HMmmm....ja w sumie nie miałam, ale narazie jestem króciutko wege, bo ok.4 mies...ale nie tęsknię za mięsem..próbuję też ograniczyć inne produkty pochodzenia zwierzęcego, np.mleka już bardz dawno nie piłam,ale jeszcze chyba za wcześnie dla mnie żeby całkiem się tego wyzbyć:D. Ale jużdawno nie jadłam słodyczy, a gdy mam ochotęcośprzekąsić robiesobei popcrn..:).A gdybym nawet pomyslała o zjedzeniu mięsa to raczej zaraz sobie wyobrazam jakie tam musząbyćświństwa i od razu mi przechodzi:D...No ale chętnie się dowiem jak to jest z innymi:).
Życie nie jest ani lepsze ani gorsze od naszych marzeń...Jest po prostu inne..
Jeżeli chodzi o jedzenie to nie. Nie ciągnie mnie do mięsa i nie tęsknię za nim - czuję się tak jakbym nigdy go nie jadła. Trudno mi jest natomiast pod względem ubrań i butów. Najbardziej butów, bo skórzane ubranie mam tylko jedno - kurtkę, którą dostałam w prezencie na długo przed zostaniem wege. Zimą zawsze nosiłam glany, teraz będe musiała poszukać czegoś w zastępstwie. To sa te moje pokusy własnie.
Don't let me detain you.
Przypominam sobie tylko jedno takie zdarzenie.
Mama zrobiła moje niegdysiejsze ulubione danie: ryż z kawałkami pieczonego wcześniej kurczaka. Popatrzyłam łakomie, powąchałam, ale na tym się skończyło! 🙂
Swoją drogą to ciekawe... Kiedyś drób mi smakował ("czerwone" mięsa porzuciłam cztery lata temu bez większego żalu), teraz, po ponad roku niejedzenia nie wyobrażam sobie, abym mogła jeść jakiekolwiek zwłoki... (no, dobrze... ryby sobie wyobrażam, bo rozstałam się z nimi ledwie miesiąc temu... 😉 ) Powoli pnę się wzwyż... Już teraz zastanawiam się nad następnym krokiem, waham się między mlekiem a jajkami 😉
Weganizuję sobie 🙂
Zapraszam do mojego bloga: http://cieciorka.blogspot.com/
Ja w ciągu ponad 10lat miałam kilka wpadek i jadłam mięso najczęściej w postaci kawałka kurczaka lub ryby, bo inne mięsa nigdy mi nie smakowały. Najgorsze jest gdy masz rodzinę mięsożerną, która patrzy na ciebie jak na kosmitę kiedy nakładasz sobie samą sałatkę (bo tylko sałatki raczej nie zawierają mięcha choć nie zawsze). Zwłaszcza na wyjazdach na wieś do rodziny taty, tam tylko szynki, kiełbaski, kurczaczki, kotleciki... kilka plasterków sera, jakiś pomidor, czasem ogórek(w sezonie), i tyle. Ale chorowanie po zjedzeniu oduczyło mnie, no i wymyślam coraz lepsze texty, odpowiednie do poziomu osób. Bo nie każdy zrozumie, jak mu powiem że nie lubię!!!
Najtrudniej jest kiedy wracasz do domu, otwierasz lodówkę a tam same zwłoki, wyschnięty kawałeczek sera i mały jogurcik:( a ty padasz na ryj bo cały dzień w pracy i na mieście...
Reicha ja z ciuchami też mam ból, bo dwie kurtki skórzane dostałam, i z jednej strony nie stać mnie na kupienie nowej, jakiejkolwiek, (bo wszystko wydaję na książki) a z drugiej strony co mam z nimi zrobić? pochować? wyrzucić? kiedyś jako dziecko pochowałam szal z lisa który znalazłam w szafie... odkładam też teraz na nowe buty zimowe-glany z ekologicznej skóry czy tam czegoś co nawet koło skóry nie leżało:), bo stare się zepsuły i mogą robić za obuwie na umiarkowanie mokrą jesień lub bezśnieżną zimę... 😉
Wiedza daje pokorę wielkiemu, dziwi przeciętnego, nadyma małego.
Jem jajka. Przynoszę wstyd wegetarianizmowi.
Nie przynosisz... wegetarianie jedzą jajka. Poza tym na pewno jakieś roślinne źródło białka.
ps. Czy Jim Morrison też był wege, czy po prostu go lubisz? (ja cenię thedoorsów) 🙂
Weganizuję sobie 🙂
Zapraszam do mojego bloga: http://cieciorka.blogspot.com/
kiedyś kupiłam airwairsy- podróbki oryginalnych glanów ale wygodne, nie drogie, bez blachy(z kawałkiem plastiku), i raczej nie ze skóry, bo jak się zaczęły przecierac to takie niteczki się robiły w szczelinach jak w dżinsie:) nie wiem czy jeszcze gdzieś są:( jak coś to będę szukac...
Wiedza daje pokorę wielkiemu, dziwi przeciętnego, nadyma małego.
Anaitis, smutne to, co piszesz. Wygląda na to, że masz niepewną samoocenę i słabą siłę przebicia. W chwilach zwątpienia pomyśl sobie, że to, co robisz, jest BARDZO DOBRE. A czepiakom i prześmiewcom odpowiedz, że przynajmniej masz czyste sumienie. I że możesz z nimi pogadać w atmosferze pokojowej i w celach informacyjnych, a nie ubawowych.
O, teraz przeczytałam, o czym dokładnie jest ten wątek....
Miałam "chwilę próby". W wieku 18 lat, czyli po 3 latach bycia wege, zachorowałam na padaczkę. Zaraz wszyscy zaczęli mi wmawiać, że to na pewno od wegetarianizmu. 😮
Rodzice błagali mnie, żebym chociaż zaczęła jeść ryby. Spróbowałam raz.... płacząc rzewnymi łzami. Wiedziałam, że był to ostatni raz, kiedy miałam w ustach martwe ciało.
[edytowane 28/9/2007 od kamma]
podskoczyć i nie trafić w ziemię
jestem wege od niecałych 2 miesięcy (drugi miesięc będzie dokładnie 10.10 🙂 ) więc na chwile zwątpienia jest jeszcze za wcześnie 😉 wiem na pewno że nigdy nie wezmę mięsa do ust. zauważyłam że sama myśl że mięso może wylądować na moim talerzu jest dla mnie szokująca, nawet gdybym nie musiała go zjeść. nie tęsknie za mięsem. ok przyznam, że niektóre mięsne potrawy mi smakowały, ale to już minęło. teraz zbyt bym się brzydziła i miałabym zbyt duże wyrzuty sumienia by tknąć je choćby patykiem 😉 z 2 tyg. temu postanowiłam nie jeść jajek... jeszcze nie odrzuce mleka, musze się jeszcze wprawić w przygotowywaniu posiłków (chociaż to też znacznie się poprawiło po tych dwóch miesiącach 😉 )
Naszym celem musi być wyzwolenie się... poprzez rozszerzenie kręgu współczucia na wszystkie żywe istoty i na cały cudowny świat natury. Albert Einstein
http://delicious.blog.pl/ - zapraszam na mojego bloga kulinarnego 😀 wiem że trochę mało ale założy
Co do mięcha to nie, ale ovo zostanę dopiero w dorosłym życiu.
Mogę nie jeść jogurtów, serów, czekolad etc. ale przykro mi się robi jak babcia na urodziny robi dla mnie wielgaśny tort biszkoptowy z bitą śmietaną. I co? jem. To samo kiedy padam w domu na twarz, a na obiad jarska zupka zabielana śmietaną.
Na niektóre rzeczy można sobie pozwolic dopiero jak się mieszka samemu.
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja