Na pewno łatwiej jest powiedzieć "Nie będę gotować mięsa", gdy wchodzimy w związek z kimś, relację w momencie gdy jesteśmy już wege. Gorzej jest gdy będąc już np kilka lat po ślubie, czy też gotując dla starszych rodziców przechodzimy na wegetarianizm, trudniej jest wtedy wytłumaczyć rodzinie, że nagle/ od dziś z mięsem nie chcemy mieć nic wspólnego.
Podaję swojej mamie mięsne posiłki, choć przyznaję, że ich nie gotuję (nawet nie umiem)- kupuję "gotowce" albo jestem wspomagana przez rodzinę. Na szczęście mama nie jest bardzo mięsożerna, więc chętnie zjada także wegetariańskie potrawy (zupy 100% wege), ale nie wyobrażam sobie, żebym miała niepełnosprawną osobę po ciężkim wylewie, która nie potrafi sobie zrobić samodzielnie nawet kanapki, zmuszać do przejścia na wegetarianizm tylko dlatego, że jest całkowicie ode mnie zależna!! 😡
P.S. Przez wiele lat po przejściu na wege drażniło mnie nawet używanie tych samych garnków do potraw mięsnych i wegetariańskich. Miałam (a później mieliśmy) osobną półkę w lodówce, własne noże. Cóż, życie weryfikuje wiele spraw...
[edytowane 16/7/2009 przez rubia]
Nie. Nigdy nie przygotowywałam i nie zamierzam zacząć. Gotowania uczyłam się mniej więcej w tym samym czasie co przechodziłam na wege, myślę, że może ułatwiło mi to trochę sprawę. Mam parę książek wege kucharskich i zwykle sama sobie coś z nich pichcę. Niestety mino tego iż robię normalne, podane na wieksza ilośc osób porcje, moi rodzice rzadko jedzą to co ja. Nie palą się równiez do tego by pomóc mi przygotowac mój obiad. Ale nie dlatego nie pomogłabym im przyrządzać ich potraw. Po prostu mdli mnie na zapach obrabianego mięsa, obojętnie czy gotowanego czy smażonego, ale ten zapach jest tak intensywny, że musze wtedy jak najszybciej oddalić się z kuchni. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się spotkac jakiegoś fajnego wege chłopaka 🙂 i że nie pojawi się ta kwestia w związku. Ale nawet jeśli, to myślę, że każda tolernacyjna osoba, nie będzie próbowac zmuszać mnie abym robiła coś co jest całkowicie sprzeczne z moim światopoglądem życia.
supergirl;)
Lily, oczywiście, że wegetarianizm jest zdrowszy- Ty to wiesz i ja to wiem. Ale powinien być ŚWIADOMYM wyborem, a nie czymś narzuconym z góry. Jeśli miałaś jakieś doświadczenia z osobami po wylewach, udarach (ja miałam wcześniej ojca, cierpiącego skutki udaru przez 8 lat), to wiesz, jak bardzo upokarzająca jest dla nich konieczność zrezygnowania z wielu praw i przywilejów, które tzw. zdrowym wydają się oczywistością. Jak bardzo takie osoby cierpią, gdy nagle muszą być od kogoś zależne. Jak walczą- czasem przy pomocy złości, uporu i sprawiania przykrości najbliższym- o każdy skrawek niezależności, o minimalne prawo do samostanowienia. Moja mama nie chce- i nigdy nie chciała- być wegetarianką, a ja muszę to uszanować. Dlatego: wegetarianizm: TAK, ale nie za wszelką cenę.
[edytowane 16/7/2009 przez rubia]
Ja mięsa po pierwsze przyrządzać nie umiem i nigdy nie umiałam, po drugie jeśli coś się gotuje to trzeba tego spróbować, więc dla mnie jest oczywiste że mięsa do ust nie wezmę, ani kawałeczka.
Ja dla męża czasami przygotowuję (nie, nie jestem z tego dumna), ale nie próbuję. Doprawiam "na oko". Jak będzie czegoś za mało, to sam sobie doda.
Najczęściej jednak robię obiad wege, a kolację (np. mięsną czy rybną) mąż robi sobie sam.
[edytowane 6/11/2010 przez jezynka]
To wbrew pozorom bardzo ciekawy i nurtujący temat. Ja mężowi gotowałam mięso jak mieliśmy inną sytuacje. Dziś nie mieszkamy sami tylko u mojej rodziny i musimy jeść to co wszyscy. W praktyce wygląda to tak, że mąż je mięso jak wszyscy, a ja sama sobie gotuję. Dużo rozmawiałam z nim o wegetarianizmie. (W ogóle wychodzę z założenia, że o każdej sprawię trzba dużo rozmawiać) Mąż uważa, że wegetarianie mają pyszne jedzenie i że jak chcę, to mogę mu takie gotować. A że gotować bardzo lubię, to chętnie, chętnie:-)Wiem, że on nie zrezygnuje z mięsa, ale przynajmniej będzie jadł więcej potraw wege. A kto wie, może i on kiedyś się przestawi? 🙂 Moja dwuletnia córka jest strasznym niejadkiem, ale staram się dawać jej jak najwięcej warzyw i owoców, choć nie jest to łatwe. Mam tu pytanie do mam. Czy dzieciom (głównie chodzi mi o najmłodsze dzieci) dajecie tylko potrawy wegetariańskie, czy dajecie im mięso? Wiecie...dzieci nie mają większego wyboru co dostają do jedzenia. To my decydujemy czym je karminy.
[edytowane 9/11/2010 przez Elemelek]
http://www.suwaczek.pl/cache/7333a91517.png
Ja nie przyrządzam potraw z mięsem.
Kiedy przeszłam na wegetarianizm przestałam przyrządzać mięso dla siebie i dla wszystkich. Mój partner musiał to znieść, chociaż to nie było dla niego jakoś szczególnie bolesne, bo sam chciał zostać wege i faktycznie, po jakimś czasie nim został 😉
[b][url]http://www.youtube.com/nivienne22[/url][/b] [img]http://www.suwaczek.pl/cache/0b1f6d72c9.png[/img] [img]http://www.suwaczek.pl/cache/eb4b6c60e4.png[/img]
Moja mama niej est wege i jak teraz siedzę w domu (po maturalne bezrobocie)
to zrobię mięso nie powiem, że z jakąś specjalną przyjemnością ale nie mogę jej zmusić do wegetarianizmu na szczęście jak ja nie jem mięsa to nie opłaca się prowadzić dwóch kuchni, więc spożycie zwierząt jest ograniczone
Mój mąż nie jest wegetarianinem, obiady jada w pracy. Kiedy przygotowuję wspólny obiad, dla męża zdarza się że przygotowuję mu mięso (które i tak ku mojemu zadowoleniu ograniczył i kotletami sojowymi nie gardzi 🙂 ) Znajomi są tak kochani, że na imprezy zawsze przygotowują dla mnie coś bezmięsnego 🙂
Jestem człowiekiem spokojnym i ciężko mnie rozzłościć. Przyznam się jednak, że gdy niewegetariańska część mojej rodziny przyrządza w kuchni mięso to z mych ust padają wyjątkowo ostre słowa zakrawające o słownik polskich wulgaryzmów i kolokwializmów. Po prostu nie dochodzi do mnie jak można jeść padlinę (chociaż rok temu sam ją spożywałem).
[b]Mateusz91[/b], u mnie mama tek dziwnie reaguje na to co [i]ja[/i] jem (może bez kolokwializmów, ale jej wyraz twarzy wyraża wszystko...). Nie wiem co może odrzucać w razowym makaronie, mleku sojowym (już nie mówię o smaku bo nie każdemu musi smakować). Dla niej wszystko co może mieć coś wspólnego z weg* jest okropne i tego nie tknie (chociaż gdyby pojechała do jakiegoś kraju, gdzie jada się wege potrawy narodowe i ktoś by jej to pokazał to jeszcze by się chwaliła, że to jadła). Śmieszy (?) mnie to strasznie, że tak manifestuje to swoje niby 'odrzucenie' do tego wszystkiego...
No ale nic, jak mi puszczają nerwy to jej się odpłacam z nawiązką :diablo:
Żeby nie offtopować: nie przyrządzam nikomu mięsa. Jeżeli już muszę przygotować coś do jedzenia to jest wegańsko (dla rodziców oczywiście nic, czego wcześniej by nie jedli, bo jak im to przez gardło przejdzie :rotfl: ).
[edytowane 14/7/2012 od Daiana]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja