Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Na Bombaj padł zielony strach. Wegetarianie przejmują powoli kontrolę nad miastem. Zaczynają decydować o tym, kto i gdzie może mieszkać, i co może jeść. W mieście są już dziesiątki bloków tylko dla wrogów schabowego i jajecznicy na boczku.

„Czy kiedykolwiek przed zabiciem kurczaka spojrzałeś mu w oczy?” – pyta Malto Shoah. Razem z mężem należy do lanistów, liczącej 2500 lat wspólnoty religijnej. Państwo Shoah – jako zatwardziali wegetarianie – nie jedzą imbiru, czosnku i cebuli. Wyrywanie korzeni z ziemi zabija owady – tłumaczą. Co powoli zaczyna być standardem wśród lanistów, mieszkają w bloku zasiedlonym tylko przez wegetarian.

Jak jesz mięso, nie masz czego u nas szukać – ostrzegają wegetarianie. Cała ich dzielnica, jedna z najdroższych w Bombaju, zamieszkała jest przez wegetarian. I nikt tu nie życzy sobie wprowadzania zmian, o wprowadzaniu się mięsożerców nie wspominając.

Gdy Aspi Nallaseth otworzył w ich okolicy kolejną z sieci restauracji, w której podaje się mięso, mieszkańcy wpadli w furię. „Pluli na klientów z okien, rzucali na budynek śmieci, oblewali wszystko brudną wodą” – opowiada właściciel. I restaurację zamknięto.

Dziś nawet wielkie sieci restauracji, jak słynący z pysznych kebabów „New Yorker”, jeżeli chcą otwierać lokale w okolicy, muszą stawiać na zielone. I w żadnym wypadku nie wolno podawać jajek. A nuż w janistów-pacyfistów wstąpi bojowy duch…

Źródło: dziennik.pl

Nadesłał/a: YolinMic