O, a to dobre jest. Ja staram się do tego stosować, bo jak ustalę, że nic nie jem po 18.00 to wtedy tak naprawdę nie jem po 23.00-0.00, czyli właśnie ze 2 godziny przed spaniem. Inaczej jadłbym do końca 😛
Ale też mi się wydaje, że pójście spać z tak zupełnie pustym żołądkiem to nie jest dobre. Czymś trzeba organizm zająć w nocy bo inaczej nie wiadomo, co głupiego wymyśli...
Żołądek też kiedyś powinien "odpocząć", a nie że ciągle trawi i trawi.
Dla tego zalecają czasem chociaż 1 dzień na samej czystej wodzie.
(kto zaleca, vedy, starożytni Grecy, nowożytni lekarze coraz częściej też.)
[edytowane 7/2/2012 przez cienkun]
Świat stanął na głowie, hipiska się odchudza. Witaj w klubie 😛
Jeśli nie możesz zmniejszyć porcji, zmniejsz ich kaloryczność. Choć w dłuższej perspektywie porcje lepiej też zredukować, żeby się żołądek trochę obkurczył i szybciej "najadał". No i ruch, ruch, ruch, choć sama mam z tym największy problem.
Odchudza to za dużo powiedziane 😉 Póki co jem bez zmian, ale jestem coraz bardziej niezadowolona ze swojego brzucha i tęsknię za czasami, kiedy był płaski 😉 .
Z ruchem mam problem, jestem wygodna, prawie wszędzie wożę dupsko autem, ale zmienię to, przynajmniej taki mam plan 😎
[edytowane 7/2/2012 od hipiska]
Ilekroć zwalczałem pokusę było to piękne, ale kiedy pokusie ulegałem, było po stokroć piękniejsze
Dobrą praktyką jest nauczenie się wolnego jedzenia i dokładnego przeżuwania pokarmu. Żołądek nie nadąża za nami jeśli szybko łykamy i to powoduje, że więcej zjemy zanim pójdzie informacja do mózgu, że już jesteśmy syci. Wielokrotnie o tym czytałem/słyszałem. Jak zwykle łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo mi słabo to przychodzi. Pamiętam o tym wybiórczo i trudno wyrobić taki nawyk.
Ja jem raczej wolno, obiad czasami pół godziny. Kiedyś jadłam więcej niż teraz, a nie tyłam, teraz chyba spowolnił mi się metabolizm.
No i późne kolacje-tak ok.21.30 (staram się nie jeść po 22), ale przeważnie chodzę późno spać, więc dwie godziny są zwykle zachowane.
Ilekroć zwalczałem pokusę było to piękne, ale kiedy pokusie ulegałem, było po stokroć piękniejsze
Ja nie kumam z tym jedzeniem mniej, gdy się je wolno. Bo zjadam to, co sobie nałożyłam na talerz, nie nabieram łyżką z gara, nie robię dokładek, bo "jeszcze się nie najadłam". Z góry szacuję, ile mam zjeść.
To tak jak ja-jak już nałożę to zjem wszystko
Kiedy jeszcze miałam problem z przytyciem lekarka zawsze mówiła, że mam jeść nie dłużej niż 20 minut, chodziło jej o to, że jeśli jem dłużej to szybciej czuję się syta i w efekcie jem mniej. Nie stosowałam się do tego i przytyłam ;). Nigdy nie miałam problemu z brakiem apetytu, u mnie problem anoreksji miał podłoże czysto psychiczne, bałam się przytyć i pomimo dużej ilości jedzenia był ciągły problem z wagą.
Teraz jestem zupełnie "odblokowana" i muszę się nauczyć jeść na nowo jak osoba dbająca o linię 😉
[edytowane 7/2/2012 od hipiska]
Ilekroć zwalczałem pokusę było to piękne, ale kiedy pokusie ulegałem, było po stokroć piękniejsze
xxl, gdybyś jadła takie porcje jak ja to pewnie nie miałabyś ochoty na dokładki 😉 Niby 3/4 talerza stanowią zwykle warzywa to jak widać skutki są jakie są-tłuszcz się zbiera.
[edytowane 7/2/2012 od hipiska]
Ilekroć zwalczałem pokusę było to piękne, ale kiedy pokusie ulegałem, było po stokroć piękniejsze
Jedno wiem-jedzenie to mój narkotyk, nie potrafię żyć bez dogadzania sobie w tej kwestii. Drugim moim bzikiem jest wygląd, więc nie chcę się roztyć. Tak trudno to pogodzić 😉
Ilekroć zwalczałem pokusę było to piękne, ale kiedy pokusie ulegałem, było po stokroć piękniejsze
Wieczorny pomiar wagi był złym pomysłem-56,5 kg. Aż nie mogę uwierzyć, że całkiem niedawno nie mogłam "dobić" do 50 kg.
Teraz chciałabym tyle co w ubiegłe wakacje, czyli ok.52 kg, ale 4 kg to nie będzie lekka sprawa, zwłaszcza, że nie wiem jak się za to zabrać, aby nie przegiąć. Ciągłe problemy z wagą - to za niska, to za wysoka 😉 Z dwojga złego wolę za wysoką, ale kilka kg przydałoby się zrzucić.
Ilekroć zwalczałem pokusę było to piękne, ale kiedy pokusie ulegałem, było po stokroć piękniejsze
Odgrzewam wątek 🙂
Może znajdzie się tutaj ktoś kto właśnie się odchudza, albo zaczyna od jutra 😉
Ja jestem w trakcie operacji zwanej "odgruzowaniem się" w skład której wchodzą zadbanie o wygląd zarówno kosmetycznie jak i dietetycznie.
I to drugie to dosyć problematyczna sprawa.
Od niedawna mocno ograniczyłam produkty mleczne (i z chęci i nieco z przymusu - coraz gorzej je trawię), słodycze i smażone rzeczy. Wszystko pięknie tylko jest jeden problem - ciągle chce mi się jeść 🙁 ile bym nie zjadła kochanych warzyw, szybko burczy mi w brzuchu.
Stąd pytanie do osób odchudzających się: jak radzicie sobie z głodem, co podjadacie, żeby było i smacznie, i zdrowo, i po wegańsku?
Same warzywa niestety nie dadzą energii na długo... do warzyw (najlepiej surowych:P) dodawać gotowane strączkowe, lub kasze itp. Staje się to dużo bardziej sycące. W międzyczasie najlepiej podjadać orzechy, można sobie np. na cały dzień odważyć pewną ilość orzechów 40-60 g i jak czegoś się zachce to kilka zjeść 😛
no i zero słodyczy, ZERO 😛 ewentualnie można robić sobie zdrowe słodycze, lub wcinać gorzką (90%) czekoladę 🙂
No i oczywiście najlepiej jeść częściej, a mniej 🙂
[edytowane 31/5/2013 przez qetrab]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja