Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone


O tym jak ważne dla zdrowia jest odżywianie sezonowe rozmawiamy z Kazimierzem Kłodawskim, specjalistą z zakresu żywienia i promocji zdrowia, autorem książki „Rok z makrobiotyką”, założycielem gorzowskiej Szkoły Żywienia Naturalnego, weganinem.

Waldemar Serwatka: Jakie rodzaje pożywienia określane są mianem żywności sezonowej?

Kazimierz Kłodawski: Jeżeli mówimy o żywności sezonowej to mamy na uwadze warzywa (korzeniowe, okrągłe nadziemne, liściowe, strączkowe itd.), owoce i ewentualnie wszelkie zioła. Nie stosujemy sezonowości do zbóż, które doskonale się przechowują nawet przez setki i tysiące lat. Bo właśnie sezonowość odnosi się do produktów, których okres przydatności do spożycie jest w miarę krótki, czyli do warzyw i owoców przede wszystkim.

Na czym polega wyższość spożywania żywności sezonowej nad żywnością dostępną w marketach cały rok?

Jest to zgodne z porządkiem i ładem w przyrodzie, Naturze i we wszechświecie. Warzywa i owoce sezonowe, czyli takie, które akurat są w pełni dojrzałe osiągając swój optymalny pod każdym względem wzrost w określonym przez przyrodę czasie są najbardziej zasobne w składniki odżywcze i budulcowe (białko, węglowodany, tłuszcze, witaminy i mikro oraz makroelementy), a także w energię witalną.

Spożywając takie warzywa i owoce wyposażamy nasz organizm w najwspanialsze składniki odżywcze i energetyczne. Każde wyłamanie się z tego prawa Natury powoduje rozregulowanie naszego organizmu, wprowadzenie do niego nierównowagi i dysharmonii, a to zawsze oznacza choroby i inne przypadłości.

Czyli można powiedzieć, że nieuwzględnianie sezonowości pożywienia ma związek z zapadaniem na współczesne choroby?

Człowiek od setek tysięcy lat odżywiał się właśnie żywnością sezonową i dlatego nie trapiły go tak liczne choroby, jak dziś. Wiek XX jest tego dobitnym przykładem, bo to właśnie w tym wieku odeszło się od spożywania żywności sezonowej. Człowiek nie rozumiejąc praw Natury zatracił się, bo nie rozumie praw Natury.

Na przełomie XIX i XX wieku naukowcy sklasyfikowali ok. 700 chorób, sto lat później było ich już ponad 10 tys. Liczba chorób stale rośnie, podobnie jak chorujących na poszczególne choroby. A jedną z głównych przyczyn jest odejście od spożywania żywności sezonowej, która zawsze dawała hart ciału i duszy, wprowadzała równowagę w naszym organizmie, jak również harmonię między wnętrzem naszego organizmu a środowiskiem zewnętrznym. Dziś tego brak, dlatego cierpimy i masowo chorujemy.

Coraz częściej można przeczytać, że i w kołach naukowych mówi się o niezaprzeczalnej wartości takich produktów spożywczych. Również w Instytucie Żywności i Żywienia stało się to normą. A jeszcze niedawno rożnie to bywało.

Jakie są podstawowe zasady teorii odżywiania sezonowego?

Teoria ta wypływa z ładu i porządku w Przyrodzie i Naturze. A ład i określony porządek to dobre samopoczucie i zdrowie, to spójne i twórcze życie. Każdy kto przestrzega tych zasad poprawia niesamowicie jakość swego życia.

A chodzi o to aby spożywać warzywa i owoce, które akurat dojrzewają i są w pełni wyposażone w składniki odżywcze i energetyczne. Spożywamy produkty, które rosną lokalnie, czyli obok nas. Takie produkty i my – ich zjadacze, żyją i egzystują w takich samych warunkach klimatyczno-pogodowych: jesteśmy poddawania temu samemu promieniowaniu kosmicznemu, nasłonecznienie jest również takie samo, opady, wilgotność itd. Dlatego jabłko, które rośnie w naszym ogródku i które spożyjemy wyposaży nasz organizm w składniki odżywcze i energetyczne lepszej jakości, bo będą one szybciej asymilowane przez nasz organizm, niż np. te z pomarańczy. A z mieszkaniem Nigru będzie odwrotnie, tam jabłko będzie źle asymilowane, a pomarańcza cudownie.

Nie zmieniajmy tego nad czym cudowny świat Natury pracował miliony lat. Przyjmuje się że najlepsze są warzywa i owoce, które rosną w promieni 50 km od naszego miejsca zamieszkania. Im bliżej miejsca zamieszkania, tym lepiej.

Jakim zabiegom poddaje się dostępne przez cały rok warzywa i owoce, które przyjeżdżają do naszego kraju z daleka?

Takie warzywa i owoce uprawia się na specjalnych plantacjach. Zaczyna się od uprawy ziemi, chodzi o szybki (specjalne nawozy) wzrost i powolne dojrzewanie, które zachodzi nie na plantacjach , ale w specjalnych hangarach lub w kontenerach, którymi przewozi się te produkty.

Im dalsza odległość przewozu, tym więcej zabiegów chemicznych, aby te produkty atrakcyjnie dotarły do celu. Dlatego chemia dominuje w tego typu przygotowaniach: przede wszystkim nawożąc ziemię chemicznymi nawozami szybko przenikającymi do warzyw „uodparnia się je na czas psucia”, czyli im więcej określonych nawozów, tym dłużej warzywo zachowuje swą pozorną wartość do spożycia. Dodatkowo się je lekko podmraża, woskuje, napromieniowuje, kąpie w specjalnych roztworach (np. banany) i jeszcze kilka innych technik, wszystko po to, aby przetrwało długą podróż do celu i zachowało jako taki wygląd przed końcowym konsumentem.

W Gorzowie była tak firma, która sprowadzała cytrusy (na szczęście już upadła). Jak mi opowiadał jeden z pracowników, bywało, że po otwarciu kontenera z bananami wylewała się kupa szlamu i błota, smród był niesamowity. Zabezpieczenia chemiczne nie wystarczyły. Myto wtedy ocalałe banany w specjalnym roztworze i… do klienta.

Czy włączanie do diety produktów sezonowych ma związek z większymi wydatkami na jedzenie?

Teoretycznie powinny być najtańsze w sezonie, w który występują, po sezonie tylko mogą być droższe. I tak powszechnie się dzieje. Każdy, kto produkuje taką żywność chce się jej jak najszybciej pozbyć, czyli sprzedać, robiąc to obniża cenę. I wtedy kupujemy pełnowartościowe produkty po niskich cenach.

Takie produkty są pełnowartościowe, optymalnie nas wyposażają we wszystko co jest nam niezbędne do maksymalnego działania i dodatkowo są najtańsze w ciągu całego roku.

Co z nowalijkami? W sumie są one pewną zapowiedzią otwarcia sezonu na dany owoc czy warzywo. Czy należy wystrzegać się ich i odczekać aż pojawią się w sprzedaży w regularnych ilościach?

Tak właśnie należy postępować. Odczekać 1,5-2 miesiąca od pokazania się pierwszych tzw. nowalijek i dopiero zacząć kupować te prawdziwie wspaniałe pierwsze warzywa. Tak naprawdę to nie ma takiej potrzeby, aby rzucać się na te nowalijki. To wmawianie nam, że trzeba uzupełnić witaminki po zimie to kompletna bzdura. Te warzywa nam szkodzą. Wczesną wiosną można i powinno się korzystać z warzyw, które doskonale zimują w polu: pietruszka naciowa i liściowa, jarmuż, pasternak, por zimowy oraz cały szereg warzyw dziko rosnących, np. pokrzywa. Łyżeczka pokrojonych młodych pokrzyw dodana do surówki wczesną wiosną zastąpi nam kilogramy paskudnej sałaty i rzodkiewki.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Waldemar Serwatka, Wegetarianie.pl

Kazimierz Kłodawski – specjalista z zakresu żywienia i promocji zdrowia. Znawca filozofii, medycyny i dietetyki Dalekiego Wschodu. Mieszka w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie założył Szkołę Żywienia Naturalnego, w której prowadzi kursy i wykłady. Od 9 lat jest wegetarianinem, a od 7 weganinem. Zgłębia praktycznie i teoretycznie makrobiotykę.

  • Więcej o książce „Rok z makrobiotyką”
  • Szkoła żywienia naturalnego

    Nadesłał/a: Wegetarianie.pl