mam pytanie. co myślicie o trzymaniu żółwia w domu? oczywiście w odpowiednim terrarium z zachowaniem zasad hodowli. chciałabym mieć zwierzaka, który nie męczyłby się żyjąc w zamkniętej przestrzeni. żółw wydaje się być z natury mało ruchliwy, ponaddto mogłabym go wypuszczać na kontrolowane spacery do ogródka. hodowcy piszą o tym, jak hodować żółwia, ale nigdzie o tym, czy taki żółw przypadkiem się nie męczy, tak jak na przykład myszy czy króliki w klatkach...
Z własnego dowiadczenia wiem ( mam zółwie od 9 lat) ze nie sa one malo ruchliwe. Ponadto w zaleznosci od "rodzaju" (nie wiedzialam jak to nazwac) np moje wodno-ladowe musza miec i wode i pisasek wiec to toche klopotliwe, bo ich teraruim musi byc dosc duze. No i jeszcze jedno zołwie zyja bardzo dłygo wiec sie zastanow czy w przyszlosci nie beda ci zawadzac bo np masz zamiar gdzies sie przeprowadzic np do malego mieszkanka.
dziękuję bardzo! ja myślałam o takim lądowym. muszę to jeszcze przemyśleć, bo nie chcę, żeby taki zwierz się nudził całe życie, a skoro mówisz, że jest ruchliwy...moje przekonanie o tym, że nie jest wzięło się stąd, że w terrariach w sklepach zoolog. zwykle się prawie w ogóle nie ruszają w odróżnieniu do gryzoni, które ciągle próbują wyjść..
poczytam terrarium.com.pl i może dowiem się więcej :c )
Ja miałam kiedys żółwia tego takiego najpopularniejszego. I on nie mial terrarium tylko chodzil po calym domu jak pies. A na zime spał za telewizorem. I ejszcze był wkładany do miski z wodą posoloną lub na balkon albo na podwórko. Lubił sie bawic z psem :D:Dale pies nie lubił 😀
[edytowane 13/7/2008 przez leslie]
brawo leslie, masz się czym chwalić
o co z tym chodziło?
bo z tego co ona napisała nic złego nie robiła.
Mojej cioci żółw nie ma teratium i jest ciągle puszczony. też go moczą w mice ale nie wiem czy dokładnie z sola cyz bez... Na lato jest na działce u mojej babci i sobie żyje. A żyje już ponad 20 lat.
Ale tak ode mnie, bo sama ostatnio szukałam żółwia dziadkowi na prezent, i żółwie teraz sa bardzo drogie. Mówie o lądowych oczywiście. W sklepie mają od 300 do 500 zł, na necie podobnie. A wszystkie oferty o adopcji czy oddaniu sa już anieaktualne. Ale warto szukać.
Wiem że kiedyś podobno z Wrocławskiego zoo były żółwie do oddania bo było ich za dużo.
Czy wykonując wyrok na mordercy nie popadamy w błąd, jak dziecko, co bije krzesło, o które się uderzyło?
Wiem że kiedyś podobno z Wrocławskiego zoo były żółwie do oddania bo było ich za dużo.
chodziło o żółwie czerwonolice. Kupuje się maleństwo, a żółwisko rośnie i rośnie... częste są przypadki wyrzucania tych żółwi do rzek, bo urósł spory i nie ma co z nim zrobić.
Sama kiedyś byłam bliska posiadania takowego- żółw był prezentem urodzinowym dla małego chłopca, miał wtedy ze 4 cm średnicy. Zółw rósł, a plastikowy pojemnik w którym żółw mieszkał nie... doszło do tego,że żółwica mogła obrócić się tylko dookoła w wodzie a o zanurzeniu lub wejściu na plastikową wysypkę z racji wielkości nie było mowy. Nastał problem co z nim zrobić, bo rośnie i rośnie, a więc pomyślano o mnie bo parę osób wie, że na punkcie zwierząt mam świra 😉 Żółw jednak nie trafił do mnie, a wrócił do sklepu zoo w którym został zakupiony parę lat wcześniej. Może to nie idealne rozwiązanie ale żółwisko nareszcie mogło całkiem chlupnąć do wody, ba, nawet piruety w niej wywijać i gonitwy urządzać.
Koniara, Androsowi zapewne chodziło o to, że chów bez terrarium nie jest dobry dla żółwi, przez doświadczonych terrarystów bywa nawet traktowane jako przejaw złego traktowania zwierzęcia. Źółw mimo wszystko żyje już długo? To nie życie, to przetrwanie w ekstremalnych warunkach.. Przede wszystkim żółw musi mieć odpowiednią temperaturę, świetlówkę UV(co jest potrzebne do prawidłowego trawienia pokarmu- gdy tego brak trawienie nie przebiega tak sprawnie, odbija się to na zdrowiu żółwia). Żółwia mieszkajacgo luzem często dopadają katary itd. No i gdzie mieszkający luzem żółw ma się zakopać? W panelach? Nie mam nic przeciwko wynoszeniu żółwia na zewnątrz w letnie dni, ale terrarium to podstawa.
Białowieska się Puszcza.
Żółwia mieszkajacgo luzem często dopadają katary itd.
Nigdy na żywo nie widzialem żółwia. Co to znaczy, że żółwia dopadają katary? Czy żółw kicha? Czy słychać jak kicha ? 😮
Zdobywać majątek za cenę zdrowia znaczy to samo co odciąć sobie nogi by kupić za nie parę butów.
dopadają. ale też takiego nie widziałam. chyba nie kocha, tylko po prostu śluz mu cieknie z nosa i oczu.
luzem też nie powinny biegać z tego co wiem dlatego, że wyczuwają wszystkie wibracje, a podłoga wibruje cały czas (tupiący ludzie, lodówka i inne sprzęty) i nie jest to dla żółwia przyjemne. faktycznie też nie ma wtedy gdzie ryć, a do tego jeśli już ma chodzić po podłodze to tylko po dywanie, bo goła posadzka czy panele są dla niego zbyt śliskie.
Achaaaaaaaaa...
to takie buty 😮
A ja mam jeszcze takie pytanie, jak żółwie się ze sobą porozumiewają?
Bo np. nigdy nie widziałam bawiących się ani przytulających się żółwi...
Czy wykonując wyrok na mordercy nie popadamy w błąd, jak dziecko, co bije krzesło, o które się uderzyło?
Odświeżam temat, może komuś się odwidzi trzymanie żółwia i innych zwierząt w domu, tak, dla samego kaprysu.
Obecnie postanowiłam, że prawdopodobnie żadne zwierzę nie zamieszka ze mną chyba już nigdy, tylko dlatego, że będę miała ochotę na jego towarzystwo (a podjęcie takiej decyzji nie przyszło mi łatwo). To w tej chwili nieistotne, ważny jest sam fakt, iż świadomie wybrałam, że opieką taką zajmować się nie będę, chociaż sprawiała mi zawsze masę radości. Problem pojawił się niedawno. Moja znajoma ma żółwia właśnie. Poprosiła, czy mogłabym się nim zaopiekować na czas jej nieobecności, z powodu planów wakacyjnych. Niedługo, jakiś tydzień, może trochę więcej. Pomyślałam, że to prawdopodobnie nic wielkiego, taki żółw chyba sporej opieki przez ten tydzień nie będzie ode mnie wymagał. Wprawdzie nikt jeszcze ode mnie nie wymagał obietnicy zobowiązującej do tej opieki, ale postanowiłam co nieco na temat żółwi poczytać, na wszelki wypadek. I tu zaczęły się schody i psychiczna męka, przynajmniej dla mnie.
Przede wszystkim, potwierdziły się wszelkie moje obawy. Do tej pory, za każdym razem, gdy odwiedzałam znajomą i miałam do czynienia z żółwiem, starałam się porozmawiać z nią o warunkach, jakie zwierzę ma zapewnione. Doświadczenia w tej sprawie nie mam, niemniej jednak to małe akwarium (kwadratowe i dość płytkie, stanowczo za małe, według mnie), napełnione wodą do połowy, jakaś tam lampka (wątpię, czy coś specjalistycznego), gotowy pokarm i wybiegi po pokoju (a według wielu hodowców żółwi, nie jest o zbyt dobry pomysł, raczej powinno się zwierzakowi zmieniać otoczenie możliwie jak najrzadziej) - takie warunki wydawały mi się podejrzane. Nic to, znajoma jednak dorosłą jest osobą i, jak sądziłam do tej pory, dość odpowiedzialną (przynajmniej na tyle, żeby zając się żółwiem). Pomijam już fakt, iż kompletnie nie rozumiem, w jakim celu nabywa się żółwie, by trzymać je w ciasnym akwarium (choć to nie reguła), tym bardziej, że te zwierzęta raczej się do człowieka nie przywiązują i nie ma z nimi sporego kontaktu (czyli odpadają te argumenty, które zazwyczaj przemawiają za bezmyślnym kupnem psa czy kota). Być może demonizuję kwestie związane z opieką nad zwierzętami, ale to akurat nieistotne.
Temat żółwia powrócił teraz, w sprawie tego przeklętego wyjazdu. Nie dałam jeszcze odpowiedzi, ale poczytałam trochę na temat żółwi, coby nie być kompletnie zieloną. Z pomocą kilku zdjęć zamieszczonych w internecie, doszłam do wniosku, iż rzeczony osobnik to najpewniej żółw czerwonolicy (czy to przypadkiem nie najbardziej popularny gatunek?), czyli zwierzak wodny. Nie martwiłam się kwestią opieki, nie wydawała się trudna. Z reguły nie reaguję zbyt emocjonalnie, ale kompletnym wstrząsem było dla mnie proste porównanie - kontrast pomiędzy minimalnymi wymaganiami dla tego rodzaju zwierzęcia a tym, co żółw znajomej ma zaoferowane, jest niewyobrażalny. Potwierdziły się moje najgorsze obawy, żółw ma zdecydowanie za mało miejsca, kompletnie nieodpowiednie warunki, brak specjalnego oświetlenia itp. Spędziłam kilka dobrych godzin w samotności, gryząc się nad tą sprawą i wyobrażając sobie potworne męki tego zwierzęcia, które, według moich informacji, większość czasu spędza prawdopodobnie w tym ciasnym akwarium, stojąc w wodzie z główką wychyloną ponad powierzchnię. Przecież taki żółw nie ma nawet szansy zakomunikowania tego, jak bardzo się męczy - nie skomle, nie piszczy, nie zaszczeka i nie powie właścicielowi, jak mocno cierpi.
Nie mam pojęcia, co zrobić w tej sytuacji. Wszelkie próby wyegzekwowania od znajomej choć odrobiny zrozumienia dla tego żółwia, wykrzesania krztyny odpowiedzialności i poprawy warunków zwierzęcia - spełzają na niczym. Jest ode mnie dużo starsza i z reguły przekonana o słuszności swojego postępowania, a przy tym moje argumenty kłócą się z jej poglądami na temat hodowania żółwia (popartymi zresztą faktem, iż poprzedni właściciel zwierzęcia w podobny sposób się nim zajmował). To, że zwierzak przyzwyczaił się do nowego miejsca, bo nie ucieka już na ich widok i prawdopodobnie nie gryzie, utwierdza ją w przekonaniu, że jest mu dobrze i że obecne warunki mu odpowiadają. Za każdym razem, kiedy o tym pomyślę, wyobrażam sobie, jak taki żółw postrzega (o ile postrzega) świat, milcząc w zamkniętej skorupie i spędzając większość doby praktycznie w tej samej pozycji, z usztywnionym karkiem, z głową wychyloną nad powierzchnię wody. Na myśl o tym, że to małe akwarium na tydzień miałoby stanąć w moim pokoju, powodując jeszcze większe wyrzuty sumienia, bezsenne i zapewne przepłakane noce z powodu bezsilności - napotkałam na wewnętrzny opór. Zdaję sobie sprawę z tego, że być może jest to forma ucieczki od odpowiedzialności, podszyta hipokryzją. Nie mam jednak innego pomysłu, jak dać do myślenia znajomej, do której nie docierają racjonalne argumenty. Nadal męczę się, myśląc o tym żółwiu. Nie wiem, co mam zrobić. Wyobrażenie jego prawdopodobnego cierpienia wręcz mnie paraliżuje...
Po co w ogóle publicznie o tym piszę? Nie jest to bynajmniej przytyk do Parówki (która, jak mniemam, jest odpowiedzialną osobą), ani też do wszystkich posiadaczy żółwi. Może da to do myślenia wszystkim, którzy planują zakup zwierzęcia z powodu kaprysu czy chwilowej (a nawet i trwałej) fascynacji. Jeśli nie jesteście do końca przekonani, nie przygarniajcie zwierzaka (tym bardziej, jeśli ma się to wiązać z napędzaniem biznesu sklepów zoologicznych). Jeśli nie jesteście w stanie (albo po prostu nie potraficie) zapewnić zwierzęciu (które potrafi odczuwać, także i ból oraz dyskomfort psychiczny!) odpowiednich, godziwych warunków, tym bardziej go nie kupujcie.
Dołuje mnie myśl o tym, jak wiele może być takich żółwi, jak ten opisany przeze mnie. W sprawie tego konkretnego przypadku, spróbuję jeszcze negocjacji (na samą myśl o tym cierpnie mi skóra, bo podejrzewam, jak to się skończy), postawię warunek (zajmę się żółwiem przez ten marny tydzień, jeśli dostanie lepsze akwarium i wyposażenie). Czasami potwornie żałuję, że nie mam wpływu na innych ludzi...
[edytowane 20/7/2008 przez Srebrna]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja