Czyta, czyta...
Co prawda dyskusja odbiegła od jego stricte kulinarnego charakteru ale rekompensujecie to ciekawą rozmową. Macie moje błogosławieństwo :red:
Kochany Admin :heartpump: Wiedziałam, że tak odpowiesz 🙂 WD mi powiedział!
Płynnie przechodząc do tematu żartów na wieczór oraz pesymizmu od rana i komu co lepiej wróży, chciałabym uczynić małe wprowadzenie. Otóż według jednych klinicystów osoby zdrowe psychicznie to realiści, a osoby cierpiące na depresję to pesymiści. Jednak inni klinicyści wysunęli ciekawą hipotezę - mianowicie, że osoby zdrowe psychicznie to optymiści, a cierpiące na depresję - realiści.
Nawiasem mówiąc((((((((((((((((((((((((((((unj depresji nie ma:) ))))))))))))))))))))))))))
podskoczyć i nie trafić w ziemię
Oj, gdybym był pesymistą, powiedziałbym: "nikt tego nie czyta i basta!" lecz moje niewyczerpane pokłady optymizmu dostrzegły, że przecież my jesteśmy dla siebie publicznością 🙂 Czyż to nie wspaniałe? Luuuuuudzie! Świat jest piękny! 😉
...ękny! ...ękny! ...ękny! 🙁
((((( (( (( (((( deprecha jest taka wegetariańska... (to tak a'propos rozmowy w Alibi)
Ja mieszkam koło Ostródy. Może ktoś zna jakieś bary wegetarianskie z tych okolicach...????!
Kiedyś w Elblągu GreenWay był ale już się chyba zmył... może jest tam już lokal pod inną nazwą? A może nie! Fajnie by ktoś to sprawdził. Może zorganizujesz sobie wypad "przez pochylnie do wegeBaru"? 😉 Pogoda sprzyja takim wycieczkom 🙂
((((( (( (( (((( deprecha jest taka wegetariańska... (to tak a'propos rozmowy w Alibi)
Nie pamiętam 😛 (Martini Code:P)
Ale pochwalam wybór tematu: depresja a wegetarianizm. Wiele osób na tym forum skarży się na depresję, choć niektórzy mówią, że depresja była pierwsza. Pomijam oczywiście niedobory dietetyczne mogące prowadzić do depresji, bo one mogą się zdarzyć każdemu.
Wegetarianizm niesie ze sobą ból świadomości okrucieństwa świata. Myślimy o tym, skąd biorą się na talerzach schaboszczaki, sznycle i inne paskudztwa. Właściciele wspomnianych talerzy wolą o tym nie myśleć. Udostępniając nasze serca współczuciu dla istot, które tak wiele kosztuje kontakt z człowiekiem, skazujemy się niejako na ból i cierpienie. Wprawdzie pocieszamy się myślą, że COŚ robimy, ale wiemy też, że wciąż jest nas mało i niewiele możemy z tym zrobić. Poczucie bezradności często prowadzi do depresji. [b] To cud, że wszyscy na nią nie cierpimy, ot co:)[/b]
podskoczyć i nie trafić w ziemię
((((( (( (( (((( deprecha jest taka wegetariańska... (to tak a'propos rozmowy w Alibi)
Nie pamiętam 😛 (Martini Code:P)
Ale pochwalam wybór tematu: depresja a wegetarianizm.
Tego właśnie dotyczyła dyskusja w Alibi :-))))))))))))
Cóż... ciekawie wprowadziłaś do tematu. Pora więc by jakąś urzekającą historię zaserwowała nam jedna ze zdesperowanych, forumowych czternastolatek (nim na dobre strzeli sobie w łeb). My przecież pomożemy 😎 Wygramy razem dziewczynki! :thumbup:
Wystarczy przejrzeć forum, aby znaleźć wiele krwawiących serduszek. Ja sama płaczę gdy czytam o ciężkim losie krowich dzieci. Jestem matką, więc bardzo mnie to porusza.
Można by w tym temacie zadać pytanie: [b] jak my to robimy, że wszyscy nie mamy depresji?[/b] Andrzej, jak to robisz, że nie masz wegetariańskiej depresji?
podskoczyć i nie trafić w ziemię
Nie ma chyba uniwersalnego lekarstwa czy złotej rady. Każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie (dyplomata ;)) ale uogólniając, można wysnuć wniosek, iż "wegepochodne" smutki trzeba równoważyć radością płynącą z wielu innych źródeł. Smutek jest nam potrzebny równie co radość. Dzięki niemu (ściślej mówiąc: powstałemu kontrastowi) możemy móc dostrzec szczęście i pełniej się nim cieszyć. Trzeba pamiętać aby móc potrafić te stany jakoś równoważyć, bo i ile depresja zabija to nadmierna radość wypacza.
Spostrzeżenie dość ciekawe 😉 ...ale i dające się w stosunkowo prosty sposób uzasadnić. Wspólnym mianownikiem depresji i wegetarianizmu jest: wrażliwość i empatia
(w tym kontekście można zaryzykować stwierdzeniem: depresja wyższym stanem wegetarianizmu)
Stopień wrażliwości mężczyzn jest niższy (niż kobiet) stąd ich znacznie mniejszy udział zarówno w grupach wegetarian i jak i "zdepresjonowanych" 😉
Nie inaczej, Andrzeju, nie inaczej! Reasumując: istnieje wspólny mianownik depresji i wegetarianizmu, logicznie przez Ciebie wywiedziony. A dla mnie jest zadanie domowe: zbadać empirycznie, czy istnieje korelacja, czyli innymi słowy - współwystępowanie tych dwóch zjawisk. Jest to niesamowicie ciekawa kwestia i w wolnej chwili na pewno się tego podejmę.
Wnioski: wegetarianizm nie musi być przyczyną depresji, ale pewne cechy osobowości predestynują do jednego i do drugiego.
podskoczyć i nie trafić w ziemię
Kiedyś w radiu zasłyszałem opinię (której trudno zaprzeczyć), iż kobieta decydując o wyborze partnera podświadomie kieruje się potrzebą zapewnienia sobie bezpieczeństwa fizycznego lub materialnego. Wszelkie przesłanki, takie jak mądrość, błyskotliwość czy inteligencja potencjalnego "kandydata" i tak sprowadzane są przez nią do kasy... (jest mądry to będzie z tego kasa).
O, ten temat mi się dziś pod prysznicem przypomniał 😉
I śmiem zaprzeczyć!!!
Otóż, moim SKROMNYM zdaniem, kobiety poszukują przede wszystkim idealnego rozpłodnika, czyli faceta z optymalnym garniturem genetycznym. Czyli: zdrowego, bez chorób genetycznych, bez nałogów, mogących wyposażenie genetyczne zniweczyć. Kasa jest wartością drugorzędną, bo jeśli urodzi się potomek uboższy genetycznie, to nawet Bill Gates nic na to nie poradzi ze swoją kasą.
Podejmiesz wyzwanie? Zaprzeczysz?
podskoczyć i nie trafić w ziemię
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja