Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

„Jeśli w Polsce nadal będziemy hołdować diecie opartej na tłustym mięsie, to w statystyce długowieczności możemy wkrótce dogonić Eskimosów. Dwadzieścia siedem, trzydzieści lat – tyle żyje człowiek niemal wyłącznie odżywiający się mięsem.” – pisze Agnieszka Olędzka w artykule dla tygodnika Wprost

Jeśli w Polsce nadal będziemy hołdować diecie opartej na tłustym mięsie, to w statystyce długowieczności możemy wkrótce dogonić Eskimosów. Dwadzieścia siedem, trzydzieści lat – tyle żyje człowiek niemal wyłącznie odżywiający się mięsem.
Lekarze i dietetycy przekonują, że menu zawierające przede wszystkim warzywa, uzupełnione ciemnym, razowym pieczywem, kaszami, ryżem, orzechami i owocami jest optymalne. Taka dieta dostarcza naszemu organizmowi wszystkiego, czego ten potrzebuje. To, co jemy dodatkowo, wyłącznie po to, aby dogodzić podniebieniu, jest zbędne, a czasem wręcz szkodliwe dla organizmu. Tej treści doniesienia zaczęły się pojawiać w fachowej literaturze medycznej już kilkadziesiąt lat temu. Prawdziwa rewolucja żywieniowa zaczęła się jednak dopiero przed kilkunastu laty w Stanach Zjednoczonych, wraz z opublikowaniem przez Lekarski Komi-tet Odpowiedzialnej Medycyny prawie stustronicowej pracy badawczej zatytułowanej „Cztery nowe grupy pokarmowe”. Będący rezultatem kilkunastu lat badań dokument, który podpisało trzy tysiące amerykańskich lekarzy, specjalistów z różnych dziedzin medycyny i dietetyków zrzeszonych w LKOM (wśród nich dr. Deana Ornisha, specjalizującego się w leczeniu chorób dietą wegańską, osobistego lekarza prezydenta Billa Clintona i jego żony), obalił budowane przez dziesięciolecia zasady dietetyki. Okazało się, że lansowane do tej pory jako niezbędne mięso i nabiał zostały uznane za główne źródło chorobotwórczego cholesterolu. Zdaniem ekspertów, jest to największy winowajca w chorobie nadciśnieniowej. – Te pokarmy nie są potrzebne ludzkiemu organizmowi – brzmiał wniosek podsumowujący pracę. – Potrzebne są natomiast zboża, nasiona, warzywa, owoce i rośliny strączkowe – uznano.
W Wielkiej Brytanii, ze względu na wpływowy na tamtejszym rynku przemysł mięsny, także trzeba było wielu lat, nim przeprowadzono wnikliwe badania bezmięsnej diety. Departament zdrowia uznał ją za zdrowy sposób odżywiania dopiero po badaniach (zwanych Studiami Oksfordzkimi) nad stanem zdrowia kilkunastu tysięcy osób w ciągu ostatnich 13 lat. Ich wyniki opublikowane w medycznym magazynie „The British Medical Journal” nie pozostawiają złudzeń: u wegetarian występuje o 40 proc. mniejsze ryzyko zachorowania na raka, o 30 proc. – na choroby serca i o 20 proc. – przedwczesnej śmierci.
Powody zdrowotne nie są jedynymi, które sprawiają, że społeczność wegetariańska rośnie. Coraz częściej za decyzją o zmianie diety przemawiają racje etyczne. Oto bowiem na świecie żyje trzy razy więcej zwierząt hodowlanych niż ludzi. Aby wyprodukować kilogram białka zwierzęcego, trzeba zużyć 10 kg białka roślinnego, którym mogłoby się wyżywić wiele osób. Aby nakarmić stada zwierząt hodowlanych, współczesne rolnictwo stosuje intensywne metody uprawy ziemi, bazujące na dużych dawkach chemii rolnej. Pestycydy i nawozy sztuczne zanieczyszczają glebę, wodę, kumulują się w środowisku, zatruwając je i niszcząc życie biologiczne planety. Naukowcy z Wielkiej Brytanii oszacowali, że gdyby Anglicy przestali jeść mięso, można byłoby zrezygnować ze stosowania chemii rolnej, a jedzenia starczyłoby dla wszystkich. Można by wykorzystywać zaledwie jedną trzecią ziem uprawnych.
Za wyborem diety wegetariańskiej przemawia też rynek – ułatwiający życie jaroszom. W Europie Zachodniej i USA w każdej restauracji do wyboru jest kilka dań wegetariańskich, w sklepach zaś działy z tego typu żywnością. Zainteresowani mogą pojechać na wegetariański urlop, a od pewnego czasu nawet płacić niższą stawkę ubezpieczenia zdrowotnego właśnie z racji bycia wegetarianinem.
A jaka jest sytuacja wegetarian w Polsce, gdzie jeszcze do niedawna esencjonalny rosół uchodził za skuteczny lek przeciwko wielu dolegliwościom? Ubiegłowieczna nauka o żywieniu pozostawiła w spadku wiele teorii, które do dziś są popularne wśród naukowców i lekarzy. Środowisko medyczne w Polsce nie sprzyja propagowaniu bezmięsnej diety. Tylko około dwudziestu lekarzy jest zadeklarowanymi wegetarianami i leczą, uwzględniając wegetariańską dietę. Przeciętny obywatel zapytany, co myśli na temat wegetarianizmu, odpowiada, że owszem, to jest zdrowe, ale… niewygodne. Jak twierdzi Stefan Rutkowski, zajmujący się od lat uprawą kiełków, w umyśle człowieka funkcjonują równolegle dwie prawdy. Jedna – że wegetarianizm jest zdrowy, a druga, że mięso daje siłę.
Mimo to w Polsce już 2 mln osób stosuje dietę bezmięsną. Na rynku przybywa produktów dla wegetarian. W każdym większym mieście istnieją już wegetariańskie restauracje. W Warszawie działają dwa wegetariańskie przedszkola. Na bazarach w dużych i w małych miastach pojawiają się wciąż nowe sklepy ze zdrową żywnością. Najczęściej prowadzone są przez zwolenników zdrowego stylu życia. W Warszawie jest ich kilkanaście, w Paryżu – tysiąc.
Z czasem zaczniemy naśladować paryżan, rezygnując z diety Eskimosów.

Autor: Agnieszka Olędzka
Tygodnik „Wprost”, Nr 930 (24.09.2000)