Znajomi, którym w głowie się nie mieściło, że nie jem mięsa, wędlinek itp.jak mnie zaprosili na grila to też pajacowali, mlaskali, że takie dobre, że nie wiem co tracę. Byłam akurat z kolegą i michą pysznej sałatki. Znajomy dotrzymał mi towarzystwa i też jadł tylko sałatkę. Jakoś tak wyszło, że patrzyliśmy się na nich ze zdumieniem. Ja powiedziałam im, że jak ktoś nie je od jakiegoś czasu mięsa, to to już go ono nie kusi, nie pachnie mu smakowicie,nie trafiło. W paru innych kwestiach też się rozjechaliśmy i nie spotykamy się, bo i po co? 😛
http://www.wegestudio.pl/Na_krawedzi_marzen-98.html
Gorzej jak sie musisz z kimś takim spotkać...
Na przykład moja Być-Może-Przyszła-Teściowa. Z nią to są dopiero przeprawy na niedzielnych obiadkach. A oni mają tak typowopolski niedzielny obiad: rosół, ziemniaczki i kotlecik z surówką z czego ja tylko właśnie tą surówke jadam.
Spokojnie też tak kiedyś miałam, ziemniaki, mięso, tylko z reguły bez surówki. Ludzie się zmieniają, w różnym wieku, ale co z tym rosołem? Bo same ziemniaki i surówka, ja bym się nie najadła, może coś w słoiczku do odgrzania, by jej nie kłopotać, ale głodnym od stołu nie odejść?
http://www.wegestudio.pl/Na_krawedzi_marzen-98.html
Kazamuko - ona by nie przeżyła gdybym przyniosła ze sobą własne jedzenie. Może dlatego, że to nie są imprezy typu "każdy coś przyniesie i sobie gadamy", to raczej takie nasiadówki: ciągle te same tematy czyli polityka i obgadywanie krewnych, taki sam skład przy stole czyli ja z moim TZtem, jego rodzice i rodzeństwo(siostra z mężem i dziećmi, brat)...
Na takich imprezach o jedzeniu sie nie dyskutuje - trzeba potwierdzic, ze jest pyszne, że Pani Domu jest świetną kucharką itp.
Mnie te obiady denerwują bo ja w domu u rodziców nigdy tak nie miałam, ze obiad o stałej godzinie jak wszyscy wracali z pracy, serwetki równiutko, zero dyskusji na tematy drażliwe itp. Obiady w mojej rodzinie to samotne posiłki: ojcice w porze obiadowej najczęściej w pracy, mama róznie, ja nie jadam tego co oni... A w niedziele obiad u babci gdzie zjezdzają wszystkie ciocie i jest wesoło - jedzenie schodzi na dalszy plan, bo sie rozmawia na wszelkie tematy, wsród których nie ma tabu.
Ja to bym zrobiłą tak jak moja matka: Nie chcesz jeśc tego co ja robie, to rób jedzenie sobie sama. Tylko ze na odwrót. Bo ona wpycha mi mięso (które ja daje psu;/)
Ty byś tez tak mogła zrobić, nie chcą jeść roślinek to niech sami sobie gotują. 😉
Pozdro :*
Czy wykonując wyrok na mordercy nie popadamy w błąd, jak dziecko, co bije krzesło, o które się uderzyło?
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja