Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

miłość do mięsożercy:(((  

Strona 5 / 6 Wstecz Następny
  RSS

Szpicelek
forumowicz
Dołączył: 12 lat  temu
Posty: 36
08/03/2012 2:47 pm  

Jak się poznałam z moim chłopakiem ograniczałam mięso do tego stopnia, ze raz na 3 miesiące średnio zdarzyło mi się zjeść rybę. Później dla niego zaczęłam jeść drób. 2-3 miesiące temu zdecydowałam że całkowicie przechodzę na wegetarianizm, plus wyeliminowanie wszelkich produktów jak najbardziej przetwarzanych etc. To się stało nie tylko ze względów etycznych, ale również duchowych (medytacja, rozwój etc). Mój chłopak jednak nie potrafi tego zrozumieć. Na początku nazwał, ze jestem dziwakiem. Nie rozumie mnie, choć cały czas zaznacza, ze bardzo mnie kocha. Najbardziej jednak zabolało mnie, gdy powiedział, że musi się zastanowić, czy chce mieć ze mną dziecko skoro ja robię jakieś eksperymenty na zdrowiu, a on nie chce by się urodziło chore... Wczoraj jeszcze raz na spokojnie mu to wytłumaczyłam. On powiedział, ze to przerasta i że to może być przyczyną rozłamu. Kończąc rozmowę, że bardzo mnie kocha. Różnimy się pod wieloma względami, ale ja go akceptuję takim jakim jest, mimo, że wiem, że się często krzywdzi przez to co je i jak żyje, ale nie chcę go ograniczać. Jak rozmawiałam z nim po raz pierwszy to aż się rozpłakał i zapytał co zrobiłam z Anią... Sytuacja jest trudna... Kocham Go, ale jeśli oboje mielibyśmy być nieszczęśliwi to muszę się zastanowić. Może tak naprawdę On wcale nie kocha mojej osoby, tylko kogoś kogo sobie wyimaginował. A ja nie chcę się poświęcać... szczególnie, ze wegetarianizm i "nowy-stary" styl życia jest moją drogą do Boga. On też jest bardzo religijny, ale w swych poglądach bardzo radykalny... Nie wiem co robić... na razie oboje walczymy. Co o tym wszystkim sądzicie? Nie poszukuje pocieszenia, ale zrozumienia 🙂

zapomniałam wspomnieć, ze jesteśmy parą od 3 lat

[edytowane 8/3/2012 przez Szpicelek]

Szpiceluś


OdpowiedzCytat
Bellis_perennis
Famed Member
Dołączył: 16 lat  temu
Posty: 3467
08/03/2012 4:54 pm  

A próbowałaś mu wyjaśnić, że wegetarianizm jest zdrowy?
Chłopak chyba nie ma zbyt otwartego umysłu co mnie martwi no ale cóż, mam nadzieję że jego podejście do diety bezmięsnej wynika wyłącznie z braku wiedzy i troski o Ciebie, może jak mu pokażesz dowody na to, że dobrze zbilansowany wegetarianizm jest zdrowy i smaczny zmieni zdanie.


OdpowiedzCytat
Szpicelek
forumowicz
Dołączył: 12 lat  temu
Posty: 36
09/03/2012 3:28 pm  

Próbowałam... on uważa że jego dieta też jest zdrowa, że warzywa są pryskane i bardziej trujące niż mięso. Tłumaczyłam, ze tu chodzi też o co innego niż o "trucizny", które wiadomo jaka jest prawda. On nie pojmuje okrucieństwa na zwierzętach. A najgorsze jak kiedyś byśmy chcieli mieć dziecko. Już wiem, ze jest przeciwny mojemu punktowi widzenia mimo, ze pokazałam mu fora, dzieci wegetarianie od urodzenia, że są zdrowe, ze osiągają sukcesy sportowe etc... nic się nie da wytłumaczyć. Że człowiek ma długi przewód pokarmowy przez co mu mięso gnije w jelitach. No nic nie dociera... Nawet zaczęłam się zastanawiać czy może to nie jest zwyczajna forma kontroli mojej osoby. On jest bardzo religijny i ogólnie różni się jego punkt widzenia na rodzinę, że są bardziej damskie i męskie obowiązki domowe etc... nie wiem dlaczego martwi mnie to... boję się, że On po prostu dyskryminuje ludzi ze względu na płeć, dietę, wyznanie... (jest katolikiem, bardzo radykalnym- ale z seksem też robi wyjątek-hipokryzja). Nie wiem co robić, bo Go kocham...

Szpiceluś


OdpowiedzCytat
cienkun
rada starszych
Dołączył: 13 lat  temu
Posty: 2718
09/03/2012 3:32 pm  

Ej, czy w ostatnim czasie już tu nie było prawie identycznego tematu, czy ja mam dejavu?
Poszukaj, tam padło dużo pomysłów jak pamiętam.


OdpowiedzCytat
CutthroatBitch
bywalec
Dołączył: 13 lat  temu
Posty: 317
09/03/2012 4:05 pm  

Myślę, że problem tylko częściowo dotyczy wegetarianizmu. Bardziej (wg mnie) chodzi tu o przewagę emocjonalną. Co by nie mówić, w większości związków nie ma równowagi uczuciowej, zawsze jest strona zdobywająca i zdobywana. I w waszym związku wygląda na to, że to Ty jesteś bardziej zależna emocjonalnie od niego niż on od Ciebie.
Może najpierw spróbuj odwrocić te relacje. Kiedy będziecie rozmawiać o przyszłości, dzieciach itp powiedz tak: "Wiesz, nie wiem czy będę chciała mieć z tobą dzieco, bo obawiam się, że będziesz je karmił mięsem i wychowasz niezgodnie z moim systemem wartości."
Twoje spostrzeżenia co do jego uczuć są słuszne, raczej nie kocha Ciebie, ale swoje wyobrażenie o Tobie.
A po tym fragmencie:

Nawet zaczęłam się zastanawiać czy może to nie jest zwyczajna forma kontroli mojej osoby. On jest bardzo religijny i ogólnie różni się jego punkt widzenia na rodzinę, że
są bardziej damskie i męskie obowiązki domowe etc... nie wiem dlaczego martwi mnie to...
boję się, że On po prostu dyskryminuje ludzi ze względu na płeć, dietę, wyznanie...

mam ochotę napisać "uciekaj"
Szczerze mowiąc, nie bardzo widzę przyszłość dla tego związku. Nie dlatego, że Ty jesteś wege a on nie (bo takich par jest wiele i są szczęśliwe) ale dlatego, że chłopak za bardzo stara urobić sobie Ciebie na swoją, nomen omen, modłę.

call me Amber


OdpowiedzCytat
anhydraza
świeżaczek
Dołączył: 12 lat  temu
Posty: 3
14/03/2012 5:39 pm  

Też żyję z mięsożercą i nie mam z nim problemu. Nie pouczał mnie nigdy, nie urządzał głupich pogadanek, nie stawiał warunków itp. Mało tego! Sam mi robi wegetariańskie obiadki 😀 I sam też je szama, no i szama to co ja zrobię. W sumie jak zobaczył jakie jest bogactwo kuchni jarskiej i jaka jest dobra, to stwierdził, że mógłby sam wyrzec się mięsa. Ale powiedział, że to dla mnie. A ja nie chcę żeby to było dla mnie, tylko dla zwierząt, więc mu powiedziałam, aby tego nie robił 😛 I go nie naciskam ani nie uświadamiam. Ma tylko zawsze zęby myć po zjedzeniu mięsa zanim sie zabierze za całowanie mnie 😉 No i nie zmuszać mnie do wysmażania produktów mięsnych :S

Dzieci nie planujemy jeszcze, że łohohoho w najbliższym czasie. Ale nawet jeśli, to raczej nie będę taką matka, co to będzie wyrywać dziecku kotleta niesojowego. Wolałabym aby moje dziecko samo podjęło decyzję jak podrośnie, ja mu tylko pokażę możliwości. Więc kłócić się raczej nie będziemy o to.


OdpowiedzCytat
Szpicelek
forumowicz
Dołączył: 12 lat  temu
Posty: 36
19/03/2012 4:10 pm  

Zaczął się interesować wegetarianizmem i dał mi na razie święty spokój. Ogólnie zastanawiam się czy się uda nam pogodzić, bo przy okazji wyszło, ze w wielu kwestiach mamy inne zdanie- na tyle różne, że inaczej sobie wyobrażamy wspólne życie. Na razie na szczęście nie muszę się na nic decydować a co postanowimy kiedyś czas pokaże. :red:

Szpiceluś


OdpowiedzCytat
kazik84
bywalec
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 161
24/03/2012 11:33 pm  

Dużo się zastanawiałam nad taką sytuacją jak Twoja. Zresztą jak widać z tego wątku byłam w troszkę podobnej. Myślę, że związaek między wege i mięsożercą może być udany. Ale tylko pod warunkiem, gdy ludzie potrafią ze sobą rozmawiać, nie próbują narzucać drugiej stronie swoich poglądów. Chyba największym probleme jest różnica w wartościach, bo wtedy każda ze stron próbuje tą drugą przekonać do swoich.


OdpowiedzCytat
Petite
rozmówca
Dołączył: 12 lat  temu
Posty: 95
28/03/2012 11:04 pm  

Jestem z mięsożercą od 3 lat 🙂 Na początku było ciężko, pytania typu "Kiedy zaczniesz jeść mięso?" i dogadywanie. A że mieszka na wsi, to jego znajomi byli jeszcze gorsi. Niby się mówi o wegetarianach, że są agresywni wobec mięsożerców, a ja na swojej skórze doświadczyłam czego innego. Nigdy nikomu niczego nie narzucałam, w ogóle się nie odzywałam, a oni za wszelką cenę chcieli mi uprzykrzyć życie i pokazać swoją "wiedzę ludową" o odżywianiu, czyli że od niejedzenia mięsa się umiera 😀

Matce mojego chłopaka też to strasznie nie pasowało, bo wyznaje kuchnię typowo staropolską, czyli: dużo, tłusto, słono i mięso TRZEBA wsadzić do wszystkiego, ona nawet spaghetti nie zje bez kilograma świni.

I jako że zawsze mu robię śniadania to musiałam się przyzwyczaić do dotykania rzeczy, które wcześniej budziły moją odrazę (wypapranie się w smalcu, sama przyjemność 😀 ). Ale z biegiem czasu okazało się, że mój mężczyzna zaczął się żywiej interesować sprawami żywienia i dostrzegać, jakie świństwa przyrządza jego mama. Dawniej on jadł jej obiad, a ja robiłam dla siebie, a teraz ona robi dla siebie, a ja gotuję dla niego. Zaczął jeść brokuły, cukinię, bakłażany, ryż, kaszę, jajka, nawet pasztet sojowy mu posmakował 😀 Odpowiada mu to, że daję mało soli i moje posiłki nie są tłuste.

Nawet mnie broni przed teściową 🙂
"-Czemu ona nie zje rosołu?
-BO JEST NA MIĘSIE, ILE RAZY MAM CI TO POWTARZAĆ?
-Przecież jak zje trochę to się jej nic nie stanie"

i wspólny facepalm 😀


OdpowiedzCytat
Arnika
początkujący
Dołączył: 12 lat  temu
Posty: 6
10/06/2012 7:02 pm  

Mój narzeczony też nie jest wege i również pochodzi ze wsi, ale mam to szczęście, że interesuje się zdrowym odżywianiem i chętnie wprowadza je w życie. Kiedy jesteśmy u siebie w domu i ja gotuję wówczas zajada się moją kuchnią, ale kiedy jedziemy do jego rodzinnego domu niestety schabowy wygrywa, choć mam nadzieję,że to tylko kwestia czasu i póki co cierpliwie czekam 🙂

Wegetarianizm, koty, psy


OdpowiedzCytat
sublime86
bywalec
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 361
24/03/2014 10:04 pm  

Witajcie! Całe wieki mnie tu nie było (brak czasu się tu dawał we znaki w każdej mozliwej postaci: praca, doktorat, wyjazdy różnorakie ;/).
Piszę, ponieważ mój problem wynika z mięsożerstwa chłopaka. Przez długi czas (a jestesmy ze soba trzy lata) tolerował moje "dziwne" nawyki żywieniowe, choć moje posiłki nie zawsze przypadały mu do gustu (dodam, że nie gotuję dań mięsnych poza rybnymi- tutaj robię wyjątek)

Mam oczywiście sporo opcji dań "na szybko", bo nie zawsze jest możliwość spędzania kilku godzin nad wykwintną potrawą (wymawiam się też pracą, ale M. twierdzi, że wiele osób, które pracują jeszcze więcej niż ja, są w stanie zdziałać w kuchni cuda).

Do dań "expresowych" (przygotowywanych naprędce) zaliczam np.:

-szpinak z dodatkiem ziemniaczków, makaronu pełnoziarnistego czy nawet pieczywa, do tego świeże warzywka i np. jajka sadzone,
-sałatki na bazie zieleninki, pomidorów, sera feta etc,
-gulasze warzywne na bazie cukini, papryki z dodatkiem kasz, ryżu (pół godzinki zwykle wystarczy;)
-"pasty" na bazie warzyw strączkowych zjadane z w/w dodatkami

Oczywiście przy takich "szybkich" daniach nie zawsze jest możliwość pomyślenia o wszystkich składnikach odżywczych, witaminach i mikroelementach.

M. uważa, ze moje dania są zbyt "papkowate" i bylejakie. Myślę też, że uraziło go, że kilka razy nie zjadłam przygotwanego przez niego bezmięsnego obiadku.
Przyznaję się bez bicia, ze tak było i że wymówiłam się wtedy tym, że zjadłam w pracy i że jestem zmęczona etc.

Podobne pretensje wynikają tez z faktu, że do posiłków dokładam sobie często "swoje trzy grosze" : soczki, jogurty, pokrojone warzywka lub owowce
Tłumaczę się zawsze tym, że potrzebuję się "dowitaminizować", ale niestety to też jest traktowane jako moje kaprysy ("zamiast jadać tego co wszyscy, wymyślam jakieś cuda i niewidy").

Oprócz niejedzenia mięsa nie jem też cukru (same owoce i warzywa) a po posiłku zawsze jakis jogurcik naturalny albo kefirek
(często odczuwam coś a la zakwaszenie organizmu, więc nabiału spożywam więcej niż statystyczny obywatel;/)

Moje izolowanie się więc jest traktowane jako wybredność, kapryśność i widzimisię 🙁
Przyzwyczaiłam sie niestety do jadania i pichcenia sobie sama, jako że w domu nie mogłam nigdy liczyć na bęzmięsne obiadki.
U M. rodzinne obiady to świętość. Nota bene mięsko exclusively- w końcu to obiadki po "śląsku", w dodatku przygotowywane przez mamę;)

M. zarzuca mi, że mało razem jadamy i że wynika to właśnie z mojego wegetarianizmu, stąd nie wyobraża sobie naszego mieszkania razem.
Mieszkamy póki co osobno, ale myślimy o własnym gniazdku i rodzinie. Marzą mi się wspólne obiadki jak te w sielankowych reklamach, ale, jak widać, nie jest to takie proste 🙁

Czy wy też macie podobnie? Wydaje mi się, że fundamentalnym problemem jest własnie mój wegetarianizm i jego mięsożerstwo.
Z początku nie dostrzegałam tego problemu (może też dlatego, że u mnie w rodzinie tradycja jadania razem nie była aż tak pieczołowicie kultywowana).

Teraz jednak coraz częściej dochodzą do mnie żale i pretensje oraz pytania w stylu "co będzie jak założymy rodzinę i będziemy mieli dzieci".
Nie chcę rezygnować z wegetarianizmu, ale zastanawiam się jak najlepiej rozwiązać te drobne scysje, które powstają u nas na tle żywieniowym.
Zaproponowałam sporządzenie listy dań (przykładowo 20 wariacji obiadów), które podpasowałyby nam obojgu i wybieranie w danym dniu tego, na co najbardziej mamy ochotę

Póki co widujemy się raz, dwa razy w tygodniu. Nawet wtedy jednak M. często jada w domu, bo przyjeżdża późnym popołudniem i woli najeść się u mamy z obawy, że u mnie będzie głodował.

Macie moze jakieś jakieś własne doświadczenia oprócz tych wspomnianych przez mnie?

Czasami mam wrażenie, że naprawde jestem inna i czuję się jak "niechluj" (bo nie spędzam wystarczająco dużo czasu w kuchni, tylko jadam byle co:/)
pozdrawiam! 🙂


OdpowiedzCytat
Fatty
weteran forum
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 2286
24/03/2014 11:10 pm  

a po posiłku zawsze jakis jogurcik naturalny albo kefirek
(często odczuwam coś a la zakwaszenie organizmu, więc nabiału spożywam więcej niż statystyczny obywatel;/)

z tego co wiem nabiał z mleka krowiego zakwasza, więc sama dokładasz drwa do ognia 😉

"co będzie jak założymy rodzinę i będziemy mieli dzieci".

każde będzie jadło co innego 😛 Chociaż z tej relacji zapowiadacie się na takich , którzy będą się spierać o menu malucha.

Tak czytam i wydaje mi się, że to może nie o jedzenie tu chodzi? Wszak jedzenie, to... w gruncie rzeczy pierdoła. Może zgrzyta gdzie indziej ?

Białowieska się Puszcza.


OdpowiedzCytat
Lily
 Lily
Famed Member
Dołączył: 19 lat  temu
Posty: 4163
24/03/2014 11:32 pm  

No właśnie, przecież chyba nie o jedzenie chodzi, a o brak akceptacji dla zwyczajów czy poglądów drugiej osoby.
No bo jedzenie to tak naprawdę tylko jedzenie, jeszcze można zrozumieć, że ktoś (ja też tak robię) kogoś strofuje za jedzenie np. zbyt wielu słodyczy, bo to szkodzi, ale wytkanie, że się coś niedobrego zrobiło to po prostu nie przystoi.
A może chodzi o to, że to kobieta, wg niego, ma dopieszczać faceta kulinarnie i jeśli tego nie robi wg jego gustu, to nie jest taka jak trzeba? Rozumiem, że jesteście ze Śląska, rola kobiety jest więc chyba bardziej niż tradycyjna...
No nie wiem wspólne mieszkanie jawi mi się jako mocno zgrzytające w Waszym przypadku, a z jedzeniem dzieci to pewnie w ogóle będzie wielka afera, bo się reszta rodziny przyłączy, wszak nie możesz zmarnować im potomka 😉

http://szydelkoikoraliki.blogspot.com


OdpowiedzCytat
sublime86
bywalec
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 361
25/03/2014 1:43 am  

z tego co wiem nabiał z mleka krowiego zakwasza, więc sama dokładasz drwa do ognia 😉

Samo mleko tak, ale z tego co słyszałam (choć nie podam dokładnych źródeł;), produkty fermentowane są zalecane (może nawet nie tyle w przypadku zakwaszenia, ale też są ogólnie lepiej tolerowane przez organizm)

Tak czytam i wydaje mi się, że to może nie o jedzenie tu chodzi? Wszak jedzenie, to... w gruncie rzeczy pierdoła. Może zgrzyta gdzie indziej ?

Masz rację, wydaje mi się, że problem częściowo też tkwi w priorytetach. Na pewno chodzi też o to, ze większą wagę przykładam do pracy i studiów a sprawy domowe i obiady "odbębniam" i robię "bylejako".

A może chodzi o to, że to kobieta, wg niego, ma dopieszczać faceta kulinarnie i jeśli tego nie robi wg jego gustu, to nie jest taka jak trzeba? Rozumiem, że jesteście ze Śląska, rola kobiety jest więc chyba bardziej niż tradycyjna...

Oj tak...śląska kobieta to ideał housewife, do którego mi daleko 😉 Ze Śląska (niestety?) nie jestem, ale o rolach (tych mniej i bardziej tradycyjnych) dyskutujemy dosyć często...Wiem, że nie wymaga się ode mnie, żebym była perfekcyjną panią domu, ale żebym była bardziej zaangażowana w sprawy domowe. Forsuję tutaj stanowisko, że zaangażowanie musi płynąć z obu stron, żeby relacje były zdrowe. Rozumiemy się dobrze w innych kwestiach, więc podejrzewam, ze także w kwestii jedzenia chodzi o wypracowanie jakiegoś kompromisu...


OdpowiedzCytat
eRZet
weteran forum
Dołączył: 14 lat  temu
Posty: 1839
25/03/2014 10:39 am  

Myślę też, że uraziło go, że kilka razy nie zjadłam przygotwanego przez niego bezmięsnego obiadku.
Przyznaję się bez bicia, ze tak było i że wymówiłam się wtedy tym, że zjadłam w pracy i że jestem zmęczona etc.

To jest absolutnie niewybaczalne. Dlaczego tak? Jak już się postarał, to trzeba go było docenić.
Ja już bym więcej niczego bezmięsnego nie ugotował po czymś takim.

Strefa rokendrola wolna od Angola, środa/czwartek godzina 0.00 w radiowej Trójce


OdpowiedzCytat
Strona 5 / 6 Wstecz Następny
  
Praca