Ja nie lubię kleszczy, pleszczy (wciskają się we wszelkie otwory ciała- kiedyś wyciągałam mojemu psu spod powieki) i jeszcze takich leśnych co się żywią krwią i mają skrzydełka. Ostatnio musiałam wyciągać z włosów 😡 No i jeszcze komarów ale one zapylają rośliny a krew potrzebna jest im jedynie do procesu dojrzewania jaj. Więc to chyba jest nieco niesprawiedliwe 😉
A oprócz tego lubię wszystkie zwierzęta a szczególnie te drapieżne :heartpump:
Wszystkie te male, obrzydliwe skrzydlate robaczki, ktore leca do swiatla, dusze sie przez nie przy zamknietym oknie 😛 Do tego cmy 🙁 ....chrabaszcze!!! 😐 umieram ze strachu, gdy ktorys przez przypadek na mnie wpadnie (a to sie zdarza dosyc czesto, bo albo sa slepe, albo skonczenie glupie). To pewnie przez te lata, kiedy latalo sie po dworze wieczorami i chlopcy mieli wielki ubaw wrzucajac je dziewczynkom za koszulki. Brrrr!
[edytowane 5/7/2009 przez pontonica]
Widzę, że obrzydzenie do owadów jest powszechnym zjawiskiem...Ja nie cierpię wszystkiego co ma na sobie chitynowy pancerzyk. Brrr! Pająki, żaby, węże, myszy i inne tego typu stworzenia w ogóle mi nie przeszkadzają. Koty uwielbiam :heartpump: , a ich sposób poruszania się to czysta gracja! Loviiska, co ta Twoja koleżanka wygaduje?
P.S. Nie lubię koni- i tu się pewnie narażę sporej grupie forumowiczów 🙁
chrabaszcze!!! 😐 umieram ze strachu, gdy ktorys przez przypadek na mnie wpadnie (a to sie zdarza dosyc czesto, bo albo sa slepe, albo skonczenie glupie)
Ja też!!! Wydzieram się na pół miasta 😛
Koty uwielbiam , a ich sposób poruszania się to czysta gracja! Loviiska, co ta Twoja koleżanka wygaduje?
No ja też! Nie wiem, może miała traumatyczne przeżycie z kotem w dzieciństwie 😛
myszy, przecież to takie sympatyczne zwierzątko.
No dokładnie ^^
Ależ Lovi-chrabąszcze są urocze...kocham chrabąszcze. Myślałam, że w Katowicach ich nie ma...ale kilka dni temu jeden latał koło nas jak oglądaliśmy na balkonie burzę :heartpump:
Nie przepadam za pająkami...zostało mi z dziecinnych lat. Ale je toleruje i staram się nie krzyczeć gdy jakiś się do mnie zbliża. Ale unikam ich jak mogę, a w razie potrzeby za pomocą słoika (branie na gazetę odpada-boję się) deleguję je na balkon lub zimą na klatkę schodową.
Zdecydowanie nie lubię zwierząt, które nagle wyskakują skądś i szybko przebiegają (po ciele też). Do takich można zaliczyć karaluchy, prusaki, myszy (też... dawno temu chwile grozy przeżyłam, jak zobaczyłam szamoczącą się babcię, której mysz przez rękaw wlazła gdzieś pod bluzkę). Szczurów też sympatią nie darzę (tych dziko żyjących), nie najlepsze doświadczenia mam. Te zwierzęta są na liście "nie lubię" chyba przede wszystkim ze względu na "brzydzę się". Kiedyś mówiłam, że nie lubię koni, ale teraz myślę, że to nie do końca tak, że nie lubię. Bałam się ich bardzo długo. Dziadek miał takiego, narowisty był, nerwowy, podejść się do niego nie dało... Został mi lęk i niechęć z dzieciństwa. Ostatnio zauważyłam, że udało mi się ten lęk oswoić. Nie taki koń straszny... 😉
No i kleszcze. Nie sądzę, żeby dało się je lubić. Takie małe, a takie (potencjalnie) niebezpieczne... Ostatnio miałam okazję się przekonać, że tak reklamowane offy i inne tego typu, niestety nie odstraszają skutecznie. Wypadałoby zrezygnować ze spacerów po parku, lesie... Nie da się chyba.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja