Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Panie mój, Panie, czemuś mnie opuścił?
Zostawił na ulicy, wyrzucił niczym peta?
Za co tak żeś okrutnie się na mnie zemścił?
I porzucił na tych kilku starych gazetach?

Byłem Twą rozrywką, byłem przyjacielem,
Rękawem do wypłakania się w zły dzień,
Podtrzymywałem i na duchu i na ciele,
A nawet trzeźwym, gdy uchlałeś się w pień.

Wypełniałem uważnie każdy z rozkazów,
Miałem wojsko, gdy tylko byłeś zły.
Lecz dzielnie znosiłem każdy z nakazów,
Zaciskając mocno w pysku swe kły.

Pojawiłem się u Ciebie wcześniej niż żona.
Miałem zdechnąć, lecz to ona nie wytrwała.
I jak skończyłem? Stokroć gorzej niż ona,
Choć to nie ja, a Pani Tobą poniewierała.

Patrzyłem smutno jak płakałeś przez nią,
Szybko w Twe bezradne ramiona pognałem.
Tak to jest, gdy człowieki się żenią…
Ja jestem, choć wierności nie ślubowałem.

Wyrzekłeś się swego jedynego przyjaciela
Z obojętną miną ulicy mnie oddałeś.
Skończył się czas wiernego pocieszyciela.
Zaczął tułacza, bo Ty Panie tak chciałeś.

Nadesłał/a: vegesmile