Szczerze mówiąc uważam, że zwracanie uwagi na śladowe ilości może bardziej zaszkodzić zwierzętom niż pomóc. Jakie ma znaczenie w takiej sytuacji nazewnictwo? Lepiej jak ktoś zje od czasu do czasu bigos z odrobiną mięsa niż jakby miał jeść to mięso w ilościach takich jak przeciętny Polak.
Dlaczego miałoby mnie to martwić? Z ortodoksji wyrosłam już dawno temu, byle drobiazgi nie robią na mnie wrażenia.
Ja też nie jestem ortodoksem i myślę, że w niektórych sytuacjach można sobie odpuścić.
Niemniej jednak uważam, że jeśli ktoś je mięso to nie jest wegetarianinem i tyle...
Dla wyjaśnienia- gdy jem obiad z przyjaciółką, która ten obiad zrobiła, to nie będę siedzieć z lupą w ręku tylko będę cieszyć się jej towarzystwem.
Ja patrzę na to w ten sposób: gdybyś tego nie zjadła, ona miałaby z tego dwa obiady i zrobiła o jedną porcję mniej; innymi słowy: przygotowany został jeden dodatkowy posiłek mięsny (dla ciebie). Nie chodzi mi o to, żeby płakać nad zabitym zwierzakiem, ale jeśli każdy wegetarianin by tak myślał, to idea nie miałaby żadnego wpływu na rzeczywistość.
Poza tym, takie myślenie szkodzi wegetarianizmowi, bo ludzie widzą, że możesz jeść mięso...
Rozumiem, że jak babcia robi jakieś jedzenie to można nie odmawiać, ale koleżanka? Ja bym się spytał, co tam jest i jeśli byłoby mięso to bym grzecznie podziękował. Mogę pójść na ustępstwa z serem czy mlekiem, ale nie z mięsem przecież.
[edytowane 27/10/2014 od eRZet]
Strefa rokendrola wolna od Angola, środa/czwartek godzina 0.00 w radiowej Trójce
Mam ja taką kuzynkę, która wielbi ludzi karmić - jeżeli robi imprezę obfitującą w wyżerę, to jest taka kochana, że dla mnie robi wege odpowiednik,albo robi mi objaśnienie co mogę jeść a co nie, bo tam np. smalcu użyła do smażenia. Wielce ją za to cenię 🙂
Białowieska się Puszcza.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja