć kogoś z zaburzeń, a też nie zawsze wie, co jest przyczyną. Leczenie jest długie, żmudne, trudne, nie zawsze udane i przede wszystkim - wymaga zaangażowania ze strony pacjenta, bo bez tego ani rusz.
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
Lily - wiem, nie pisalam odnosnie twojej wypowiedzi ;]
na dobrego psychologa trudno trafic...
ja akurat sie ciesze, bo z tego co slysze o tym przez ile terapii przeszly niektore dziewczyny i ze nic im nie daly to az strach - a ja u pierwszego znalazlam to co trzeba bylo
martyna - moze najpier pomysl o wyzdrowieniu, bo sama pszesz, ze wcale z tym nie jest tak do konca dobrze na razie ;]
ale sadze tez, ze jesli jest sie juz na drodze do zdrowia, jesli sie jest pewnym, ze ed to badziew z ktorego chce sie NA PRAWDE wyjsc to mozna byc nawet frutarianinem i to nie przeszkodzi...
Bartekd, to nie takie proste.
Owszem - nie wcisną, ale
[b] po pierwsze: [/b]będzie to powód do kłótni. Sama już jestem przyzwyczajona, że za każdym razem (np. gdy zapomniałam umyć naczynia) powraca temat "I ta twoja dieta mnie wykończy..."
[b] podrugie:[/b] jeśli nie będzie jeść w domu mięsa, a nie zadba o to, co powinna obowiązkowo jeść (czyli schemat: rodzice jedzą schabowego, a ja same ziemniaki), to jeszcze gorzej. A skoro nie zarabia sama, to tylko od rodziców zależy, czy będą pozwalać jej jeść wszystko co potrzebne. Tak tak, rodzice mogą być czasem perfidni i sami doprowadzić do niedoborów by ci pokazać "jaka to niezdrowa dieta".
Lily nie zgodze sie z toba co do tego ze nawet najlepszy psycholog (mialem tu na mysli psychoterepeute) nie poradzi sobie. Wiem ze sa kiepscy i sobie nie radza, sa tez dobrzy jak w kazdym zawodzie sa lepsi i gorsi. Oczywiscie najwazniejsza jest chec pacjenta i jest ona widoczna u autorki.
Tylko zycie poswiecone innym warte jest przezycia....
[b]obłudna [/b] - u mnie to było tak, ze zaczęłam się odchudzać już w pożdzierniku '06, bo ważyłam wtedy troszkę za dużo, ale to było zwykłe odchudzanie bez żadnych zaburzeń w tle..
potem naczytałam się że mięso jest niezdrowe, wszędzie się trąbi żeby je ograniczać, dodatkowo od małego uwielbiam zwierzaki i wiele razy myślałam o odrzuceniu mięsa..więc myślę że jednak te dwie sprawy o których mówimy to dwie zupełnie inne historie...
[b]bartekd[/b] - -odpowiedź na swoje dywagacje masz w wiadomości od 'Ktosiek' a takie złote rady radzę ci zostawić da siebie
a co do psychologa - to bardzo dobry specjalista i wizyty tam naprawde mi pomagają, ale nie ma to jak wsparcie rodziny
[b] Lily[/b] - zgadzam się i staram się zmienić moje nastawienie, o czasem czuję że jest mi wszystko jedno czy będe zdrowa czy nie..
[b]e-anandas [/b] - -psycholog sam z siebie nie wie co jest przyczyną, najważniejsze to opisać mu wszystkie szczegóły ze swojego życia, co jest trudne, wtedy może się domyślać i próbować coś zaradzić...tak to wygląda z mojego punktu widzenia
a mamę rozumiem, wiem ze to z troski, ale własnie ta troska bez względu na to, czy ta osoba jej potrzebuje czy nie, nie jest zbyt dobra
po przeczytaniu waszych wypowiedzi postanowiłam porozmawiać z mamą po raz setny, pójdziemy razem do psychologa i może lekarza się posłucha..bo jak nie to już nie wiem 🙁
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja