Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Wróciły do oceanu w tym samym czasie, kiedy na Ziemi pojawiły się pierwsze naczelne. Ale człowiek wytropił te wielkie morskie ssaki i prawie doszczętnie wybił.
Właśnie w tych dniach jak co roku japońska flota wielorybnicza wyruszyła na Ocean Południowy, by zabijać wieloryby. A w ślad za nią „Esperanza” – statek Greenpeace, międzynarodowej organizacji ekologów.

Jej działacze przesiądą się na motorówki i własnymi ciałami będą zasłaniać zwierzęta przed harpunami. Metoda jest dość skuteczna. Rok temu podczas polowań u wybrzeży Antarktydy Japończycy zamierzali zabijać 20 wielorybów dziennie, a Greenpeace szacuje, że udało się uratować co ósmego.

Od 1986 r. Międzynarodowa Komisja Wielorybnicza wprowadziła moratorium na komercyjne połowy wszystkich gatunków dużych wielorybów. Ale rząd Japonii twierdzi, że to nie połowy komercyjne, lecz do celów naukowych. Dlatego Japończycy dostali zgodę Komisji. Greenpeace udokumentował, że po naukowym zważeniu i zmierzeniu mięso tych zabitych ssaków jest porcjowane, pakowane i trafia na japoński rynek. Głównie jako karma dla zwierząt, bo – jak wykazały badania przeprowadzone w 2006 r. przez Japońskie Centrum Badawcze (będące filią Instytutu Gallusa) – 95 proc. Japończyków rzadko albo wcale nie je mięsa wielorybów. Zamerykanizowali się i wolą hamburgery. Szacuje się, że Japończycy co roku zabijają „do badań naukowych” więcej wielorybów, niż odłowiono ich w tym celu w poprzednich 31 latach.

Rząd Japonii walczy o całkowite uchylenie zakazu połowów.

Ginące olbrzymy

Tymczasem zagrożona wyginięciem jest większość gatunków wielorybów. Ginie płetwal błękitny – największe ze zwierząt, jakie kiedykolwiek żyło na Ziemi. Mierzy więcej niż siedmiopiętrowy dom. I potrafi wydawać dźwięki słyszalne w wodzie na 800 km.

Ginie wieloryb grenlandzki. Z ogłoszonych w 2000 r. badań naukowców z Monterey Bay Aquarium w Kalifornii wynika, że zbadane przez nich, a złowione przez Eskimosów zwierzęta mogły mieć ponad 200 lat. Urodziły się więc w epoce wojen napoleońskich!

Zagrożony jest kaszalot – posiadacz największej w świecie zwierząt głowy, która może stanowić aż jedną trzecią dwudziestometrowego ciała. Ta głowa mieści m.in. oleistą substancję służącą do echolokacji. Ponieważ twardnieje pod wpływem powietrza, dawniej wyrabiano z niej szminki, kremy, kredki, a przede wszystkim smar. Wydzielina z jelit kaszalotów – ambra – była i jest cenionym składnikiem perfum.

Zagrożony jest wal szary – nieustraszony podróżnik, który w czasie jednej wyprawy może przepłynąć ponad 22 tys. km. I narwal ze swoim wielkim, dorastającym do trzech metrów skręconym zębem, którego używa nie tylko do rozbijania lodowej pokrywy, ale – jak się podejrzewa – jako anteny do echolokacji, barometru do pomiaru ciśnienia (i temperatury) i nosa do wyczuwania substancji chemicznych zostawianych w wodzie przez ryby, którymi się żywi (ponadto samiec z imponującym zębem jest bardziej atrakcyjny dla samic: skoro może udźwignąć ten ciężki ząb, to znaczy, że jest zdrowy i silny).

Wielcy uciekinierzy z lądu

Wieloryby od zawsze fascynowały człowieka. W grotach północnej Norwegii odnaleziono ich wizerunki naskalne z okresu 2200-1500 lat p.n.e. Występują w mitologii starożytnych Greków i Rzymian. Biblijnego Lewiatana też przedstawiano w postaci wieloryba.

Skrywają się w głębinach oceanów, do których wróciły w epoce eocenu – 38 mln lat temu. Żaden inny ssak nie poszedł w ich ślady (hipopotamy, z którymi wieloryby – jak wynika z porównania DNA – są najbliżej spokrewnione, prowadzą częściowo ziemny tryb życia).

W wodzie utraciły kończyny, zyskały opływowy kształt. Ale narządy wewnętrzne i tkanki mają takie jak ssaki. Ponieważ mają płuca, muszą oddychać powietrzem atmosferycznym. Żyją więc nie jak ryby, ale jak nurkowie. Podobnie jak oni muszą się powoli wynurzać, bo nagła zmiana ciśnienia grozi uszkodzeniem narządów wewnętrznych.

Być może samobójstwa wielorybów – wpływanie na płycizny, z których nie ma odwrotu – to właśnie efekt zbyt szybkich wynurzeń. Mogą je prowokować dźwięki wysyłane przez sonary, w jakie wyposażane są nowoczesne okręty. – Wywołują ból, panikę i dezorientację. Jeśli zwierzęta zbyt szybko uciekają przed nimi na powierzchnię, to nagła zmiana ciśnienia uszkadza ich narządy echolokacji. W ten sposób gubią drogę – mówi prof. Krzysztof Skóra, kierownik mieszczącej się na Helu Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego.

Podwodne rozmówki

„Pieśni wielorybów” – dźwięki wydawane przez humbaki – sprzedaje się jako muzykę relaksacyjną. Wszystkie wieloryby „śpiewają”, ale humbaki najmilej dla ludzkiego ucha. – Wielu dźwięków innych waleni nasze ucho nie jest w stanie usłyszeć – mówi prof. Skóra. Pieśni, pogwizdywania, piski i klikanie to skomplikowany i mający wiele odmian język. Sposobami porozumiewania różnią się nie tylko gatunki wielorybów, ale i stada w ramach tego samego gatunku. Prof. Skóra: – To jakby gwary, osobnik tego samego gatunku może nie rozumieć kolegi z innej części oceanu.

– Można mówić o swoistej kulturze wielorybów – sądzi naukowiec. – Tym bardziej że poszczególne stada mają nie tylko własne szlaki migracji, ale też odmienne obyczaje. Orki są np. uważane za najbardziej drapieżne z waleni. Są rodziny, które polują z upodobaniem na foki, uchatki, delfiny i inne wieloryby. Ale są i takie, które żyjąc w otoczeniu tych ssaków, odżywiają się wyłącznie rybami – dodaje badacz.

Nierówna walka dwóch kultur

Inteligencja nie uratuje wielorybów od polowań z użyciem całej nowoczesnej technologii. Moby Dick z powieści Melville’a miał szansę w starciu z kapitanem Ahabem. Mógł uciekać, kluczyć, zerwać się z harpuna. Podobna równowaga sił była w trakcie tradycyjnych polowań Eskimosów, ludów Syberii, Alaski czy Kanady.

Dziś wieloryby tropi się echosondą, więc nie skryją się w głębinach. Okrąża je cała flotylla i czeka, aż wynurzą się, by zaczerpnąć powietrza – więc nie umkną. Strzela się harpunami z ładunkiem wybuchowym. Po ugodzeniu nie ma już ucieczki: w ciele powstaje olbrzymia wyrwa i zwierzę – jeśli nie umrze wcześniej z bólu i strachu – wykrwawia się na śmierć.

– Tylko raz w życiu, w latach 70., na Morzu Bellingshausena widziałem strzał do wieloryba – mówi prof. Skóra. – Był to rejon polowań radzieckiej floty wielorybniczej. Czerwień krwi wokół burt statku w biało-błękitnym krajobrazie antarktycznego oceanu i walczące o życie zwierzę przerażały, budziły poczucie wstydu za człowieka. Czegoś takiego się nie zapomina – dodaje. Ale podkreśla, że człowiek zagraża waleniom także niszczeniem ich środowiska naturalnego: zanieczyszczając je, przyczyniając się do znikania ich pokarmu, głównie planktonu i drobnych ryb, do zmian klimatu, powodując hałas pod wodą i kolizje statków z wielorybami.

Doroczna rzeź wielorybów trwa. Greenpeace dotarł do danych japońskiego Instytutu Badań nad Wielorybami, który opracowuje „naukowe” wnioski z polowań. Według nich w zeszłym roku japońscy wielorybnicy zabili na Morzu Południowym 863 wieloryby – głównie wale karłowate i kilka humbaków. Wśród zabitych było 227 ciężarnych lub karmiących samic. Co roku liczba zabijanych „naukowo” wielorybów rośnie. Zaraz po wprowadzeniu moratorium na polowania – w 1987r. – zabito ich 273.

Źródło: Gazeta.pl

Więcej o akcji Greenpeace – www.greenpeace.pl/wieloryby
Pisany na gorąco blog uczestników akcji: greenpeace.blox.pl

Nadesłał/a: bartezzzzz