u mnie było od choelry mięsa zawsze. lubiłam. w pewnym momencie, jak zaczęłam się orientować ile chemi w tym siedzi, ta woda z pakowanych wędli łeeeee i ile adrenaliny-strach zwierząt rzeźnych w chwili śmierci...obrzydzało mnie, że to we mnie siedzi:/
w dodatku rodzina kupowała często tani wędliny takie właśnie że połowa to może jest rzeczywiście mięsa..łeh.
pamiętam chcialam ograniczyc mięso dla zdrowia.
pewnego dnia w pracy postanowiłam sobie, że jakw rócę do domu to tego dnia nie zjem nic z mięsa. wróciłam i NAŻARŁAM się tylko mięsa:/
w zasadzie mięso przestałam jeść nijako przypadkiem ;p
(choć wczesniej miałam myśli, ze chciałabym wogóle nie jeść, ale te akcje z nażeraniem się spowodowały, że nie wierzylam, że keidyś mi sie uda).
czasem robiłam sobie 3 dniowe głodówki raz na miesiąc na oczyszczanie (niesamowite jaki syf wychodzi z człowieka! a to tylko 3 dni były!)
pewnego razu jak właśnie kończyła mi się głodówka zorientowałam się , że zaczyna się wielki post i pomyslałam sobie, że może spróbuję nie jesć mięsa przez te 40 dni, tak właśnie dla jakiegos oczyszczenia (nie jestem wierząca-to był przypadek i dobry pretekst).
i o dziwno udało się spokojnie przez kilka pierwszychdni, tydzien miesiąc...
nim skończył sie post postanowiłam to przedłużyć. nie jedząc mięsa poczułam się lepiej na duszy, na sumieniu czy coś w tym stylu 🙂 i tak mi zostało. było to w tym roku, więc nawet roczek jeszce nie minął.
mam nadziję, że niegdy do tego nie wrócę:/
i czekam z upragnieniem, kiedy wszelkie zapachy mięsne przestaną nie czasem nęcić. nęcą tylko na chwilę, nie to żeby się ściskała z niezjedzeniem! o nie! nie lubię robić czegos wbrew sobie.
2ka moich znjomych przestala jeśc mając ok12 i 10 lat. wtedy nawet nie wiedzieli co to jest wegetarianizm! oni nie pamietają samku i wogóle nie mają ciagot.
czy po jakimś czasie , po latach wogóle się odechciewa? znajomy tak powiedział mi, ale nie wiem czy tak jest z kazdym.
czy jest tu ktos kto nie je od dawna a jednak czasem mu ładnie zapachnie mięsem???
MED is not so bad as they say]:>
hm....dobre pytanie...u mnie to zawsze bylo "MOGĘ JEŚĆ ALE MOGĘ I NIE JEŚĆ"...a teraz sprawa wyglada inaczej....Bardziej szukam konkretow...jedyna rzecz jaka bym jeszcze zjadla to ryba po grecku na swieta i to wszystko.juz na mieso nie czuje wiekszej potrzebyyyy....")
Od dobrych kilku lat jadłam tylko drób, ze świnkami i krówkami (nie mówiąc już o osiołkach!) czułam jakieś większe e... pokrewienstwo?:) Co prawda, nie przeszkadzało mi to w jedzeniiu żelatyny... pff Ale ogólnie grzebałam się w mięsie, żeby powycinać i powyrywać te takie białe i przezroczyste i niedobre... No i mama na mnie krzyczała, ale ja dalej swoje:P W końcu odrzuciłam i drób, ale zostałąm przy rybach.
Jednak szczerze powiedziawszy ciągnie mnie głównie do dwóch rzeczy pewnej potrawki "indyjskiej" z kurczakiem (dobra była...) no i jeszcze jednej sałtki, również z kurczakiem... Heh.
Bardzo lubilam takie wpol surowe... albo tatara...
albo łosoś- choć często oglądając program o tych wszystkich dzielnych łososiach płynących na tarlo (te ich metamorfozy...) myslalam "Jak to milo byloby poczuc prawdziwe szczęście- nie jem ich- oddaje i mrpawdziwy szacunek".
Teraz wprawdzie czasami mam tę fizjologiczną ochotę zbey poczuc w ustach cos slodko slonego, cos jak mieso- ale lekcewaze to. Trudno to nazwac tęsknotą choć cialo robi jeszcze swoje.
Czasami odruchowo zaczynam się ślinić choć w gruncie rzeczy cuzję obojetnosć- okropne prawda? 🙁
Nooo ja to kiedyś wcinałem mięso jak sie patrzy i jak by nie patrząc smakowało mi:p ale obudziłą sie we mnie moja druga strona natury 😀 Czasem jak przechodze gdzieś nie opodal jakiegoś baru to wciąż potrafi mi ślinka pocieknąć, ale cóż z tego jeśli taki jest koszt. Nie można zamykać oczu:] I wogóle jak sobie pomyśle, ze jestem wege to aż mi sie raźniej robi na duszy:)
pozdrawiam:)
ja też lubiłam mięso, szczególnie kurczaka, schabowe i mielone mojej mamy 😎 albo jej rybę po grecku...przepadałam za nią...
Wtedy widziałam w mięsie tylko jedzenie, teraz widzę w nim zwierzątka i to mnie skutecznie odrzuca 😉
A prayer for the wild at heart, kept in cages...
Uwielbiałam ryby.
A w reszcie mięs widziałam tylko jakieś ukryte żyły (raz się na taką natknęłam-o! żyłka!) i na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze. I jeszcze do tego przed każdym obiadem widziałam (w sumie do teraz) mięso pozostawione do odmrożenia z wyciekającą z niego krwią. BLECH BLECH BLECH.
[edytowane 8/6/2008 przez tyt]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja