Historia wegetarianizmu
Fragmenty książki Marii Grodeckiej „Siewcy dobrego jutra”
„… nie można wykluczyć domysłu, że zagrożenie sięga nawet i poza granice naszej Planety, siejąc jakieś niepojęte spustoszenia w niepojętych układach kosmicznych. Może siła wyzwolona rozpaczą krzywdzonego obiega zakrzywioną stromiznę Wszechświata i wraca z nieuchronną precyzją, aby porazić krzywdziciela?”
(Sumienie – mechanizm ochronny ewolucji?)
Maria Grodecka
Zastanawiając się nad początkiem dziejów wegetarianizmu trzeba stwierdzić, że jest on równie nieuchwytny jak początek historii ludzkości. Może należałoby przedtem zapytać, jak doszło do tego, że człowiek, istota przystosowana genetycznie do pokarmu roślinnego, zaczął odżywiać się mięsem. Albo o to czy gdy rozpoczął swoją egzystencję jako istota ludzka, był roślinożercą czy drapieżnikiem? Czy jego pierwotnym pokarmem było mięso czy rośliny?
Jakkolwiek ustrój fizjologiczny organizmu człowieka i jego cechy morfologiczne świadczą o roślinożerności, to opinie na ten temat nie są ostatecznie uzgodnione. Dlatego trudno jest dziś ustalić czy najdawniejsze zalecenia odżywiania bezmięsnego były czymś zupełnie nowym i odkrywczym, czy też nawiązania do tradycji wcześniejszej, poprzedzającej obyczaj jadania mięsa, zaniechanej jednak z niewiadomych przyczyn. Moment odejścia od przyrodzonego pokarmu roślinnego musiał być wydarzeniem tak odległym w czasie, że dociera do nas tylko w postaci legend i symbolicznych mitów. Najstarsze zapiski na ten temat znajdują się w starożytnych księgach wedyjskich i księgach Starego Testamentu. Ponieważ teksty te powstały na przestrzeni kilku tysiącleci można w nich odnaleźć również i najdawniejsze ślady wegetarianizmu.
Nurt orientalny – tradycja Bliskiego i Dalekiego Wschodu
W najwcześniejszych zapisach Wedy są liczne wzmianki dotyczące składania krwawych ofiar oraz sposobów przyrządzania mięsa ofiarnych zwierząt. Z zapisów tych wynika, że ofiar domagali się bogowie, którym jak wierzono, były one potrzebne do podtrzymania nieśmiertelności. Jako ofiary składano woły, krowy, bizony i konie. W Wedach można znaleźć liczne szczegółowe informacje dotyczące czasu i sposobu zabijania zwierząt, a także w jaki sposób je palić, które części ich ciała mogą zjadać ludzie, szczególnie kapłani dokonujący ofiary, a które mogą być przeznaczone dla bogów.
Praktyka składania ofiar łączyła się bezpośrednio z pojęciem zasługi religijnej i miała związek z pośmiertnym losem człowieka. Prawo wstępu do nieba obiecywała tylko tym, którzy składali liczne ofiary, a dla nieskładających ofiar niebo miało być niedostępne.
W tym samym mniej więcej czasie , tzn. około 2tys. lat p.n.e. krwawych ofiar dokonywano w wielu miejscach świata: w Południowej Ameryce, w Mezopotamii, na terenie późniejszej Grecji, w północnej Afryce, na południu Azji. Nie znaczy to, że obyczaj ten nie istniał również w innych regionach świata, ale brak jest danych na ten temat. W każdym przypadku jako przyczynę dokonywania tego typu obrzędów podawano kategoryczne żądanie bogów. W II i III księdze Mojżesza można znaleźć te same wskazania co we wczesnych tekstach wedyjskich – szczegółowe instrukcje dotyczące składania ofiar ze zwierząt. „Następnie kazał przyprowadzić barana na ofiarę całopalną, a Aaron i jego synowie położyli ręce swoje na głowie barana, Mojżesz zarżnął go i pokropił krwią ołtarz wokoło. Potem Mojżesz rozkroił barana na części, spalił głowę, te części i tłuszcz. Wnętrzności zaś i nogi obmył wodą. Potem Mojżesz spalił całego barana na ołtarzu. Jest to ofiara całopalna, woń przyjemna, ofiara ogniowa dla Pana, tak jak rozkazał Mojżeszowi” (3 Księga Mojżeszowa, 8, 18-21).
Można głęboko zastanowić się nad tym, kim byli ci, którzy formułowali i narzucali Izraelitom i innym ludom na świecie tak drastyczne zalecenia rytuału ofiarnego? Czy może był to tylko sposób wymyślony przez kapłanów, aby wymuszać na wiernych daniny ze zwierząt?. A może Ziemia przeżyła wtedy okres przedziwnej inwazji nieznanych, potężnych istot, którym dym palących się ciał był potrzebny do jakichś niewiadomych celów? Dlaczego w księgach Mojżesza stale powraca zwrot że „jest to woń miła dla Pana” ? Czy mięso ofiarnych zwierząt zawsze było palone, czy może czasem tylko pieczone? Czy ludzie składali ofiary także i wcześniej, zanim otrzymali boskie zalecenie, tyle tylko, że robili to inaczej? Czy też zaczęli je składać na dopiero na skutek żądań bogów? Czy więc była to tylko zmiana sposobu znanego im już przedtem zwyczaju, czy też wprowadzenie go jako czegoś zupełnie nowego i dotychczas nieznanego?
A kim był „Pan”, który udzielał takich instrukcji? Albo ten, który łaskawie przyjął ofiarę hodowcy Abla, a odrzucił daninę rolnika-Kaina, złożoną z płodów ziemi? Czy można wykluczyć, że Kain zabił Abla w obronie pomordowanych zwierząt, a nie z zazdrości? Jego osoba i pamięć o nim zostały przekazane następnym pokoleniom w glorii chwały. Czy jednak nie stało się tak zgodnie z tą samą prawidłowością, z jaką zwycięzcy obejmują panowanie również i nad historią i modelują ja tak, aby uwydatnić swoją chwałę a ukryć hańbę? Świadomość kolejnych pokoleń zostaje wtedy obciążona fałszywymi autorytetami i obezwładniona w swoich aspiracjach rozwojowych przewrotnymi wzorami tego , co godziwe i zasługujące na naśladowanie.
Dla historii wegetarianizmu ważne jest to, że już około 800 lat po Mojżeszu, a ok. 700 lat przed naszą erą pojawiły się nowe, wręcz odmienne tendencje, zarówno w Indiach, jak i na Bliskim Wschodzie. W oficjalnej religii Indii, hinduizmie, zaczął obowiązywać zakaz jadania mięsa. Z początku był to zakaz o charakterze ściśle religijno-kultowym, wykluczał bowiem jadanie takiego mięsa, które nie zostało przedtem złożone w ofierze. Uboju wolno było dokonywać jedynie w postaci ofiary.
W tym samym mniej więcej czasie, to znaczy w kilkaset lat po Mojżeszu, prorocy Starego Testamentu, Izajasz, Jeremiasz, Ozeasz, Amos, Micheasz też wypowiadają się zdecydowanie przeciwko składaniu ofiar. Co więcej zaprzeczają, jakoby te ofiary były kiedykolwiek nakazywane i zalecane przez Boga. Całą winę za istnienie tego rytuału składają na kapłanów. „bo nic nie powiedziałem, ani nie nakazałem waszym przodkom, gdy wyprowadzałem ich z Egiptu, co do ofiar całopalnych i krwawych” (Jeremiasz, 7, 22-23). „przestańcie składania czczych ofiar. Nienawidzę waszych świąt nowiu i obchodów. Stały mi się ciężarem, sprzykrzyło mi się je znosić. Ręce wasze pełne są krwi” (Izajasz 1, 13-15). A Ozeasz tak mówi: „Lubią ofiary i chętnie je składają, lubią też mięso, które wówczas jedzą, lecz Jahwe nie ma w tym upodobania” (Ozeasz 8, 13). W tym czasie Izajasz przekazuje swoją wizję przyszłego świata, Królestwa Bożego: „Wilk z jagnięciem będzie paść się razem, a lew tak jak wół będzie jadł sieczkę, wąż zaś będzie żywił się prochem” (Izajasz 65, 25 i 11, 6-9).
Kontynuacją tego nurtu w Biblii wydają się być zasady życia i postępowania członków gminy esseńskiej, istniejącej w Palestynie w I wieku p.n.e i w I wieku po Narodzeniu Chrystusa. Ortodoksyjny judaizm traktował ich jako odstępców. Nie składali krwawych ofiar i za to zabroniono im wstępu do świątyni jerozolimskiej. Podobne zasady jak esseńczycy wyznawali Ebionici, którzy byli kontynuatorami etyki esseńskiej, żyli i działali w okresie od I do V wieku . Ebionici opierali się już nie tylko na wypowiedziach proroków Starego Testamentu, ale również na tych fragmentach ewangelii, po których ślad został w apokryfach.
W tym mniej więcej czasie, gdy Jeremiasz i Ozeasz głosili swoje objawienia na Bliskim Wschodzie,w Grecji w VI w. p.n.e. powstał nowy kierunek filozoficzny, którego twórcą i inicjatorem był Pitagoras. Tak samo jak prorocy Starego Testamentu i mędrcy wedyjscy protestował przeciwko składaniu ofiar ze zwierząt i przeciwko jadaniu mięsa. W „Metamorfozach” Publiusa Ovidiusa Nasso znajduje się wypowiedziana w poetyckiej formie relacja poglądów Pitagorasa. Stwierdza on m.in., że ludzie tak łatwo przypisują bogom własne chęci i obciążają innych ich własnym okrucieństwem.
„Nie dość zbrodni, lecz winą i bogów pospołu,
Ręcząc, że pragną śmierci robotnego wołu,
Czystą ofiarę byka, świetnego urodą,
(Bo piękność nawet szkodzi) przed ołtarze wiodą
Pyszny wstęgą i złotem, słucha próśb do bogów,
Widzi jak mu ciskają na czoło wśród rogów
Zboże, na które robił; wziąwszy między oczy
Cios śmiertelny, nóż, może widziany, krwią broczy.
Wtem z drgającego ciała wyjąwszy jelita,
Patrzy na nie ofiarnik i myśl bogów czyta.
Skądże tych wzbronionych potraw przejął was głód srogi?
Wstrzymajcie się i moje szanujcie przestrogi”.
Około VII wieku p.n.e. pojawiają się w Upaniszadach pierwsze wzmianki o reinkarnacji i w tym samym mniej więcej czasie rodzą się tendencje wegetariańskie. Niektóre sagi hinduskie, choć nie było ich wiele, zaczynają się inwokacją będącą wezwaniem do wegetarianizmu. W V wieku dokonał się w Indiach głęboki przełom spowodowany powstaniem buddyzmu i dżainizmu. Obie te religie bardzo mocno podkreślały świętość wszelkiego życia, również i życia zwierząt.
Podstawą etycznych zaleceń Buddy jest ahimsa czyli zakaz zabijania i krzywdzenia jakiejkolwiek żywej istoty, bez względu na to czy jest ona człowiekiem, czy zwierzęciem, naszym przyjacielem czy wrogiem.Wśród wypowiedzi Buddy, zapisanych przez jego uczniów, znajdują się liczne wskazania, które wyraźnie i jednoznacznie wykluczają zabijanie zwierząt i zjadanie ich mięsa. Jedna z nich brzmi następująco:
„Dopóki nie zapanujesz nad swoim umysłem na tyle mocno, aby nawet sama myśl o brutalnej niegodziwości, o zabijaniu była ci wstrętna, nie uciekniesz nigdy przed więzami życia świeckiego”.
Zresztą, jeszcze i przed Buddą, a już w szczególności po jego odejściu, wszyscy mistrzowie duchowi, guru, stanowczo zabraniali swoim uczniom jadania mięsa, uznając to za nieprzekraczalną przeszkodę w osobistym rozwoju i dążeniu do uduchowienia. Twierdzili, że mięso odbiera zdrowie i spokój umysłu, zawiera bowiem toksyny wydzielane pod wpływem przerażenia jakiego zwierze doznaje w chwili gdy jest zabijane.
Od IV wieku n.e. prawo Manu wprowadza zakaz jadania mięsa z okazji składania ofiar.
W III wieku, za czasów króla Asioki, buddyzm stał się oficjalną religią Indii. Sam król Asioka zrezygnował zupełnie z jadania mięsa, a zabijanie zwierząt na królewskim dworze zostało zabronione. Jednocześnie król Asioki wydał zarządzenie, którego celem była ochrona lasów. Zakaz wycinania lasów świadczy o tym, że ogałacanie ziemi z drzew zaszło już wtedy bardzo daleko i doprowadziło do tak znacznego zagrożenia ekologicznego, że stało się przedmiotem uwagi i troski mądrego Asioki. Intensywne wycinanie lasów mogło być związane z nadmiernym rozwojem gospodarki hodowlanej, co by świadczyło o tym, że składanie krwawych ofiar miłe było nie tylko bogom, ale i ludziom, i że w owym czasie apetyt na mięso rósł niebezpiecznie.
Jakkolwiek po wpływem zaleceń ahimsy zwyczaj jedzenia mięsa w Indiach nie ustał całkowicie i od razu, to przestał być tak jak poprzednio religijnym obowiązkiem i zasługą wobec bogów. Odwrotnie, został uznany za religijne i moralne wykroczenie. Jeżeli nawet ktoś je jadł, to czynił to raczej ukradkiem bez dotychczasowej ostentacji i bez rytualnej oprawy.
W pierwszych wiekach naszej ery silnym wsparciem dla wegetarianizmu stał się kult Kriszny. Jego wyznawcy byli ścisłymi wegetarianami, a hinduizm coraz mocniej ulegał jego wpływom.
W ciągu 200 lat po śmierci Buddy jego nauka zatraciła pierwotną jednolitość. Już w okresie panowania króla Asioki istniało kilkanaście różnych szkół buddyjskich. Spośród nich największe znaczenie zdobyły dwie: therawada i mahajana. Tradycja therawady żyje do dziś w Birmie, na Cejlonie, w Laosie, Tajlandii, Kambodży i w Tybecie. W Wietnamie i Japonii współistnieją obie te tradycje. Natomiast tradycja mahajany najbardziej żywa jest w Chinach.
Każda z tych szkół ma zdecydowanie odmienny stosunek do jadania mięsa. Mnisi buddyjscy ze szkoły therawady należą do zakonów żebraczych i jedzą tylko to, co dostają za jałmużnę. Nie są więc specjalnie wybredni, przyjmują każdy ofiarowany im pokarm pokarm, w tym również mięso. Odrzucenie pokarmu byłoby zapewne źle widziane przez ofiarodawców. Nie wolno im jednak osobiście zabijać zwierząt ani przyjmować potraw z mięsa, które zostało przygotowane specjalnie dla nich, bo jest ono uważane za „nieczyste”. Nie jest to więc wegetarianizm ani ściśle religijny, ani tym bardziej etyczny, a tylko formalny wynikający z dokładnego przestrzegania pewnych norm i sformułowań reguły zakonnej. Jednak nawet i te ograniczenia nie są traktowane zbyt rygorystycznie, o czym świadczy fakt, że w większości krajów therawady świeccy buddyści jadają mięso właściwie bez żadnych ograniczeń.
Inaczej przedstawia się sprawa w tradycji mahajany. Mnisi nie żebrzą o jedzenie tylko przygotowują je sobie sami, podobnie jak i świeccy buddyści. Od czasów najdawniejszych są więc wegetarianami. Mówi się, że pierwsi mnisi, którzy przynieśli buddyzm do Chin, przestrzegali ściśle zasad wegetarianizmu. Mogłoby to świadczyć, że therawada jest późniejszym odejściem od pierwotnej nauki Buddy, w której zakaz ten obowiązywał bezwarunkowo.
Zupełnie swoiste stanowisko zajął w tej kwestii buddyzm japoński. W wywiadzie przeprowadzonym z jednym z przywódców japońskiego buddyzmu stwierdził on, że wprawdzie ideałem byłoby nie zabijanie nie tylko zwierząt, ale nawet i roślin. Ponieważ jest to niemożliwe, więc oni zabijają i jedzą i jedno i drugie, traktując to jednak jako „wielki smutek ludzkości”. W tej wersji buddyzmu zalecenie ahimsy zostaje wprawdzie teoretycznie podtrzymane, ale praktycznie ignorowane. Ma to również zapewne niedwuznaczny wpływ na stosunek buddyjskich japońskich do ludzi, gdy np. w czasie wojny stają się wrogami ich kraju.
W tym samym mniej więcej czasie co buddyzm powstał w Indiach dżainizm. Według dżainistów cały wszechświat jest żywy, włącznie ze skałami i kamieniami. Podobnie jak hinduizm i buddyzm uznają doktrynę reinkarnacji i karmy oraz obowiązek nie stosowania przemocy wobec żadnej żyjącej istoty. Starają się przestrzegać zaleceń ahimsy w stosunku do ludzi, zwierząt, roślin i minerałów, a nawet „nigodas”, drobnych, często niewidzialnych istnień, mających tylko jeden zmysł dotyku. Ścieżka zbawienia według dżaianistów prowadzi do oczyszczenia duszy ze skażenia materią, bo jak długo dusza zanurzona jest w materii, stosowanie pewnych form przemocy jest nieuniknione. Każdy bowiem ruch ręki i każdy krok i każdy krok powoduje zniszczenie jakiegoś istnienia. Oczywiście, nie wolno im jadać mięsa nawet tych zwierząt, które zginęły śmiercią naturalną. Powstrzymanie się od pokarmów mięsnych jest najbardziej dostępną i realną formą przestrzegania zaleceń niekrzywdzenia.
W kulturze Indii wysoką pozycję etyczną i filozoficzną zajmuje prastara tradycja jogi. Sięga ona swymi początkami w okres znacznie poprzedzający naukę Buddy. Jednak etyczne jej zalecenia są całkowicie zgodne z etyką buddyjską, podobnie zresztą jak podstawowe założenia filozoficzne. Etyka jogi wiąże się najściślej z reinkarnacją, karmą i ahimsą, stąd też wynikają moralne przesłanki wegetarianizmu, bo pozbawienie życia jakiejkolwiek istoty obciąża karmę zabójcy. Zaciąga on w stosunku do swojej ofiary dług, który będzie musiał spłacić w następnych wcieleniach. Od odpowiedzialności karmicznej nie można się uchylić, w łańcuchu wcieleń musi zostać w pełni spłacona, każda bowiem dysharmonijna wibracja wywołana przez człowieka wraca do niego w postaci równie dysharmonijnej.
Według filozofii jogi, cały świat podlega nieustannemu ewolucyjnemu rozwojowi, w którym uczestniczą wszystkie żyjące na Ziemi gatunki, każdy zgodnie z właściwą mu prawidłowością ewolucyjną. W jogistycznym obrazie świata zwierzęta mają więc swoje określone miejsce i swoją niewzruszoną pozycję, bo podobnie jak ludzie uczestniczą w łańcuchu kolejnych egzystencji. Zabijanie ich powoduje udaremnienie lub przynajmniej opóźnienie ich gatunkowego rozwoju, a to obciąża ludzkość karmiczną winą.
Jedna ze ścieżek jogi, Hatha-joga, zmierza do fizycznego opanowania organizmu przez uprawianie ćwiczeń oddechowych, asanów, czyli postaw ciała oraz odpowiedniej diety oczyszczającej i wzmacniającej. Tą dietą jest właśnie dieta wegetariańska. Etyczne i karmiczne uzasadnienia wegetarianizmu znajdują więc dodatkowe wsparcie w zaleceniach hatha-jogi. Mają one zresztą cel nie tylko higieniczno-zdrowotny. Zmierzają do rozwijanie i koordynowania funkcji wszystkich wewnętrznych organów ciała oraz mięśni, stawów, ośrodków nerwowych i gruczołów dokrewnych. I to w zakresie znacznie szerszym niż potocznie rozumiane zdrowie fizyczne. A ten rozwój ciała jest z kolei niezbędnym wstępem do poszerzania zasięgu świadomości i wyzwolenia się wyższych władz psychicznych.
Dietetyka hatha-jogi odróżnia pokarmy sattwiczne i radżasowe. Do pokarmów radżasowych należą potrawy mocno spieczone, ostro przyprawione, alkohol i mięso. Ich jadanie prowadzi do fizycznego i psychicznego rozkojarzenia i powoduje choroby. Utrudnia, a nawet niekiedy uniemożliwia uprawianie ćwiczeń jogi, a alkohol i mięso wykluczają jakiekolwiek postępy na tej drodze. Natomiast pokarmy sattwiczne dają żywotność, siłę i zdrowie, i przyczyniają się do rozbudzenia życia umysłowego. Wpływają też korzystnie na zachowanie równowagi psychicznej i ułatwiają koncentrację. Do pokarmów sattwicznych należą owoce, jarzyny, zwłaszcza naziemne, wszystkie gatunki zbóż, orzechy i inne nasłonecznione płody ziemi.
Według dietetyki jogi każde pożywienie ma swoją właściwą mu skalę wibracji energetycznych. Im wyższe wibracje, tym większa wartość pokarmowa. Świeży sok z owoców i jarzyn ma skalę wibracji taką samą jak kolor ultrafioletowy, natomiast mięso zabitego zwierzęcia jest w skali wibracji niższej od podczerwonej. Joga najbardziej zaleca jadanie takich owoców i jarzyn, które mogą być spożywane na surowo, a ponadto chleb, kasze, mleko.
Mimo jednoznacznych wskazań religijnych nie wszyscy Hindusi są wegetarianami. W ostatnich czasach przyczyną tego jest coraz znaczniejszy wpływ Zachodu, który przekazuje swe wzory dietetyczne całemu światu. Mimo to wśród mieszkańców Indii jest oczywiście znacznie więcej wegetarian niż wśród wyznawców innych religii w innych regionach świata, a zwłaszcza na Zachodzie. Niemniej jednak pod wpływem obyczajowym presji zachodu orientalny wegetarianizm słabnie, jego uzasadnienia tracą moc przekonującą, szczególnie wśród tych Hindusów, którzy się zeuropeizowali lub zamerykanizowali, przejęli poglądy, obyczaje i zasady etyczne Zachodu. Wegetarianami pozostaje jeszcze ogromna większość mieszkańców Dalekiego Wschodu, a wśród nich wielu wybitnych hinduskich pisarzy, polityków i przywódców narodu. Są wśród nich Mahatma Ghandi, Rabidranath Tagore, Shri Morarji Desai oraz Shrimati Rukmini Devi Arundale. Ta ostatnia żarliwa obrończyni zwierząt napisała: „Milczący krzyk milionów istot powinien brzmieć w naszych uszach głośniej niż cały zgiełk świata. Czy ci, którzy mają uszy do słuchania, odpowiedzą na to wezwanie i ocalą nasz kraj od przesądu, że zwierzęta są stworzone tylko dla człowieka i jego przyjemności? Czy zniesiemy ich niewolnictwo i damy tym dzieciom Boga jedyne prawo, o które one proszą, prawo do miłości i opieki?” .
Mahatma Gandhi jest autorem małej książeczki pt. „Key to Health” (Klucz do Zdrowia). Pisze w niej o tym, jak wielkie znaczenie mają dla zachowania zdrowia czysta woda, powietrze, słońce, a także odpowiedni pokarm. „…Z punktu widzenia anatomicznego i fizjologicznego człowiek jest roślinożerny. Jego zęby, żołądek, jelita, wskazują na to, że natura przeznaczyła go na wegetarianina. Dieta wegetariańska oprócz ziarna zbóż i warzyw strączkowych obejmuje warzywa korzeniowe, bulwy, liście, owoce świeże i suszone. Ponadto orzechy i migdały. Ja sam zawsze byłem zwolennikiem czystej diety wegetariańskiej”.
Gandhi był również konsekwentnym i nieustępliwym obrońcom życia krów. Nie wyraził nigdy zgody na ich zabijanie, mimo argumentów, jakie mu podsuwano, że to przecież dla dobra tych samych ludzi, o których wolność zabiegał i których dobro bardzo leżało mu na sercu. Był zbyt mądry i przewidujący na to, aby nie zdawać sobie sprawy, że wybicie wszystkich bezpańskich krów byłoby tylko akcją doraźną, natomiast mogłoby przyczynić się do zakładania w przyszłości hodowli na wzór zachodni i w rezultacie pogorszyć i tak już trudną ówczesną sytuację gospodarczą Indii. Ponadto spowodować stępienie moralnej wrażliwości mieszkańców tego kraju, która jest wielowiekowym dorobkiem ich kultury religijnej.
Gandhi w krowie dostrzegał żywe, czujące stworzenie, którego nie należy krzywdzić, tak samo jak nie należy zabijać i krzywdzić żadnego człowieka. Pisał: „Krowa oznacza dla mnie cały świat istot mniejszych od człowieka i rozciągnięcie współczucia człowieka poza jego własny gatunek. Poprzez krowę człowiek może zrozumieć swoją tożsamość ze wszystkim, co żyje… Krowa w Indiach jest symbolem jako dawca obfitości. Nie tylko dawała zawsze mleko, ale także umożliwiała rolnictwo… Jest ona drugą matką dla milionów ludzi. Opieka nad krową oznacza opiekę nad całym niemym stworzeniem Boga”.
Tradycja szkoły pitagorejskiej
Jednym z najznakomitszych filozofów greckich w okresie przed Sokratesem był Pitagoras (VI w.p.n.e.). Nie zostawił wprawdzie żadnych pism, ale stworzył słynną w starożytności szkołę pitagorejską, do której należało wielu wybitnych filozofów, matematyków, astronomów i lekarzy. Nazwiska ich nie zawsze są znane, ponieważ chęć wyróżnienia się i zdobycia osobistej sławy uchodziła wśród pitagorejczyków za małostkową i naganną. Nauka Pitagorasa trwała w tradycji jego szkoły zarówno za życia mistrza jak i przez długie wieki potem
Uczniowie i zwolennicy Pitagorasa nie tylko przekazywali jego naukę, ale również uzupełniali ją własnymi osiągnięciami i odkryciami. Wśród najwybitniejszych osiągnięć naukowych szkoły pitagorejskiej trzeba wymienić przede wszystkim odkrycia astronomiczne. Gdy inni filozofowie tego okresu spierali się o to czy Ziemia jest płaska czy wklęsła, Pitagoras udowodnił na podstawie obliczeń matematycznych, że Ziemia jest okrągła kulą. Odkrył również istnienie jej podwójnego ruchu obrotowego, a także regularność ruchów innych planet. Było to odkrycie tak samo przełomowe i rewolucyjne jak to, którego w dwa tysiące lat potem dokonał Mikołaj Kopernik.
Pitagorejczycy po raz pierwszy użyli w stosunku do wszechświata nazwy „kosmos”, co znaczy po grecku ład. Zaobserwowali bowiem, że panuje w nim porządek, harmonia i celowość. Z matematycznych obliczeń Pitagorasa wyłonił się obraz wszechświata odmienny od dotychczasowych wyobrażeń. W tym nowym obrazie Ziemia utraciła swoje dotychczasowe, wyjątkowe miejsce, a ludzki sposób rozważania spraw kosmosu nabrał nowego pogłębionego znaczenia i zyskał szerszy wymiar.
Pitagorejczycy wprowadzili też do swojej filozofii orientalną doktrynę o niezniszczalności duszy i jej nietrwałym związku z ciałem. Utrzymywali, że ten chwilowy związek duszy z ciałem ma na celu oczyszczenie duszy i jej dalsze udoskonalenia. Była to więc doktryna reinkarnacji i karmy.
Integralną część nauki pitagorejskiej stanowił wegetarianizm. Zalecenia odżywiania bezmięsnego wynikały z etycznych wskazań teorii karmy oraz z przekonania, że celem życia ludzkiego jest nie tylko oczyszczenie, ale również udoskonalenie oraz dalszy rozwój umysłowy i moralny. Za niezbędny warunek osiągnięcia tego celu uważali zaś umiarkowany tryb życia. Dieta wegetariańska, która zapewniała zdrowie i ułatwiała przestrzeganie wstrzemięźliwości płciowej, stwarzała dogodne warunki do wszechstronnego rozwoju duchowego. Życie ascetyczne i sprawiedliwe nazywano „pitagorejskim trybem życia”.
Do gorących wielbicieli nauk Pitagorasa należał Platon. Wokół niego skupili się zwolennicy nauk Pitagorasa po śmierci swojego mistrza. Platończycy przejęli wiele z dorobku filozofii i etyki szkoły pitagorejskiej i dlatego w dialogach Platona można odnaleźć obok wpływów Sokratesa również i wpływ Pitagorasa. Od niego przejął Platon zasady wegetarianizmu, a o jego poglądach na ten temat świadczą niektóre fragmenty dialogów. W „Rzeczypospolitej” podczas sporu z Glaukonem , Sokrates wymienia pokarmy jakie będą jadali obywatele idealnego państwa. Są to: mąka, oliwa, ser, cebula, zielone jarzyny, groszek, fasola, figi, jagody. Kończy mówiąc: „I tak żyjąc w zdrowiu i pokoju, będą umierali w późnym wieku”. Inne wypowiedzi nawiązują do wegetarianizmu są w „Tiamajosie”, gdzie Platon wielokrotnie wyraża przekonanie, że dieta wegetariańska jest nakazem bogów.
Szkoła pitagorejska w miarę upływu czasu przerodziła się w tradycje pitagorejską. Kultywowali ją przez setki lat uczeni i artyści greccy, rzymscy i aleksandryjscy. Pozostawali też oni pod wpływem poglądów Pitagorasa, przestrzegając przez całe życie diety wegetariańskiej. Byli wśród nich: Empedokles, Porfiry, Owidiusz, Plutarch, Tertulian i Leonardo da Vinci. Diety bezmięsnej przestrzegali też starożytni orficy i esseńczycy, a potem gnostycy, neoplatończycy i manichejczycy, uznając ją za podstawowy warunek wyższego rozwoju fizycznego i duchowego.
Plutarch w rozprawie „O jedzeniu mięsa” opowiada się za wegetariańską dietą. Utrzymuje, że jadanie mięsa przez człowieka jest czymś nienaturalnym, jego ciało nie ma bowiem żadnej z charakterystycznych cech drapieżników – grubych pazurów, ostrych zębów ani silnego dzioba. Z tej rozprawki pochodzi fragment, który świadczy o głęboko moralnym i emocjonalnym zaangażowaniu autora w tę sprawę. „Co do mnie, to ciekaw jestem jaki stan umysłu i uczuć mógł posiadać ten człowiek, który pierwszy skaził swoje usta krwią i pozwolił, aby wargi jego dotknęły ciała zamordowanej istoty; kim był ten, który rozłożył na swoim stole pokaleczone martwe ciało i domagał się co dzień świeżego pokarmu z tego, co było niedawno istotą obdarzoną wrażliwością, ruchem i głosem”. Nawiązując też do poglądów Pitagorasa, Empedoklesa i Platona sprzeciwia się jadaniu mięsa z pozycji reinkarnacji i karmy. W innej rozprawce „Reguły zachowania zdrowia” opowiada się za dietą bezmięsną, uzasadniając to względami zdrowotnymi.
Wegetarianami było również wielu przedstawicieli szkoły neoplatońskiej, która kwitła w II-IV wieku n.e. Należeli do niej Plotyn, Porfiry i Jamblich. Porfiry napisał książkę pt. „O powstrzymaniu się od pokarmów zwierzęcych”. Wyraził w niej pogląd o jednakowej naturze wszystkich dusz, ludzkich i zwierzęcych, a także o niekorzystnym wpływie mięsa na ludzkie zdrowie. Pisząc o zwierzętach, występował w w ich obronie i dowodził, że jeżeli nawet ich myśli są mniej uporządkowane niż myśli ludzi i od nich uboższe, to nie znaczy, że zwierzęta nie myślą w ogóle. Współczesna etologia potwierdza jego opinie i dziś już wiadomo, że zwierzęta mają wiele takich samych zdolności umysłowych jak ludzie, chociaż na poziomie zbliżonym do poziomu dzieci i ludzi raczej przeciętnych niż tych najzdolniejszych. Konrad Lorenz określił to w ten sposób, że w człowieku jest całe zwierzę, chociaż w zwierzęciu nie jest cały człowiek.
Wśród kontynuatorów tradycji pitagorejskiej był również Terulian, zaliczany do Ojców Kościoła. Mając 17 lat przeszedł na wiarę chrześcijańską, a w 10 lat potem oderwał się od Kościoła katolickiego i przyłączył się do sekty monanistów. Chrześcijaninem jednak być nie przestał. Z tego okresu życia pochodzi następujący, polemiczny fragment jego pism: „To właśnie w mięsnych daniach kryje się cała wasza nadzieja… Najbardziej szanujecie tych, którzy zapraszają was na bogate przyjęcia. Wy, ludzie ciała, odrzucacie sprawy ducha. Ale jeżeli wasi prorocy są przychylni takim zwyczajom, to oni nie są moimi prorokami”.
Rzymski poeta Publius Ovidius Naso cały rozdział w swoich „Metamorfozach” poświęcił poglądom Pitagorasa, szczególnie doktrynie reinkarnacji i sprawom stosunku do zwierząt. Pisał:
„Najlepsza matka sypie darami obficie
A tylko krwawe mięso smacznem się wydaje?
Przez ohydne Cyklopów wznawiać obyczaje?
Czyż tylko śmiercią drugich możesz głód łagodzić?
I żarłocznym żołądka zachciankom dogodzić?
Wszak Wiek, co Złotego odziedziczył miano,
W którym zioła jedynie i owoce znano,
Był szczęśliwszym, a jednak nie znał krwi obrzydłej.
Wtedy ptak bezpiecznymi ulatywał skrzydły,
Zając wolny od trwogi śmiało biegał wszędzie;
Wszystko żyło w pokoju, nie bojąc się zdrady.
Ale gdy wynalazca ohydnej biesiady,
Zgodny w szczęśliwym świecie zepsuwszy porządek,
Mięsne spuścił potrawy w żarłoczny żołądek,
Zbrodniom otworzył wrota…”
Największą chlubą i ukoronowaniem późnej tradycji pitagorejskiej był wielki Leonardo da Vinci. Przez całe życie pozostawał na diecie wegetariańskiej, a w jego zapiskach można znaleźć takie uwagi: „Człowiek jest królem zwierząt tylko dlatego, że jego brutalność przewyższa brutalność zwierzęcą. Żyjemy dzięki śmierci innych, jesteśmy chodzącymi grobami”. A w innym miejscu: „Od wczesnych lat życia wyrzekłem się jadania mięsa i przyjdzie czas gdy ludzie tacy jak ja, będą patrzeć na mordercę zwierząt tak samo, jak teraz patrzą na mordercę ludzi”. I na nim w zasadzie kończy się tradycja pitagorejska, a do głosu dochodzi tradycja arystotelesowska.
Arystoteles był uczniem Platona i podobnie jak cała szkoła platońska zwolennikiem poglądów Pitagorasa i jego zasad etycznych. Z czasem jednak odwrócił się od platonizmu i pitagoreizmu i stał się najradykalniejszym przeciwnikiem szkoły platońskiej. I w tym właśnie okresie napisał swoje główne dzieła filozoficzne. Wystąpił przeciwko platońskiej nauce o ideach oraz przeciwko pitagorejskim odkryciom astronomicznym. Zakwestionował też obraz kosmosu, który Pitagoras uzyskał na podstawie obliczeń matematycznych i wrócił do geocentrycznej teorii budowy świata. Uzasadniał swój pogląd, powołując się na rozum jako świadectwo bezpośrednich i zmysłowych obserwacji. Ten pogląd przejęli jego uczniowie, a potem w okresie aleksandryjskim Ptolemeusz nadał mu postać systemu astronomicznego. W ten sposób geocentryczna teoria budowy świata uzyskała rangę naukowego dogmatu na następne dwa tysiące lat.
Filozofia Arystotelesa wynikała z bezgranicznego zaufania do rozumu i dlatego przyjmował on, że te prawdy, które dyktuje rozum, nie wymagają już żadnych dowodów. Była to więc filozofia świadomie dogmatyczna. Na podstawie jego pism nie można wprawdzie określić, czym jest rozum i po czym można poznać, czy ktoś go ma, czy nie ma. Do dziś z resztą kwestia ta nie została jednoznacznie rozstrzygnięta. Definicja rozumu nie istnieje.
„Raczej nie jesteśmy zorientowani co to jest w ogóle racjonalność” – pisze profesor Włodzimierz Sedlak. Pewne, że racjonalne jest jedynie to, co nam się wydaje. Każdy ma swoją własną „widzimisiową racjonalność”. Wiadomo tylko, że mówienie o kimś, że ma rozum, jest formą wyrażania pochwały dla niego za to, że myśli to samo co my i że jest oczywiście przez to znacznie lepszy od tych wszystkich, którzy rozumu nie mają. Nierozumnego ma się prawo zlekceważyć i skrzywdzić. Jako kolejny pewnik, nie wymagający dowodu, uznał Arystoteles, że ludzie mają rozum, a zwierzęta go nie mają (De Anima II, 3). I ten dogmat również przetrwał wiele wieków i zaciążył na świadomości następnych pokoleń.
Poglądy Arystotelesa zostały potem przekazane erze nowożytnej za pośrednictwem filozofii Tomasza z Akwinu. Przejął on większość podstawowych twierdzeń i założeń filozofii Arystotelesa, powtórzył za nim także i to, że zwierzęta nie mają rozumu. Od siebie dodał, że brak ten zwalnia człowieka nie tylko od wszelkich moralnych obowiązków wobec nich, ale odmówił im nawet prawa do daniny miłosierdzia (Summa Theologica – 65, 3, cytowane w książce Petera Singera, 1975).
Opinie te miały niekorzystny wpływ na stosunek ludzi do zwierząt w całym okresie nowożytnym i współcześnie. Pozostawiły je zupełnie bezbronnymi wobec ludzkiej bezwzględności i zachłanności. Sankcjonowały wyniosłość i pychę człowieka w stosunku do innych żyjących stworzeń i w znacznej mierze przyczyniły się do utrwalania jego izolacji wśród ziemskiej przyrody. Pogląd Arystotelesa ustawił ludzi na pozycji bardzo wysokiej i odległej, a w rezultacie znaleźli się oni nie tyle ponad całym istnieniem, co poza resztą świata żywych istnień i poza zasięgiem moralnych obowiązków wobec swego naturalnego środowiska.
Założenie o wyjątkowej pozycji człowieka odegrało w moralnej edukacji następnych wieków taką samą rolę, jaką odgrywają nauki niektórych rodziców, pełnych pychy i wyniosłości, gdy wpajają swojemu dziecku, że jest ono inne, wyjątkowe, mądrzejsze i ważniejsze od pozostałych dzieci. Gdy takie dziecko musi potem przeżyć życie wśród ludzi, obciążone tym przekonaniem o własnej nieskończonej przewadze nad nimi, popada w ciągłe konflikty z otoczeniem. Samo postępując niewłaściwie oskarża oto innych, krzywdzi ich, czując się skrzywdzone, błądzi, będąc przekonane, że to inni wprowadzają je w błąd. Nie potrafi znaleźć dróg miłości do tych, którzy mogliby go kochać i których ono mogłoby kochać. Pozostaje wreszcie samo, jako nieakceptowany szkodnik i niszczyciel, przedmiot nienawiści tych, których sam niszczy. Nie czyni tego z resztą ani z potrzeby, ani z rozsądku, a tylko dlatego, że zostało źle przygotowane do życia wśród innych. Ta fałszywa świadomość czyni go złym i nieszczęśliwym, skazuje na osamotnienie, zrywając więzy miłości i współczuć.
Arystoteles wyniesieniem człowieka i jego wyjątkowej rozumności ponad wszystkie inne czujące stworzenia, wykopał przepaść między ludźmi a pozostałym światem istot żyjących. Zaważyło to niekorzystnie na kierunku dalszego moralnego rozwoju ludzi, uczyniło ich wyniosłymi i bezwzględnymi nie tylko dla zwierząt, ale i dla całej przyrody oraz dla siebie nawzajem. Do dziś trwa ten wpływ i jest tak silny, że ci wszyscy, którzy pragną pojednać się z przyrodą i szukają do tego filozoficznego uzasadnienia, sięgają do kultu Kriszny albo mazdaizmu, prastarej religii Zoroastra. Widać to na przykładzie niektórych grup wegetarianów oraz zwolenników naturalnej uprawy ziemi. Obecnie do świadomości wielu dociera już fakt, że do odnalezienia się człowieka w świecie konieczne jest zrozumienie jego powinowactwa z ziemią i wszystkim, co na niej żyje. Zrozumienie, ze przewaga ludzkiej inteligencji ma służyć nie po to, aby lekceważyć, wykorzystywać i niszczyć, ale żeby się opiekować i pomagać. „Człowiek bada cała biosferę – pisze Włodzimierz Sedlak (1984) – o poznaniu własnej natury tylko marzy. Już kiedyś stworzył geocentryzm astronomiczny z antropocentrycznym ustawieniem siebie wśród ciał niebieskich. W imię nauki musiało się to przekonanie zakończyć. Obecnie antropocentryzm przeniósł się z astronomii do biologii. I znowu w imię nauki trzeba będzie wyburzyć to przekonanie”.
Cały okres średniowiecza i nowożytności pozostawał pod tak przemożnym wpływem Arystotelesa i Tomasza z Akwinu, że w tym czasie problemy moralnych obowiązków ludzi wobec zwierząt były podejmowane bardzo rzadko. Najczęściej wtedy, gdy któryś z filozofów chciał wysunąć dodatkowe argumenty na korzyść nieskończonej przewagi człowieka nad zwierzętami, która uzasadnia i sankcjonuje jego pogardę i bezwzględność dla nich. Kartezjusz, klasyczny wyraziciel tendencji filozofii nowożytnej, wypowiada pogląd, że zwierzęta są czymś w rodzaju maszyn i nie mogą odczuwać żadnych wrażeń. Nie trzeba więc liczyć się z ich głosem i zachowaniem, które mogłoby wskazywać na to, że cierpią. Tę bezwzględność tłumaczy, powtarzając stary argument Arystotelesa, że zwierzęta nie mają rozumu, a dowodem tego ma być dla niego fakt, że nie umieją mówić. Do tej wypowiedzi nawiązują dwaj późniejsi myśliciele: Wolter i Jeremiasz Bentham. Wolter pyta: „A czy gdyby zwierzęta umiały mówić, ośmielilibyście się je zabijać i zjadać?”. Bentham zaś stwierdza, ze z punktu widzenia moralnego, nie ma znaczenia czy zwierzęta są czy nie są rozumne, a tylko to, czy potrafią cierpieć.
Nawet Immanuel Kant ugiął się pod panującą presją klimatu pogardy i bezwzględności dla zwierząt. Ten wielki moralista, który uznawał tylko dwa niepodważalne pewniki: „niebo gwieździste nade mną i ideał moralny we mnie” , w tej sprawie sprzeniewierzył się własnym ideałom etycznym, a ponadto i logice rozumowania. Stanowisko swoje wobec zwierząt sformułował krótko i dość okrutnie: „A co się tyczy zwierząt, to nie mamy w stosunku do nich wyraźnych obowiązków. Zwierzęta nie są świadome siebie, są po prostu środkiem do celu. Tym celem jest człowiek”. To oświadczenie jest niezgodne z podstawową zasadą moralną teorii Kanta, która głosi, że powinniśmy traktować każdego jako cel sam w sobie, a nigdy jako środek do celu. Zwierzęta jednak wyłącza się z tej zasady na podstawie założenia, że nie są one istotami rozumnymi. Chociaż w tym przypadku spór o to, czy zwierzęta są, czy nie są rozumne, nie ma w ogóle żadnego znaczenia, ważne jest jak zauważył trafnie Bentham, tylko to, że potrafią cierpieć.
To wyniosłe odizolowanie człowieka od całego środowiska ziemskiego, zaciążyło fatalnie również i na kierunku dalszego rozwoju nauki i techniki. Każda forma eksploatacji przyrody, najbardziej nawet drastyczna i brutalna, zostaje z góry usankcjonowana przekonaniem o wyjątkowej pozycji człowieka, górującego nad nią nieskończenie i mającego prawo do tego, aby ją sobie podporządkować. Dopiero w ostatnich latach takie stanowisko jest stopniowo przezwyciężane przez koncepcje całościowego traktowania biocenozy i biosfery.
Coraz silniej dociera do powszechnej świadomości zrozumienie, że środowisko ludzi ukonstytuowane jest nie tylko z elementów chemicznych, biochemicznych i elektromagnetycznych, i że liczą się w nim nie tylko bodźce mechaniczne i fizykalne, ale że obejmuje ono również każdy przejaw życia, mikro- i makroorganizmy, a wymiana oddziaływań między nimi ma charakter nie tylko mechaniczny, chemiczny i fizykalny, lecz również energetyczny i psychiczny, Dlatego przywracanie czystości skażonemu środowisku wymaga eliminowania chemicznych toksyn tak samo jak i złych myśli, wyziewów pychy i arogancji, całej sfery negatywnego oddziaływania psychicznego, a zastępowanie ich szacunkiem i miłością nawet dla tych najmniejszych.
Taki ideał środowiska oznacza powrót do pitagorejskiej wizji świata, tego świata, który jest ładem.