Jam uodporniona. Bez problemu mielone ulepię, psu jedzenie przygotuję(korpus kurczaka). Odpowiada mi zapach grillowy.
Uciekam przed wątróbką, śmierdzi straszliwie. Kiedyś poraził mnie widok mięsa królika - całość przypominała mi ...ratlerka.
Białowieska się Puszcza.
Ja mięso potrafię i wziąć gołymi rekami jak daję psu, jedynie zapach surowych ryb i części układu pokarmowego mi nie podchodzą. Cóż, co do osób, które ostentacyjnie zatykają nos i pokazują wszem i wobec jak ich widok mięsa boli, to proponuję wyjść z pomieszczenia i nie zatruwać atmosfery swoim chamskim zachowaniem.
Mnie też potwornie drażni, a sąsiedzi od rana smażą, pieką i przypalają, i tak przez całe lato od rana do wieczora muszę to wdychać - z odruchem wymiotnym... Naprawdę nie wiem, jak mogłam to kiedyś jeść (i pewnie mi jeszcze pachniało)...
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
Moj mąż niestety nie jest wegetarianinem i jak go znam nigdy nie będzie. Ja gotuje swoje, on swoje. We mnie mięso nie wzbudza obrzydzenia, tylko smutek. Jest mi bardzo przykro, że nie potrafię go przekonać, ale on tez mnie nie przekonuje. Szanuje moją decyzję i ja również muszę uszanować jego. Gdy podjelam decyzję o przejściu na wegetarianizm, mówił, że nie wytrzymam, że napewno zaraz mi przejdzie. Teraz gdy idzie na zakupy pyta czego mi brakuje i sam kupuje mi pyszne warzywka i owoce. Jednak wie, ze gdy ja idę na zakupy, nie ma co liczyć na mięso w siatce gdy wrócę. Jak mu cos ugotuje to tez nie może liczyć na mięso. Trochę liczę na to ze dania wege tez mu posmakuja, im mniej mięsa zje tym ja jestem szczęśliwsza.
Magdaljena
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja