Jestem ciekawa, czy zwiazek ma jakis wplyw na diete czlowieka.
czy np jesli chlopak jest wege a dziewczyna nie, to czy ktores z nich zmieni sie dla drugiego?
czy to mozliwe?
i jesli tak, to dlaczego tak sie dzieje.
Pozdrawiam:]
Ce n'est pas le peuple croient amoureux. C'est l'amour croient en peuple. Meme repos de foi...
Wiesz, to zalezy od woli tego drugiego nie wege. Jezeli partner chce to przejdzie na wegetarianizm, a jak nie chce to nie przejdzie. Sprawa bardzo prosta i logiczna. Poza tym wydaje mi sie, ze bycie wege powinno wyplywac z wlasnej nieprzymuszonej woli, z serca i checi, a nie pod czyims wplywem.
A pary gdzie jeden jest wege a drugi nie tez maja powodzenie bytu.
Pozdrawiam.
[edytowane 8/1/2006 od mokuso]
I believe in angels
Nie piszesz Anathemko , czy to Ty jesteś wege czy twój chłopak. Jeśli to Ty jesteś wege , a chłopak jest w tobie ciężko zabujany to radzę Ci - kuj żelazo póki gorące ! ! ! W przeciwnym razie mogą być potem problemy ( możesz sobie o nich poczytać na naszym forum ) , to jest coś takiego jak małżeństwo osób o odmiennych wyznaniach religijnych , na początku jest przeważnie OK , no a potem różnie bywa... Ale jeśli to Ty jesteś mięsożerna ... to daj się uwieść swojemu chłopakowi na początek w temacie wegetarianizmu , przynajmniej spóbuj jak on smakuje ( wegetarianizm oczywiście , nie chłopak ) 🙂 😉
zawsze tez miesozerca moze przekonac wege ze ten schaboszczak wcale nie jest taki be be :p
"Jastrambij. Que babatum intus cruce, ornatum in campo celestino,et in galea accipitrem defert." - Jan Długosz, kronikarz i sekretarz biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego
Moim zdaniem przekonywanie nie jest w porządku. Rozmawiać, tłumaczyć dlaczego jem(lub nie) to czy tamto, ale nie "kuć żelazo póki gorące". Mój chłopak jest mięsożerny, ale nigdy nie próbowałam go do niczego namówić. Moim zdaniem to nie ma sesnsu... trzeba samemu czegoś chcieć. a co do późniejszych problemów: to sprawa tolerancji, zarówno jednej jek i drugiej strony... i zrozumienia.
U mnie jest podobnie. Ja jestem wege, a mój mąż nie, ale jakoś nigdy nam to nie przeszkadzało, bo jak sie poznaliśmy to jeszcze jadłam mięso. On też jakoś nigdy nie próbował "nawrracać" mnie na schabowego, po prostu uszanował mój wybór. Zresztą ostatnio mówi, że przyjdzie kiedyś taki dzień, że przestanie jeść mięso, ale na razie jeszcze do tego nie dojrzał (na razie rzucił palenie) . Więc chyba jest coś takiego, że przebywanie z drugą osobą zmienia. Moim zdaniem też nie ma co kogoś przekonywać. Każdy w końcu sam dochodzi do tego, co dla niego najlepsze. 😎
Wszystko pieknie.....ale tak zwyczajnie gotujecie dwa obiady....!!!
Jeden wege ,drugi "schabowy" ?!!!
Mi kiedys tez sie wydawalo , ze tak mozna....ale teraz wiem ze nie!!!!!
Bo robiac schabowego dla meza, tez jestem odpowiedzialna za cierpienie zwierzat !!!!
W ogole, wiele pogladow zmienilam a wiele rzeczy zrozumialam dopiero teraz....
Zwiazek" mieszanej diety" jest bardzo trudny. Nie polecam ! Predzej czy pozniej partner jedzacy mieso musi sie poddac...jesli nie, to znaczy ze ten podajacy sie za wege...jest nieporozumieniem.....
A teraz mozecie mnie krytykowac..... 🙂
matylda
w pełni się z Tobą zgadzam Matyldo. taka sytuacja jest bardzo trudna szczególnie dla strony która jet wege- nie wyobrazam sobie przygotowywac mięsa nawet dla ukochanej osoby. mieszkam z rodzicami, którzy sa mięsożerni i bardzo mi to przeszkadza (mam na myśli zapach i widok martwych zwierzat) zatem nie chciałbym, aby w założonej przezemnie rodzinie sie to powtórzyło. naszczęście mój ukochany też jest wege.
Ja tez nie rozumiem skąd te dwa obiady - dziewczyny, czy macie dożywotni bezpłatny etat kucharki? Mo mąż rownież nie jest wege, ale to nie znaczy, że ja muszę mu podawać na obiad mięso! gotuję wyłącznie bezmięsne posiłki, a o, jeśli chce, może sobie sam przygotować coś mięsnego (a nie chce mu się, więc mięsa się u nas w zasadzie nie jada).
Na pewno łatwiej mają pary, ktore starują wiedząc już, na czym stoją, potrafią sobie jasno wyłożyć zasady, które w takim związku mieszanym mają obowiązywać. Chociaż chodzi tu oczywiście nie tylko o kuchnię...
Ja też wcale nie gotuję dwóch obiadów. Wogóle nie robię na obiad mięsa, poza tym on nie jest fanatykiem schaboszczaka i smakuje mu to co gotuję. Po prostu od początku było jasne, że jak przestałam jeść mięso to go więcej na obiad nie zrobię i jak ma ochotę to niech je zrobi sam - i w sumie i tak go nie robi,nie chce mu się, zresztą to co robimy do jedzenia jest smaczne i szkoda by było psuć to mięsem. Poza tym on naprawdę świetnie gotuje i nigdy nie było tego, żebym tylko ja robiła obiady.(Mi samej często brakuje takiej inwencji,a on ma naprawdę świetne pomysły- w sumie to mamy kilka swoich patentów - całkiem spora wege książka kucharska by się z tego uzbierała).
A schaba czasami zje u swojej mamy, albo jak gdzieś idziemy do kogoś - ogólnie u nas w domu mięsa się nie gotuje.
Ogólnie gdyby mi teraz przyszło się z kimś wiązać, to nie zdecydowałabym się na życie z kimś kto nie akceptuje mojego wyboru. Po prostu chyba nie zainteresowałabym się człowiekiem, którego stosunek do mnie zależy od tego czy na jego talerzu leży schaboszczak czy nie.
A gdyby mąż mi robił z tego tytułu wyrzuty, to non stop byłaby wojna - bo jakoś nie mam skłonności ustępować w przypadku rzeczy, które uważam za słuszne.
Po prostu nigdy się nie ograniczaliśmy - to jego wybór czy chce jeść mięso czy nie i nie bronię mu go sobie gotować, ale sama tego nie zrobię i nakłanianie mnie do tego byłoby już naruszaniem moich wewnętrznych granic.
Drogie meżatki panów nie-wege powiedzcie mi jak w waszych przypadkach wygląda porozumienie co do kwestii żywienia dzieci i tych już narodzonych i tych jeszcze tylko w planach, nawet odległych. Ja nie zamierzam narazie być mamuśką, ale wiecie jak jest 😉 człowiek strzela a pan Bóg kule nosi 😛 , ale mimo to już pojawił się u mnie konflikt o to z moimo obecnym partnerem, który co jest najbardzej frustrujące od początku wiedział o moim podejściu i je szanował a teraz przy okazji tematu dzieci stwierdził, że to fanaberie... :mad2: , których nie mogę przekładać na dzieci!!! po prostu jak to usłyszałam to myślałam, że mnie właśnie szlag jasny trafił 😡
Dziecko to, ze sie materialistycznie wyraze, dobro wspolne. Czyli obu rodzicow. Nie tylko matki-wege i ojca-bandyty (czyt. miesozercy). Ojciec ma takie samo prawo wplywac na wychowanie dzieciaka jak matka wiec w sumie... macie problem. Jak tatus chce zeby dzieciak jadl mieso to niech sam je przyrzadza i karmi smerfa (to troche silowa metoda :D). A jak dzieciak dorosnie to i tak zdecyduje czy chce byc miesozerca czy wege.
"Jastrambij. Que babatum intus cruce, ornatum in campo celestino,et in galea accipitrem defert." - Jan Długosz, kronikarz i sekretarz biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego
Dziecko to, ze sie materialistycznie wyraze, dobro wspolne. Czyli obu rodzicow. Nie tylko matki-wege i ojca-bandyty (czyt. miesozercy). Ojciec ma takie samo prawo wplywac na wychowanie dzieciaka jak matka wiec w sumie... macie problem. Jak tatus chce zeby dzieciak jadl mieso to niech sam je przyrzadza i karmi smerfa (to troche silowa metoda :D). A jak dzieciak dorosnie to i tak zdecyduje czy chce byc miesozerca czy wege.
ja zdaję sobie sprawę, że ewentualny ojciec ma takie samo prawo jak ja decydować, jestem ciekawa jak inne osoby na tym forum wypracowywały pewne kompromisy,a reszta to takie moje prywatne wynurzenia, ale chyba trochę źle mnie odebrałeś Zarathosie nie uważam,że mięsożerca równa się ojciec-bandyta.. i właśnie ze względu, że " dziecko to (...) dobro wspólne" to matka wege tez ma pewne prawa i nie chodzi mi o mój czysto teoretyczny przykład
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja