Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Wegetarianizm – sposób odżywiania czy styl życia? Filozofia czy okresowa moda?
„Wegetarianie, czyli roślinożercy XXI wieku” – to temat główny wrześniowego wydania czasopisma Focus.

Poniżej przedstawiamy fragmenty artykułu, do którego napisania posłużyły autorowi opracowania i informacje dostępne w naszym portalu.

Blisko 5 milionów (2,5%) Amerykanów, prawie 4% Kanadyjczyków i tyluż Brytyjczyków – nie jada mięsa. Po wegetariańsku odżywia się 1 procent Polaków (CBOS, 2000 rok). Rosnącym z roku na rok rzeszom „roślinożerców” coraz łatwiej dziś zaspokoić swój głód.
Dawniej byli często skazani tylko na własną pomysłowość w komponowaniu posiłków, a przepisy wegetariańskiej kuchni przekazywali sobie nawzajem. Dzisiaj w sklepach jest pod dostatkiem zarówno potraw wegetariańskich i produktów do ich przyrządzania, jak i poradników kulinarnych dla „bezmięsnych”. Bary serwujące niezwierzęcą żywność są szczególnie popularne w campusach amerykańskich uczelni, zaś wydzielone stoiska dla jaroszy w supermarketach od dawna już nikogo nie dziwią.

Liść czy udziec?
Nie milkną dyskusje na temat plusów i minusów wegetarianizmu. Zwolennicy twierdzą, że na podstawie analizy układu pokarmowego człowieka oraz zębów – od zarania byliśmy roślinożercami. I faktycznie, najstarszy hominid Ardipithecus ramidus, który żył 4,4 mln lat temu, żywił się prawdopodobnie młodymi liśćmi, kwiatami, owocami, a naczelne, do których należy człowiek, także żywią się głównie roślinami. Nie gardzą jednak drobnymi zwierzętami, głównie bezkręgowcami.
Przeciwnicy roślinożernych korzeni współczesnego Homo sapiens uważają, że kły dowodzą, iż jesteśmy drapieżnikami, a rysunki naskalne – że od dawna polujemy na zwierzęta.
Wegetarianie twierdzą, że ich styl jedzenia jest zdrowszy. Triumfowali, gdy głośno było o chorobie wściekłych krów – w całej Europie spożycie wołowiny spadło wówczas o 27 procent, a w 1996 roku ponaddwukrotnie zwiększyła się liczba członków Brytyjskiego Towarzystwa Wegetariańskiego, o 300 procent wzrosła sprzedaż książek o tematyce wegetariańskiej.
Przeciwnicy przytaczają kontrprzykłady – Roby Jan Moorheada i Deborah Anne Moorhead, weganie z kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, skrajnie nieodpowiednią dietą spowodowali niedorozwój mózgu ich dziecka, co zakończyło się jego śmiercią. Białostocki sąd skazał na karę więzienia rodziców trzyletniej Rebeki. Stosując dietę wegańską, doprowadzili oni dziecko do skrajnego wyczerpania. Podobnych informacji przez media przewinęło się więcej. Czy zatem dieta wegetariańska jest zdrowa?

Młodzi na diecie
Na mięso zabija się, według różnych statystyk, około 24-40 mld zwierząt rocznie, z czego w Polsce 470 mln – czyli prawie tysiąc zwierząt w każdej minucie. Gellatley obliczyła, że przeciętny mięsożerca zjada w swoim życiu 5 krów, 20 świń, 29 owiec, 760 kurczaków, 46 indyków, 15 kaczek, 7 królików, 1,5 gęsi i prawie pół tony ryb.
Profesor Steven Davis, biolog z Uniwersytetu Stanowego w Oregonie, udowodnił jednak, że jedząc rośliny, wegetarianie nie unikają cierpień zwierząt. Uprawianiu roślin, zwłaszcza soi, kukurydzy czy pszenicy, też towarzyszy śmierć „małych braci”. Pod kołami maszyn rolniczych giną chomiki, zające, króliki, myszy i inne zwierzątka polne. Davis zarzuca wegetarianom hipokryzję.
To samo zarzucają roślinożercom mięsożercy, pytając złośliwie: „W jakich butach chodzicie?”. Kolejny ich kontrargument – może rośliny także odczuwają ból. Gellatley celnie odpiera go w wywiadzie dla „Polityki”: „Jeśli zobaczysz marchewkę krzyczącą przy obieraniu, zadzwoń do mnie. Będzie to pierwsze w historii warzywo z centralnym systemem nerwowym. Ja przemyślę swoją dietę”.
Co dziesiąty polski wegetarianin dokonał swojego wyboru i zmiany sposobu żywienia ze względów religijnych. Agnieszka Olędzka dodaje, że część, zwłaszcza młodzi, często traktuje to jako modę. Niektórzy przechodzą na ten rodzaj diety ze snobizmu. Z internetowych badań wynika, że wegetarianie w Polsce są dobrze wykształceni (40% – wyższe, a 25% – średnie, z czego 2/3 to studenci), przeciętnie w wieku 27 lat, głównie z dużych miast (70%), gdzie działają organizacje promujące ten styl żywienia oraz bary i sklepy, w których można się zaopatrywać. Ponad 50% ankietowanych nie je mięsa od roku do 5 lat.

Uśmiechnięci i lżejsi
Prof. Andrew Smith z Cardiff University w Walii udowodnił, że ludzie jedzący dużo błonnika (w płatkach zbożowych) uśmiechają się częściej, są mniej zmęczeni, rzadziej cierpią na depresje, mają lepszą pamięć i zdolność koncentracji niż ci, których dieta jest uboga w tę substancję. Wyniki badań lek. stom. Katarzyny Herman z wrocławskiej AM także wypadają na korzyść wegetarian – mają lepszy stan przyzębia, mniej próchnicy i paradontozy. Duże dawki estrogenów roślinnych z soi podnoszą szansę na urodzenie dziecka u kobiet zapładnianych in vitro – dowiedli z kolei naukowcy z Centrum Położnictwa i Ginekologii w Rzymie. Doc. dr Kinga Wiśniewska-Roszkowska, autorka książki „Wegetarianizm”, pisze, że u jaroszów stolec i gazy jelitowe są bezwonne.
Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe w USA – prawdopodobnie ze względu na mniejszą zapadalność na nowotwory i choroby układu krążenia – oferują wegetarianom niższe stawki ubezpieczenia zdrowotnego.
Najwięcej korzyści z wegetariańskiej diety wiąże się z wyeliminowaniem z jadłospisu zwierzęcego białka i tłuszczu. Zwłaszcza czerwone mięso (wieprzowina i wołowina) zawiera duże ilości nasyconych kwasów tłuszczowych, które sprzyjają miażdżycy i zawałom serca. Czerwone mięso jest zresztą ostatnio na „czarnej liście pokarmowej”, a dietetycy namawiają do znacznego ograniczenia jego spożycia. W zamian proponują ryby i białe mięso – np. drób. Niektórzy nazywają nawet taki typ diety (w którym nie ma czerwonego mięsa) semiwegetarianizmem, ale prawdziwych wegetarian oburza ta terminologia. Zasadą wegetarianizmu jest bowiem niejedzenie mięsa, a nie niejedzenie tylko niektórych rodzajów mięsa.

Zjemy Ziemię
Prof. ekologii i nauk rolniczych David Pimentel z Cornell University w USA zaproponował, by opodatkować produkty adekwatnie do ekologicznych kosztów, jakie ponosi się na ich wytworzenie. Gdyby to weszło w życie, najtańsze byłyby produkty roślinne, owoce, warzywa, ziarna, a najdroższe – zwierzęce: wołowina, wieprzowina. Prof. Pimentel oszacował zużycie wody w procesie produkcji żywności – otrzymanie 1 kg wołowiny wymaga aż… 100 tys. litrów wody, a zużywając tę samą jej ilość można uzyskać 100 kg zboża. Według jego badań, tylko 500 litrów wody potrzeba do wyhodowania 1 kg ziemniaków, 1,9 tys. litrów – 1 kg ryżu, a 3,5 tys. litrów – 1 kg kurczaka.
Od lat 80. wegetarianie walczą ramię w ramię z obrońcami przyrody na naszej planecie. To nasza mięsożerność, według nich, prowadzi bowiem do wycinania (wypalania) lasów, zanieczyszczenia atmosfery i gleby. Aby wyprodukować kilogram białka zwierzęcego, trzeba zużyć aż 10 kg białka roślinnego, którym mogłoby się wyżywić więcej osób. Ponad 70% amerykańskiej produkcji zboża i 1/3 światowej przeznacza się na pasze dla zwierząt, których mięsem żywi się około 30% populacji. By wykarmić te stada, w rolnictwie stosuje się obficie pestycydy, nawozy sztuczne. Według źródeł wegetariańskich, gdyby Anglicy przestali jeść mięso, bez chemii wystarczyłoby jedzenia dla całego narodu, a przejście całego świata na roślinną dietę uchroniłoby ludzi przed głodem.
Bardzo obrazowe jest wyliczenie, często przytaczane przez wegetarian, że z obszaru ziemi uprawnej wielkości 5 boisk futbolowych (10 hektarów) można wyżywić 2 ludzi jedzących mięso, 24 jedzących zboża lub 64 zjadaczy soi.
Dr Maria Grodecka, polska działaczka wegetariańska i autorka książek na ten temat, dowodzi, że na roczne wyżywienie jednej osoby „mięsożernej” musi być przeznaczone przynajmniej 0,5 ha ziemi uprawnej oraz 1,5 ha pastwisk, podczas gdy do wyżywienia wegetarianina wystarczy 4 razy mniej ziemi – tylko 0,5 ha. Gellatley straszy „Albo zmienimy dietę, albo w sposób dosłowny zjemy naszą planetę”.

Tęsknota za mięsem?
Wegetarianie nie spoczywają w swojej walce. Organizują przed świętami Dzień Ryby – manifestacje, podczas których z zaklejonymi ustami pokazują napisy: „Daj karpiowi święty spokój!”. Tradycję jedzenia tej ryby nazywają barbarzyństwem. Marzą, by w przyszłości karpia zastąpiono np. rybą po grecku. Oczywiście z tofu.
Patrząc na produkty wegetariańskie w sklepie, można jednak odnieść wrażenie, że tęsknota za mięsem gdzieś głęboko czai się w podświadomości. Jak inaczej wytłumaczyć obecność bigosu, kotleta schabowego, gulaszu, flaków, leczo, sznycla czy pasztetu… sojowego, albo kiełbasek, parówek… z tofu? Mięsno-wędliniarskie porównania często słyszy się jako argument mający przekonać wątpiących, że potrawa naprawdę jest smaczna. A nawiązania do nazewnictwa rodem z tradycyjnej kuchni – nie wiadomo, czy są bardziej wyrazem szacunku dla tradycji czy też niespełnionej uczty.

Autor: Krzysztof Boczek
Focus, Wrzesień 2005
Na podstawie:
„Siewcy dobrego jutra” Maria Grodecka; www.wegetarianie.pl, www.vege.pl

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl