W końcu udalo mi się wyrwać na kilka dni z Warszawy. Pare dni na wsi. Super! Pomyślalam. Dookola zieleń, spokoój, śpiew ptaków, krówki pasące się na lące. Niestety sielanka nie mogla trwać dlugo. Dowiedzialam sie, ze konie pasące sie na przeciwko domu, w jakimś gospodarstwie, hodowane są na sprzedaz na mięso, do Wloch. Wybieram się do sklepu po pieczywo, wisi plakat, skup cieląt... I ja mam się dobrze czuc na polskiej wsi... kiedy w powietrzu kraży cierpienie... Ale taki juz urok ludzi, że wszystko chca wykorzystać do samego końca. Wiem, że trzeba być twardym, nie miętkim! 🙂 Ale czasami jest cięzko. Nie rodzi się w Was czasami bunt wewnętrzny i zlość na to wszystko co się dookola Was dzieje...?
A mi jest strasznie trudno nie komentować. Najbardziej boli mnie bezsilność i ludzkie ograniczenie. Nie mogę pojąć jak ludzie moga dzielić zwierzęta na te "do kochania" i "do jedzenia". Co do wsi [nie tylko polskiej, tylko jako takiej] to ja jej poprostu nie lubię. Tak jak nie lubię zoo i cyrków. Bo w tych wszystkich miejscach cierpią zwierzęta, a ludzie w większości nie szanują tam zwierząt. Zwierzę jest przedmiotem, kawałkiem mięsa, narzędziem pracy. Bardzo chciałabym, żeby to się zmieniło. Jednak świadomośc ludzi jest wciąż mała, za mała, by zacząć postrzegać zwierzęta w mniej instrumentalny sposób.
Don't let me detain you.
chyba nie umiem nie odpowiedziec na to pytanie: bo sa najglupszymi i najmniej przydatnymi i najbardziej ograniczonymi istotami na naszym globie. oto dlaczego... ale ja ucze sie z tym zyc bo wiem ze nie zmienie z dnia na dzien podejscia ludzi do swiata. mam nadzieje ze kiedys kogos zaraze wegetarianizmem ale nic na sile i wiem ze krzykiem niestety nic nie wskuram (wskoram?!) i ze wtedy ludzie patrzyliby na mnie jak na dziwaka i raczej nikomu by to nie pomoglo...
je vise ma devise cherche la terre promise, ton tv en colour mais vie est grise
Wybieram się do sklepu po pieczywo, wisi plakat, skup cieląt... I ja mam się dobrze czuc na polskiej wsi... kiedy w powietrzu kraży cierpienie...
mieszkam na wsi...takie plakaty i ulotki w sklepach to codzienność...niby powinnma się przyzwyczaić..ale nie potrafie -taki widok za każdym razem budzić we mnie złość,sprzeciw,ale przede wszystkim smutek...
Ostatnio idąc do sklepu zauważyłam cała cieżarówkę młodych krów(jechały zapewne do rzeźni), a potem gdy mijała mnie ta ciężarówka zauważyłam na niej napis:podany numer tel, "skup zywych cieląt", "odbiór od dostawcy"...szok to brzmiało jak jakisz afisz reklamowy, takie bezczułe,oschłe słowa...tylko,że te cielątka był żywe i czujące:(
ach ..mieć chatkę pod lasem,gdzie nie pachnie śmiercią...
[edytowane 8/7/2006 od JAGA]
ja też mieszkam na wsi, niestety takie obrazki to codzienność, niedawno podczas upału wracałam gdzieś po 15 z pracy rowerem, zawsze mijam gospodarstwo gdzie właśnie zajmują się skupem zwierząt, tym razem stał samochód zaparkowany na poboczu załadowany świaniami w samym słońcu! :(potem wyjeżdżałam pod wieczór, a ten samochód nadal tam stał!! kiedy wracałam widziałam, że podjechał jakiś większy do którego przeładowywano zwierzęta, to gospodarstwo jest jakieś 400 metrów od mojego domu, ale ze swojego pokoju słyszałam ten kwik tak przeraźliwy i okropny, że na początku nie wiedziałyśmy z soistrą co to..
..na koniec dodam tylko, że to właśnie ta rodzina odbiera zwierzeta z gospodarstwa moich rodziców:(:( mówiąc mamie o tym co widziałam, łykałam łzy, bo wiem, że chociaż nie chce zmieniać moich poglądów to ich nie rozumie zupełnie, ale musiałam jej powiedzieć, żeby wiedziała...
z dokładnością atomowej sekundy globalnej, wyruszyliśmy ratować świat, podejmując się niewykonalnej sprawy
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja