Szlak by wziął lekarzy...najpierw zostałam wyśmiana, że zadaje niezrozumiałe pytania, a potem usłyszałam, że to nie ja jestem w tym gabinecie lekarzem...a i jeszcze, gdy lekarz uzupełniał moją kartę tzw. kartę pacjenta powiedziałam o wegetarianiźmie i soczewkach, to zostałam opieprzona, że takie rzeczy to się przekazuje lekarzowi od razu, a nie po jakimś czasie! Bo potem pacjenci sie dziwią, że lekarze mają bałagan w kartach! 😡 No po prostu paranoja!!!
Próbuję wbić sobie do głowy "Nie narzekaj!". Ale w ogóle mi nie wychodzi. Beznadziejnie. 🙁 🙁 🙁
http://fijar.wrzuta.pl/audio/66UxOahAGYN/osiedla_glos_-_nie_lam_sie_g._kostek_kowal
🙂
Jak ktos się dzis do mnie zblizy to mu ucho odgryze.... Brrrr 😡 Brakuje mi równowagi. Tak już mam, że jak zaniedbam jedną nawet małą sferę życia, to w innych też jest nie najlepiej. Rany, jak bardzo chciałabym być zorganizowanym człowiekiem, który ma wszytsko jak w zegarku....
Aaa! Nic mi się nie chce. Tyle nauki i w ogóle.
Też mam ten problem. Dużo w tym roku poczyniłem postępów - zero słodkiego, ćwiczenia (od wczoraj bardziej aktywnie brzuszki ćwicze niż dotychczas, zamówiłem w końcu dwie sztangielki + żeliwo = 20 kg ;), nordic, i inne ), od niedawna nie używam masła, nabiału, zrobiłem badania po ponad rocznym byciu wege, a do nauki nadal chęci brak. Wiem, że sobie szkodze, ale nie moge sam sie kopnąć dla aktywizacji. Odwlekam stale w nieskończoność kurs tańca. :/
Do dzisiaj myślałam, że jestem bardzo tolerancyjną osobą, jeśli chodzi o wspólne mieszkanie i przyzwyczajenia współlokatorów. Dzisiaj jednak, kiedy z rozpaczą stwierdziłam, że potrzebna mi nowa patelnia, stwierdziłam, że jednak nie toleruję wszystkiego. Mój współlokator doprowadził do tego, że brzydzę się swojej własnej, osobistej, przywiezionej z domu patelni. Codziennie smaży na smalcu, używając do tego właśnie jej. Nie dość, że w domu cuchnie niesamowicie i muszę wietrzyć, to jeszcze czeka mnie patelniowy wydatek. Nawet szorowanie jej 5 razy nie pomaga. W dodatku ów człowiek śmieje się z wegetarian, jako z tych biedaków, co to jedzą sztuczne mięso zrobione z soi, nawet przy ludziach. Kiedyś to był mój dobry kumpel, ale chyba przestał nim być, kiedy doszłam do wniosku, że szczytu jego ignoranckiej góry nie dosięgam wzrokiem.
Mój współlokator doprowadził do tego, że brzydzę się swojej własnej, osobistej, przywiezionej z domu patelni. Codziennie smaży na smalcu, używając do tego właśnie jej. Nie dość, że w domu cuchnie niesamowicie i muszę wietrzyć, to jeszcze czeka mnie patelniowy wydatek. Nawet szorowanie jej 5 razy nie pomaga.
Zapytał się chociaz czy może jej używać?
W dodatku ów człowiek śmieje się z wegetarian, jako z tych biedaków, co to jedzą sztuczne mięso zrobione z soi, nawet przy ludziach.
Biedny (ograniczony) człowiek 😀
Mój mężczyzna jutro leci do stanów na 10 dni, wiec umieranie z tęsknoty mam zapewnione 🙁 A ja w czwartek jade do Anglii na kilka dni, do hotelu z wyżywieniem, wiec czeka mnie kilka dni jedzenia syfów w postaci zupek chińskich bo wiadomo co będzie tam serwowane na obiad.
Czerpię nieopisaną radość z czerpania radości z życia 🙂
. Kiedyś to był mój dobry kumpel, ale chyba przestał nim być, kiedy doszłam do wniosku, że szczytu jego ignoranckiej góry nie dosięgam wzrokiem.
Też mam takiego jednego kumpla. Jeszcze jakiś czas temu był w porządku, ale od czasu kiedy przekroczylismy pewne granice zażyłości- znaczy kiedy przestał być dalszym znajomym a zaczął być bliższym i lepszym kumplem to zaczął jechać po mnie, po moim wegetarianizmie, po mojej religii. Chyba stwierdził że bycie bliższym znajomym upoważnia go do wypowiadania absolutnie wszystkich uwag i myśli w niefajny sposób. Obawiam się, że te nasze "kumpelstwo" nie potrwa długo.
[edytowane 24/2/2010 przez greene]
On po prostu bardzo lubi wytykać mi wegetarianizm, kiedy wokół są inni ludzie. O ile potrafię śmieć się z siebie, kiedy czasem ktoś zażartuje z mojego wegetarianizmu, to jego chamskich i niekiedy prostackich docinków nie zniesę dłużej. Po prostu nie robi tego z taktem i dobrym smakiem.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja






