Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Odkąd Amerykańska Światowa Organizacja Zdrowia bezapelacyjnie uznała dietę jarską za zdrową i pokrywającą zapotrzebowanie na wszystkie składniki odżywcze, wegetarianizm stał się drogą do osiągnięcia pełni zdrowia. W Polsce panuje mocno zakorzeniony mit niedoboru białka, osteoporozy jako jego konsekwencji oraz osłabienia całego organizmu ze względu na rzekome nieprzystosowanie człowieka do takiego sposobu odżywiania się.

Czy na pewno?

Cofnijmy się wstecz – dla człowieka pierwotnego najłatwiej było zdobyć owoce, ziarna, warzywa. Dużo później opanowano sztukę myśliwską, a mięso i tak jedzono sporadycznie. Przyjrzyjmy się teraz diecie współczesnej, gdzie mięso jest głównym składnikiem kanapek, dań obiadowych, fast-foodów, a jego odpadki znajdziemy chociażby w jogurtach pod postacią żelatyny wieprzowej. Nie jest to naturalne dla organizmu ludzkiego.
Dlaczego?
pH przeciętnego człowieka wynosi mniej więcej 7,0. Pokarmy przyczyniają się do utrzymania równowagi kwasowo-zasadowej pod warunkiem, że są dobrze zbilansowane. Mięso należy do grupy zakwaszającej – nie było by to tragedią gdyby nie fakt, iż spożycie mięsa przekracza spożycie produktów alkalizujących (tj. niektóre owoce, warzywa, nabiał – z wyjątkiem serów twarogowych). Zakwaszenie organizmu sprzyja nowotworom, zapaleniom, opuchnięciom, obniża naturalną odporność organizmu oraz jak wykazały niedawne badania sięganiu po papierosy, marihuanę czy kokainę.
Mięso dodatkowo rzadko kiedy jemy surowe – najczęściej grillujemy je lub pieczemy.
Ten pierwszy sposób przygotowania go jest najgorszym z możliwych, powstają bowiem wtedy HCA (heterocykliczne aminy) i PAH (policykliczne aromatyczne węglowodory). W eksperymentach laboratoryjnych te dwie substancje miały działanie mutagenne, powodowały zmiany w DNA zwiększając tym samym ryzyko nowotworów. Co ciekawe PAH możemy znaleźć również w dymie tytoniowym i spalinach samochodowych. W eksperymentach na zwierzętach podawanie suplementów z heterocyklicznymi aminami powodowało u nich guzy: piersi, jelita grubego, wątroby, skóry, płuc i prostaty.

W badaniach obserwuje się również mniejsze ryzyko osteoporozy u osób nie jedzących mięsa. Jak to możliwe? Okazuje się bowiem, że mięso zawiera puryny – szkodliwe substancje ograniczające przyswajanie wapnia. Co więcej nadmiar białka pochodzenia zwierzęcego jest wrogiem naszych kości. Prowadzi on do odwapnienia z tego względu, iż białko nie może być magazynowane w naszym organizmie, jest zatem wykorzystywane jako materiał budulcowy. Gdy mamy go w nadmiarze jest w sposób ciągły konwertowany – do tego potrzebny jest właśnie wapń – niestety pobierany z kości – czego skutkiem jest ich odwapnienie. Dlatego tak ważne w diecie osób cierpiących na osteoporozę jest całkowite wyeliminowanie bądź ograniczenie białka pochodzenia zwierzęcego.

Wpływ czerwonego mięsa na częstotliwość zapadania na raka i choroby serca został szeroko i dogłębnie zbadany. W jednym z badań wykazano, iż osoby jedzące czerwone mięso regularnie miały większa masę ciała, częściej sięgały po papierosy i były mniej aktywne fizycznie od osób nie spożywających go w ogóle. Udowodniono, że zwiększenie dziennej porcji o 85g czerwonego mięsa wpływało na większe ryzyko przedwczesnej śmierci – 12%, zgonu z powodu zawału serca – 16% i o 10% ryzyko nowotworu złośliwego. Dane te nie uwzględniają obróbki termicznej, która znacząco podnosi te wartości.

Kolejnym problemem jest fakt, iż obecnie do paszy zwierząt rzeźnych lub bezpośrednio pod ich skórę podawane są hormony. W dzisiejszych czasach, gdy liczą się zyski, chodzi o to by zwierzę jak najszybciej dojrzało i było jak największe. Nie jest to jednak neutralne dla konsumenta, jest bowiem główną przyczyną nowotworów hormono-zależnych np.: piersi, prostaty, jajników. W Stanach Zjednoczonych obserwuje się również coraz wcześniejsze występowanie menstruacji u dziewczynek.
Naturalnym hormonem, którego obecność jest nieunikniona zwłaszcza jeśli mięso pochodzi z produkcji masowej jest kortyzol – hormon stresu, który wydziela się pod wpływem emocji jakie towarzyszą zwierzętom nie tylko w chwili uboju ale również przez całe ich krótkie hodowlane życie.

Podobno to, co dajemy w życiu wraca do nas. My zabijamy zwierzęta – najczęściej powoli i niehumanitarnie, a ich mięso w końcu zabija nas – w dokładnie ten sam sposób.
Ale póki jesteśmy tutaj mamy wybór, to co robimy w chwili bieżącej kształtuje naszą przyszłość. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasze zdrowie i to jak będziemy się czuć i wyglądać za tydzień, miesiąc, rok czy kilkanaście lat. Tylko od nas zależy jak zwierzęta będą traktowane i jaką rolę będą pełniły w naszym życiu -przyjaciół czy pokarmu.

Nadesłał/a: JoannaJamróz