Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

mysliwi  

Strona 1 / 7 Następny
  RSS

krolowa_bona
początkujący
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 14
17/10/2006 1:49 pm  

Przyznam sie od razu... jestem w PZL... jestem jedynaczka i mojemu tacie bardzo na tym zalezalo bo on jest mysliwym od prawie 20 lat... jestem jedynym w polsce mysliwym wegetarianinem ktory nigdy nie zabil zadnego zwierzaczka. Myslicie sobie 'ja pier do co ona tutaj robi?!!! won z forum!!!' rozumiem ale chce stanac w obronie mysliwych (niektorych). Moj tato ma 47 lat, je mieso, jest doskonalym strzelcem i zwierzeta padaja 'w ogniu' nie meczy ich, nie stresuje... No niby zadne tlumaczenie. Wiele razy jechalimy na polowanie ( kurde nie lubie tego slowa) bez amunicji bo tato zapomnial, on po prostu uwelbia patrzec na zwierzeta, oddychac powietrzem przesiaknietym zapachem sosny... Dobra wracam do bronienie mysliwych (niektorych), oststniej zimy snieg byl tak wielki ( zaznacze, ze tato poluje w terenie gorzystym, bardo slaskie, klodzko, kolo lowieckie 'kuropatwa') ze nie mozna bylo w wyzsze partie gor dojechac nawet konno wiec byla uzasadniona obawa, ze jelenie zaczna umierac z glodu tak jak to mialo miejsce w innych klach gdzie wola zabijac niz karmic... Tato postanowil na plecach, worek po worku razem ze mna oczywiscie wynosic co dwa dni jezdenie na szczyty dla tych biednych jeleni, robilismy im tez przy okazji przereble zeby mialy dostep do wody, dzieki takiej postawie mojego taty oststniej zimy nie zmarl ani jeden jelonek, Kiedy zaczely sie roztopy postanowilismy pojsc na spacer zeby zbadac stan rzeki, woda byla rwaca, bardzo wysoka z ogromnymi krami. W pewnym momencie tato zobaczyl dzika ktorego porwal prad. Po chwili wypatrzylismy kilka malutkich dziczkow ktore z ledwoscia utrzymywaly ryjki na powierzchni!! Moj tato jak supermen rzucil sie do rzeki (nie znal glebokosci , no ok.150cm do 3 metrow, temp. -6) zdolal uratowac szecs malych prosiaczkow, lochy niestyty nie dalo sie uratowac bo byla zbyt wielka... Male mialy ok 3 dni bo pepowiny byly jeszcze nie zasyszone... nieslismy je pod ubraniem 6 kilometrow do auta a potem do lesniczowki, lesniczy oswiadczyl ze moze zajac sie tylko 3 wiec tato postanowil 3 zabrac dpo mieszkania (mamy w domu wyrzlice Nore...). Przez 4 miesiace mieszkalismy z 3 dziczkami dwa odynczyki i loszka, spaly z rodzicami w lozku, byly karmione bebiko co 3 godziny wliczajac noce, karmione z butelki rzecz jasna... Po 4 miesiacach tato zbudowal im na wsi ogromna zagrode z miejscem do taplania z budka do spania i drzewami zeby mogly sie czocjrac. Dzis sa szczesliwe, chodza z tata na spacery po polach na otoku sa jak psiaki:) Te 3 ktore zostawilismy u lesniczego umarly po 4 dniach...
No wiec co wy o tym myslicie...


OdpowiedzCytat
kamma
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 669
17/10/2006 3:07 pm  

Myślistwo jest wpisane w styl życia ludzi od około miliona lat. Wcześniej wiązało się z silnym poczuciem winy i odpowiedzialności za zabite zwierzę, zresztą nadal tak jest w ostatnich istniejących grupach zbieracko-łowieckich. Pilnuje się w nich, żeby żaden fragment upolowanego zwierzęcia nie zmarnował się ani nie został zbezczeszczony.
Natomiast naszą zachodnią cywilizację cechuje tak bardzo eksploatacyjne podejście do zwierząt, że jesteśmy sobie nawet skłonni wmawiać, że upolowanie zwierzęcia podkreśla naszą siłę, inteligencję i w ogóle pokazuje, jaki to człowiek jest niesamowity. Pokonał trudnego przeciwnika (nie szkodzi, że przy pomocy niewiarygodnie skutecznej i ułatwiającej ten cel broni), więc jest kimś! Z taką postawą za żadne skarby nie mogę się zgodzić.
Prawdą jest jednak, że myślistwo, przynajmniej takie w wykonaniu Twojego taty, jest o niebo lepszą metodą uzyskania pokarmu mięsnego; zwierzęta żyją w swym naturalnym środowisku, a ich śmierć przychodzi znienacka. Próbując kiedyś ustosunkować się do myślistwa czułam jednak, że coś mi w tym poglądzie zgrzyta. Teraz już wiem, co. Otóż jest pogląd, że gdyby ludzie musieli sami zabijać na mięso, to wegetarianów byłoby na świecie 90%. A myśliwy sam zabija, więc śmierć zwierząt w innych okolicznościach również nie robi na nim wrażenia. Równie dobrze mógłby pracować w rzeźni.

ALE postawa Twojego taty jest godna szacunku, jest chyba dobrą ilustracją idealnego myśliwego (jeśli nie kupuje mięsa w sklepie). Wszyscy ludzie, którzy chcą jeść mięso, powinni postępować tak jak Twój tata. Wtedy okazałoby się, komu tak naprawdę mięso jest niezbędne do życia.

podskoczyć i nie trafić w ziemię


OdpowiedzCytat
euridice
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 589
17/10/2006 4:24 pm  

postawa twojego taty jest wspaniala jesli chodzi o ratowanie tych zwierzat - jelonkow i dzikow. pozytywnie mnie zaskoczylo, ze bedac mysliwym jednoczenie je ratowal, ale, wybacz to pytanie, czy nie robil tego po to, aby miec potem do czego strzelac? czy dzikow nie mozna bylo odchowac tak, zeby potem mogly byc wypuszczone na wolnosc?

z wlasnego doswiadczenia wiem, ze mozna - zaraz po tym jak sie urodzilam moj ojciec dostal propozycje bycia lesniczym w borach tucholskich i mieszkalam tam do siodmego roku zycia. bardzo wiele sie tam nauczylam o zwierzetach, wiele widzialam. ludzie czesto przynosili malenkie sarenki - sploszona lania uciekala zostawiajac malucha w ukryciu, ale potem by do niego wrocila, ale ludzie (najczesciej grzybiarze) slyszac piski kierowali sie w miejce gdzie sarenka byla schowana, dotykali jej i zabierali, a potem przynosili nam. takie zachowanie swiadczy o niewiedzy i glupocie przynoszacego to zwierzatko, ale cos trzeba bylo z taka sarenka zrobic. wiec karmilo sie ja, ale tak zeby miala jak najmniejsza stycznosc z czlowiekiem, zadnego spania w domu etc. nie wszystkie udawalo sie uratowac - jedne byly za male, inne za bardzo stresowala taka nienaturalna dla nich sytuacja, inne mimo wszystko sie przyzyczajaly, ale kilka udalo nam sie odchowac i uwolnic, byly jak najbardziej dzikie i wolne, a tylko takie sa szczesliwe.

jesli chodzi o mysliwstwo, to uwazam, ze jest ono brutalnym, niczym nieuzasadnionym barbarzynstwem. co z tego, ze ktos strzela szybko i celnie, ze zwierze od razu ginie? nie jest tu kwestia sporna szybkosc smierci, ale jej CEL. a jako takiego NIE MA. bo dlaczego ten jelonek/dzik/ges/lis/kaczka/zajac/cokolwiek ma umierac? dla fanaberii czlowieka? zeby na scianie powiesic kolejne trofeum? juz nie sa potrzebne twojemu tacie i innym mysliwym do przezycia - nie te czasy, jak koniecznie chca miesa niech je kupia w sklepie. a pasztet z zajaca? kielbasa z dzika? a moze warto tu wziasc pod uwage cos takiego jak tasiemiec?
dla mnie nie ma usprawiedliwiania dla zabijania. przeciez to nie jest sport, to morderstwo. jak ktos lubi strzelac niech idzie na strzelnice.

sa uzasadnione przypadki kiedy zwierze trzeba zabic - np. kiedys, jak mieszklam w lesniczowce, poszlam sama do pobliskiego lasku. ide sobie, razem z naszym psem, jamnikiem, figa, patrze, a z naprzeciwka idzie lis. tak po prostu sobie idzie w moim kierunku. milam 5 albo 6 lat, tak malo, ale wiedzilam, ze to zle - normalny lis uciekalby gdzie sie tylko da, a nie szedl mi na spotkanie. nagle przypomnialo mi sie, ze slyszlam jak rodzice rozmawiali, ze w lesie jest epidemia wsieklizny. lis byl jezcze daleko, ale juz dalo sie zobaczyc, ze ma na pysku biala piane (ostatnie stadium, biedny, musial wiele wycierpiec ;/). powoli zaczelam sie wycofywac, zeby nie prowokowac go do biegniecia za mna. figa, wczesniej przyczjona, obserwujaca, pobiegla w jego strone i go pogonila, uciekl (balam sie, ze cos jej zrobi, ugryzie, zarazi, ale na szczescie nic sie nie stalo). wrocilam do domu i opowiedzialam o tym ojcu, poszedl z figa, wytropili go i byl zmuszony go zastrzelic. takie cos moge rozumiec - bylo to humanitarne - skrocenie cierpien tego chorego lisa, poza tym mogl on pozarazac inne zwierzta.

ale jesli chodzi o mysliwstwo jako takie, to powtorze jeszcze raz: [b]nie ma usprawiedliwienia dla zabijania.[/b]

animals are my friends and i don't eat my friends || GO VEGAN!


OdpowiedzCytat
marchewka2808
bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 443
17/10/2006 8:19 pm  

ja tak sie tu wtrace troche nie na temat ale zapewne słyszeliście o tym ze kilkadziesiat osób zaraziło sie kiełbasa z dzika :casstet: i dobrze im tak moim zdaniem po co żerli ja by takiego swinstwa nigdy nawet nie dotkneła a teraz sobie pokutuja w szpitalu za to i już wiecej chyba do tych pysków dziczyzny nie wezma
a Twój tata wspaniale postapił z tymi dziczkami tylko szkoda ze jest mysliwym :/

<a href=http://www.centaurus.org.pl/<img src=


OdpowiedzCytat
krolowa_bona
początkujący
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 14
18/10/2006 12:00 am  

bedac mysliwym jednoczenie je ratowal, ale, wybacz to pytanie, czy nie robil tego po to, aby miec potem do czego strzelac? czy dzikow nie mozna bylo odchowac tak, zeby potem mogly byc wypuszczone na wolnosc?
Odnosze sie do pytania nr 1; sadze ze nie a nawet jestem tego pewna bo tato nie jest selekcjonerem wiec nie moze strzelac do rogacizny ze tak sie niefachowo wyraze.
ad2; skoro mieszkalas/es w lesniczowce to powinienes/nas wiedziec ze trzeba miec dosc gruntowna wiedze, nie wspomne o srodkach zeby wychowac oseska w taki sposob aby mogl on byc potem wypuszczony na wolnosc. ponadto chyba juz wspomnialam, ze lesniczy byl zainteresowany odchowaniem tylko 3 dzikow pomijam juz fakt ze tak je odchowywal ze umarly...
prosze nastepnym razem gruntownie czytac moje wypowiedzi.
p.s. moim zdaniem zabijanie zeby jesc ma wiekszy sens niz kupowanie szitu w sklepie a smierc w ogniu jest humanitarna i dosc zblizona do natulalnej smierci np. przez wilka etc
pozdrawiam


OdpowiedzCytat
euridice
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 589
18/10/2006 12:02 pm  

prosze nastepnym razem gruntownie czytac moje wypowiedzi.

wlasnie czytam. no i wyczytalam, ze uratowaliscie dziki - to wspaniale, ale jeszcze lepiej byloby gdyby byly odchowywane tak, aby mozna bylo je potem wypuscic. wbrew pozorom nie jest to takie trudne - jak jest malenki to wiadomo, ze trzeba go np. trzymac na kolanach albo w reku podczas karmienia z butelki, ale mozna to robic np. zawijajc malenstwo w jalowa szmatke bawelniana zeby nie przesiaklo naszym zapachem, nie glaskac go, nie przyzyczajac do czlowieka, do jego glosu... a jak zwierzatko jest starsze to karmic tylko na ogdlegosc, kiedy moze juz przyjomowac staly pokarm, a kiedy nadjedzie odpowiedni dla niego czas - wypuscic. dzikie zwierzeta powinny bac sie ludzi. jedna sarna, ktora odchowywalismy przyzwyczaila sie, mimo, ze staralismy sie aby tak sie nie stalo. byla trzymana na takim duzym wybiegu, ale kiedys z niego wyskoczyla, chociaz wydawalo sie, ze nie ma takiej mozliwosci. niestety nie bala sie ludzi. szukalismy jej ale bez skutku. kilka dni potem przyszedl kolega moejgo ojca i sie powchwalil jaka sarne ustrzelil, ze taka dorodna i wogole... to byla ona :/ nie zycze zeby cos takiego przytrafilo sie twoim dziczkom, ale musicie na nie uwazac. takie ryzyko niesie ze soba oswajanie zwierzat, ktore normalnie biegalyby sobie po lesie.

moim zdaniem zabijanie zeby jesc ma wiekszy sens niz kupowanie szitu w sklepie

ten, jak mowisz, ''szit'', to biedne, zamordowane zwierzeta, ktore na ta smierc niczym sobie nie zasluzyly, ale niczym nie roznia sie od tych, ktore twoj ojciec zabija w lesie, moze oprocz tego, ze jak kupisz w sklepie to przynajmniej nie zarazisz sie zadna choroba odzwierzeca ani pasozytem. z drugiej strony - nigdy nie wiesz czego oni tam nie pododawali. wiec tak zle i tak niedobrze. wiec najlepiej miesa nie jesc i juz.

a smierc w ogniu jest humanitarna i dosc zblizona do natulalnej smierci np. przez wilka etc

nie, tego nie mozna w zaden sposob do siebie porownac, bo wilk goniac jakies stadko dopadnie w koncu najslabszego, moze nawet chorego osobnika, a zdrowe, zdolne dac zdrowe, moce potomstwo, ktore przedluzy gatunek, uciekna - to jest selekcja naturalna, a mysliwy moze upolowac osobnika, ktorego mu sie tylko zywnie podoba, wystarczy, ze mu sie poszczesci i bedzie mial ktorego zechce.

pozdr.

[edytowane 18/10/2006 od euridice]

animals are my friends and i don't eat my friends || GO VEGAN!


OdpowiedzCytat
ptakbezglowy
bywalec
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 457
19/10/2006 1:17 am  

Nie bede robić wykladów o tym co mysle o mysliwstwie w dzisiejszym swiecie, bo kazdy to wie.
A za to powiem, że to piękna historia- Twój tata powinien być wzorem, dla każdego kto ośmiela się zabić zwierzę. Ma w sobie coś z Indianina.


OdpowiedzCytat
krolowa_bona
początkujący
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 14
19/10/2006 10:46 pm  

🙂 Indianin...:) powtorze mu to na pewno hehehe
jak tylko sciagne fotki od mamy z dziczkami to wstawie do galerii (sa tak slodkie, ze ooo sami zobaczycie)


OdpowiedzCytat
waszakicia
stały bywalec
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 606
25/10/2006 1:47 am  

Mój tata jest leśnikiem i myśliwym. W tym roku stara się o ponowne pozwolenie na broń. Może właśnie to było jednym z głównych powodów dla których przeszłam na weganizm. Nic na to nie poradze że pasją mojego ojca jest łowiectwo. Ja sama nie jestem z tego dumna ale coż moge zrobić...nic...


OdpowiedzCytat
kazamuko
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 630
25/10/2006 2:09 am  

Z pewnością jeśli myśliwy zabije od razu to zwierzak umiera szybko i jest to lepsza smierć od tej w rzeźni i tej zadanej przez drapieżnika, ale różnie bywa są tzw. postrzałki i psy puszczone ich tropem, ranne zwierzę ucieka, starając się uratować, a jest bez szans. Być może w czasach gdy jest mało drapieżników trzeba robić te odstrzały ale jest to jednak okropne zabić zdrowe zwierzę. Patrzysz i podejmujesz decyzję, że odbierzesz mu życie. Mnie zawsze dziwi to że myśliwi tak podkreślają że lubią kontakt z naturą, oglądać przyrodę. Po prostu mi coś w tym nie pasuje, podobnie jak nigdy nie rozumiałam wędkarzy, którzy mieli akwarium. Wydawało mi się to sprzeczne. no ja z pewnością się nie nadaję na myśliwego, jeśli chodzi o zwierzaki jestem mięciutka.

http://www.wegestudio.pl/Na_krawedzi_marzen-98.html


OdpowiedzCytat
yolin
bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 297
27/10/2006 11:14 pm  

..gdyby wszyscy mysliwy byli tacy jak Twoj tata ......
tez mieszkam w kotlinie klodzkiej, pod Snieznikiem ( jeszcze niezupelnie na stale, ale juz nie dlugo) wiec dobrze wiem jak tam ludzie na wsiach traktuja zwierzeta...
jak wiosna sie zbliza, i sniegu jest mniej to spuszczaja psy zeby te upolowaly chodzace wszedzie
oslabione zima sarny
a ostatniej zimy bylo strasznie duzo sniegu , i jak na nasz teren wpadla sarna to sasiad az podskoczyl z radosci.. wpuscic psa , bedzie obiad !!!

bylabym dumna z takiego ojca, ktory na plecach nosi worki z jedzeniem dla zwierzat przez 3-metrowe sniegi, nawet jak jest mysliwym
mysle, ze jak on jest taki wrazliwy na los innych istot to mozesz z nim o wszyskim porozmawiac?

http://www.u2-site.com/ http://www.wegestudio.pl/NOTESY-k30-0-3-default.html


OdpowiedzCytat
krolowa_bona
początkujący
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 14
30/10/2006 7:04 pm  

tak... moj tatus jest wyjatkowy... ale czesto wydaje mi sie, ze woli pogadac ze zwierzetami niz z ludzmi 😉


OdpowiedzCytat
katrinko
stały bywalec
Dołączył: 19 lat  temu
Posty: 606
06/11/2006 3:40 pm  

Wszystko fajnie dba o zwierzęta, ale skoro później sam do nich strzela (nie do tych samych pewnie, ale mówię o o góle) to nie jest to żadne usprawiedliwienie. Tyle tylko, że jesli ktoś zostaje myśliwym, to pewnie nie czuje potrzeby przed kimkolwiek się usprawiedliwiać. Dla mnie to to samo co dbać o swoje zwierzęta gospodarskie, a potem je zarżnąć.
Swoją drogą, z okazji św. Huberta ukazało się w prasie mnóstwo artykuło niemalże gloryfikujących myśliwstwo 😡 Nsjbardziej zniesmaczył mnie wywiad z pewną polującą kobietą, oto fragment:

[...]
-Jak reagują dzieci na widok ubitej zwierzyny przywożonej na podwórko?
-Cóż... i córka, i syn od najmłodszych lat towarzyszą nam w polowaniach, więc nie robi to na nich większego wrażenia. Choć miałam swego czasu problem z synem Piotrkiem, ktory w przedszkolu ładował na cieżarówkę pluszowego misia i mówił nauczycielkom, że wiezie go do skupu dziczyzny. [...]
lubimy polowania na ptactwo łowne - dzikie kaczki i gęsi, w trakcie ktorych dzieci nam towarzyszą. I wtedy stroją się w swoje myśliwskie ubrania i dotrzymują nam kroku na stanowiskach. [...]

😡


OdpowiedzCytat
yolin
bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 297
09/11/2006 5:35 pm  

Ma w sobie coś z Indianina.

racja, indianie jak polowali to prosili kazde zwierze o wybaczenie, ze pozbawiaja ich dusze ciala
moze Twoj tata... jest takim indianinem.. 🙂

http://www.u2-site.com/ http://www.wegestudio.pl/NOTESY-k30-0-3-default.html


OdpowiedzCytat
krolowa_bona
początkujący
Dołączył: 17 lat  temu
Posty: 14
13/11/2006 10:19 pm  

no coz... nie wiem czy to ironia czy mowisz piszesz serio, jesli ironizujesz to chyba malo wiesz o myslistwie i tradycjach... ostatni kes (galazka swierku wkladana zwierzaczkowi do pyszczka po smierci) to swego rodzaju przeprosiny lub hold skladany temu zwierzatku poza tym jesli sie strzela do zwierzecia to nie podchodzi sie do niego od razu tylko daje mu sie czas na tzw. spisanie testamentu czyli to tez jakas forma szacuonku (nie wiem jakie u, o).
pozdrawiam


OdpowiedzCytat
Strona 1 / 7 Następny
  
Praca