Czy ktos z was mieszka z nimi z wlasnego wyboru? Moja znajoma twierdzi ze ma takich wspanialych kolegow na studiach, ze nei przeszkadza jej mieso w lodowce. Dla mnie to rzecz nie do zaakceptowania. Rozumiem mlodych ktorzy nie maja innego wyjscia i mieszkaja z rodzicami, ale dorosli ludzie maja zawsze wybor.
Tylko zycie poswiecone innym warte jest przezycia....
poniekad tak - mieszkanie studenckie. Ja i mój chłopak wege, 2 współlokatorów mięsożercy. Na wynajem samodzielnego mieszkania, kawalerki nas nie stać, a wege ludków chętnych do wynajmu nie znam.
Jeden z współmieszkańców rzadko cos sam gotował, więc nieprzyjemnych zapachów nie było. Za to jak koleżanka gotowała-ojejku...nawet wodę na makaron przypalała..więc wyobraźcie sobie(albo lepiej nie co było z mięsem(ryba najgorzej)...wtedy wietrzyliśmy dłuuugo kuchnię. Na szczęście rzadko było tak, ze gotowaliśmy po niej, przeważnie robiliśmy obiady wcześniej.
A w lodówce każdy miał swoją półkę- więc problemu nie było.
co do partnera- kiedyś myślałam, że jest to nie istotne, ale teraz wiem, że cholernie ciężko jest mieszkać z niewege(u mnie problemem bywa czasem nawet to, że ja nie jem nabiału a partner go uwielbia).choć Lili ma na pewno łatwiej, skoro mięsa nie ma w domu w ogóle. ale nawet wtedy mnożą się inne problemy- np dieta dzieci.
Ze studentami mieszkać nie będę albowiem przed studiami zapieram się rękami i nogami ale mieszkam z rodzicami i siostrą, ojciec to wielki miłośnik wszelkiego mięsiwa więc zawsze mam tego w lodówce od groma. Szczególnie przed świętami lodówka jest tego pełna, w piekarniku jakaś pieczeń, w kombiwarze to samo, w garczku coś w marynacie się pławi- jakbym przywiązywała do tego dużą wagę to bym chyba oszalała. A tak, to nie traktuję mięsa w kategoriach jedzenia i da się żyć.
Ale dieta chłopaka z ktorym pracuję(temat 'mieszkanie z miesozercami' ja z nim nie mieszkam rzecz jasna, ale spędzam z nim 8 h dziennie a to też kawał życia 😀 ) mi przeszkadza- bo ów facet uwielbia sobie bułę z kiełbachą albo szprotkami przetrącić- po takim drugim śniadaniu całe nasze miejsce pracy wonieje tak,że ledwo wytrzymuję :casstet: Zwracam mu uwagę bezskutecznie- jego wręcz bawi to,że mi t nie odpowiada, i że zawsze gdy się z czymś takim stawi, usiłuję nie wpuścić go do sklepu... 😉
Białowieska się Puszcza.
Ja mieszkam z rodzicami a oni absolutnie nie są vege więc muszę znosić zapachy z kuchni.
Niedawno mama gotowała jakieś mięso w garnku i śmierdziało tak że jak chciałam przejść z pokoju do innego pomieszczenia musząc przechodzić przez kuchnie to wręcz przebiegałam, zasłaniając przy tym nos dłonią albo rękawem.
Nieraz przeszkadza mi mięso w lodówce. Np. ostatnio robiłam deser i włożyłam go do lodówki, na półce wyżej stała surowa wątroba (cała we krwi 😮 ) i oczywiście musiałam ją przestawić bo bałam się że ta krew skapnie na jedzenie które ja tak włożyłam. Z reszta zawsze jak coś wkładam to z reguły przykrywam talerzykiem na wszelki wypadek. I dobrze. Ostatnio wstawiłam przykrytą talerzem soczewicę, potem zaglądałam do niej to talerzyk był cały upaprany mlekiem. Ale nic się nie przedostało 😉
[edytowane 27/7/2007 od waszakicia]
Moja rodzina to tez mięsożercy. Jak moja mama gotuje obiad to musze szczelnie zamknąć drzwi u mnie w pokoju; otweiram lodówkę, to często muszę przestawać oddychać. A w lodówce mam oddzieloną szufladkę, a jak musze coś postawić na półeczce, to szczelnie przykrywam. Obrzydzają mnie zapachy z lodówki... :casstet:
Ostatnio się zastanawiałam, i doszłam do wniosku, że bycie z kimś, to bycie tylko z wege-osobą. Problem leży w tym, że natrafiam na mięsożerców 🙁 Owszem przyjaciół mam bardzo wielu wege, ale w miłości to ja nawet szczęścia nie mam 🙁
The Earth is our Mother, we must take care of her. The Earth is our Mother, she will take care of us.
U mnie na klatce permanentnie unoszą się mięsne zapachy, do tego lecą te z okolicznym grilli teraz, latem. nie wiem czemu, ale czuję do tego tak organiczny wstręt, że potrafi mnie naprawdę zemdlić. A przecież 8 lat temu jadłam mięso...
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
Hm, temat jak dla mnie - nieco zabawny. Czy to, że jestem wegetarianką oznacza, że powinnam odgrodzić się od społeczeństwa, uciec od wszystkich MORDERCÓW, od tych okropnych MIĘSOŻERCÓW? Ajjj, a tak wielu z nas wymaga tolerancji.
Może najlepiej załóżmy wege-eko-wioski, zamurujmy się na jakimś kawałku świata i obcujmy tylko z oświeconymi wegetarianami, gardząc ludźmi, którzy trzymają w lodówce mięso? Całe szczęście, my, dobrzy trawożercy, nigdy mięsa w lodówce nie trzymaliśmy...
[edytowane 28/7/2007 przez Srebrna]
Dla mnie też temat wydał się lekko, hmm, naciągany.Mieszkam z ludźmi jedzącymi mięso, jak ktoś coś gotuje, nie wychodzę raczej z kuchni, bez przesady. Nie mam też oddzielnej półki w lodówce, ale nie kładę moich rzeczy koło mięsa, przykrywam czymś zwykle. Niektóre osoby jedzące mięso są prawie w porządku (każdy ma jakąś wadę, chociaż muszę powiedzieć, że czasem chciałabym się zamknąć w pokoju i na parę godzin odilozować....). Zresztą, sprawa chyba tak jak każda inna, dla niektórych mieszkanie z kimś takim będzie uciążliwe, inni tylko tego pragną.... To juz od gustu zależy
Mój chłopak jest mięsożercą.
Mam nadzieje że kiedyś ze sobą zamieszkamy.
I tu sie zgadzam z vegeteną i Srebrną.
Bede sie starała gotowac wege-obiady ale nie zabronie mu jedzena nabiału czy mięsa.
Nikomu nie narzucam swojej diety ani sposobu życia.
Oczywiście poproszę go aby zastanowił się czy nie chciałby zostać wege ale jeśli się nie zgodzi świat mi się przez to nie zawali. Kocham go bardzo i ważne jest to żebyśmy byli razem szczęsliwi.
Mój chłopak jest mięsożercą.
Mam nadzieje że kiedyś ze sobą zamieszkamy.
I tu sie zgadzam z vegeteną i Srebrną.
Bede sie starała gotowac wege-obiady ale nie zabronie mu jedzena nabiału czy mięsa.
Nikomu nie narzucam swojej diety ani sposobu życia.
Oczywiście poproszę go aby zastanowił się czy nie chciałby zostać wege ale jeśli się nie zgodzi świat mi się przez to nie zawali. Kocham go bardzo i ważne jest to żebyśmy byli razem szczęsliwi.
Mogłabym napisać to samo o mnie & moim chłopaku 🙂 . Z tym, że intensywnie uczę się gotować dobre, wegetariańskie (a nawet wegańskie 😉 ) potrawy, i próbuję wpływać na niego sprawdzoną metodą 'przez żołądek do serca' 😎 .
Poza tym, za mną już 3 lata studiów, i na każdej stancji miałam mięsożerne współlokatorki - da się przeżyć... Tylko czasami zdarzały mi się wyskoki, takie jak szerokie otwieranie okna, z tekstem 'trzeba wypuścić ducha tego kurczaka' ;P
Pewnie ze da sie przezyc, mozna sie przyzwyczaic ponoc do wszystkiego tylko po co? w imie czego? zeby nie mieszkac samemu? z milosci? Nikogo nie oceniam, kazdy zyje jak mu sie podoba. Nie chce mieszkac z jedzacymi mieso, nie chce mieszkac z narkomanami, pijakami, sluchajacymi discopolo itd. Mam wybor wiec wybieram to czego potrzebuje i nie musze sie do nikogo dostosowywac. Zauwazylem tylko ze ludzie mowia co innego a robia co innego, albo dostosowuja sie do zaistnialej sytuacji. Nie starajac sie sytuacji dostosowac do siebie. Takie zachowanie to dla mnie pojscie na latwizne, bo tak prosciej nie trzeba sie wysilac. W polsce jest cala masa konformistow, ktorzy zawsze sie dostosuje. Czy to do PRL'u czy do demokracji. Jak rzadzi lewica to sie z nimi utozsamiaja jak prawica to tez sa za.
Tylko zycie poswiecone innym warte jest przezycia....
He...ja mieszkam JESZCZE z rodzicami i jestem skazana na te smrody,zreszta wszyscy sadza ze jestem popie******* bo mam swoje sztucce,garnuszki,talezyki.jesli chodzi o lodówke to nic tam nie trzymam jem wszystko co świeze...a jak mama cos gotuje a nie czesto gotuje bo nie ma czasu to ja po prostu otwieram okna i wychodze z domu bo mam ochote wymiotowac.A jej to kurde PACHNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!JAK?????????????????????CZYM?????????????????nie rozumiem...Mieszkanie z ludzmi ktorzy jedza mieso to ciezki kawalek chleba ale trzeba sobie jakos z tym radzic,tonie koniec swiata... 😉
Live and let live!
Ja jak każdy - znoszę to.
Ale kiedyś będę chciała zamieszkać z moim chłopakiem.
Lubi wegetariańską kuchnię, ale mięso też. Nie będę go do niczego zmuszać. Sam stwierdził, że nie ma już tego zapału co kiedyś.
A ja nie chcę żeby robił to ze wzgledu na mnie. Nie ma do tego przekonania, ok. (chociaż ja sie tak łatwo nie poddaję i jeszcze go trochę pomolestuję fotkami 😉 trzymać kciuki).
Co do współlokatorów - dostałabym chyba na głowę.
Kiedy jest się już wpewnym wieku myśli się: "ach, w końcu się uwolnię od mojej fanatycznej rodzinki." A tu nagle wyskakują ci mięsożerni lokatorzy, którzy w dodatku nie umieją gotować :((
Pewnie ze da sie przezyc, mozna sie przyzwyczaic ponoc do wszystkiego tylko po co? w imie czego? zeby nie mieszkac samemu? z milosci? Nikogo nie oceniam, kazdy zyje jak mu sie podoba. Nie chce mieszkac z jedzacymi mieso, nie chce mieszkac z narkomanami, pijakami, sluchajacymi discopolo itd. Mam wybor wiec wybieram to czego potrzebuje i nie musze sie do nikogo dostosowywac. Zauwazylem tylko ze ludzie mowia co innego a robia co innego, albo dostosowuja sie do zaistnialej sytuacji. Nie starajac sie sytuacji dostosowac do siebie. Takie zachowanie to dla mnie pojscie na latwizne, bo tak prosciej nie trzeba sie wysilac. W polsce jest cala masa konformistow, ktorzy zawsze sie dostosuje. Czy to do PRL'u czy do demokracji. Jak rzadzi lewica to sie z nimi utozsamiaja jak prawica to tez sa za.
Twoja wypowiedz jest bardzo egoistyczna jak dla mnie.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja