nie bez powodu mowi sie, ze czas leczy rany, to tak chyba po pierwsze, po drugie to musisz zdac sobie sprawe, ze kazdy z nas jest indywidualna wolna istota, rodzi sie sam, zyje sam i umiera sam, a celem zycia nie jest bycie z kims, a wszyscy z ktorymi 'jestesmy' i tak nie maja wiele do powiedzenia jesli chodzi o to kiedy odejdziemy, zdaj sobie sprawe, ze nie zapomnisz o nim, chyba ze jakas cegla spadnie ci na glowe, kochaj go ale zrozum, ze on ma wolna wole i wybral inna, kochaj wszystkich ludzi, skup sie na swoim zyciu bo to jest to o co sie teraz musisz zatroszczyc, nie walcz o zapomnienie bo i tak przegrasz, przyjmij to co daje ci zycie i badz wdzieczna ile cie uczy kazdego dnia, spojrz jak wiele masz, jak wiele rozumiesz, jutro tez wstanie slonce.
ps. nie widzialem tych stronek
[url=http://www.yasoda.pl]Salon kosmetyczny Opole[/url] [url=http://www.oknadrewniane.co.pl]okna drewniane[/url] [url=http://www.oknadrewniane.co.pl]drzwi drewniane[/url]
Olla, ja też to kiedyś przeżyłem. Nie mogłem się pozbierać przez dłuższy czas. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Ciągle o niej myślałem, ale czas goi wszystkie rany i powoli wróciłem do normy. Zająłem się pracą, znalazłem sobie ciekawe zainteresowania i jakoś wypełniłem lukę po wygasłym uczuciu. Przyznam, że było ciężko ale trzeba to jakoś przetrwać.
A może u Ciebie to tylko jedna z większych sprzeczek i spowrotem wrócicie do siebie.
Szkoda by było zmarnować pięć lat wspólnego życia.
Głowa do góry Olla.
Zdobywać majątek za cenę zdrowia znaczy to samo co odciąć sobie nogi by kupić za nie parę butów.
Ale te pięć lat wspólnego życia też nie było ot, tak sobie, bez przyczyny.... I nawet jeśli na pozór nic z tego nie wyniknie, jest najgorzej, niż kiedykolwiek, to pozory mylą, mimo, iż nie ma się na to kompletnej nadziei.... Upadki życiowe też są potrzebne, uwierz.... Będę powtarzać oklepane słowa - wyjdziesz z tego, będzie lepiej, niż nawet przed tą sytuacją, by kiedyś napisać "a nie mówiłam?". I trzymajmy się tego
Życzę Ci, co najlepsze, co sprawia Ci radość, byś złe dni w swoim życiu miała tylko w zakurzonych wspomnieniach i by zamieniały się one w szczęście
Jesteście kochani.
Chciałabym kiedyś Was spotkac na jakimś zlocie. Strasznie brakuje mi zwyczajnych pozytywnych emocji. choć najbadzije własnego miejsca w życiu. ostatnią rzecza jaką chciałam robić to użalać się nad sobą.
On naptrawdę wpłynął na wiele moich decyzji. cóż mam nauczkę ...
Marcheweczko 🙂
popłacz sobie wieczorami w samotności ..... wspominaj wszystkie piękne chwile .... poszukaj w sobie zrozumienia dla powstałej sytuacji. Czas nie ucieka bezpowrotnie.To my wciąż za czymś gonimy i oddalamy się od najbliższych. Daj sobie czas, aby pustka, którą teraz czujesz, wypełniała się powoli nowymi wartościami. Wiem, że boli. Bądzie boleć. Ale zapewniam, że warto poczekać na ten dzień, kiedy obudzisz się i stwierdzisz, że znowu rozkwitasz 🙂
I może ktoś napisze o Tobie wiersz, jak rozdajesz "pocałunki" ....
Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie,
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mi mówiłeś przeszłego roku...
Nie widziałam cię już od miesiąca
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza!
Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
Czyjeś ciało i ziemię całą -
A zostanie tylko, tylko fotografia,
To - to jest bardzo mało...
Powiedziałeś mi: Kiedy do mnie piszesz,
Nie wystukuj wszystkiego na maszynie,
Dopisz jedną linię własną ręką,
Kilka słów, doprawdy nic wielkiego -
Tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak...
Wciąż się śmiejesz, lecz coś tkwi poza tym,
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem i niebem, i światem?
Sam mi mówiłeś przeszłego roku...
Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza...
Słowa: Maria Jasnorzewska-Pawlikowska
All living beings are my self
Marcheweczko...jakies 8 dni temu przezywalam to samo,albo nie cos podbnego...bylam z kims przez 2 lata,powiedzialam stop!kochalam go i kocham nadal on mnie znienawidzil wyzwal jak dziecko i kazal oddac to co mi podarowal w prezencie..heheh,bylismy nierozlaczni wszedzie razem wszystko razem tylko ze nas bardziej laczyla chyba taka przyjazn tak myslalam,brakowalo mi czegos on przestawal byc taki jak na poczatku sadzil ze zawsze bede z nim a on nie musi nic robic..bylam na kazde zawolanie,i w ogole,nie bylo tyg zebym przez niego nie plakala.czulam sie fatalnie przestalam chodzic do szkoly...Jeszcze jak z nim bylam na mojej drodze stanol aniol,mialam wyrzuty powiedzialam mu ze juz nie chce tego ciagnac ze sie dusze.Jestem z Aniolkiem teraz pojawil sie wtedy gdy to bylo mi najbardziej potrzebne jestem szczesliwa...w zyciu nic nie dzieje sie bez przyczyny kazda sytuacja w zyciu jest po cos.I nie rozumiem mowienie "szkoda tych 5 lat"Te 5 lat bylo pieknych,przezyliscie wiele podarowaliscie sobie wiele...nie zdajac sobie nawet z tego sprawy...ale przed Toba CAŁE ZYCIE!!!!!Jestes silna dasz rade!!Gdy Bog zamyka drzwi otwiera okno"pamietaj o tym"jest w Tobie wielka moc tylko musisz uwierzyc w to!!!!!!!!:)masz teraz wiecej czasu dla siebie,zadbaj o wyglad pomysl wiecej o sobie o tym co zawsze chcialas robic a cos ci niepozwalalo...posluchaj pozytywnej muzy:)zaraz wiosna wszystko bedzie piekne dookola a Ty jeszcze piekniejsza...Z pewnoscia jakis Ksiaze juz na Ciebie czycha:)))
Live and let live!
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja