Niech ktoś zakończy tą rozmowę bo to ma coraz mniej sensu. Nie wiem czy moje imię celowo nie padło, ale zaznaczam że jestem wegan i nie "walczę" o znaczenie słowa "wegetarianin" żeby bronić swojego wątpliwego poczucia przynależności do wegetarian. Jeśli bym zechciał nazwałbym się kake-nake-jenoma-e-e-e-banana-duum ale nie zmieściłoby się to na koszulce. Oczywiscie pewnie zaraz bys mi tłumaczył ze nie jestem prawdziwym kake-nake-jenoma-e-e-e-banana-duum, ponieważ stryjek słyszał na mieście że tą nazwę można stosować tylo w odniesieniu do osób leworęcznych.
[edytowane 2/10/2009 przez Roach]
fasolencja skoro jesteś polonistką, to ma się prawo wymagać od ciebie całkowitej poprawności w pisaniu i zganić nawet za najmniejszy błąd. Dla mnie interpunkcja to ważna sprawa, nieraz mnie irytuje jej brak lub nadmiar w komentarzach na różnych forach. Tak czy inaczej, czy w tej części twojego zdania: "w sumie jest mi obojętne, jak ktoś mnie nazywa" na pewno powinien znajdować się przecinek? Radzę ci się zastanowić;) Prędzej mógłby być, gdybyś napisała: "jest mi obojętne to, jak ktoś ..." albo gdyby wyraz "jak" był tu w znaczeniu "gdy".
Poza tym używając określenia "robaczek" chyba nie zrobiłaś tego w negatywnym znaczeniu? Jako osoba kochająca wszelkie zwierzęta i działająca na ich rzecz nie powinnaś absolutnie stosować nazw zwierząt do obrażania kogoś;) Bo tak czynił np. Hitler, fałszywie brany za wegetarianina, który stosował wobec przeciwników politycznych nazwy zwierząt w obelżywy sposób, jak np: 'te świnie', 'te psy', 'te karaluchy'.
Mnie mięso smakowało, przyznaję bez bicia 🙁 Z wyjątkiem flaków i wątróbki, których chyba nikt nie lubił 😮
Wydaje mi się jednak, że o ile kiedyś to o smaki się rozchodziło, tak teraz jest to sprawa sumienia i zasad 😎
A, i słyszałam o takich, co się zwą wegetarianami, ale jak już jest jakiś wypad ze znajomymi na pizzę to, tak jak wszycy, zamawiają z szyneczką i salami, "bo przecież to tylko dodatek". Aż żal bierze 😡
A, i słyszałam o takich, co się zwą wegetarianami, ale jak już jest jakiś wypad ze znajomymi na pizzę to, tak jak wszycy, zamawiają z szyneczką i salami, "bo przecież to tylko dodatek". Aż żal bierze
Ja znam kolesia który twierdził, że jest wege a jak kiedyś wylądowaliśmy razem na ognisku to zajadał się kiełbasą. Taki był z niego wegetarianin 😮
Szymon
Moze Fasola mnie skrytykuje, ale ja uwazam, ze istotne jest funkcjonowanie slowa w spoleczenstwie, a nie sztuczne definicje, wegetarianin i weganin sa to slowa miedzynarodowe, i wszedzie gdzie sa silne tradycje wege, to wszyscy wiedza co to oznacza, np w Anglii jadlem jogurt dla wegetarian (pisalo na opakowaniu) i nie byl on z mleka sojowego. Tyle na ten temat.
Piszesz, ze jestes Jaroszem, coz jesli tak mowisz masz prawo, jesli w okresie gdy jesz mieso, nie bedziesz go jadl i dalej tez z niego zrezygnujesz to oki, jesli jednak zjesz mieso, to sorry jaroszem dla mnie nie bedziesz, ale to bedzie moja ocena, ty masz prawo nazywac siebie jak chcesz.
Co interpunkcji, dla mnie wazna jest tresc a nie przecinek, oczywiscie starajmy sie, to jest troche jak z ubiorem, ubierajmy sie ladnie ale tez wygodnie i zgodnie z nasza psyche. Wiec nie przesadzajmy z interpunkcja czy ortografia, zwlaszcza, ze sa dyslektycy i osoby uzdolnione inaczej :).
Pozdrawiam
adamrozew a czy ja mówiłem że jestem jaroszem w dniach gdy jem mięso? Przecież mówiłem, że wtedy przez kilka dni nie jestem jaroszem, lecz zamieniam się w mięsojada:) A potem znów na cały rok wracam do bycia jaroszem. Nie sprecyzowałeś na jaki czas nie będę wg ciebie jaroszem po zjedzeniu mięsa - dożywotnio już? Nawet gdy po tym 5-dniowym romansie z mięsem nigdy go już nie zjem? Czy gdy zjem jedną parówkę po całym bezmięsnym roku, to potem już na zawsze nie będę dla ciebie jaroszem i cofniesz swoje dotychczasowe zdanie o mnie stwierdzając, że nawet przez ten rok nie byłem jaroszem? Zatem również i ty, ponieważ wcześniej na pewno jadłeś mięso, więc sorry, ale dla mnie wege nie będziesz, ale to będzie moja ocena, ty masz prawo nazywać siebie jak chcesz. Oczywiście w tym momencie na ratunek tobie przychodzi fakt, że ty jadłeś mięso tylko wtedy, gdy byłeś jeszcze mięsożerny i nie uważałeś się za wege, natomiast ja zjadłem mięso po zmianie, gdy już uważałem się za jarosza; więc zdradziłem swój nurt.
Ale załóżmy że znowu postanawiam być jaroszem, biorę już ostatni gryz mięsa, i nie jem go przez jakiś nieokreślony czas - czy przez te długie lata mojego niejedzenia mięsa nazywałbyś mnie jaroszem? Zaufałbyś mi znowu i czekał aż do końca mojego życia, by się upewnić, że przypadkiem nie zjem przed śmiercią jakiejś parówki, aby w przeciwnym razie móc mnie pozbawić tytułu jarosza za ostatnie 40 lat niejedzenia mięsa?
Zatem wniosek: według ciebie, jeśli postanawia się nie jeść mięsa i uważa się za jarosza, to trzeba nim być aż do śmierci, bo inaczej, gdy zje się dla smaku kawałek mięsa, to wszystko zaprzepaścimy.
Witaj
To czy jesteś jaroszem czy nie, zależy od stanu twojego umysłu. Jeżeli postanawiasz zrezygnować z mięsa całkowicie, to jesteś jaroszem, nawet jak się zlamiesz raz, drugi czy na dłużej, to tak długo jak nie jadles mięsa będziesz jaroszem, jeśli wrócisz świadomie ponownie do nie jedzenia mięsa ponownie zostaniesz jaroszem. Natomiast w sytuacji gdy od razu rezygnujac z mięsa na jakiś okres wiesz ze choćby krótki czas będziesz go jadł to według mnie jaroszem nie jesteś. To jest trochę jak z rzucaniem palenia 🙂 "Przestac palić nic trudnego, setki razy to robiłem, zawsze mi się udawało"
Tak naprawdę sprzeczanie się o słowa, nie ma sensu, od taka zabawa.
[edytowane 4/10/2009 przez adamrozew]
aaa czyli bycie jaroszem nie zależy od samego jedzenia lub niejedzenia mięsa. Gdy np. latami nie jem mięsa, ale planuję, że za kilka lat sobie to odbiję i zrobię mięsną ucztę w jakiś dzień, to nie mam prawa nazywać się jaroszem nawet przez cały ten bezmięsny czas. Ale gdy latami nie jem mięsa przekonany, że już nigdy nie dotknę mięsa, i w końcu pewnego dnia się załamię na widok soczystego boczku, to i tak pozostaję jaroszem, który po tym złamaniu spróbuje nim być jeszcze raz, z mocnym postanowieniem unikania mięsa, zaś cały tamten bezmięsny okres jest zaliczony na poczet bycia jaroszem. Ok rozumiem twój tok.
Reasumując: nie jedząc mięsa i chcąc być jaroszem trzeba planować, że już do końca życia się nie zje mięsa. Jeśli natomiast po odrzuceniu mięsa nie jadło się go aż do śmierci przez ostatnie np. 40 lat, ale cały ten czas myślało że kiedyś tam się go jeszcze skosztuje, to nie było się w ogóle jaroszem przez ten czas. Zaś prawdziwy jarosz może jeść mięso nawet co 3 dni i za każdym razem obiecywać sobie, że już nigdy więcej nie tknie mięsa, a i tak pozostanie jaroszem:)
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja