ale jak tylko zobaczyłam te dwa różne pyszczki, zakochałam się..
Wiem Badba o czym mówisz . One są takie słodkie. 🙂
Na co dzień jest u nas jedna fretka , ale dwie to potrafią dokazywać . Czasem zajmujemy się fretką znajomych ( wyjazdy ), to dopiero się dzieje. 🙂
tak dokazują że hej... a mam jeszcze dwa psy.. (męza zwierzaki) to dopiero jest hawai.... 🙂 podgryzają się nawzajem, gonią do upadłego, a wyciąganie ich z naprawde nietypowych miejsc... i potem mycie ich i odświeżanie to naprawde chyba frajda dla nich...
SEMPER FI
Rysię (kotka) mam od 5 lat. Znalazłam ją przy drodze idąc z uczelni. Ktoś wyrzucił -jak się później okazało- trzy koty mi został ostatni. Wszystkie trzy mają złamane ogony. Była w strasznym stanie fizycznym i psychicznym, ale teraz jest kochana. Po sterylizacji jej odbiło i uważa moją mamę za swoje dziecko-musi być cały czas koło niej.
Frania (również kotka)jest u nas od 2 lat. Ktoś ją podrzucił na wpółżywą. Z jednym okiem i straszną biegunką. Po dwóch tygodniach jedzenie kleiku strzykawką ożyła i nawet oko okazało się całe. No i prawie się spaliła w piecu, bo się zagrzać chciała. Teraz cały dzień jat głodna i miauczy pod lodówką - podkreślam cały.
Obie mnie kochają i przynoszą mi na dowód myszy- żebym sobie zjadła. 🙂
Oskar (pies) wzięłam go od znajomych 15 lat temu. Kocha wszystkich i wszystko.
ja mam aktualnie psa o imieniu Puszek. Pusio został zaadoptowany ze schroniska kilka lat temu, 14 lutego. Był strasznie spłoszony, widać było, że wcześniej był bity. Z tego co mi wiadomo poprzedni właściciel oddał go bo pies nie potrafił pilnować obejścia i nie szczekał :/
Teraz jest najweselszym psem jakiego widziałam. Tyle w nim radości, nie wiem jak można było go oddać do schroniska.
Mam też 3 szczurki: Tofika, Tostera i Tymianka.
Tofik była kupiona jako bardzo maleńki szczurek ze sklepu zoologicznego. Miała przetrąconą łapkę. Ale teraz ma się dobrze, ma już 2,5 roku 🙂
Toster i Tymianek są ze mną od niecałego miesiąca, są to dwie śliczne panienki albinoski uratowane z laboratorium. Na początku płochliwe były teraz to istne diabełki ;]
W domu mam też wielkie akwarium z rybkami różnego rodzaju, ale to już mamy hobby ;]
[edytowane 13/11/2008 przez fafik]
Kocham zwierzęta, ale podkreślę, ze mam świra na punkcie kotów (przynajmniej tak sie niektórym wydaje...). Wracając np. z zakupów i widząc kota potrafię wszystko rzucić i biec za nim żeby go chociaż pogłaskać. Nie przepuszczę żadnej okazji, żeby nie zawołać "kici, kici", które to własnie kici przebiega mi drogę. Od dziecka mam tę słabość do kotów, które wręcz wchodzą mi na głowę. Gdy byłam mała, moim ulubionym zajęciem było wyłapywanie dzikich kotów u babci na wsi i oswajanie ich, karmienie oraz robienie im lokum w nieużywanej oborze babci.
Obecnie mam 5 kotów i psa, niedawno zdechł mi królik. Kotów oczywiscie miałabym wiecej, ale jeszcze mieszkam z rodzicami, w dodatku w bloku. Pokrótce opiszę mój mały zwierzyniec.
Leon- to 3-letni rudy kocur o wielkim mniemaniu osobie samym, trochę złośliwy, pamiętliwy, bezczelny, ale ponad wszystko kochający domowe pielesze. Jedbym słowem kot z charakterem.
Rufik i Ignaś- bracia( koty). Uratowałam ich kiedy byli 4- tygodniowymi kotami przed niechybną śmiercią przez utopienie. Mieli jeszcze 2 braci, którym znalazłam nowy dom.
Mini- to kotka, która znudziła się swojej pani w zaledwi tyd., bo rozrabiała. rzeczywiście to mała rozrabiara.
Elżunia- znaleziona w kiepskim stanie.
Teraz to wesoła gromadka.
Sunia- 13-letni pies. Dużo by o nich pisać.
karina
Tę historię opowiedział mi człowiek, którego darzę zaufaniem i jestem pewien, że jej nie zmyślił. Mieszka on samotnie po lasem w domu oddalonym od większych zabudowań i zawsze zimą dokarmia wszystkie zwierzęta, które napotka. Pewnego razu zimą do jego posesji zawędrował młody pies, który chyba bardziej szukał przyjaźni i przytulenia niż pokarmu. Wyglądał na dobrze utrzymanego i widać było, że nie jest zagłodzony. Od razu zaprzyjaźnił się z człowiekiem bo był wesoły i pozytywnie nastawiony do ludzi. Piesek z wielką ufnością tulił się do nowego przyjaciela i z radością odpłacał lizaniem jego dłoni za okazane pieszczoty. Człowiek szybko zorientował się, że pies ma swojego gospodarza, który go karmi i utrzymuje. Mimo to wpuszczał go do domu i przez długie godziny baraszkowali ze sobą. Człowiek wiedział, że nie może pieska zatrzymać dla siebie dlatego gdy już nasycili się sobą wypuszczał go na zewnątrz aby ten powrócił do swojego pana. Każdego, następnego dnia pies wieczorami wracał do człowieka aby z wielką radością witać się z nim. Merdając ogonem i podskakując w górę okazywał swoją wielką radość i ogromne szczęście. Tak więc cieszyli się każdym spotkaniem. Aż kiedyś przyszły siarczyste mrozy i człowiek przestał po zmierzchu wychodzić z domu albo robił to bardzo rzadko. Następnego dnia rano widział wokół swojego domu wiele śladów po psich łapach. Od razu domyślił się, że to jego czworonożny przyjaciel przyszedł go odwiedzić. Każdego następnego wieczora wyglądał często przez okno aby zobaczyć pieska i wpuścić go do domu. Jednak przypadek sprawiał, że nigdy nie wyglądał przez okno wtedy, gdy pies oczekiwał przed jego domem. Minęło kilka dni i człowiek pomyślał, że już nie ma szansy spotkać swojego ulubieńca, gdy nagle któregoś wieczoru usłyszał bardzo wyraźne szczekanie pod domem. Wiedział, że to On i natychmiast pobiegł na spotkanie z ukochanym pieskiem. Już chyba nie muszę pisać jak radośnie przywitali się ze sobą. Nie było końca, uściskom, głaskaniu i przytulaniu. Od tej pory piesek nauczył się za każdym razem sygnalizować swoje przybycie szczekaniem bo wiedział, że człowiek go słyszy i wpuści do domu.
Zaręczam, że to co napisałem jest prawdą a nie wyssaną z palca wymyśloną opowiastką. 😎
Zdobywać majątek za cenę zdrowia znaczy to samo co odciąć sobie nogi by kupić za nie parę butów.
[b]Domi[/b]- królik, kupiłam go w wieku 10 lat, po śmierci mojego wcześniejszego zwierzaka (również króliczka) 🙁 , miałam mieć tchórzofretkę, byłam na etapie wybierania hodowli, ale gdy tylko weszłam do sklepu Domi jako 2-miesięczny króliczek stanęła na 2 łapkach (pewnie, żeby się czemuś przyjrzeć) i tak mnie rozczuliła tym widokiem, że wiedziałam, że po prostu MUSZĘ wrócić z nią dziś do domu 😀 . Zawsze chciałam jednak psa, dlatego b. często wraz z rodzinką mówiliśmy na niego "pies" (np. dałaś Psu jeść? Twój Pies chce wyjść z klatki. Weź tego Psa, bo mi kable pogryzie!! 😉 ) . Teraz nie żałuję, że zamiast tchórzofretki kupiłam króliczka 😉 .
[b]Majka[/b]- zawsze miałam bzika na punkcie psów, odkąd pamiętam namawiałam rodzinę na przygarnięcie jakiegoś czworonoga. Mama zgodziła się szybko, ale tatę namawiałam 4 lata 😮 . W końcu podstępem dopiełam swego 😉 , z opowiadań wiem, że w dniu moich 12-tych urodzin, wcześnie rano rodzice wyjechali (na giełdę niestety 🙁 ) po psiaka dla mnie. Tata co prawda zgodził się na psa, ale postawił 4 warunki: pies miał być krótkowłosy, wielki, niedrogi, no i miał być kundelkiem. Oczywiście do domu wrócili z długowłosą sunią w typie shih tzu (miniaturka) za 600zł 😀 . Strasznie ucieszyłam się z takiego nieoczekiwanego "prezentu". Moja radość trwała tydzień. Majka jako 3- miesięczny szczeniak zachorowała na groźną chorobę- parwowirozę :(( . Jest to choroba prawie zawsze ze skutkiem śmiertelnym u dorosłych psów, co tu dopiero mówić o takim szczeniaku! Nie poddaliśmy się jednak, a w chwilach zwątpienia pocieszała nas cudowna pani weterynarz, która kategorycznie nie wyraziła zgody na uśpienie suni. Wszyscy dzielnie walczyliśmy z chorobą Majki, biedulka całymi dniami leżała bez ruchu zawinięta w koc elektryczny, 2 razy dziennie jeździliśmy z nią na kroplówki. Sunia była na skraju wyczerpania, ale nie poddawała się i w końcu wygraliśmy z tą chorobą! Dziś Majka jest wesołym, psotnym, kochanym psiakiem, nie wyobrażam sobie co bym zrobiła, gdybyśmy wtedy się poddali i przegrali jej życie.
[b]Tina[/b]- znam ją od szczeniaka. Urodziła się 5 lat temu w domu mojego wujka i babci. Jak to na wsi- nikt tam szczególnie nie zajmował się nią, ani jej matką- ś.p. Kamą, mieszkały w piwnicy, jadły resztki ze stołu, były raczej tanim alarmem 🙁 , dlatego tak lubiły weekendy, gdy ja przyjeżdżałam (obowiązkowo z jakimś smacznym kąskiem) i zabierałam je na spacery. Gdy Tina miała 6 miesięcy jej brata- Kubę (jeden z najukochańszych psiaków, które kiedykolwiek znałam :(( ) przejechał motor, gdy miała 3 lata Kama (13 lat) odeszła na guza macicy (robiłam wszystko, żeby jej pomóc, ale wujek nawet się tym nie przejął :(( ), a kilka miesięcy później jej najlepszy przyjaciel- kot Majki zdziczał i uciekł z domu. Tina została sama jak palec, dalej tak samo zaniedbywana. W międzyczasie urodziła 7 szczeniaków, (przetrwały tylko dlatego, że kama dostała ciąży urojonej i je dokarmiała swym mlekiem), którym cudem znalazłam dom, zaś dużo później jeszcze 1 psiaka, jego poród prawie zabił Tinę, bo teraz jej syn jest dużo większy od niej. Po tym porodzie wbrew zakazom jej właścicieli (inaczej dużo wcześniej bym to zrobiła) za własne pieniądze wzięłam sunię na sterylizację. Nie wiedziałam co mogę jeszcze dla niej zrobić, ale stało się coś nieoczekiwanego- mój wujek wyjechał do Anglii (Tiną nawet się nie przejął), a my musieliśmy przeprowadzić się na wieś, na jego miejsce 😉 Automatycznie Tina stała się moim psiakiem, przytyła, zaczęła jeść PSIĄ karmę, a nie resztki, ma zapewnione 3 spacery dziennie i zabawę z Majką. Teraz, gdy to piszę, Tina wyleguje się na mojej poduszcze (wykorzystała moment, w którym sięgałam po szklankę z wodą 😉 ), stała się rozpieszczonym pieskiem kanapowym 🙂 !
[b]Roofi[/b]- 6-miesięczny kociak, urodził się w domu mojej cioci, w którym kotka praktycznie cały czas jest w ciąży albo właśnie wychowuje młode (nie będą jej "okaleczać" sterylką 🙁 , wolą topić małe kociaki :(( ), z rodzeństwa Roofiego przeżyła tylko jego siostrzyczka, reszta została utopiona 🙁 . Wiedziałam, że jeśli nie uratuję Roofiego przed utopieniem do końca życia będę miała wyrzuty sumienia, więc m.in. pod pretekstem, że "na wsi każdy ma koty, muszą łapać myszy!" "Majka będzie miała się z kim bawić" i "Proszę, prooooszę" 😉 namówiłam na niego rodzinkę. I rzeczywiście, teraz (na nieszczęście) jest świetnym łowcą myszy i uwielbia bawić się z Majką (od której jest prawie większy 😉 ) !
Śpieszmy się kochać zwierzęta- tak szybko odchodzą...
Pewnemu panu X urodzily sie szczenaczki male, kolo 10..mowil ze chce utopic je. Niestety rodzicow nie stac bylo na przechowywanie wszystkich, a X byl biedny, nie stac go bylo na tyle szczeniakow, dal ogloszenie a nikt ich nie chcial brac tych biednych szczeniat. Bylam wtedy mloda bardzo, nim swojego pieska wzielismy od pana X. . Po pol roczku X utopil szczenieta reszte udalo sie wydac:( zostal jeden maly bialy piesek , bylo nam smutno i zal ze piesek mialby zginać, wiec wzielismy do siebie malego szczeniaczka. 🙁
Mojego kota przywiozła mama z obrzeży miasta. Była tam przejazdem i zobaczyła jak jakaś wstrętna baba przegania spod sklepu kota. Była bardzo mroźna zima, baba już w tym sklepie innego kota miała i nie chciała dać sie temu kolejnemu ogrzać. Kot właściwie dalego nie uciekł, grzązl w śniegu i nie bardzo wiedział co robić. Decyzja zapadła 🙂 .
Niewdzięczny kot po najedzeniu się i kilkugodzinnej drzemce zaczął drapać do wyjścia. Ok, przyznam się, mama próbowała mu to wybić z głowy ścierą. Nie dało rady. Mieszkamy na piętrze, trzeba było się ubrać i kota wyprowadzić. Wystrzelił jak z armaty! Mamą ścisnęło serce ale cóż, sam wybrał...
Po kilku godzinał coś ją tknęło, żeby zerknąć przez wizjer. I zobaczyła kota siedzącego pod naszymi drzwiami!!!!
Filomena jest już z nami ósmy rok. Latem przesiaduje całe dnie w krzaczkach, zimą zabiera się ze mną na spacer gdzy idę z psem i raczej nie zostaje tylko tez wraca do domu.
znają ją wszyscy sąsiedzi, ale ona ma swoich wybrańców, nie z każdym wejdzie na klatkę. Zawsze trafia, drapie w drzwi lub miałczy (zaleznie od nastroju). I co dziwne, nikomu nie da się na dworze poglaskać, nawet mnie. Za to w domu zmienia się diametralnie 😀 .
Mój awatar to właśnie ona 🙂
[edytowane 15/1/2009 przez Filomena]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja