Poza tym kota nie bierzemy od znajomego rozmnażacza i nie zachęcamy tym samym do kontynuacji zbrodniczego procederu, tylko ratujemy ze schroniska albo z ulicy.
Zgadzam sie bo z takiego zrodla byly moje wszystkie koty (no moze poza pierwszym ktorego mi mama sprawila gdy mialam 7 lat). Niektorzy mowi "o! z piwnicy kot? nie wychowasz go nigdy. bedzie dzikus". Nieprawda! Sa madrzejsze od tych wszyskich rasowych i moze nie zbawi sie calego swiata, ale jednemu kotu lub psu chociaz pomoc mozna.
U mnie pod blokiem przez pare lat byl taki juz dorosly kocur, pchal sie do domy, chcial go miec. Pare razy myslalam o wzieciu go, ale na drugim "integralu" w mieszkaniu zaczal czuc sie jak pan i grysc mojego kota wiec uznalam ze takiej traumy mojemu burcziemu nie zafunduje... Po prostu ten kocur spod bloku nie nadawal sie do mieszkania gdzie juz sa zwierzaki lub gdzie sa zwierzaki, ktore mu sie nie podporzadkuja. I dalej mieszkal pod balkonem, na balkonie sasiadki mial budke do spania, zestaw miseczek (jak zreszta w dwoch jeszcze ogrodkach 🙂 ), ale w sierpniu w koncu go potracil samochod...
Wiec jak ktos chce kota bezdomnego malego lub duzego polecam sie :). Na pewno cos upoluje a przyszly wlasciciel bedzie zadowolony. :)))
Zaś rozmnażanie zwierząt nierasowych jest zwykłym bestialstwem.
A rasowych czymże innym? Dobrym biznesem?
Mimo wszystko zdecydowanie mniej jest bezdomnych rasowców, a jak ktoś koniecznie chce rasowego zwierzaka, to niech lepiej weźmie go z dobrej hodowli, gdzie zwierzęta traktowane są z szacunkiem.
a z tego co się orientuję, to biznes jest raczej kiepski 😉
jak działałam w schroniskach, zawsze ich pracownicy mimo wszystko hodowlę (byle nie pseudo) rasowców traktowali jednak jako mniejsze zło niż mnożenie kundli i dachowców.
Poza tym kota nie bierzemy od znajomego rozmnażacza i nie zachęcamy tym samym do kontynuacji zbrodniczego procederu, tylko ratujemy ze schroniska albo z ulicy.
O.. tu już lepiej. Pozdr.
🙂
[b] Nienor, [/b] nie wiem skąd jesteś, ale polecam się, jeśli szukasz dla bezdomniaków tańszych kastracji 🙂
[edytowane 21/9/2006 od xwegax]
jeśli nie widzisz nic złego w rozmnażaniu psów i kotów- zajrzyj http://www.brightlion.com/InHope_pl.aspx i przekonaj się sam(a), czy nie warto zmienić poglądu.
Kot nie musi otrzymywać mleka. Moja kotka mleka nie toleruje, nie lubi. Ostatnio upolowała na balkonie wróbla (nie wiem jakim cudem) ale tylko przyniosła do domu zywego i zostawiła (moze chciała mieć własne zwierzątko ? 😀 )
Kot wzięty ze schroniska to ładny gest i polecam jeżeli nie chcemy zakładać hodowli.
[b] Nienor, [/b] nie wiem skąd jesteś, ale polecam się, jeśli szukasz dla bezdomniaków tańszych kastracji 🙂
Dzieki, jakby co chetnie skorzystram 🙂 choc pewnie mowimy o tej samej kobiecie z Radzyminskiej? 🙂 Kiedys kolezanka podawala mi do niej nr ale i tak nic z tego nie wypalilo, bo juz bylam z podbalkonowa kotka umowiona na kastracje, spieszylam sie dopoki byla w bardzo wczesnej ciazy, a dzien przed ja samochod potracil :/ :(.
[b] Nienor, [/b] nie wiem skąd jesteś, ale polecam się, jeśli szukasz dla bezdomniaków tańszych kastracji 🙂
Dzieki, jakby co chetnie skorzystram 🙂 choc pewnie mowimy o tej samej kobiecie z Radzyminskiej? 🙂
Nie 🙂 Sama pomagam w kastracjach w miarę skromnych studenckich możliwości, lecznica mojej znajomej robi to taniej, jestem uczestniczką wielkiego kociego forum, gdzie każdy Ci pomoże... 🙂
Kiedys kolezanka podawala mi do niej nr ale i tak nic z tego nie wypalilo, bo juz bylam z podbalkonowa kotka umowiona na kastracje, spieszylam sie dopoki byla w bardzo wczesnej ciazy, a dzien przed ja samochod potracil :/ :(.
Smutne 🙁 Niestety czasem tak się zdarza 🙁
jeśli nie widzisz nic złego w rozmnażaniu psów i kotów- zajrzyj http://www.brightlion.com/InHope_pl.aspx i przekonaj się sam(a), czy nie warto zmienić poglądu.
Mam kilka pytań odnosnie kotów:
1. Czy to prawda, że można zostawiać je na długi czas w ciągu dnia i nie będą czuły się przez to źle?
2. Mam psa, buldożka francuskiego jest raczej oryginalnym charakterem, strasznie o mnie zazdrosnym. Niestety muszę go zostawić w rodzinnym domy gdy wyjade na studia. I właśnie wtedy w innym mieście chciaałabym przygarnąć kotkę. Czy jest możlwie, że jeśli zwierzaki spotakja się po pewnym czasie to się "dogadają" ? Co zrobić aby ułątwić im zapozanie się? Mój pies raczej nie lubi innych zwierząt, może jednak będe w stanie go jakoś przekonać?
3. Mam również żółwie, czy kotka będzie na nie polowałą i jak się przed tym chronić? 😉
Kot śpi przez większość dnia i zdecydowanie lepiej znosi samotność niż pies. Kotu nie należy dawać mleka, tylko wodę. W naturze kot nigdy mleka by nie pił (poza mlekiem matki), stąd częste nietolerancje. Kot je częściej i w małych porcjach, nie daje mu się jedzenia raz dziennie jak psu, tylko daje do miseczki większą ilość, zdrowy kot sam sobie racjonuje. Kocur niekastrowane znaczą moczem teren - zapach w domu będzie okropny, a i kot może być bardzo niespokojny i głośny.
http://szydelkoikoraliki.blogspot.com
Tu parę mitów o kotkach..oczywiście obalonych..:)..
http://www.republika.pl/kocia_stronka/mity.html
Życie nie jest ani lepsze ani gorsze od naszych marzeń...Jest po prostu inne..
Nie przeczytałam całego wątku, ale zakładam, że jest on bliski osobom, które obcują z kotami i sporo o nich wiedzą. Mam problem. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Omówię wszystko od poczatku, może mi ktoś poradzi (a może sprawi, że przestanę spać po nocach).
Mieszkam na wsi. Większośc osób posiada tu pozostałości po chlewikach/kurnikach. Przed pomieszczeniem, które należy do nas, jest plac, ogrodzony siatką. Obecnie strasznie zarósł trawą. Dzisiaj tamtędy przechodziłam z siostrą, jeden z kotów na nasz widok skrył się w zaroślach. Usłyszałyśmy piszczenie, domyśliłyśmy się, ze to kocięta. BHyłyśmy ciekawe, ale nie chciałysmy wchodzić kotom w paradę, więc jedynie stanęłyśmy niedaleko i szukałyśmy wzrokiem futrzanych kulek (nawet nie wchodziłysmy na zarośnięty teren, żeby nie przestraszyć jakiejś kocicy). Kulka była widoczna, och i ach, zawsze takie cuda są dla oka przyjemne. Zamierzałysmy pójsć dalej, kiedy usłyszałysmy w oddali inne piszczenie, straszne wołanie o pomoc. Rozejrzałysmy się. Po drugiej stronie zarosniętego placu - stamtąd dochodził pisk. Z naszym pomieszczeniem sąsiadują garaże z betonowymi podjazdami. Zaraz przy siatce, na nagrzanym betonie, zwijało się na słońcu małe, ślepę kocie. Obsiadły je muchy, było trochę zalepione przez piasek - tak jakby kocica zostawiła je na słońcu zaraz po urodzeniu. Kociak próbował szukać matki, widać było, że jest głodny - próbował ssać już nawet beton. Strasznie się męczył na słońcu. I teraz narodził się problem - co zrobić? Słyszałam kiedyś, że jak się weźmie na ręce małe kocię, to kocica potem może je odrzucić, czując zapach obcego (a jeszcze w tym wypadku chodziło o dziką kotkę). Z drugiej strony, jak to tak, zostawić kociaka na nagrzanym betonie, obsiadłego przez muchy, którego oddech powoli słabnie, pod wjazdem do garażu - gdzie może go przejechać samochód. Ciężko było podjąć jakąkolwiek decyzję, znikąd pomocy, tylko my. Siostra wpadła na dośc naiwny pomysł, że może rękawiczka coś da, że niby kotka wtedy kociaka nie odrzuci. Mocno to naciągane, ale nie było innego rozwiązania. Pobiegła po rękawiczkę, założyłam ją, podniosłam kociaka i musiałam naruszyć teren kotki. Wlazłam na ten ogrodzony, zarośnięty teren (uważając, żeby nie zdeptać przypadkiem jakiegoś innego zbłąkanego kociaka) i położyłam to kocię obok drugiego, które tam popiskiwało w samotności - równie małe, ślepe i bezbronne. Wiem, że weszłam kocicy w paradę i na pewno poczuje ona (jesli juz nas nie widziała) zapach kogoś obcego.
Teraz pozostaje pytanie do osób, które mają do czynienia z kotami i coś o nich wiedzą - myslicie, ze kotka moze w tym wypadku odrzucic kocię?
Mi się wydaje, że nie powinna go po dotyku odrzucić...ale..może ona jużje wcześniej odrzuciła??Skoro nie zwróciła na niego uwagi..na jego pomiałkiwanie.to moze juz spisała go na straty:/..??Aż tak się nie znam..ale to moje zdanie..daj znać jak już się wyjaśni sytuacja..
Życie nie jest ani lepsze ani gorsze od naszych marzeń...Jest po prostu inne..
Dam znać, dam. Na razie nie idę nawet w tamtą stronę, bo mam nadzieję, że jak tam nie wrócę, to ta kocica po prostu przyjdzie do kotów. Nie wiem, co się stało, czy chciała go przenieść i nagle go zostawiła czy wyniosła z legowiska i skazała na śmierć. Ja nie widziałam innego wyjścia (co nie znaczy, że takowe nie istnieje). Może kotka ma już drugie legowisko (z daleka też było słychać popiskiwianie, z innych ogrodzonych placyków, gdzie można znaleźc sobie kryjówkę, a niejedną dziką kotkę tu mamy). Mam jednak nadzieję, że wszystko się ułoży i kocięta nie pomrą z głodu 🙁
[edytowane 24/9/2006 od Srebrna]
z takim konkretnie przypadkiem u kotów nigdy nie miałam do czynienia,ale mój Dziadek hodował króliki gdy byłam mała. Jak to ciekawskie dziecko czasami chciałam zajrzeć,spróbować dotknąc małego króliczka...nigdy po mojej interwencji taki królik nie odrzucał małego. W miare szybko się dowiedziałam od Dziadka,że nie wolno tak robić ,bo matka odrzuci małe jeśłi poczuje człowieka. I ponoć takie przypadki były, choć on starał się nigdy nie ingerować w teren matki i młodych(oprócz podawania pokarmów itd).
Moja koleżanka miała kiedyś dwie kotki,jedna z nich umarła przy porodzie,ta druga(matka pierwszej,czyli babcia młodych)zajęła się małymi,ale ta koleżanka karmiła małe co kilka godzin,dotykała itd-ich przybrana mama nigdy nie zareagowała na to złośliwie. Wiem,że to jest całkiem co innego niż obca,a do tego dzika kotka.
Trzymam kciuki za małe kociątko. Mam nadzieję,że ta kotka już od początku(wyrzucając kocię na gorący beton) nie spisała kotka na straty.Może je ponownie odrzucić i to wcale nie ze względu na to co zrobiłaś
Byłam sprawdzić, czy słychać piszczenie. Słychać. W dodatku tylko pojedyncze. Nie wiem, co jest grane, mam nadzieję, że ten jeden, który pozostał, nei siedzi tam głodny, tylko jest regularnie przez matkę odwiedzany. W każdym razie, ten kot, którego położyłam w legowisku, zniknął. Może był z innego miotu, ja już sama się gubię. Wracając do domu, w kilku innych miejscach słyszałam popiskiwanie. No tak, najpierw koty harcują mi w nocy pod balkonem, a potem się martwię, czy karmią swoje młode :o. Najgorsze jest to, że pomoc ludzi ogranicza się do dokarmiania. Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby (jeśli nie mamy zamiaru/czasu/pieniędzy, by dzikie zwierzaki sterylizować) pozostawić dzikie koty środowisku, zamiast przyczyniać się do zwiększania populacji. A potem nagle wszędzie dokoła pomieszczenia, w których dzikusy się gnieździły, zamienione zostają na murowane garaże i te zwierzaki nie mają nawet gdzie się schować. Zaczynam się zastanawiać, czy samo dokarmianie kotów wolnożyjących jest jakąkolwiek formą pomocy...
Na pewno jakas forma pomocy jest, choc ja jestem zdecydowanie za kastracja i, niestety, za usypianiem mlodych dopoki sa slepe...
Na wiosne okocila mi sie kotka pod balkonem w takiech budce postawionej tam wlasnie po to, by koty mialy gdzie posiedziec. Porozmawialam z kolezankami, znalazly chcetnych na male, wiec postanowilam ich nie usypiac (mniejsza o to, ze niektore "chetne" sie pozniej wycofaly... :/). Najpierw przyszly psy i wyciagnely je, jednego jeszcze slepego zagryzly, drugiego znalazlam na chodniku wiec podrzucilam go kotce (bezdomna, ale nie dzika, ktos sie jej po prostu pozbyl).
Widzial to sasiad.
Dwa dni pozniej zaginely pozostale trzy kociaki. Kotka phala sie na klatke i do piwnicy (tam jest pralnia). Zapewne uczynny sasiad zrobil z nimi porzadek, bo uznal, ze za duzo juz tych kotiow tutaj. Mogl zapytac, to bym mu wyjasnila ze je niedlugo wywoze do ludzi, ktorzy sa chetni...
Teraz zaloje, ze malych od razu nie uspilam. Mialyby humanitarna smierc i bym je pod lasem pochowala... A tak? Nie wiem czy utopione, czy co...
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja