Ja mam lekką niedowagę ale jakoś nie mam zamiaru tego zmieniać bo wszystkie koleżanki mówią, że chciałyby wyglądać, jak ja, więc dałam sobie spokój z kompleksami, ze jestem za szczupła czy coś 😛 Tylko chciałabym mieć 165cm a nie 171cm...
[edytowane 8/3/2009 od Loviisa-chan]
ja powinnam ważyć 51 🙁 a ważę 61 😡 echh walka z kilogramami jest strasznie trudna od miesiąca się odchudzam i idzie to opornie ,ale nie poddam się!!!
czapla_666 myślę dla Ciebie 51 to zdecydowanie za mało przy takim wzroście
ja mam 165
gdyby zwierze zabiło z premedytacją, byłby to ludzki odruch.
Wiem, wydaje sie malo, ale wyniki wszystkich moich badan sa w normie, ja jestem zdrowa, nie wygladam na "za chuda" i jest ok:) Wskaznik BMI liczylam nie raz i nie dwa:) A ze cierpie na "niedomaganie stawow" jak to sie potocznie mowi, im mniejsze obciazenie, tym mniej boli 😉
Usmiechaj sie, kiedy tylko mozesz. To najlepsze lekarstwo na wszystko:)
W sobotę wracałam do domu z basenu, było gdzieś koło w pół do ósmej. I nagle, to jakby działo się w zwolnionym tempie, zobaczyłam białą kulę wbiegającą na jezdnię, która odbiła się od samochodu jadącego kilkanaście metrów ode mnie i znieruchomiała na jezdni. Wiadomo, że na ulicach można zobaczyć czasami przejechanego zwierzaka, ale nigdy nie widziałam czegos takiego od samego początku. Zatrzymałam samochód, właczyłam awaryjne i cofnęłam parę metrów. Byłam w strasznym szoku. Wysiadłam z auta i przeniosłam kota na trawnik obok. Oczywiście samochód który go potrącił nawet nie zwolnił. Zresztą nikt kto koło mnie przejrżdżał nie zatrzymał się. Jakiś dziadek przechodził chodnikiem, a jak mnie zobaczył to przyspieszył tylko kroku. To było okropne, jak odłożyłam kota, który wydawało mi się, że jeszcze oddychał, moja ręka była poplamiona krwią. Szybko wróciłam do samochodu i zjechałam z ulicy. Potem zadzwoniłam do rodziców, nie wiedziałam co robić. Oczywiście moja mama powiedziała, że mam wracać do domu i że nie nadaję się na kierowcę, w końcu takie rzeczy się zdarzają. Teraz żałuję, że do niej zadzwoniłam. Powinnam od razu, co uczyniłam dopiero po paru minutach, zadzwonić do Straży Miejskiej, powinnam może spróbować mu jakoś pomóc, zrobić masaż serca, ułożyć w jakieś bezpiecznej pozycji. Kiedyś czytałam o tych rzeczach, bo mój pies był chory na serce i chciałam wiedzieć, co robić w razie jakiegoś wypadku. A teraz nic nie mogłam zrobić, po prostu czekałam w samochodzie i płakałam, do czasu aż przyjechała Straż Miejska i powiedziała, że on już nie żyje i że mogę jechać, a oni się wszystkim zajmą. Czuję się teraz strasznie, dostałam awersji co do samochodów, jak już muszę gdzieś pojechać, to jadę 50 i cały czas patrzę na pobocze a nie na jezdnię, żeby w razie czego móc się zatrzymać. I ciagle się zastanawiam, czy mogłam jakoś pomóc, czy zrobiłam wszystko dobrze...
🙁 :(( 🙁
supergirl;)
mnie na szczęście nic takiego się nie przydarzyło... współczuje, naprawdę.
Moja mama miała kiedyś podobną sytuację, ale zawsze nosi przy sobie tel. i numer do schroniska które przyjeżdza w takich syt. Uratowała kiedyś tak psa potrąconego przy drodze szybkiego ruchu.
mam FATALNY dzień jestem przed okresem, pełnia działa na mnie okropnie dołująco, jestem roztrzęsiona i poryczałam się dzisiaj. mama na poprawę nastroju kupiła mi czekoladowego torta!
kochana;) tak się przejęła moim nastrojem. fajnie mieć kogoś takiego jak moja mama blisko siebie.
gdyby zwierze zabiło z premedytacją, byłby to ludzki odruch.
zawsze jest mieć dobrze kogoś bliskiego sercu przy sobie 😉
Moje niskie ciśnienie zwłaszcza wiosną mnie dobija...chwilami aż chce mi się płakać z bezsilności, ten ból głowy,"sfaczałość" całego ciała i brak siły nawet na rzeczy, które lubię robić-eh... 🙁
ale na pocieszenie: szykuje się weekend z kochanymi ludkami 🙂 żebym tylko miała siłę żeby miło z nimi spędzić czas i nie zasnąć na stojąco 😮
mam FATALNY dzień jestem przed okresem, pełnia działa na mnie okropnie dołująco, jestem roztrzęsiona i poryczałam się dzisiaj. mama na poprawę nastroju kupiła mi czekoladowego torta!
ja kiedyś co miesiąc wysyłałam mamę do pobliskiej cukierni po cały zestaw czekoladowych ciastek; skończyło się to wraz z przejściem na weganizm, ostatnio, jak byłam przed i o coś sie wsciakałam to ona uradowana stwierdziła, że chociaż po ciastka latac już nie musi ( a zdarzało sie po kilka razy, gdy ja tymczasem zaryczana i zgięta w pół z bólu leżałam w łóżku).
A od kilku dni, podobnie jak Jaga, jestem nie do życia przez cisnienie, nic mi się nie chce, kawa nie pomaga, właściwie to po niej zasypiam, bo jak się napiję takiej gorącej to mi się robi tak cieplutko i cennie... i pogoda jest do niczego i w ogóle...
[edytowane 11/3/2009 przez Filomena]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja