Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Dramatyczna walka profesora Zygmunta Pielowskiego o utrzymanie ośrodka leczenia dzikich zwierząt w Dobrogoszczy koło Szczecinka przegrana! Przyrodnik winą obarcza Lasy Państwowe.

Wyrejestrowanie Fundacji Ratujmy Dzikie Zwierzęta było ostatnim aktem upadku ośrodka prowadzonego przez profesora Pielowskiego. – Po prostu nie mam za co go utrzymać, a samą miłością zwierząt się nie nakarmi – mówi. W ciągu roku miejscowi, turyści i przede wszystkim leśnicy przynosili do Dobrogoszczy grubo ponad sto rannych i chorych zwierzaków. Tu mogły liczyć na fachową opiekę i leczenie, bo Z. Pielowski wraz z żoną prowadzi ośrodek reintrodukcji sokoła wędrownego i przy okazji zajmował się innymi mieszkańcami lasów. Opiekę nad sokołami finansuje Nadleśnictwo Szczecinek, ale na leczenie zwierząt jedynie niewielkie pieniądze przeznacza miejscowe starostwo, czasami jacyś sponsorzy.

– Prosiłem szefów LP o pomoc, bo oni z urzędu zajmują się ochroną przyrody, ale nic z tego – profesor rozkłada ręce. – Wystarczyłoby, aby każde z kilkudziesięciu nadleśnictw w naszym regionie dało po tysiąc złotych. To żadna kwota dla obracających milionami LP, ale poza dwoma nadleśnictwami, które dały po 500 zł, nikt nic nie wpłacił. – Przyznam, że szlag mnie o mało nie trafił i chciałem odesłać te pieniądze z dopiskiem, żeby sobie wódkę za to kupili – nasz rozmówca nie kryje irytacji.

Do Dobrogoszczy zwierzęta nie są już przyjmowane. Zostały jedynie na dożywocie kalekie orzeł bielik i kilka bocianów. – Jedynie przy pomocy własnych środków zajmiemy się ratowaniem szczególnie cennych gatunków – dodaje Z. Pielowski.

Dyrektor Regionalnej Dyrekcji LP w Szczecinku Andrzej Modrzejewski bezradnie rozkłada ręce: – Nie mamy prawnej możliwości finansowania fundacji, bo zabraniają nam tego przepisy. Przypomina, że szczecineckie nadleśnictwo przekazywało sporo pieniędzy na ośrodek reintrodukcji sokoła, dało na to nawet etat. – Pamiętam, że gdy fundacja powstawała, to mieli ją zasilać sponsorzy i firmy, a nie Lasy – mówi dyrektor Modrzejewski. – Leśnicy, owszem, mogą dać jakieś pieniądze na ratowanie dzikich zwierząt, ale z własnej kieszeni. Dodaje także, że własne schronisko LP uruchomiły koło Sławna i tam można kierować ranne i chore zwierzęta.

Źródło: Głos Koszaliński

Nadesłał/a: bartezzzzz