Nie trzeba nie myć zębów. Wystarczy, że pół godziny, godzinę wcześniej zje się coś słodkiego.
A poza tym ktoś może mieć chory żołądek na przykład lub zatoki a o brzydkim zapachu z ust nie wiedzieć bo tego się nie czuje.
Zły zapach z ust nie zawsze świadczy o braku higieny a osoba która na niego cierpi może żyć w nieświadomości.
A wiecie, to dziwne, ale mnie ostatnio strasznie wkurza nowa reklama fanty. Wiecie o ktora mi chodzi? Co takie plastikowe ludki skacza po miescie z fanta i taka durna muzyczka leci, jak tylko to slysze, a gorzej widze, to bezwarunkowo w myslach wyobrazam sobie osoby, ktore znam skaczace tak debilnie jak te ludki w reklamie 😀
[edytowane 18/6/2011 od Pocahontas]
Do szału doprowadzają mnie pseudo obrońcy zwierząt. Dotychczas tylko czytałam o takich akcjach jak odcinanie psów ze smyczy na spacerach i tym podobnych durnych próbach pomagania zwierzętom.
Wczoraj sama spotkałam bardzo "inteligiętną" parę. Przyszli do stajni popatrzeć na koniki, pooglądać zawody. W pewnym momencie zapytali mnie o mojego konia "To klacz czy ogier" zgodnie z prawdą odpowiadam, że wałach. Po wyjaśnieniu, co to jest wałach (że bez jader) pytanie "Ale był ogierem tak? Jak się urodził to był ogierem, tak ?!?" -tu już panienka podnosi głos.
"No był ogierem, każdy wałach to były ogier" odpowiadam. " Był ogierem a ty go wykastrowałaś !!!"
Dowiedziałam się, że jestem psychopatką, która dla własnej wygody okaleczyła konia, zwierzęta traktuję przedmiotowo i na pewno złamałam masę przepisów bo to jest zakazane. I to wszystko wymieszane z okrzykami "Zwierzęta maja swoje prawa" "To powinien być twój przyjaciel a traktujesz go jak własność" "Zwierzęta mają uczucia"
Aż mnie kusiło zapytać ich "A co, kochani macie dziś na obiad" ale stwierdziłam, że nie warto.
call me Amber
W tym temacie akurat się z tą panienką zgadzam... 😀 Ale Ty już o tym wiesz.
Wiem jakie argumenty masz przeciw kastracji psów, ale z końmi jest trochę inaczej.
Tu nie chodzi tylko o regulację narodzin (to też jest ważne, nie chcemy drugiej Irlandii) ale szeroko rozumianą ochronę przed rzeźnią tych już żyjących koni.
[b]eRzet [/b] chciałabym obiecać ale... obiecałam sobie, że przez pierwszy rok nie wygłoszę publicznie ani jednego słowa z wegańsko/wegetariańskiej propagandy. Za dużo się naczytałam o takich co są wege od miesiąca i brokułem wojują a potem poruta i powrót do schabowego w niesławie.
call me Amber
(...) szeroko rozumianą ochronę przed rzeźnią tych już żyjących koni.
To rzeźnie nie biorą ka(ta)stratów? 😉
obiecałam sobie, że przez pierwszy rok nie wygłoszę publicznie ani jednego słowa z wegańsko/wegetariańskiej propagandy.
No dobra, to nie namawiam. Choć obrońców zwierząt to bym gnoił jak tylko się da 😛
Strefa rokendrola wolna od Angola, środa/czwartek godzina 0.00 w radiowej Trójce
Biorą. O co mi chodzi to może wyjaśnię na hipo(!)tetycznym przykładzie.
Załóżmy, że mam konia, dajmy mu na imię Karino. Jako ogier (dotyczy to również koni wykastrowanych po czwartym lub piątym roku życia-ważne) Karino jest bardziej impulsywny i temparamentny niż wałach. Zdarza mu się ponieść ale ja sobie z tym radzę bo dobry ze mnie jeździec. Aż pewnego dnia znikam, pochłania mnie piekło, porywa ufo i nie mam nikogo kto koniem się może zająć. Rodzina musi go szybko szprzedać. Jako ogier Karino uchodzi za narowistego, co znacznie zawęża grono pt nabywców. Pośpiech i niewielka konkurencja wśród kupujących to czynniki niesprzyjające stawianiu warunków typu "ale koniecznie w dobre ręce". I pewnego dnia ostatni właściciel Karina stanie przed dylematem "rzeźnia czy może fundacja która prowadzi zajecia hipoterapii dla dzieci"? Nie muszę chyba objaśniać, że jako ogier w fundacji nie miałby czego szukać.
Nie wiem czy nie zagmatwałam...
call me Amber
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja