Wegetarianska mafia w Bombaju
Na Bombaj padł zielony strach. Wegetarianie przejmują powoli kontrolę nad miastem. Zaczynają decydować o tym, kto i gdzie może mieszkać, i co może jeść. W mieście są już dziesiątki bloków tylko dla wrogów schabowego i jajecznicy na boczku.
„Czy kiedykolwiek przed zabiciem kurczaka spojrzałeś mu w oczy?” – pyta Malto Shoah. Razem z mężem należy do lanistów, liczącej 2500 lat wspólnoty religijnej. Państwo Shoah – jako zatwardziali wegetarianie – nie jedzą imbiru, czosnku i cebuli. Wyrywanie korzeni z ziemi zabija owady – tłumaczą. Co powoli zaczyna być standardem wśród lanistów, mieszkają w bloku zasiedlonym tylko przez wegetarian.
Jak jesz mięso, nie masz czego u nas szukać – ostrzegają wegetarianie. Cała ich dzielnica, jedna z najdroższych w Bombaju, zamieszkała jest przez wegetarian. I nikt tu nie życzy sobie wprowadzania zmian, o wprowadzaniu się mięsożerców nie wspominając.
Gdy Aspi Nallaseth otworzył w ich okolicy kolejną z sieci restauracji, w której podaje się mięso, mieszkańcy wpadli w furię. „Pluli na klientów z okien, rzucali na budynek śmieci, oblewali wszystko brudną wodą” – opowiada właściciel. I restaurację zamknięto.
Dziś nawet wielkie sieci restauracji, jak słynący z pysznych kebabów „New Yorker”, jeżeli chcą otwierać lokale w okolicy, muszą stawiać na zielone. I w żadnym wypadku nie wolno podawać jajek. A nuż w janistów-pacyfistów wstąpi bojowy duch…
Źródło: dziennik.pl
Nadesłał/a: YolinMic
12 komentarzy
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Imbiru, czosnku i cebuli.. trochę przesada. Trzeba wykopać tak, aby nikt nie ucierpiał – napewno nie łopatą 😉 Wyjątkiem jest chrzan, ale.. to już inna bajka.
U nas też przydałyby się takie dzielnice.
ŁŁŁŁŁŁaaaaaa, muszę się przeprowadzić!
ale extra!
No to… pakuję walizki. Bombayu nadchodzę!
Mi się tam podoba, nawet bardzo. W miejscu gdzie ja jestem to ze mnie szydzą że nie jem mięsa, a ja miałbym być dla 'padlinożerców’ miły i to na dodatek kiedy pod moim oknem wciskaliby sobie w usta ten syf?
tylko, ze z tej „lagodnosci” Vegeteno zwierzeta maja tylko to, ze na mieso zabija sie rocznie okolo 24-40 mld. zwierzat, z czego w samej Polsce okolo 470 mln. czyli tysiac zwierzat w kazdej minucie….
nie wspomne juz o katastrofalnym wplywie wielkich hodowli na srodowisko….tony CO2 lecace w powietrze, wycinane lasy pod uprawe soji na pasze… a ludzie zamiast coraz mniej jedza coraz wiecej miesa (!!!) i zastanawiaja sie co zrobic, zeby krowom sie tak nie odbijalo przy jedzeniu….
Masz rację,ja też z tobą zgadzam się.Choć jestem wegetarianką,to niestety muszę słuchać{czasami}jakie to potrawy robią,a jak powiem,że nie jem mięsa,to śmieją się;mało tego;to jeszcze do domu muszę kupować mięso i cały czas przyczyniam się do tego zabijania i czekam kiedy to skończy się.:{
dlaczego ? nam sie to podoba….
Wiesz, potem tworzą się stereotypy i niepotrzebne złe opinie…. No, w zasadzie to tak ze wszystkim jest, ale…. I wg mnie, trochę to za ostro, lepiej może ludzi do siebie nie zrażać tylko łagodnie, ale też stanowczo przekonywać do wegetariańskiego stylu życia
Wg mnie to trochę przesada….