czy lubiłam? zależy. lubiłam galaretkę wieprzową babci, ryby i dobrze przyotowany drób, po za tym mięsa nie lubiłam. jeśli jadłam, musiało być całkowicie pozbawione tłuszczu, błon, ścięgien i innych obrzydliwości. rosół? nie ma nic gorszego!. a kotlet? jeszcze gorzej. podsumowując: miałam kilka mięsnych potrw które lubiłam. jak trafiło na mój talerz coś innego niż te konkretna potrawy zjadałam w najlepszym wypadku połowę. nie cierpiałam wołowiny. dzięki temu nie było mi ciężko zrezygnować z mięsa i mi go nie brakuje. najtrudniej było mi zrezygnować ze słodyczy których jadłam mnóstwo. dzień bez rodzynek w czekoladzi był dniem straconym. paczka dzień w dzień. ale nie ugięłam się ani razu 😉
a czy myślałam o pochodzeniu mięsa gdy go jadłam? nie, jakoś nie dochodziło do mojej świadomości że przyczyniam się do cierpienia i śmierci zwierząt, choć jednocześnie bardzo je kochałam. terz jak na to patrzę wydaje mi się to śmieszne i dziwne, że jedząc kotleta mówiłam "kocham zwierzęta".
teraz mięso mogłoby nie istnieć dla mnie, nie pamiętam jak smakuje i mnie do niego nie ciągnie. raczej odpycha, zwłaszcza widok surowego, rozmrażająego się mięsa na obiad rodzinki, fuj... czasem nawet zapominam że weg* to jedyny sposób odżywiania się ludzi. zdecydowania była to dobra decyzja, wiele w moim życiu zmieniła, na lepsze. jedna z najlepszych jakie podjęłam. mam nadzieję że już nigdy nie wrócę do mięsnej diety
Naszym celem musi być wyzwolenie się... poprzez rozszerzenie kręgu współczucia na wszystkie żywe istoty i na cały cudowny świat natury. Albert Einstein
http://delicious.blog.pl/ - zapraszam na mojego bloga kulinarnego 😀 wiem że trochę mało ale założy
Smakowało mi mięso, bo gdyby tak nie było to od lat stosowalbym diete wege. Szczególnie lubiłem piersi z kurczaka lub z indyka. Czasem zjadałem karkówkę, żadko mielone, bo podczas smażenia był okropny smród (teraz na samą myśl mnie mdli) no i w smaku zostawał ten okropny zapach...
Za rybami nie przepadałem, bo nie lubiłem wydłubywania ości z zębów, a filety z kolei nie miały smaku.
Galaty, goloneki, i inne "tłuściochy" omijałem szerokim łukiem 😉
Z mięsa zrezygnowałem z dnia na dzień i od tej pory nie kusi mnie żeby spróbować,
nie czuje się jakbym był na "głodzie".
Ja się zajadalem kielbasą z białą bułką. Na grilu lubilem bardzo pieczony boczek z musztardą. Jeszcze mam film na płycie DVD jak stołuję się z rodziną w czasie letniego spotkania zajadając pieczony stek. :casstet:
Zdobywać majątek za cenę zdrowia znaczy to samo co odciąć sobie nogi by kupić za nie parę butów.
Przyznam że wpier...niczałem mięso w każdej postaci i ilości. Jadłem wątróbki, chrupałem spieczoną skórę i wsysałem żyły. Im więcej tłuszczu mogło ciec po brodzie im głośniej chlapały soki, tym lepiej. Mogłem wprawiać ludzi w zdumienie pochłaniając naście parówek. Tym bardziej znajomi dziwili mi się, jak mogłem zrezygnować ze zjadania zwłok. Widać etyka jest ważniejsza od walorów smakowych. Mimo przemysłowych ilości pochłanianego truchła (a tęgi nigdy nie byłem) rezygnacja z niego nie była wielkim wyzwaniem. Po prostu, kiedy człowiek uświadomi sobie czym jest ten kotlecik na jego talerzu, ochota na niego mija (prawie) bezpowrotnie.
Przekroczyliśmy granice tak daleko, że jedynym co nas chroni jest fakt, że nikt z dzierżących władzę nie da wiary w to co robimy
Wychowałam się w rodzinie mięsożerców. Nie było mowy abym porzuciła mięso dla warzyw i owoców. Tak więc, baaardzo je lubiłam i to pod różną postacią. Ehhh 🙁 Niedawno zrozumiałam ile świństwa jest w tym mięsie, które nam serwują sklepy. Nie dość, że mordują niewinne zwierzęta, które chcą żyć to jeszcze bezczeszczą ich ciała chemią i substancjami nawadniającymi!
Jestem wegetarianką od 6 dni 🙂
Kass
Jak byłam mała, to wręcz płakałam jak musiałam jeść mięso i nie chodziło mi wtedy jeszcze o zwierzątka, bo jakoś tego ze sobą nie wiązałam. Brzydziły mnie wszelkie żyłki, chrząstki, tłuste kawałki itp. Obiad wyglądał tak, że siedziałam i wydłubywałam te różne dziwne rzeczy z talerza. Oj nieraz doprowadzałam rodziców do szału. Nie lubiłam wędlin, kiełbas, tłustych mięs. Gdy byłam w szpitalu w wieku 9 lat to pani na stołówce kazała zjadać przynajmniej mięsko i surówkę, więc ja zjadałam surówkę, a mięso chowałam pod ziemniakami 😛 Mięso polubiłam już w wieku nastu lat. Wtedy pałaszowałam kiełbaski, parówki, boczki, kotlety, pasztety itp, chociaż najbardziej lubiłam pieczonego kurczaka i smażoną rybę. Jednak nie trwało to długo, bo w wieku 16 lat porzuciłam mięso na dobre.
Coś jest w tym lubieniu kurczaka i wydłubywaniu żyłek. 😀
Moją mamę do szału doprowadzało wydłubywanie tłuszczu z kiełbasy, żyłek i miękkiej skóry z kurczaka. Ale jako takiego lubiłam.
Co do wyczulenia zapachowego - zauważyliście, że gdy w domu robią pieczeń możecie poznać ile dni po terminie był schabik albo szyneczka? 😎
Ja tez pochodze z konkretnie miesozernej rodziny i mieos mi smakowalo ale jakas konkretna szynka czy kawalek kurczaka lub ryby ale przetwory miesne typu salceson czy inne badziewia to nie,wyjatkiem byl pasztet ktory mi tez smakowal ...:/
Ale na dzien dzisiejszy wiem ze mieso nieumywa sie do potraw wegetarianskich i w ogole za nim nietesknie..i pokochalam pasztet wege:)
Tak na marginesie to moj chlopak powoli przechodzi na diete wegetarianska,niezrezygnowal jednak z ryb ale mysle ze to kwestia czasu..wystarczylo pare miesiecy nawijania o pysznosciach wegetarianskich (polaczone z gotowaniem ich:) ) i zaletach plynacych z przejscia na wegetarianizm 🙂
[edytowane 8/6/2008 przez elis99]
I'm so sick of fights I hate them .. Come on let me hold you touch you feel you
lubiłam ryby i mięsa albo wędzone albo z dużą ilością czosnku (zabija zapach padlinki?;). Do dziś do wszelkich kotletów sojowych lub warzywnych dodaję czosnek, więc może tym, co najbardziej lubiłam w mięsie był...własnie on? 😀 😀 Od dziecka miałam odruch wymiotny przy wszelkiego rodzaju parówkach, wątróbkach i innych podrobach. Wołowiny nie cierpiałam, zwłaszcza gulaszu i tych mdlących slodkawych sosów robionych na jej bazie.
[edytowane 8/6/2008 przez rubia]
😉 właściwie to od kiedy pamiętam jakieś wątróbki, pasztety, tłuszcze, boczusie czy kiełbasy budziły moją niechęć... No może jakaś pierś czy schabowy od czasu do czasu...ale żeby tak przepadać, to nie...Do dziś nie mogę pojąć czyjejś miłości do kiełbasy...ale mam to od dziecka. :casstet: i w sumie dobrze się stało...Przestałam jeść i już.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja