Hmmm…Będzie drastycznie. Obejrzałam niedawno film pt. „Alive”. Jest to sfabularyzowana autentyczna historia jaka miała miejsce w 1972 roku. Samolot wiozący grupę studentów- zawodników rugby- z Urugwaju rozbił się w Andach. Większość z nich zginęła na miejscu. Kiedy skromne zapasy (czekoladki, papierosy, wino) skończyły się, a trzeba było jakoś przeżyć, zaczęli jeść mięso z ciał nieżyjących kolegów. Mimo zrozumiałych oporów przetrwali w ten sposób trzy miesiące, zanim znaleźli pomoc. Do filmu dołączony jest drugi, dokumentalny: przeprowadzone po 20 latach od katastrofy wywiady z tymi, którzy przeżyli. Ich reakcje są bardzo różne: od wieloletniej depresji do akceptacji tego, co się zdarzyło i stwierdzenia: ”Gdyby sytuacja się powtórzyła, też jadłbym ludzkie mięso”. Oglądałam ten film zarówno z wege- jak i niewege- i muszę przyznać, że reakcje były bardzo różne, czasem dla mnie zaskakujące. Ciekawa jestem Waszej opinii, Drodzy Wegetarianie: czy uważacie, że w takich sytuacjach należy ratować własne życie za wszelką cenę i jedzenie ludzkiego mięsa jest wtedy dopuszczalne? Jak to się ma do wegetariańskiej etyki? A jak do kanibalizmu? Swoje zdanie zachowam na razie dla siebie, chciałabym poznać Wasze, bo film mnie bardzo poruszył.
Nie ogladalem tego filmu... Ale podejrzewam, ze nikt nie moze byc pewien swoich reakcji w sytuacjach ekstremalnych... Byl kiedys taki test, w ktorym pytano, czy bylbys w stanie zabic kogos na rozkaz... Ogromna wiekszosc badanych stwierdzila, ze nie... Nie wiedzieli tylko, ze to zostanie zweryfikowane... I okazalo sie, ze gdyby ten test byl naprawde, ogromna wiekszosc na polecenie kogos innego by jednak zabila, a Ci ktorzy odmowili dostali zalamania nerwowego... Zatem trzeba byc ostroznym w mowieniu co by sie zrobilo, a co nie...
[edytowane 15/4/2008 przez verufer]
Chi vuol veder il ciel, poi morir'
A ja się zastanawiam, dlaczego nikt się nie struł. Zawsze wpajano mi, żeby trzymać się z daleka od nieboszczyków ze względu na toksyczne produkty rozkładu ciała, np. jad trupi. Przeszukałam internet, jednak niestety, niewiele jest o tym informacji, np. w jakim czasie po śmierci zaczynają się te toksyny uwalniać. Może Jędruś coś będzie wiedział? Ale trzy miesiące na pewno wystarczą...
Ciężko powiedzieć, co bym zrobiła, jednak sądzę, że nie zjadałabym ludzkiego ciała. Szczególnie swoich kolegów i koleżanek.
http://www.explosm.net/comics/random/
Też widziałam ten film. I na stan dzisiejszy twierdze że nie zjadłabym mięsa kolegów. Na stan mięsożerny jakim kiedyś byłam, też twierdziłam że nie zjadłabym. A jednak wiem że sytuacje są różne. Człowiek w ekstremalnych sytuacjach robie wiele żeby przeżyć. Wiemy to również z kart naszych historii gdzie za murami obozów i łagrów działy się czasem przerażające rzeczy...dlatego ciężko mi powiedzieć co bym zrobiła/czy bym to zrobiła/kiedy bym to zrobiła. Instynkt przetrwania jest niezwykle silny, i u ludzi i u zwierząt, i przypadki zjadania własnych dzieci, czy innych osobników danego gatunku, były, są i będą.
chciałabym jednak aby nikt nie musiał czegoś takiego doświadczać..
Ludzie nie mają czasu. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie.
Ciekawe z socjologicznego punktu widzenia: przepytałam na tę okoliczność 20-parę osób (jak nie widzieli filmu, to im opowiedziałam w czym rzecz). WSZYSCY mięsożerni powiedzieli, że nie tknęliby ludzkiego mięsa, natomiast większość wegetarian (8 osób na 11) stwierdziła, że w ekstremalnych sytuacjach można zrobić coś takiego dla ratowania własnego życia. Popytam dalej.
A ja się zastanawiam, dlaczego nikt się nie struł
bo to było mięso zamrożone, w Andach na kilku tysiącach kilometrów. Jedli bezpośrednio po wyjęciu z "zamrażarki".
Jak widać, oglądałam ten film. Pamiętam, że bohaterowie stosowali całą baterię sposobów zdystansowania się od traumatycznego dylematu - jeść czy nie jeść, m.in. ci, co postanowili jeść - mówili "jedzenie", a nie "mięso" czy "ciało".
rubia, przeprowadziłaś bardzo ciekawą sondę, choć jej wyniki mnie nie dziwią. Sama prędzej zjadłabym ciało innego człowieka (zwłaszcza, gdyby przed śmiercią dał na to przyzwolenie, jak to było w "Alive") niż innego gatunku zwierzęcia.
Myślę, że interpretacja verufera jest trafna. Wegetarianie są bardziej refleksyni odnośnie swojego sposobu odżywiania się. Natomiast mięsożercy, rozwiązując rzeczony dylemat, musieliby przyznać, że to, co jedzą na co dzień, nie bardzo różni się od ludzkiego mięsa.
podskoczyć i nie trafić w ziemię
Powiem szczerze, że sonda rubii mnie nie zdziwiła. Dla wege jeść czyjekolwiek ciało jest czymś nie dorzecznym i okrutnym, dla niewege dopiero zjedzenie człowieka jest barierą. Także bariera, którą my musielibyśmy pokonać w takiej sytuacji jest całkowicie innego typu i w pewnym znaczeniu łatwiejsza.
Poza tym nie chcę mówić co by było gdyby...tak naprawdę nikt z nas nie może być pewien co by zrobił. Nigdy nie byłam w sytuacji gdy groziła mi śmierć głodowa, tym bardziej w takich warunkach
A ja wiem co to znaczy naprawdę być głodnym, gdyż przeprowadzałem kilkudniowe głodówki w celu oczyszczenia organizmu. Wtedy zwyłe zjadliwe liście (mlecz, komosa, szpinak itp) smakują jak najsmaczniejsza potrawa 😎
Zdobywać majątek za cenę zdrowia znaczy to samo co odciąć sobie nogi by kupić za nie parę butów.
Oczywiście, zgadzając się z Veruferem, Kammą i Jagą, nie jestem w stanie na 100% określić swojej reakcji, ale wydaje mi się, że byłabym w stanie zjeść ludzkie mięso, żeby przetrwać. Myślę, że nie miałabym większego dylematu, bo ci, których miałabym skonsumować byliby już nieżywi i otrzymałabym pozwolenie. Od zwierząt, które idą codziennie pod nóż nikt nie otrzymał takiego pozwolenia.
W moim przypadku więc to, czy zjadłabym jakiekolwiek mięso nie zależało by od gatunku zjadanego, ale od tego, czy musiałabym go zabić albo czy ktoś musiałby go zabić dla mnie...
Żadna prawda nie wydaje mi się bardziej oczywista niż ta, że zwierzęta potrafią myśleć i odczuwać tak jak ludzie
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja