Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone


Plakat przedstawia białego gronostaja. Na innym widać męski tors odziany w białe futerko w czarne ciapki. Jest jeszcze jedna fotografia. Kobieta trzyma obdarte ze skóry ciało. U jej stóp można przeczytać: „Szanowny panie rektorze, oto reszta pańskiej pelerynki”.

Plakaty i listy z apelami, by profesorowie zrezygnowali z noszenia gronostajowych kołnierzy przy togach, trafiły do większości polskich rektoratów. Wysłali je kilka tygodni temu ekolodzy – zapaleńcy uczący się na Politechnice Szczecińskiej. Wkrótce żądania do swoich magnificencji wystosowali studenci innych uczelni. Akcja prowadzona jest też w sieci. Na stronie internetowej zamieszczono nazwiska i fotografie profesorów w imponujących strojach. Na liście nie zabrakło naukowców z pomorskich szkół. O ile niektórzy z nich na „aferę gronostajową” patrzą z humorem, o tyle inni potraktowali ją poważnie.

Lis udaje gronostaja

Andrzej Ceynowa, rektor Uniwersytetu Gdańskiego, którego też uznano za oprawcę białych zwierzątek uważa, że uderzono w tradycję. Gronostajowe kołnierze nosili przy płaszczach królowie. Centkowane, rektorskie skórki to symbol władzy na uczelni, uznawany w Polsce od ponad 200 lat.
– Ta akcja to kpina z polskiej tradycji – kwituje Andrzej Ceynowa.
Rektor tłumaczy, że niesłusznie uznano go za wroga gronostajów. Jego kołnierz jest bowiem z… innego zwierzęcia.
– Moja pelerynka nie jest szyta z gronostajów, ani soboli, ani z żadnych innych zwierząt chronionych – dodaje.
Ekolodzy wnikliwie przeanalizowali zdjęcia profesora w todze. Orzekli, że na jego ramionach spoczywa lis. Farbowany na biało i sztucznie nakrapiany! To jednak nie uchroniło go od ataków.
– A co to za różnica? Kołnierz z gronostajów, czy lisów? Zwierze tak samo cierpiało. I to dla rektorskiej pychy! My walczymy o to, by żadnego zwierzęcia nie traktowano jak przedmiot – mówi Marcin Suchorzewski, student informatyki na Politechnice Szczecińskiej, pomysłodawca akcji.

W stroju amerykańskim

Akcja na większości uczelni mogłaby nazywać się nie tyle gronostaj, co nutria, norka lub królik. Oryginalne gronostajowe kołnierze (które kosztują ok. 25 tys. zł) znajdują się tylko w niektórych rektorskich szafach m.in. Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Łódzkiej. Roman Kaliszan, rektor Akademii Medycznej w Gdańsku ma skórkę z królika, ale na uroczystości zakłada syntetyczną imitację futra.
– Ten królik jest stary. I grzeje! Gdy go noszę, wszędzie leżą włosy! Ubieram więc sztuczny kołnierz – tłumaczy.
Mimo tego ekologicznego stroju profesor znalazł się na liście wrogów gryzoni. Sprawę potraktował dowcipnie: umieścił na stronie internetowej akademii swoje zdjęcie i to w stroju szeryfa.
– Ciekawe, czy będę kojarzony z Garry Cooperem z filmu „W samo południe” jako surowy i sprawiedliwy – śmieje się rektor.
Janusza Rachoń, rektor Politechniki Gdańskiej i zwolennik sztucznych kołnierzy również jest w spisie. Dla ekologów bowiem, imitacje skórek też są nieetyczne.
– Sztuczne futra wyglądają jak autentyczne. Rektorzy promują więc zabijanie zwierząt. Mogę zaakceptować poliestrowe futro, które nie przypomina skóry zdartej ze zwierzęcia – tłumaczy Jarosław Gniotek, student architektury na Politechnice Gdańskiej, promujący akcję w Gdańsku.
Tymczasem poliestrowe futra powodują dużo większą szkodę, niż prawdziwe.
– Syntetyk, z którego są wykonane rozkłada się w ziemi około 5 milionów lat. Autentyczne futra są zdrowe dla organizmu człowieka i łatwo się rozkładają. Nie jestem pewna, czy akcja „Gronostaj” jest sensowna – mówi Leokadia Węsierska, dyrektor firmy recyclingowej w Gdyni.

Koalicja antygronostajowa

Szefowie agencji reklamowych nie mają wątpliwości, co stoi za ekologicznymi akacjami.
– Aktywiści prowadzą walkę konkurencyjną na rynku reklam. Akcja „Gronostaj” być może jest preludium do sprzedaży nowych strojów dla rektorów – przypuszcza Tadeusz Ignatiuk, dyrektor marketingowy poznańskiej firmy AMG, producenta przyulicznych reklam.
Działacze Stowarzyszenia Konserwatywno-Liberalnego Koliber uważają, że przedsięwzięcia ekologiczne mają podtekst polityczny.
– Tu chodzi o promocję ruchu lewicowego. Akcje internetowe, protesty i wysyłanie listów, mają przygotować grunt dla partii Zielonych przed wyborami – mówi Jacek Spendel, wiceprezes Kolibra.
Chociaż pomysł obnażenia rektorów z futerek ma ochronić środowisko, ministerstwo nie chce wstąpić do antygronostajowej koalicji.
– Ale możemy współpracować przy jakimś innym projekcie. Na przykład związanym z promocją segregacji odpadów, albo zastępowaniu worków foliowych, torebkami z naturalnych materiałów – mówi Sławomir Mazurek, rzecznik prasowy ministra ochrony środowiska.
Sceptycznie do akcji podchodzi również dyrektor gdańskiego zoo.
– Ochrona zwierząt polega przede wszystkim na prowadzeniu badań nad rozmnażaniem gatunku i ciężkiej pracy hodowlanej – mówi Michał Targowski, dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Gdańsku.

Komar też człowiek

Zwolennicy akcji „Gronostaj” często lawirują na granicy absurdu. Nie można im jednak odebrać kilku zasług. Dzięki nim inspekcje weterynaryjne baczniej śledzą metody zabijania zwierząt hodowlanych. Robią też częściej kontrole w schroniskach dla bezdomnych zwierząt. Ruch ekologiczny za sprawą akcji takich jak „Gronostaj” cieszy się zainteresowaniem wśród młodych ludzi.
– Ekologia staje się modna, nawet w tej skrajnej postaci. Młodzi ludzie chcą zaimponować czymś niezwykłym. O ile ich akcje przynoszą pozytywne skutki, nie wolno ich potępiać – mówi Krystyna Kmiecik-Baran, psycholog społeczny.

Czy więc profesorowie zrzucą gronostaje? Możliwe. Jednak raczej nie ze względów ekologicznych. W wielu krajach Europy Zachodniej od dawna rektorzy nie noszą ceremonialnych strojów. Dla wygody ubierają się w skromne płaszcze lub garnitury również podczas uroczystości.

Źródło: Agnieszka Kamińska – Dziennik Bałtycki

Zobacz też: Rektorzy, zdejmijcie futra! – Akcja Gronostaj (16.02.2006)

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl