14 lat, natomiast nie z dnia na dzień- wcześniej dieta jarska (aktualnie dla mnie troszkę głupota;)). Obecnie mam 22 i chociaż na początku bałam się że zmienię zdanie, to prawda jest taka że im dłużej nie jem mięsa tym bardziej nie chcę go jeść, a nawet patrzeć na nie. Czasami mam okropne wrażenie że przesadzam z moimi poglądami na temat mięsożerców, ale co poradzę... Wy też tak macie?
14 lat, natomiast nie z dnia na dzień- wcześniej dieta jarska (aktualnie dla mnie troszkę głupota;)). Obecnie mam 22 i chociaż na początku bałam się że zmienię zdanie, to prawda jest taka że im dłużej nie jem mięsa tym bardziej nie chcę go jeść, a nawet patrzeć na nie. Czasami mam okropne wrażenie że przesadzam z moimi poglądami na temat mięsożerców, ale co poradzę... Wy też tak macie?
Po pierwsze, nie mięsożerców, a wszystkożerców (choć sam czasem nawet używam żartobliwie określenia "padlinożercy" 😉 - ale podkreślam, [u]żartobliwie[/u]).
W jakim sensie przesadzasz? Możesz o tym coś więcej napisać? Na przykład ja obserwuję u siebie raczej odwrotną tendencję. Gdy na początku podczas przechodzenia na wege, aż nie mogłem patrzeć na mięso, to później wzrosła moja, jakby to nazwać, "tolerancja dla otoczenia". Pół roku temu nawet kroiłem duże kawałki czystego mięsa lub rozpakowywałem żołądki wołowe w barze podczas pracy dorywczej. Myślę, że np. 2 czy 3 lata temu nie zrobiłbym tego.
Nie ma sensu się tak nastawiać, sami jesteśmy zwykłą kupą mięcha a śmierć to element życia. 😉 .
Myślę po prostu, że moje poglądy na ten temat są bardziej dojrzałe niż wcześniej.
Co nie oznacza oczywiście, że wzrosła moja tolerancja do spożywania mięsa - dalej czuję obrzydzenie, to się akurat nie zmieniło.
Wiesz Seth ja mam na odwrót. Na początku tolerowałam wszystko- zapach wędlin w lodówce, zapach zup na mięsie i innych potraw. 3 czy 4 lata temu odbywałam praktyki w rzeźni i masarni (technikum tech. żywności) i tam ciągle musiałam przebywać w tym smrodzie i robić różne rzeczy przy mięsie (nawet kaszankę :rotfl: :rotfl: ). Ale zniosłam to. Natomiast teraz prędzej bym zwymiotowała niż weszła na teren tych zakładów. Mam takie momenty że patrze jak ktoś je kotleta i się zachwyca, a ja sobie myślę- ty... No nieważne, nie mówię nic oczywiście na głos. Kiedyś kompletnie mi to nie przeszkadzało. Teraz po prostu dziwie się ludziom po co to jedzą i jakim cudem nie czują tego smrodu 😛 🙂
3 czy 4 lata temu odbywałam praktyki w rzeźni i masarni (technikum tech. żywności
Hie hie, to na pewno skuteczna metoda aby przejść na wegetarianizm albo przynajmniej się w nim umocnić. 😉 .
Mam takie momenty że patrze jak ktoś je kotleta i się zachwyca, a ja sobie myślę- ty... No nieważne, nie mówię nic oczywiście na głos. Kiedyś kompletnie mi to nie przeszkadzało. Teraz po prostu dziwie się ludziom po co to jedzą i jakim cudem nie czują tego smrodu 😛 🙂
Ja też się dziwię, ale Tobie. Mam nadzieję, że nie będziesz dalej brnąć, bo może przybrać to u Ciebie nawet jakąś formę obsesji. Trzeba mieć trochę tolerancji i nie obnosić się tak ze swoją innością.
Powiem Ci, że kiedyś mi też oczywiście przeszkadzało (moralnie) gdy ktoś "na moich oczach" jadł mięso. Dzisiaj wydaje mi się to głupie. Obecnie nie zaglądam nikomu do talerza i tego nie komentuję - jest mi to obojętne i tego tak nie przeżywam, to przecież nie moja sprawa. Póki mnie bezpośrednio to nie dotyczy, jest mi to obojętne.
Być może w przyszłości zaobserwujesz odwrotną tendencję - przywykniesz do tego, że z tego się składa świat. 😉 . Wybacz za takie "umoralniające" podejście, po prostu wydaje mi się że to nie tak powinno wyglądać, że stawiasz cały świat przeciwko sobie. 😛
[edytowane 31/1/2012 przez Seth]
[edytowane 31/1/2012 przez Seth]
Wiem o co Ci chodzi. Tyle że nie rozumiesz do końca. Ja nikogo nie oceniam i nie 'nawracam'. Myślę swoje nie mówiąc nic, tyle. I nie.. To nie przybierze formy obsesji. Co do praktyk to byłam już wege wtedy i tu przyznaje racje- po czymś takim można tylko się umocnić w swoich przekonaniach.
Wiem o co Ci chodzi. Tyle że nie rozumiesz do końca. Ja nikogo nie oceniam i nie 'nawracam'. Myślę swoje nie mówiąc nic, tyle. I nie.. To nie przybierze formy obsesji. Co do praktyk to byłam już wege wtedy i tu przyznaje racje- po czymś takim można tylko się umocnić w swoich przekonaniach.
No tak, ale sama piszesz, że bardzo przeżywasz wewnętrznie to, co ktoś ma na talerzu. 😛 . Piszesz, że nie przybierze formy obsesji, ale jednak stajesz się coraz mniej tolerancyjna. Po prostu martwię się, że będzie Cię to męczyło/dręczyło od środka. 😉 .
ja na lakto-owo-wegetarianizm przeszłam mając niecałe 7 lat . 🙂 wtedy jeszcze nie było to takie całkiem świadome dlaczego 😉 teraz mam 16 lat i przez te lata ( które jak nie ukrywać były bardzo ciężkie ) nie dałam się zmusić do jedzenia ,,zakazanych produktów " w wieku 12 lat zaczęłam całkowicie sama sobie gotować z powodu braku zaufania do dań gotowanych przez domowników 😡 pomału staję się weganką a mój charakter nigdy nikomu nie pozwalał mną rządzić 😀
W wieku mniej- więcej 3 lat, stopniowo. Najpierw przestały mi się podobać kotlety i wszelkie mięso "obiadowe", kiełbasy jadłam tylko z grilla, wędliny tylko "od taty" (pracował wtedy w zakładach mięsnych), potem zrezygnowałam także z tych rarytasów, i jadłam tylko parówki, bo wkręcali mi, że to zmielona bułka. Na szczęście mam starszą siostrę, która w porę uświadomiła mi, że jestem głupia, bo razem z bułką zmielona jest krówka.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja