Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Przemysłowa hodowla zwierząt i produkcja mięsa przyczynia się do emisji gazów cieplarnianych odpowiedzialnych za zmiany klimatu na Ziemi, ma niebagatelny wpływ na zanieczyszczenie środowiska i zużywanie zasobów gruntowych i wodnych, zagraża bioróżnorodności. Intensywny chów nastawiony na wydajność wymusza konieczność stosowania antybiotyków i hormonów wzrostu u zwierząt. Istnieje udokumentowany związek pomiędzy jedzeniem mięsa a zapadalnością na nowotwory, cukrzycę, choroby serca. Dieta bezmięsna wydaje się logicznym i koniecznym wyborem, dokonanym, nawet jeśli nie z pobudek etycznych, to z pożytkiem dla zdrowia i środowiska.

W ramach rozpoczynającego się Tygodnia Wegetarianizmu, Viva! Akcja Dla Zwierząt zorganizowała w centrum Warszawy happening „Wszystko o świńskiej grypie”. Przedstawiciele organizacji, ubrani w maski ochronne i białe uniformy skłaniali do zastanowienia się nad przemysłową hodowlą zwierząt, jako przyczyną świńskiej grypy i innych chorób i podawali najlepszą receptę na uniknięcie tego typu chorób, jaką jest dieta wegetariańska. Można by to uznać za głos antymięsnej propagandy, gdyby nie fakt, że dziś już wiadomo, iż za ekspansję wirusa H1N1 w istocie odpowiada intensywny chów zwierząt. Kluczem jest tu wysokie zagęszczenie zwierząt w takich hodowlach, fatalne warunki higieniczne oraz stres zwierząt, co stwarza wirusom idealne warunki do rozprzestrzeniania i mutowania. Nie bez znaczenia jest także stosowanie w takich hodowlach antybiotyków – prowadzi to w konsekwencji do uodpornienia się wirusa i powstawania jego bardziej złośliwych odmian.


Departament ds. rolnictwa Komisji Europejskiej ostrzegł niedawno, że „koncentracja produkcji zwiększa ryzyko występowania epidemii”. Tej opinii wtórują naukowcy z prestiżowego amerykańskiego Uniwersytetu Columbia, którzy w miniony weekend stwierdzili, że wirus świńskiej grypy z całą pewnością pochodzi z amerykańskich farm w Karolinie Północnej. To właśnie stłoczenie tysięcy zwierząt na niewielkiej powierzchni przesądziło, zdaniem naukowców, o rozwoju a następnie rozprzestrzenieniu się wirusa. Dowiedli oni także, że już w 1998 roku na jednej z ferm w tym stanie wykryto wirusa o bardzo podobnym materiale genetycznym. Hodowcy zignorowali wówczas alarm, a hodowla została zintensyfikowana. Powyższe stwierdzenia badaczy podważają dotychczasową tezę, wedle której choroba miała narodzić się w meksykańskim mieście La Gloria.


Wielkoprzemysłowy chów zwierząt nie po raz pierwszy stał się przyczyną groźnych chorób dotykających zwierzęta i ludzi. Dość wspomnieć o głośnym wirusie H5N1 wywołującym tzw. ptasią grypę, który rozprzestrzeniał się na fermach drobiu na całym świecie. W ramach działań profilaktycznych rządy wielu krajów zarządzały ograniczanie hodowli zwierząt, zabijając przy tym setki milionów kurcząt, gęsi, kaczek, indyków.

Początkowo za rozwój wirusa ptasiej grypy winiono dzikie ptaki wędrowne. Z czasem okazało się, że jest to oskarżenie równie pochopne, co niesłuszne. Raport brytyjskiej pozarządowej organizacji „Grain” wskazał, że winne są fermy przemysłowe i międzynarodowy przemysł drobiarski. Śmiertelny wirus miał rozwinąć się w intensywnych hodowlach drobiu w Azji i rozprzestrzenić poprzez eksport żywych ptaków i stosowanie kurzych odchodów jako nawozu.


Na znikomą rolę ptaków wędrownych w rozprzestrzenianiu się wirusa wskazywał także artykuł Declana Butlera, opublikowany w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Nature”. Butler podaje za przykład Nigerię, gdzie wykryto wirusa, wskazując, że gdyby rzeczywiście – jak twierdzono – jego źródłem było dzikie ptactwo, to wirus musiałby uaktywnić się wiele miesięcy wcześniej, gdy do Afryki przylatują ptaki. Autor podaje też przykład takich krajów, jak Japonia, Korea Południowa czy Birma, w których wprowadzono embargo na import drobiu, dzięki czemu kraje te uchroniły się przed ekspansją wirusa.

Nie było to pierwsze ostrzeżenie dane człowiekowi przez naturę. Zanim stało się głośno o „ptasiej grypie” świat obiegały informacje o chorobie Creutzfeldta-Jakoba, czyli gąbczastym zwyrodnieniu mózgu, będącej następstwem spożywania mięsa chorych zwierząt. Przypomnijmy, bezpośrednim powodem zarażeń u ludzi było jedzenie mięsa krów, w których organizmach stwierdzono występowanie chorobotwórczych mikrocząsteczek białka. Główną przyczyną przeniesienia BSE na człowieka była zachłanność ludzi i brak wyobraźni w nastawionej na zysk masowej hodowli. „Choroba szalonych krów” wynikła bowiem bezpośrednio z faktu dodawania do paszy spreparowanych szczątków padłych, chorych zwierząt, karmienia zwierząt mączką ze zwierzęcych zwłok, a nawet… odchodami zwierzęcymi. Mączka mięsno-kostna była masowo stosowana również w hodowli kurczaków, świń oraz ryb. Chęć bogacenia się, przy ponoszeniu jak najmniejszych kosztów, sprawiła że przemysłowi hodowcy wyzbyli się granic, zmusząjąc zwierzęta do kanibalizmu.

Bez mięsa, czyli z korzyścią dla zdrowia

Szacunki ekspertów służby zdrowia sugerują, że ograniczenie o 60% konsumpcji mięsa w krajach rozwiniętych przyczyniłoby się do znacznej redukcji takich problemów zdrowotnych jak nadwaga czy otyłość. Najnowsze badania prowadzone już od lat 90. przez naukowców z Uniwersytetu w Oksfordzie, wykazały, że osoby stosujące dietę wegetariańską i wegańską znacznie rzadziej zapadają na choroby raka niż osoby spożywające mięso. Potwierdza to raport Światowego Funduszu Badań nad Rakiem, który zaleca ograniczenie spożycia mięsa i wędlin, uznając je za udokumentowaną przyczynę nowotworów jelita grubego.


Z trwających 20 lat badań nad zależnością między różnorodnymi sposobami odżywiania chińskich społeczności a nękającymi je dolegliwościami, opublikowanych pod nazwą „The China Study”, wynika, że społeczności żywiące się głównie produktami roślinnymi są zdrowsze od społeczeństw żywiących się w przeważającym stopniu pożywieniem pochodzenia zwierzęcego. Tę drugą grupę charakteryzuje duża zapadalność na większość typowych chorób cywilizacyjnych, jak cukrzyca, choroby wieńcowe, nowotwory, choroba Altzheimera. Publikacja jest wynikiem 20-letnich badań wybitnego naukowca Dr T. Colin Campbella, prowadzonych we współpracy z ośrodkami uniwersyteckimi w Oksfordzie i Cornell oraz Chińską Akademią Medycyny Prewencyjnej.

Dla przyszłości naszej planety

Dla wielu osób najważniejszym argumentem na rzecz rezygnacji z jedzenia mięsa jest cierpienie, jakiego każdego roku doznaje 60 miliardów zwierząt hodowlanych. Tym jednak, których aspekt etyczny nie przekonuje a na dźwięk tej niewyobrażalnej liczby wzruszają ramionami, warto uświadomić, że produkcja mięsa wpływa druzgocząco również na kondycję środowiska. Przykładowo, do wyprodukowania kilograma wołowiny trzeba zużyć 100 tys. litrów wody. Dodatkowo, towarzyszy temu emisja gazów cieplarnianych w ilości odpowiadającej przejechaniu samochodem 71 kilometrów. Hodowla zwierząt przyczynia się zatem znacząco do zwiększenia efektu cieplarnianego.

Dieta bogata w mięso i produkty mleczne ma nieporównanie wyższy wpływ na ocieplenie klimatu na Ziemi w porównaniu z dietami roślinnymi. Według badań naukowców z Institute for Ecological Economy Research opublikowanych w ubiegłym roku, zmiana diety na bezmięsną może ograniczyć emisję związków węgla do atmosfery o połowę. Dieta bogata w tłuszcze zwierzęce przyczynia się do wyprodukowania w ciągu jednego roku takiej samej ilości gazów cieplarnianych, jak przejechanie 4758 kilometrów samochodem średniej wielkości.


Jako najmniej inwazyjną dla środowiska naukowcy uznali dietę wegańską, czyli wyłączenie z jadłospisu, oprócz mięsa, także przetworów mlecznych i jajek. Taki sposób odżywiania – według IOeW – pomógłby zredukować emisję gazów cieplarnianych powstałych w produkcji żywności do poziomu odpowiadającego przejechaniu jedynie 629 kilometrów.

Z badań Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), opublikowanych w 2006 roku w raporcie „Livestock’s Long Shadow”, wynika, że przemysłowa hodowla zwierząt jest źródłem 18% światowych emisji gazów cieplarnianych (mierzonej w ekwiwalencie CO2). Daje to wynik większy niż udział w emisji całego transportu lądowego, morskiego oraz powietrznego, szacowanego na 14%. Większość z tych 18% stanowią emisje podtlenku azotu (pochodzącego z nawozu zwierzęcego oraz nawozów mineralnych stosowanych w uprawach pasz) oraz emisje metanu z procesów trawiennych zwierząt i nawozu zwierzęcego. Hodowla zwierząt odpowiada za 64 % światowej emisji podtlenku azotu oraz 37% światowej produkcji metanu. Warto wspomnieć, że ten ostatni gaz cieplarniany charakteryzuje się 23-krotnie większą szkodliwością niż dwutlenek węgla.

Z produkcji zwierzęcej pochodzi także 64% emisji amoniaku, które wpływają na zanieczyszczenie powietrza, gleb i wód, odpowiadają za powstawanie kwaśnych deszczy i uszkodzenie warstwy ozonowej. Według FAO „sektor hodowlany wywiera tak głębokie i różnorodne oddziaływania, że powinien stanowić jeden z wiodących obszarów zainteresowania polityki ochrony środowiska”. Agencja Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych za główne przyczyny wzrostu emisji gazów cieplarnianych podaje „wzrost populacji żywego inwentarza oraz trend w stronę większych, bardziej skomercjalizowanych przedsięwzięć hodowlanych”. Obecnie corocznie wykorzystuje się blisko 60 miliardów zwierząt, hodowanych na mięso, mleko i jaja. Do roku 2050 liczba ta może się podwoić, co będzie miało druzgoczący wpływ na stan środowiska i postępowanie zmian klimatycznych. Jedynym krokiem aby te niekorzystne zmiany zahamować jest ograniczenie produkcji i konsumpcji mięsa oraz innych produktów odzwierzęcych.

Jak wskazuje raport stowarzyszenia Compassion in World Farming pt. „Globalne ostrzeżenie: zmiany klimatyczne a dobrostan zwierząt hodowlanych”, przemysłowa hodowla zwierząt zużywa istotną część światowych zasobów. Uprawy paszowe zajmują jedną trzecią wszystkich gruntów ornych na świecie. Ponad 90% światowych upraw soi oraz 60% kukurydzy i jęczmienia przeznacza się na paszę dla zwierząt. Gdyby uprawy te przeznaczyć bezpośrednio na pożywienie dla ludzi, problem głodu na świecie byłby rozwiązany. Nowe uprawy, przeznaczane potem do karmienia zwierząt, niosą za sobą konieczność wycinania kolejnych połaci lasów. Przyczynia się to bezpośrednio do wzrostu emisji dwutlenku węgla oraz wpływa na zanik bioróżnorodności. W Ameryce Południowej aż 70% terenów, które poddano deforestacji, przekształcono w pastwiska, pozostałe zaś wykorzystuje się pod uprawy paszowe. Oprócz niekorzystnego wpływu na klimat takich zjawisk jak wycinka lasów, hodowla, wypas zwierząt, negatywny wpływ ma sama produkcja mięsa i mleka. Przykładowo w Europie proces samej produkcji mięsa odpowiada za 13% ogólnej emisji.

Bycie ekologiem, który jada mięso, jest jak bycie filantropem, który nie daje jałmużny (Jeremy Rifkin)

Obecnie, gdy tak wiele miejsca poświęca się postępującym zmianom klimatycznym, przemysł mięsny będący jednym z głównych sprawców wzrostu emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczenia środowiska, pozostaje w cieniu, a masowa eksploatacja zwierząt dokonuje dalszej ekspansji. Tymczasem, w kontekście powyższych danych, ograniczenie spożycia mięsa powinno być traktowane konsekwentnie, na równi z inicjatywami ekologicznymi na rzecz środowiska naturalnego i przyszłości naszej planety (jak oszczędne korzystanie z energii, czy kontrolowanie zużycia wody), podejmowanymi zarówno w skali globalnej, lokalnej, jak i jednostkowej.


Podczas Ogólnopolskiego Tygodnia Wegetarianizmu, który potrwa do 17 maja, temat korzyści jakie wynikają z przejścia na wegetarianizm będzie towarzyszył wydarzeniom zorganizowanym w ponad 100 miastach Polski. Organizatorzy zapraszają szczególnie osoby, które nie są jeszcze przekonane do zmiany diety i stylu życia.

Wegetarianie.pl

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl