Napisze przewrotnie, ze sam jestem rodzicem nastolatka, ktory... nie jest wege. Moja zonka tez nie jest wege a ja bylem dosc dlugo bo jakies 20 lat wege ale zaczalem jesc czasami rybe jakos tak od 5 lat.
Moja rodzina nie ma nic przeciwko temu, ze nadal pitrasze wege posilki... zreszta mam wsparcie zony ktora lubi takie rzezcy gotowac... no moze poza tektura sojowa... ohida 😉
A to znacie?
"Nie zjem tego, bo ma galaretkę"
"Przecież to galaretka, a nie mięso, odbiło ci!"
Ja przekonałem swoją mamę do przejścia na wegetarianizm (co prawda czasem je ryby, bo mówi, że nie umie bez nich żyć), a i w ogóle cała rodzina je znacznie mniej mięsa, włączając w to babcię 🙂
A propos żelatyny... nie jest to zachęcające... [url] http://rebelianci.org/471409 [/url]
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
A propos żelatyny... nie jest to zachęcające... [url] http://rebelianci.org/471409 [/url]
No zanim z tego powstanie żelatyna to jeszcze MOM zrobią i wepchają do parówek 🙂
Ja mam 28 lat, mieszkam na swoim, utrzymuję się sama, więc rodzina może mi nagwizdać 🙂 a na serio - moja rodzina zaakceptowała, bo ja zawsze stawiam na swoim i musieli się z tym pogodzić. Rodzina mojego chłopaka toleruje+kretyńskie komentarze w bonusie. Idzie przeżyć, nie narzekam. Może tylko święta bywają nieco nerwowe, ale że uwielbiam gotować to szykuję sobie (spędzamy je u "teściów") sama co chcę jeść, a reszta też próbuje i najczęściej dziwi się "że takie dobre a bez mięsa".
Don't let me detain you.
Nie jem wcale mięsa od początku tego roku. Wcześniej ograniczałam się do jedzenia ryb. Jeśli chodzi o akceptację mojego stylu odżywiania w rodzinie to jest ciężko. Na początku mama martwiła się o moje zdrowie. Mówiła, że nie wie czy to dobre, że będę miała anemię i różne niedobory. Poza tym nie chciało jej się gotować dwóch obiadów. Ojciec powiedział, że wydziwiam. Babcia nadal namawia mnie do jedzenia ryb. Nawet dziś na grillu rodzinnym wmawiała mi, że ryba to nie mięso ;D. Brat wyśmiewa to. Wg tego nie rozumie i chyba nawet nie chce mnie zrozumieć. Mówi: ' naczytała się i naoglądała filmów o rzeźni'. Od jednej ciotki często słyszę na zjazdach rodzinnych rzeczy typu: 'odchudzasz się?, co ty właściwie jesz?'. Za to moja siostra młodsza ma 13 lat przekonuje się do niejedzenia mięsa i od jakichś 2 miesięcy sporadycznie zjada rybę. Wierzę, że poradzi sobie z tym i będzie wege tak jak ja teraz. Ważne, by żyć zgodnie ze swoim sumieniem. Znajomi nie dowierzają i często jak jesteśmy na wspólnym grillu to twierdzą, że zgrywam twardzielkę, a tak naprawdę na pewno mam ochotę na ten soczysty karczek czy inną padlinę.. A ja wcale nie mam na nie ochoty. Poza tym bardzo chciałabym zostać weganką. Dużo czytam na ten temat i wierzę, że uda mi się dojść do tego.
lighterfighter
lighterfighter, życzę powodzenia. Takie reakcje znam, ostatnio moi rodzice mówią mi, że marnie wyglądam, bo nie jestem bliska nadwagi (serio, dla nich wtedy jestem normalna). A ja po prostu ostatnio więcej ćwiczę, bo mam wakacje i chcę je spędzić aktywnie. Nie przemawia do nich fakt, że mam zdrową wagę, a przy tym silniejsze mięśnie. Albo wywiązuje się pokojowa dyskusja, w której np. mówię popartą niezależnymi badaniami prawdę o szkodliwości nabiału, stwierdzają, że jestem nawiedzona, naczytałam się głupot i nie należy traktować mnie poważnie. Nikt nie weźmie pod uwagę tego, że może to, co oni kiedyś czytali nie powinno być przyjęte bezkrytycznie.
Dzięki ;]. Ja za każdym razem odnoszę wrażenie, że mają mnie za dziwaczkę, ale ignoruję takie zachowania w rodzinie, bo uważam, że oni nie wiedzą o czym mówią.Nawet nie starają się mnie zrozumieć, poczytać o tym.
Moja babcia ostatnio na imprezie rodzinnej jak zawsze wmawiała mi o tym, że ryby to nie mięso. Powtórzyłam jej to co zwykle i zabrakło jej argumentów. W akcie desperacji pogłaskała moją siostrę po głowie i powiedziała: " Natalko, ale Ty jedz wszystko normalnie jak inne, zdrowe dzieci". Moja siostra popatrzała na nią litościwie i oznajmiła: " Już za późno babciu. Ja też chcę być wege i narazie ograniczam się do ryb." Mina babci bezcenna ;D!
lighterfighter
Po pierwsze chciałbym się przywitać.
Jeżeli chodzi o moją rodzinę to jest to główny problem. Nie jest u mnie łatwo. Moi rodzice nie przykładają większej wagi do żywienia, moja mama mówi,że będę miał niedobory wyląduje w szpitalu, jest głucha na argumenty. Jednego dnia jest nawet ok, a drugiego awantura, płacze, nieodzywanie się. Gdy staram sie porozmawiac otrzymuje tylko jakies głupie odpowiedzi. Mój tata z kolei raz jest za, potem jak moja mama na mnie krzyczy, pewnie dla świętego spokoju mówi,że oczywiście będę miał niedobory. Babcia wychodzi z założenia,że wszystko należy jeść i wogóle nie ma żadnej poważnej rozmowy. Chyba spróbuje chociaz dodać jaja od jakiejś lokalnej małej farmy do diety to może nie będą tacy źli. Chciałem nawet stworzyć rozpisaną dietę na kilka dni z podsumowaniem makro i mikro składników, ale nie wiem czy to coś da.
Jak mieszkałam z mamą to nie dało się uniknąć dyskusji 😉 tzn ja jej nie zaczynałam, tylko ona. Szczególnie, kiedy wypłynął pierwszy raz temat weganizmu. Zresztą teraz też nie jest zachwycona, ale ograniczyła się tylko do komentarza, ze nie jest to chyba najmądrzejszy wybór z punktu widzenia medycznego. Myślę, że była taka powściągliwa, bo po pierwsze - od niedawna się do siebie na nowo odzywamy (po półrocznej przerwie i mojej wyprowadzce), a po drugie na prawdę teraz odpadają argumenty typu: płacę za twoje jedzenie więc ja decyduję czy mieszkasz pod moim dachem - musisz mnie słuchać. Generalnie ciężko jest, kiedy wchodzi się do kuchni i rozpętuje samą swoją obecnością awanturę.
Don't let me detain you.
Ja mam cholerne szczęście
moja mama przeszła na wegetarianizm pół roku po mnie
ja teraz już weganizm+raw (faza przejściowa)
namawiam mamę, by nie miała problemów z osteoporozą i możliwe, że się uda
tata niestety mięsożerny, ale u nas tolerancyjnie, więc jeśli taki jest jego wybór i bardzo to lubi a mama gotuje dla niego, więc zero problemu
zawsze w rodzinie panowała swoboda wyrażania poglądów (choć wśród rodzeństwa rodziców już tak nie jest)
U mnie w domu z tolerancją moich poglądów jest różnie. Nigdy nie miałem problemów typu, że ktoś mi nie pozwalał na wegetarianizm, ponieważ po pierwsze jestem pełnoletni a po drugie nawet jakbym nie był to i tak to ja decyduje o tym co jem i o tym jakie mam poglądy a nie ktoś inny. Zaczęło się chyba w klasyczny sposób, czyli nagle się okazało, że mam w domu samych lekarzy i doktorów habilitowanych dietetyki. Mama, tata, nawet 15-letnia siostra okazała się być ekspertem od żywienia. Mama wpadła w lekką panikę, tata sobie trochę kpił a siostra robiła wykłady o żywieniu. Trudno jest mieć im to za złe, tym bardziej, że ja sam przez pierwsze 18 lat życia miałem dokładnie takie same kłamstwa i pseudonaukowe teorie wbite do głowy. Mało komu jest dane wyrwać się z tej manipulacji. Obecnie wygląda to już trochę inaczej, mama nie panikuje, tata ogranicza się tylko do głupich pytań czy zjem z nimi obiad, a siostra nawet powiedziała, że może przejdzie na wegetarianizm jak będzie starsza. Co prawda najbardziej przemawia do niej mój brzuch, bo schudłem i nawet wcześniej trenując na poważnie boks nie wyglądałem tak dobrze jak teraz i dopiero po przejściu na wegetarianizm udało mi się tak wyrzeźbić. No ale powód jest mniej waży, ważne że mniej istot będzie musiało cierpieć a moja siostra nie umrze o 15 lat za wcześnie na jakiś zawał. Jest szansa, że ją przekonam. Babcia nic nigdy nie mówiła po za tym, że schudłem. Jej do wegetarianizmu nie przekonam bo to jest jeszcze to starsze pokolenie, gdzie mięso musi być 5 razy dziennie albo się umiera. I nie wytłumaczysz, bo co mam powiedzieć? "Cześć babcia masz wyprany mózg."? Dwójka przyjaciół i kuzyn wiedzą o tym, że jestem wegetarianinem i nie zareagowali w jakiś specjalny sposób, tylko z lekkim niedowierzaniem. Nikt inny nie wie. Z tolerancją jest różnie ale ja trafiłem całkiem dobrze, bo jednak nikt nie stwierdził, że nie mogę być wegetarianinem bo umrę, a takie przypadki na pewno mają miejsce.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja