Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

(…) Nie jem żadnego mięsa. Według mnie coś, co ma krew ma także i „duszę” lub coś takiego, a przynajmniej odczuwa ból. Moim zdaniem zwierzęta mają takie samo prawo do życia jak ludzie. Ja nie byłbym w stanie zabić żadnego zwierzęcia, żeby je zjeść. Dlatego, że nie jem mięsa jestem „przypisywany” każdej wegetariańskiej sekcie. Jestem traktowany jak dziwak. Trochę mnie to denerwuje, zwłaszcza nietolerancja w tej dziedzinie okazywana przez katolików.

Czy zdążyłeś już w swoim życiu poczynić takie obserwacje, iż ludzie bardzo nie lubią, jeśli ktoś myśli, czuje i zachowuje się inaczej, niż jest to powszechnie przyjęte. To nie tylko problem innej diety, ale i ubrania, słuchanej muzyki, czytanych książek, przekonań itp. Często dotyczy to też tych, którzy próbują radykalniej przeżywać swoje chrześcijaństwo. Jeśli więc ktoś częściej chodzi do kościoła, modli się więcej, czyta Biblię, stara się przestrzegać przykazań, ryzykuje, że zostanie okrzyknięty dziwakiem.
Poruszony PROBLEM przez Ciebie jest więc zjawiskiem szerszym, niż tylko brak wyrozumiałości wobec Twego wegetarianizmu. Nazwałbym go takim instynktem stadnym, który każe robić wszystko tak, by się broń Boże, nie wyróżniać. Biada natomiast temu, kto ma odwagę czynić inaczej. Przykro mówić, ale mam wrażenie, że ten problem dotyczy zwłaszcza ludzi starszych. Młodzi są bardziej wyrozumiali, bardziej skłonni, by akceptować indywidualne skłonności czy upodobania.
Wydaje mi się, że wegetarianizm pojawia się coraz częściej w naszym kraju. Motywowany jest wieloma różnymi argumentami, od zdrowotnych zaczynając na filozoficznych i religijnych kończąc. Dobrze zaopatrzony rynek produktów spożywczych pozwala na wyeliminowanie mięsa z jadłospisu bez szkody dla organizmu.
Powstrzymanie się od spożywania mięsa jest też praktyką, którą można włączyć w chrześcijańskie praktyki postne. Na przykład: zakonnicy – kameduli bodajże – nie jedzą mięsa. Wtedy staje się to ofiarą dla Chrystusa. Służy kształtowaniu więzi człowieka z Bogiem. Bo przecież temu właśnie ma służyć post.
Dla mnie, dla księdza, najbardziej istotne jest pytanie o motywy takiego postępowania. Uważam, że sam wegetarianizm jest w gruncie rzeczy nieszkodliwy – obojętny. Rzecz w tym, w jakim celu człowiek nie je mięsa. Jeśli są to względy światopoglądowe, czy religijne, należy być ostrożnym, by nie stały się one specyficznym bożkiem.
Twe poglądy dotyczące „duszy” związanej z krwią żywej istoty trochę przypominają przekonania ze Starego Testamentu. Tam istniał zakaz spożywania krwi; uważano ją za nośnik życia i wyłączną własność Boga. Wybacz, ale pachnie to trochę pogaństwem. Raczej spróbuj motywować się duchowością św. Franciszka, który wszystkie stworzenia traktował jak naszych młodszych braci i siostry. A przecież nie zjada się swojego rodzeństwa.
Tak więc zachęcam Cię, byś swój wegetarianizm ofiarował Chrystusowi jako swój post i wyraz szacunku wobec Bożego stworzenia. Nie przejmuj się zbytnio krytyką i docinkami. Jeśli chcesz kroczyć swoją drogą, w sumieniu swoim czujesz, iż jest ona dobra, bądź konsekwentny i odważny, pomimo niezrozumienia otoczenia.
Ks.Jan

Źródło: Przewodnik Katolicki (13/2003)