nie mówie że sma medytacja.
ona jestynie pomaga w skupianiu sie i poglebianiu silnej woli. jesli umyslem mogę przesunac jakis lekki rpzedmiot np maly olowek jesli moge zgasic i zawalic w ten sam sposob świeczkę dlaczego nie mogę zniszczyć wirusa? oczywisie nie moowie ze ma sie rezygnowac z leczenia ale to abrdzo pomaga a w śmeirtelnych rpzyadkach ratuje, mozecie mi nie wierzyc wasza sprawa ja robie co robie i sie z tego cieszę
jesli umyslem mogę przesunac jakis lekki rpzedmiot np maly olowek jesli moge zgasic i zawalic w ten sam sposob świeczkę
Ciekawym jak? Dowody, fakty, etc.
dlaczego nie mogę zniszczyć wirusa?
Żeby to było jak delete w Windzie...
ale to abrdzo pomaga a w śmeirtelnych rpzyadkach ratuje,
... Jakoś nie wierze
=
no to nie wierz ja nie musze ci nic udowadniać
ale polecam amatorskie źródło
http://www.astraldynamics.pl/artykul-181,,.html
[edytowane 3/7/2008 przez leslie]
No jaaasne, najlepiej wierzyć w swoje i nikomu niczego nie udowadniać, no bo po co?
To ja tylko opiszę to, co kiedyś opowiedział mi kolega (wtedy student medycyny, teraz już lekarz-onkolog). Jak na praktyce był w szpitalu, leżała sobie pani chora na raka, w stanie terminalnym już. Odwiedzał ją mąż codziennie. Pewnego dnia przestał przychodzić, zginął pod kołami tramwaju. Nie powiedzieli tego pani od razu, ale następnego dnia musieli (no bo jak mieli wytłumaczyć nieobecność męża, jak ciągle pytała?). No i kobieta, jak usłyszała o śmierci męża, powiedziała tylko "jak to?? co wobec tego będzie z naszymi dziećmi?? ja muszę żyć!!". No i jej stan zdrowia zaczął się poprawiać z dnia na dzień. Po tygodniu zaczęła wstawać z łóżka, po kolejnym wypisali ją ze szpitala.
Wierzyć się nie chce, ale nie mam żadnego powodu, żeby koledze nie wierzyć. Wiem, że sobie tej historyjki nie wymyślił. Myślę zresztą, że tamten "przypadek" do tej pory go szokuje (i jakoś mnie to nie dziwi).
No i sorki za ten off-top...
[edytowane 4/7/2008 przez _iwona_]
znam sporo takich osób. niektóre zaczęły znów jeść mięso bo po prostu smakuje im ono. inne ze względów zdrowotnych - w tym 2 takie, które nie unikały warzyw, jadły jak trzeba a wyniki były i tak coraz gorsze: jednej krwi, drugiej wątroby. szczegółów nie znam. drażni mnie trochę pisanie tutaj o wielkim zadziwieniu, niemożności zrozumienia tych osób i zarzekanie się, że ja to nigdy przenigdy. niewielu z nas nie jadło mięsa od urodzenia. co więcej, nawet będąc wege lub wega nie unikniemy pośredniego chociaż zabijania - nieintencjonalnie. więc nie osądzajmy innych a żyjmy w zgodzie ze sobą. wegetarianizm/weganizm to nie religia.
Wegetarianizm to nie religia, ale w przeciwieństwie do religii większość wegetarian wybiera świadomie, jak dla mnie świadomy wybór ma większą moc. A że nigdy przenigdy - mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Zresztą ja nie jestem wegetarianką, ja tylko nie jem mięsa i ryb.
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja