Witam, mam koleżankę, która od niedawna (1 miesiąc gdzieś tak) jest wegetarianką. Oczywiście przed tym zażerała się Mc Donald'ami itp. Ogólnie strasznie ona potępia ludzi jedzących mięso, ja nie potępiam, ponieważ (według mnie) człowiek jedzący mięso, je to mięso na własną odpowiedzialność i powinien wiedzieć co się w hodowlach dzieje. Koleżanka twierdzi, że ludzie, którzy jedzą mięso są niewrażliwi, źli i ogólnie potwory z nich. Znam wielu ludzi, którzy jedzą mięso i są naprawdę mili. Przecież ludzie mogą jeść mięso (ich wybór, ich odpowiedzialność) i jednocześnie bronić zwierząt przed eksperymentami, pomagać w inny sposób w jakikolwiek. Co myślicie? Czy człowiek jedzący mięso jest niewrażliwym potworem i złem wcielonym ?.
Temat tu, ponieważ nie wiedziałam za bardzo gdzie go dać. Prosiłabym o szybkie odpowiedzi, chciałabym poznać wasze zdania 😉
Zło wcielone? No nie przesadzałabym. Mi samej jeszcze ponad 3 miesiące temu zdarzyło się mieć zwierzaka w ustach, a nie uważam się za jakiegoś objętego okrutną życiową znieczulicą człowieka. Ciężko jest tutaj generalizować, a wręcz nie powinno się tego robić, bo to żadna miara - aczkolwiek wydaje mi się, że mówienie o "mięsożercach" jakoby mieli być ogromnymi potworami się kupy nie ima.
To zależy czy będziemy problem roztrząsać tylko w oparciu o podjęcie się tematu empatii wobec zwierząt, czy ogólnie, wobec wszystkich istotek, więc również bliźniego sąsiada 😀 (zresztą wątek empatii gdzieś jest, chyba w dziale "Ogólnie" nawet).
Moi przyjaciele jedzą mięso, moja rodzina je mięso, moi nauczyciele i znajomi jedzą mięso (nie licząc kilku wegetarian, których znam w mojej mieścinie). Jeżeli miałabym oceniać ich człowieczeństwo poprzez pryzmat spojrzenia na kwestię jedzenia/niejedzenie mięsa, to ciężko by się żyło, szczerze przyznam.
post ten wyraża opinię użytkownika w dniu dzisiejszym i nie może być użyty przeciwko niemu w dniu jutrzejszym ani żadnym innym.
z nią jest ten problem, że patrzy na człowieka z jedzenie/ nie jedzenie mięsa, i mówi, ze "mięsożercy'' nie są wrażliwi. Co uważam za głupotę, bo przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem i każdy ma słabe punkty, to, że "mięsożerców" nie ruszają zwierzęta to już ich sprawa, prawda?
Powiedziałeś, że sama jeszcze przed chwilą się zajadała w McDonald's, tak? Wiesz, może przeżyła jakąś duchową przemianę, coś w rodzaju oświecenia, tylko, że musi najpierw ochłonąć i sobie trochę o tym wszystkim pomyśleć.
Pytałeś jej, dlaczego przeszła na wegetarianizm?
I tak - masz rację co tego, że jesteśmy tylko ludźmi, każdy ma swoje słabości. Choć nie jestem pewna czy akurat jedzenie/niejedzenie mięsa w kategoriach słabości należy rozpatrywać. To raczej jakiś sposób na życie, postrzeganie świata. Jedni mogą mieć "mięsozerców" za potwory, drudzy akceptują ich wybory.
post ten wyraża opinię użytkownika w dniu dzisiejszym i nie może być użyty przeciwko niemu w dniu jutrzejszym ani żadnym innym.
Ano widzisz, czyli rodzaj terapii szokowej. Ludzie żyją w błogiej nieświadomości. Od dzieciaka jesteś nauczony, że pieska pogłaskać, a na talerzyk kurczaczka. I tyle. Ciężko z tym walczyć, ciężko tłumaczyć. Dobrze, że są ludzie, którzy chcą się jeszcze takim rzeczom sprzeciwiać, choć co prawda nie wiem, czy mówienie o mięsożercach, że są potworami to najwłaściwsza z dróg.
post ten wyraża opinię użytkownika w dniu dzisiejszym i nie może być użyty przeciwko niemu w dniu jutrzejszym ani żadnym innym.
Uważam fukające potępianie za najlepszą drogę do zniechęcenia ludzi do zmiany menu na bezmięsne. Pomyśli sobie taki " Przestała jeść mięso i co się z nią porobiło - no pokiełbasiło ją!" i ze strachu przed podobnym pomieszaniem zmysłów na schabowego pójdzie.
Trzeba z siebie zrobić żywy transparent: "Jestem wege, jestem zdrowa(y) i jestem w porządku" - taka pozytywna postawa prędzej zainspiruje potencjalnych chętnych.
Uświadamianie jak najbardziej, tylko bez jednoczesnego oceniania.
Offując:
że pieska pogłaskać, a na talerzyk kurczaczka
kiedyś przez parę godzin miałam w domu pudło z nowo wyklutymi kurczętami i bażantami, czekały u mnie na odbiór. Jedno pisklę było wyjątkowe: wymiziane, wysmyrane, wygrzane(przecie nie zostawiłabym pudła z kwilącym puszkiem w spokoju- cały czas przy nich siedziałam) za nic nie chcialo już w pudle siedzieć, tylko zeń wyskakiwało aby na ręce je wziąć i w konsekwencji ja na leżąco oglądałam TV ,a nakryte dłonią kurczątko spało mi na klacie - podejrzewam, że z kury też może być wyśmienity pieszczoch domowy.
Białowieska się Puszcza.
Czasami pierwsze odkrycia, pierwsze zauroczenie może powodować nawet tak skrajne reakcje.
Jednak tak nie można oceniać. Nie można nikogo oceniać. Tylko siebie.
Moja mama je mięso, (wolałabym, żeby nie - dla jej dobra), ale jest najcudowniejszą osobą na ziemi... nie tylko dlatego, że jest moją mamą.
krystyna
Hmmm...
Niestety, większość moich znajomych to mięsożercy, rodzina to mięsożercy, większość idoli i ofiara mojej "platonicznej miłości" (xDDDDDD) też są mięsożercami. ;/
Ale i tak to nie oznacza, że są potworami.
Sama rok temu jeszcze jadłam mięso, choć już wtedy myślałam o wegetarianizmie...
Nie wolno oceniać ludzi, zanim się ich nie pozna.
A co powiecie o mojej koleżance, która chce walczyć o prawa koni, świni nie zje, ale uważa, że kury i ryby nie cierpią w takim stopniu, co świnia? 😮
„Te no naka ni wa ai subeki hito sae mo, Hanabanashiku chitte. Te no naki ni wa ikita imi kizande mo, Munashiki hana to shiru...”
Nie chodzi mi o to, że nie ma racji, tylko o to, że ona nie widzi z tego powodu sensu bycia wegetarianką... Taką w 100%...
[edytowane 18/7/2010 przez PanikowaNevcia_xD]
„Te no naka ni wa ai subeki hito sae mo, Hanabanashiku chitte. Te no naki ni wa ikita imi kizande mo, Munashiki hana to shiru...”
Nie chodzi mi o to, że nie ma racji, tylko o to, że ona nie widzi z tego powodu sensu bycia wegetarianką... Taką w 100%...
[edytowane 18/7/2010 przez PanikowaNevcia_xD]
No bo jeżeli według niej ryby nie cierpią tak samo jak np. krowy (co jest prawdą), to zgodnie z jej systemem etycznym zjedzenie ryby jest moralnie niemalże obojętne, a zjedzenie krowy moralnie na minus.
Ja to rozumiem.
To, że krowa cierpi bardziej od ryby to wiem...
Tylko cholera! Czemu nie mogę nigdy porządnie wyjaśnić tego, o co mi chodzi?!
Jestem idiotką.
Zacznę od początku.
Moja koleżanka kocha zwierzęta. Mówi, że woli być otoczona zwierzętami niż ludźmi. Mówi, że nie potrafi zjeść konia czy krowy. Świni też nie. Ale dla niej... No i tu już się nie łapię, bo nie wiem, czy według niej ryby i kury nie cierpią czy one są zabijane na taką masową skalę, że nie ma sensu odrzucać ich jedzenie, bo i tak zje to ktoś inny.
Czyli że o konia chce walczyć, ale kurę sobie na obiad zje...
(Nie wiem, czy powiedziałam to tak, jak chciałam powiedzieć, ale to przez to, że ja nie mam dobrych kontaktów z ludźmi i trudno mi się z nimi rozmawia...)
„Te no naka ni wa ai subeki hito sae mo, Hanabanashiku chitte. Te no naki ni wa ikita imi kizande mo, Munashiki hana to shiru...”
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja