Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Martwe psy, niektóre z wydłubanymi oczami, dziesiątki odrąbanych psich głów, kości i zwisające z drągów zwierzęce skóry – to w oborze należącej do lekarki weterynarii w podbydgoskim Gościeradzu znalazła policja.

Katarzyna S. tłumaczy, że przeprowadzała sekcje zwłok, jednak inni weterynarze twierdzą, że to tłumaczenie jest absurdalne. Po co obcinać psom głowy? Po co wiązać im łapy i zakładać na łby foliowe torby? Bardziej przerażający niż same znalezisko jest fakt, że pani doktor najprawdopodobniej nic nie grozi.

Źródło: Polsat, Wydarzenia


Psi horror obrotnej pani doktor

Najpierw zobaczyli mieszańca z workiem foliowym na pysku. Leżał u wejścia do obory. Potem martwego wilczura ze spętanymi sznurem łapami.
Obok, na drągu wisiały zwierzęce skóry. Jedną ściągnięto z owczarka niemieckiego. Poświecili latarkąi z ciemności wyłoniły się: kościec wielkiego doga i odcięta końska noga. Obok leżały zmumifikowane zwłoki nieco mniejszego zwierzaka. Na widok kojca, w którym złożono kilkanaście psich łbów, nawet policyjni twardziele dostali mdłości.

– Wyglądały, jakby odcięto je piłą – ocenia Wiesława Stróżyńskaz Bydgoskiego Klubu Przyjaciół Zwierząt „Animals”, która uczestniczyła w wizji. – Wszystkie równo, na wysokości uszu. Potem zobaczyłam w kartonie martwego boksera z pustymi oczodołami i wypełniony psimi czaszkami koński żłób. To były już spreparowane kości. Szok!

Sadysta, zwyrodnialec? Ależ skąd! Właścicielką obory, w której dokonano wstrząsającego znaleziska jest lekarka weterynarii, właścicielka znanej bydgoskiej lecznicy, Katarzyna S. Policji tłumaczyła, że tak przeprowadzała sekcje zwłok. Ustalała, na zlecenie właściciela, co było przyczyną śmierci jego pupila.

– Ależ to jakaś totalna bzdura! – oburzają się jak jeden mąż bydgoscy weterynarze. – Przy sekcji nie obdziera się zwierzaka ze skóry, nie odcina mu łba. Rozcina się jedynie, pobiera próbki, zszywa i oddaje właścicielowi lub od razu do utylizacji. I nikt nie robi tego w oborze. Sekcja wymaga laboratoryjnych warunków.

Po co to robiła? – Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia – oznajmiła nam Katarzyna S. Wczoraj dyżurowała w swojej lecznicy.

Makabrycznego odkrycia w gospodarstwie pani S. w Gościeradzu dokonali dwaj jej sąsiedzi. Stanisławowi K. zginęła kotka. Podejrzewał, że mogła trafić do sąsiadki. Nieraz czuł straszny fetor, dochodzący z jej obejścia, miał pewne podejrzenia. Poprosił o pomoc Krzysztofa L. – Weszliśmy wieczorem, od tyłu, przez dziurę w płocie, z latarkami – wspomina L. – Przez szparę w drzwiach obory zobaczyliśmy zwłoki psówi rozciągnięte na drągu skóry, potem resztę. Byliśmy w szoku. Powiadomiliśmy Animalsów, a ci policję.

Źródło: Express Bydgoski

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl