Nie lubię ruchu, nie lubię sportu - bardzo nie lubię, ale ruszam się, biegam, pływam bo muszę- bo się lepiej potem czuję.
Zdaje sobie sprawę z profitów jakie ruch daje, większą elastyczność ciała, lepsze samopoczucie, utrzymanie danej wagi ciała przy byciu wpierdalaczem, ulgę dla psychiki - i dlatego coś ze soba robię.
[b]Nie dla samego aktu treningu, ale dla tego co mi trening da i jak dobrze będę czuła gdy wreszcie będzie po wszystkim :)[/b]
Wiem, że nie jestem w tym podejściu odosobniona. Nie każdy musi być zapalonym sportowcem któremu sam trening niemal orgazmy daje - może i wolę spędzać czas czytając i rysując, ale jednak fajnie jest być w formie.
Białowieska się Puszcza.
Nie wierzę, że ktokolwiek lubi sam proces ćwiczenia. Nikt nie lubi zmuszać się do czynności nieprzyjemnych. Zawsze istnieje jakiś powód. Sportowcom podczas intensywnego wysiłku wydzielają się endorfiny, które uzależniają. Fatty może i Ty kiedyś się uzależnisz, to bedzie Cie bardziej ciągnęło do ruchu :rotfl:
Nie wierzę, że ktokolwiek lubi sam proces ćwiczenia. Nikt nie lubi zmuszać się do czynności nieprzyjemnych.
To mało wierząca jesteś 🙂
Kto powiedział, że same ćwiczenia są nieprzyjemne? A spacer, taniec, seks? To też ćwiczenia fizyczne :rotfl:
Zmiana nastawienia to pic.
Najlepiej spróbować znaleźć [i]taką forme, ktora daje przyjemność [/i]. Nigdzie nie jest powiedziane, że to musi być nudna gimnastyka.
I piszę to jako osoba, która lubi zjeść, ma sporą tuszę a kondycję taką sobie i latami się nie ruszała, bo nie trafiała na to, co lubi. Potem zaczęłam szukać.
Był rower (znudził się), taniec (nie moja bajka), fitness (za szybko), joga(za wolno) a w końcu karate, które pokochałam. Nie znaczy to, że jestem w tym dobra, raczej taka Kung- Fu Panda, ale robię to dla siebie, a nie żeby komuś cokolwiek pokazać.
Fatty szukaj aż znajdziesz to, co polubisz. Po co się dręczyć, życie wystarczająco dręczy.
No a jak z najważniejszym- głową?
Bóle mięśni ze zmęczenia, z rozciągania czy zakwasów można ignorować bo to normalne. Z głową nie ma żartów.
make love not war
A ja tam ćwiczę dla samego procesu ćwiczenia. Doznaję swojego ciała, a nazajutrz bywa, że delektuję się zakwasami.
Przy czym nigdy nie ćwiczę na 100%, zawsze funduję sobie nieco rezerwy i pobłażania swoim słabościom.
Jedni hodują znaczki, inni zbierają żaby... jak to mawiają holenderscy górale 😉
Od wczoraj nie ćwiczyłam, łeb nie boli 😉 Nie próbowałam wieczorem, bo wtedy w domu jest moja siostra fitnesska i mnie musztruje "nie tak! o tak!" i w jej działaniu raczej nie chodzi aby mi pomóc a aby się pochwalić sprawnością, po 4 latach uczęszczana na fitnessy, zumby, pilatesy, brzuchomanie i inne takie 😛 - ona akurat jest z tego odłamu co ćwiczenia lubi.
Aktywnością którą lubię jest pływanie, teraz miałam 3 tygodniową przerwę bo chora. Nie chcę poprzestać tylko na pływaniu(zresztą, kiedyś trzaskałam po 60 długości, teraz ok 30ej zaczyna mi sie nudzić )
Negatywne nastawienie do samych ćwiczeń mi nie przeszkadza bo ja jestem najbardziej zorientowana na CEL, efekt jakim jest większa sprawność i lepsze samopoczucie 🙂 Jestem gotowa przecierpieć aby poczuć się lepiej 😛
[edytowane 8/11/2014 przez Fatty]
Białowieska się Puszcza.
Ja np. nie cierpię wchodzić pod górę, ale zawsze gdy pojedziemy w góry to potem jestem zadowolona, że byłam. Większość ludzi chyba instynktownie broni się przed wysiłkiem, motywuje raczej efekt, jak się człowiek zmęczy, to czuje, że żyje. Chętnie bym pograła np. w badmintona albo ping-ponga, ale nie mam z kim.
Co do bólu głowy [b]Fatty [/b], to brzmi niepokojąco, przyszło mi do głowy, że to coś z zatokami lub rzeczywiście ciśnieniem, ale też że powinnaś się wybrać do lekarza (chociaż sama nie chodzę :P).
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
Z ciekawością śledzę ten temat, bo od niedawna mi również coraz częściej dokuczają niezidentyfikowane bóle głowy albo słabsze niż ból, ale równie irytujące poczucie ciśnienia i pulsowania - w skroniach, czole, za oczami. Nie mogę ustalić jakiejś reguły jego występowania. Najczęściej już się z tym bólem budzę albo pojawia się po popołudniowej drzemce. I chociaż bóle i zawroty głowy są na liście działań niepożądanych leków, które przyjmuję, to też czasem myślę o zatokach albo ciśnieniu, choć wcześniej nie miałam z nimi żadnych problemów.
[edytowane 8/11/2014 od xxl]
http://www.explosm.net/comics/random/
Jak już z przymusem wielkim do lekarza pójdę, to czuję się jak hipochondryk bo lekarz mi mówi, żem zdrowa 😉
Początkiem roku, byłam u laryngologa, bo pobolewało ucho i atakami "łub,łub,łub!"(tzn- nagłe pulsowanie w uszach). Okazało się, że uszka zdrowe,jakiś stan zapalny był, ale się sam zbył a to nieprzyjemne walenie po uszach to skoki ciśnienia właśnie.
Białowieska się Puszcza.
To mało wierząca jesteś 🙂
Wcale nie jestem wierząca.
Kto powiedział, że same ćwiczenia są nieprzyjemne? A spacer, taniec, seks? To też ćwiczenia fizyczne :rotfl:
Proces ćwiczenia/wysiłek fizyczny nie są przyjemne same w sobie. Jeśli ktoś to lubi, to oznacza, że sprawia mu to jednocześnie jakąś inną formę przyjemności, w trakcie ćwiczeń, przed czy po... Przykładowo taniec może sprawiać komuś przyjemność, ale wysiłek podczas tańca nie jest przyjemny. Jednak zamiłowanie do tańca jest silniejsze i człowiek jest sobie nawet w stanie wmówić, że lubi uczucie zmęczenia.. Choć i oczywiście nawet uczucie zmęczenia może nieść ukrytą przyjemność, gdy np. komuś brakuje ruchu, to oczywiście że zmęczenie po ćwiczeniach będzie odczuwał jako coś pozytywnego. Bez motywu, celu, sensu który nadajemy temu co robimy, nic nie jest przyjemne.
Wysiłek i ból także bywają przyjemne.
Ból jest ostrzeżeniem, że coś jest "nie tak". Jeśli ktoś odbiera sygnały ostrzegawcze swojego organizmu, przed szkodliwym czynnikiem jako coś przyjemnego, to to już jest niestety skrzywienie psychiczne, zagrażające życiu.
[edytowane 8/11/2014 przez aniss]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja